Dla mnie szczytem było gdy udostępniłem za darmo swoje notatki z wykładów a jakiś burak dodał swoje nazwisko w nagłówku i rozpowszechniał pod swoim imieniem i nazwiskiem.
Dla mnie się to niczym od piractwa nie różni.
Wybacz, ale różni się i to znacznie zarówno prawnie jak i ideowo. Użytkowanie i rozpowszechnianie cudzego utworu to co innego niż przypisywanie sobie autorstwa do cudzego utworu.
Myślę, że nie ma osoby, która kwestionuje sensowność autorskich praw osobistych do utworów - Autor zawsze powinien mieć prawo do powiązania utworu z jego osobą. Ponadto to prawo jest jedynie logiczną konsekwencją zabronienia oświadczania nieprawdy w celu uzyskania korzyści - w sumie mogłoby go nie być, a podpisywanie się pod cudzym dziełem i tak byłoby zabronione.
Inną sprawą są autorskie prawa majątkowe. Są one tworem w oczywisty sposób sztucznym i nieintuicyjnym, co nie znaczy, że automatycznie są pozbawione sensu (prawo własności materialnej też jest sztuczne i nieintuicyjne, a jednak większość ludzi zgadza się, że ma sens). Są tworem sztucznym i nieintuicyjnym, ponieważ ograniczają wolność innych osób do korzystania z ich własności materialnej.
Autorskie prawa majątkowe(i ogólnie prawa własności intelektualnej) idą jednak o krok dalej niż prawo własności materialnej - nie tyle zabraniają korzystania z cudzej własności, ale także zabraniają stworzenia czegoś "zbyt podobnego" na własną rękę. W tym miejscu widać sztuczność aktualnego rozwiązania - "zbyt podobne" jest arbitralne. Czy jeśli zmienię jedną nutę w piosence to jest to inny utwór? A całą melodię? A słowo? A wers? itp. itd.
Kolejny aspekt pokażę na przykładzie:
Codziennie rano wstaję do pracy w ten sam sposób:
-Pobudka,
-Kawa,
-Śniadanie,
-Prysznic+ mycie zębów,
-Wyjście do pracy.
Załóżmy, że jestem pierwszą osobą, która tak wstaje do pracy. Okazuje się, że tak rozpoczęty dzień jest bardziej produktywny niż inaczej rozpoczęte dni. Umieszczam tą procedurę w internecie z informacją, że za korzystanie należy się 5 zł. Pan Mieciu zaczyna korzystać a mi nie płaci. Czy to znaczy, że pan Mieciu kradnie? Pewnie każdy się zgodzi, że nie i, że nie mam podstaw rządać opłaty.
Druga sytuacja:
Każę mojemu komputerowi zapamiętywać i wyświetlać literki, które naciskam na klawiaturze. Jak nacisnę ctrl+s każe mu zapisać je do pliku.
Yay, napisałem swojego notepada!
Umieszczam go w sieci z informacją, że za korzystanie chcę 5 zł. Pan Mieciu zaczyna korzystać z niego do pracy dzięki czemu jest bardziej produktywny a mi nie płaci. Czy teraz pan Mieciu kradnie?
Zarówno w pierwszym jak i w drugim przypadku umieściłem w sieci zestaw instrukcji - pierwszy był dla człowieka, a drugi dla komputera. Zarówno w pierwszym jak i drugim przypadku pan Mieciu korzystał z własnych zasobów do wypełnienia tych zestawów instrukcji. Gdzie jest granica?
A czy teraz pan Miecio może napisać swój własny notatnik identyczny z moim i też zacząć go używać/sprzedawać, czy nie?
Moim zdaniem, albo uznajemy, że wszystkie zestawy instrukcji podlegają ochronie prawa, albo żadne. Ponieważ uznanie wszystkich za podlegające ochronie dałoby kuriozalne rezultaty, naturalnym jest przyjęcie postawy, że ochronie nie podlegają żadne.
Moim zdaniem oprogramowanie nie powinno być chronione PWI. Posunę się wręcz dalej i powiem, że moim zdaniem oprogramowanie jest zawsze idea a nie przedmiotem. W tym miejscu zaznaczę też, że jestem informatykiem, który ma własną firmę i zarabia na wytworzonym przez siebie oprogramowaniu.
Uważam, że firma informatyczna dostarczająca system ERP do firmy X jest analogiczna do firmy doradczej, która sugeruje jakie procedury w firmie X należy wdrożyć - oprogramowanie nie jest produktem, natomiast tworzenie go i wdrażanie są usługami.
Problemem jak zawsze jest branża rozrywkowa, ale tu już dawno rynek znalazł rozwiązania np. WoW i inne gry blizzarda. Udostępniana za darmo gra jako oprogramowanie, opłata jest za możliwość gry jako czynności.
Ponadto, uważam że jedyne czemu służy utrzymanie status quo, to utrzymanie monopoli dużych koncernów i obniżenie jakości dostępnego software'u. Zaprzestanie ochrony oprogramowania w ramach PWI spowodowałoby, że duże, wielostopniowe sieci dystrybucji przestałyby być opłacalne, a na rynku pojawiłby się łatwiejszy i tańszy dostęp do oprogramowania odpowiadającego indywidualnym potrzebom klientów. W konsekwencji wzrósł by potencjał innych branży, które przyczyniają się do poprawy jakości życia (przemysł, budownictwo itd.) kosztem bezużytecznych pośredników, a rozkład dochodów w branży informatycznej zmieniłby się na korzyść mniejszych firm (które już teraz nierzadko oferują oprogramowanie na świetnym poziomie).