Skocz do zawartości


Słynni ateiści, którzy się nawrócili


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
112 odpowiedzi w tym temacie

#31 Gość_Bayakus

Gość_Bayakus.
  • Tematów: 0

Napisano

Na swojej ścieżce nigdy nie stałem się ateistą i naprawdę się z tego cieszę. Urodziłem się w katolickiej rodzinie. Rodzice oględnie przysposobili mnie do tego wyznania i starali się przekazać wszelką wiedzę jaką na ten temat posiadali, ale to mi nie wystarczyło. Zacząłem zadawać wiele niewygodnych pytań, spędziłem nawet ponad pół roku na rozmyślaniach i badaniu różnego rodzaju wiedzy żeby odnaleźć w logiczny sposób odpowiedź na wszystkie pytania, które mnie przez ten okres trapiły. Wtedy nie byłem już katolikiem, ani nawet chrześcijaninem, nie wyznawałem żadnej religii, stałem się czymś w rodzaju agnostyka. Na moje szczęście nie przekroczyłem tej bariery stając się ateistą, bo mimo wszystko widzę, że ludziom z tamtej strony najczęściej ciężko jest wrócić już gdziekolwiek. Bo gdy zaczynamy coś negować, a potem na tej negacji budujemy cały swój światopogląd, to niewyobrażalnym staje się potem zaakceptować swój błąd, bo to co nas do tej pory określało musimy zburzyć i w mozole odbudować na nowo. Gdyż nie wybraliśmy żadnej drogi do tej pory, po prostu staliśmy na rozdrożu udowadniając sobie wzajemnie dlaczego jedna z dróg jest tą niewłaściwą. Wiem przez co przeszedłem, zburzyłem swój świat i po dziś dzień staram się go odbudowywać.


Wielu ateistów wpada w kompleks religii, gdzie wszystko do niej nawiązujące jest złe.Niewolnictwo własnego umysłu, czyli budowanie fortecy wokół własnego światopoglądu.Nieustanna inwektywa, jaki cel mieliby mieć ludzie tworzący religie, wypełniali luki w swojej nie wiedzy u samych podstaw, bali się tego co nowe, lecz pomimo tego u podstaw religii stoją jednostki które chciły przekazać coś ważnego, tutaj człowiek z islamu, chrześcijaństwa, buddyzmu, hinduizmu malwersuje moralność, dlaczego dzisiaj to przesłanie przekształciło się w niekształtne coś, hominidy nie zrozumiały, dlatego dzisiaj są jak owoce, które regularnie się strzyże, nie trzeba wierzyć w danego Boga, można nauczyć się jednocześnie przy tym oddzielając zwykłą pustkę, lukę nie dającej się zapełnić od tego co wartościowe, prawie w każdej religii jako kulturze, czy można zgadzać się z reinkarnacją buddystów, będąc tym samym katolikiem, nie, to jest tak zwane ograniczenie umysłowe.

Wiara w naukę, naukowców, ludzi, tych wszystkich udowadniających majestat świata przez myślenie, rozumie i koegzystuje z ich poglądami każdy osobnik rozumny gatunku homo sapiens.Dlaczego, bo siłą nauki jest dowód, czyli coś czego nie zdobył żaden ziemski Bóg, dlaczego nie wierzyć w człowieka, przecież to on odkrył atomy, to on podbił Księżyc, to on stworzył teorię ewolucji i to on nadal wyjaśnia to wszystko.Nadzieja w tym przypadku nie jest zgubna, historia nie kłamie, tam gdzie był Bóg, tam już go nie ma.

Strach przed nieznanym towarzyszy każdemu.Ateizm jest taką dyscyplina, której zrozumienie wymaga odwagi.


Wiara, którą starsi i bardziej doświadczeni ludzie chcą nam przekazać wiąże się i przeplata z ich życiowym doświadczeniem. Ma służyć przede wszystkim ułatwieniu podróży, którą jest życie. Nie mówię tu o jakimś radykalizmie, ale o najprostszych i najczystszych jej przejawach. Takich gdzie 'Bóg' nie każe zabijać w swym imieniu, gdzie nie jest sadystą, przez którego ludzie nie są do siebie wrogo nastawieni. Mówię tu raczej o takiej mądrości życiowej połączonej z akceptacją, że jest coś więcej niż ten pył w którym żyjemy i o który tak bardzo się zabijamy.

Starszy nie znaczy lepszy, człowiek nie wino.

