Oj... tych gier zebrało się u mnie przez tyle lat...
Pierwsza gra to była jakaś taka gierka gdzie się chodziło pixelowym żołnierzem i strzelało z karabinu albo granatnika do wrogów. Jeszcze nie na własnym komputerze, ale wciągało

Potem - Forsaken (latało się na takich futurystycznych motorach unoszących się w powietrzu i trzeba było na czas przejść przez planszę zarojoną przez równie odjechanych wrogów) i Age of Empires II - też nie własne tylko grane u brata. A potem własny komputer i pierwsza gra - Star Wars ep. I The Phantom Menace. Potem doszła do niej Need for Speed V Porshe Unleashed a z czasem (z wybranych pozycji)...
Faraon - budowanie miast egipskich z piramidami i świątyniami. Coś genialnego, choć nie zbudowałem nigdy ani jednej wielkiej piramidy. To tak długo trwało, że zawsze mi się nudziło.
Red Alert 2 - zabawna gierka i wiele godzin w nią przegrałem. Tak mi się jakoś spodobała, że Red Alert 3 uważam za jakieś nieporozumienie.
Sudden Strike I i II. Druga wojna w taki dość zabawny sposób. Niby na poważnie, ale jakoś taka... no niezbyt realistyczna
Pierwszy symulator-latacz - KA 52. Zbyt trudny wówczas do opanowania, szybko porzucony.
Sim City 3000 - genialne, ale niesłychanie wkurzające gdy nagle całe dzielnice zmieniały się w rudery...
Sim City 4 - aktualnie zainstalowana na dysku wraz z dodatkiem - wg mnie to najlepszy symulator budowy miasta. Aktualnie wyszło chyba coś lepszego (jakieś Cities XL czy jakoś tak), ale jakoś żal mi tak porzucać SC4...
Jedi Knight II - Jedi Outcast - kolejne długie godziny wywijania mieczem świetlnym. Koniecznie z kodem na ucinanie łbów
Jedi Academy - jak wyżej, ale nieco ulepszone
Blitzkrieg - kolejna genialna gra strategiczna, niesłychanie wciągająca.
Command & Conquer - Generals. USA vs. Chiny vs. Terroryści. Ciekawe, ale raczej niedopracowane.
Cała seria Total War - od Shoguna z dodatkiem, po Medievala z dodatkiem, Rome z obydwoma dodatkami, Medievala 2 z dodatkiem i Empire.
GTA - od III do San Andreas. Czwórka jakos mnie nie pociąga.
Cezar IV - budowanie miasta rzymskiego. Super!
Seria Civilization rzecz jasna - wg mnie najlepsze gry wszechczasów - zaczynałem od gołej II, potem II Test of Time, III z dodatkami a teraz mam zainstalowaną IV z dodatkami. Civilization Forever!
Seria Fallout - również mogę się poszczycić graniem w każdą grę z tej serii - od jedynki, po dwójkę i trójkę z dodatkami (zahaczyłem też o Fallout Tactics, ale to już nie było to samo). Falout III to chyba najlepsza gra na świecie po Civ IV.
Flight Simy Microsoftu - mam tylko dwa - 2002 i MFS X. Czasem sobie polatam dla rozrywki, ale tak całkowicie po piracku - nie bawię się w pozwolenia na start i lądowanie, na jakiekolwiek procedury ani bezpieczeństwo lotu - latam dla widoków
Battle for Middle Earth 2 - filmowy Władca Pierścieni jako gra? Kupuję to!
Oczywiście Star Wars - Empire at War. Do dziś gram z modem Phoenix Rising.
CoD - jedynka i oba Modern Warfare. Swego czasu też w Medal of Honor, ale płyta pewnego dnia odmówiła mi posłuszeństwa.
The Elders Scrolls - Morrowind z dodatkami. Niesamowita fabuła i choć grafika już dziś jest nieco leciwa, to polecam gorąco dla samej niesamowitej fabuły, jakiej niejeden film może pozazdrościć. Dlatego też Oblivion jest dla mnie beznadziejny, bo stanowi całkowite przeciwieństwo Morrowinda - grafikę na boską, ale z kolei fabuła jest w porównaniu do Morrowinda po prostu ŻAŁOSNA.
Operation Flashpoint - kolejna "miłość"

Dziś mam też i ARMA i OFP 2, ale to już kompletnie nie to samo i dlatego leżą na półce w ogóle nie używane.
Silent Hunter II i III. To nasłuchiwanie wrogich niszczycieli i odpalanie torped... bezcenne
Neverwinter Nights. Pierwszy RPG - wciągający, ale znowu nigdy nie doszedłem do końca bo po pewnym czasie element wciągający znikał, a pojawiał się element zniechęcający.
Knights of the Old Republic - cudowna rzecz, kto grał, ten rozumie (a gdy się lubi Star Wars, to już w ogóle można odpłynąć).
Kozacy II i American Conquest - ulubiona za możliwość rozgrywania dużych bitew - po kilka tysięcy osób naraz.
Hearts of Iron (u nas znane jako "II wojna światowa").
World in Conflict - kolejny genialny tytuł.
Call of Juarez II - wciąż gram ze względu na klimat dzikiego zachodu. Mało jest strzelanek w tym klimacie. Czekam teraz na coś, co ma wyjść już niedługo a obecnie mówi się o tym jako o "GTA na dzikim zachodzie"
Commandos II - to skradanie się i podglądanie przez dziurkę od klucza
To tak w skrócie
A największe rozczarowanie? Warcraft III ( i stąd moje zdziwienie tym powszechnym zachwytem nad tą grą). Gdy zobaczyłem tych bohaterów z idiotycznie wielkimi mieczami/młotami i to, że nawet nie potrafią ustać spokojnie tylko ciągle się kiwają, to poważnie zwątpiłem. Szalę przeważyły krasnoludy ze strzelbami. UNINSTALL!
Grałem w wiele gier, wiele godzin spędziłem przed komputerem. Nie jestem psychopatą, nie morduję ludzi dookoła. Dobrze się uczyłem, nie musiałem dodatkowo uczyć się w domu więc miałem czas na gry. Wychodziłem na dwór, ganiałem z kolegami i koleżankami, grałem w piłkę i komputer ani gry nijak mnie nie skrzywiły. To normalna rozrywka, jak każda inna. Może trochę bardziej wciągająca, ale to dlatego, że najwięcej oferuje. Groźna jest tylko wtedy, gdy osoba jest jakoś słaba psychicznie czy też zgoła upośledzona. Ale dla takiej osoby przyczyną agresji może być cokolwiek, od filmu po zachowanie osoby napotkanej na ulicy. Szkoda tylko, że tylko z gier robi się "demona". Gdy tylko jakiś idiota zabije kogoś, bo nie zostanie dopuszczony do gry, to wszyscy krzyczą, że "gry wywołują modercze instynkty". A gdy nie tak dawno temu chłopak zabił matkę, bo nie pozwoliła mu obejrzeć odcinka bodajże "Malanowskiego i partnerów" (swoją drogą - jak można zabić z powodu takiej beznadziejnej szmiry?) to nie było żadnej dyskusji nad "szkodliwym wpływem seriali detektywistycznych"...
Gry są dla ludzi i są fajną rozrywką. Lubię grać i zapewne będę to robił jeszcze długo, bo co chwila wychodzą jakieś ciekawe tytuły. Nie przeszkadzają mi w normalnym życiu, więc czemu nie?