Po latach coś się zmieniło. Zmęczyłem się próbami logicznego dowodzenia czym może być życie, jaki może być jego sens, czy jest większy plan i jaką mam odegrać w nim rolę, jaka może być natura Boga i czy Bóg w ogóle istnieje. Wyciszyłem się i postępowałem zgodnie z tym co czułem, że jest właściwe i wtedy to dopiero do mnie dotarło. Że wszystko czego nam potrzeba żeby przejść przez to życie w szczęściu mamy przy sobie. Zawsze mieliśmy, urodziliśmy się z tym. Nazwijcie to jak chcecie, głos serca, intuicja, wewnętrzny głos, ale wiem że nic więcej nie potrzeba. Od tego momentu po prostu czuję że jest coś tak niesamowicie potężnego, coś tak wspaniałego, co daje mi siłę każdego dnia, że nie potrzebuję się już nad tym zastanawiać. Jestem kompletnie wyciszony i w pełni mogę skupić się na swoim życiu i tym co robię. Można to nazwać wiarą w Boga, ale nie Boga chrześcijan, żydów, arabów, hindusów czy kogokolwiek innego. Nie zamierzam utożsamiać się z żadną grupą bo jest mi to już niepotrzebne, od tamtej chwili stałem się w pełni panem swojego życia. Życzę każdemu z was tego samego. Abyście odnaleźli własną drogę.


Istnieje coś takiego jak deizm, panteizm, agnostycyzm, pandeizm, panendeizm.Bynajmniej z jednym pan się identyfikuje.Rzucanie ogólników bez pokrycia ich argumentacją, nie jest odkryciem nowego światopoglądu, być może jest nie wiedzą.
Osobiście bardziej cenie wyznawców Jezusa od agnostyków, gdyż nie przepadam za czymś, co jest niezdecydowaniem.
Przy swoich poglądach nie należy zapominać o tolerancji, akurat ona jest zarezerwowana dla wszystkich, jej brak, to brak kultury.Skoro ktoś nie robi nam krzywdy, dlaczego mamy z nim walczyć i go ograniczać, nie musimy podzielać jego zdania, za co więc ludzie katują mniejszości?

Richard Dawkins wygłaszając swoje tezy stał się poniekąd Bogiem dla ateistów, prowadzi ich za pomocą negacji wszystkiego co wartościowe. Bo tu nie chodziło nigdy o Boga, tu chodziło o człowieka, Bóg był jedynie środkiem, który miał doprowadzić do zrozumienia nas samych. Jedyne czego się nauczyłem to żeby mieć zawsze otwarty umysł i rozważać to co życie niesie ze sobą, bo to te momenty gdy czegoś nie chcemy przyjąć do wiadomości, gdy wprost nas nosi, żeby się nie zgodzić są kluczowymi i niosą ze sobą najwięcej mądrości.


Z poglądami pana Dawkinsa do pewnego momentu, on sam sprawia dla mnie wrażenie człowieka nie wiedzącego zbyt wiele o religii.
Jednakże Richard Dawkins mówi ludziom, aby zaczęli myśleć sami, nie tak jak robią to choćby neokatechumenaty.Podkreśla jak ważna jest wolna wola, własny wybór, nie każe przymusowo być ateistą, inną kwestią jest jego ciągły spór, zresztą to biolog, nie mówca, odchodzi znacząco od fatalizmu czy dzisiejszych astrologów, pokazuje działanie uboczne religii ale tak samo jak Pat Condell, ma wyobrażenie jakoby religia była synonimem zła.

Obserwator zauważy, że są tacy nie wierzący i tacy nie wierzący, w obrębie tego kręgu, mówiąc cokolwiek pozytywnego na temat religii oczekuj spazmów ich twarzy, przyjmij agresje i wyśmiej.

Dotyczy to każdego bez względu na swoje przekonanie.Jeszcze nie wielu wie o tym ale ateizm jest niczym, z samego założenia, to tak samo jak z naukami Jezusa, negatyw jego działań to schizma, wojna domowa o rację, czy choćby dzisiejszy kościół katolicki.Jeszcze na Soborze Watykańskim I nazywano protestantów zarazą.Tak zwany wierzący przyjmuje do swej świadomości świat eteryczny, odrzucając przy tym inne zjawisko nadnaturalne, co wynika z religijnych pobudek, więc tym samym coś co dla jednych istnieje, dla drugich już nie, korzystając z przywileju dokonamy aneksji tego co zgadza się z naszym wyznaniem, odrzucając przy tym całą resztę.

Ateizm to tylko forma utożsamienia się z cywilizacją, kto z nas nie korzysta z dóbr techniki.Czy to muzułmanin, satanista, katolik, chrześcijanin posiada lodówkę, nie nazywajmy tego zjawiska czymś, czym nie jest.
  • 0

#32

Bobek.
  • Postów: 476
  • Tematów: 30
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Człowiek z natury jest nie wierzący, w przeciwnym razie skąd wiedziałby o istnieniu Boga.


Człowiek pierwotny z natury próbuje wytłumaczyć rzeczy niewytłumaczalne istnieniem boga, jeśli natomiast w dzisiejszych czasach dowiedzieliśmy się, że pioruny z nieba to nie kaprys zeusa i potrafimy wytłumaczyć to zjawisko bardziej w stylu 'naukowym' to przyjemy taką wiedzę za oczywistą.

Im człowiek jest na wyższym poziomie rozwoju, tym mniej wierzy w rzeczy, które nie zgadzają się z logiczną i włumaczalną wizją świata.
  • 0

#33

dżek.

    Muzyka Śnieżnych Pól

  • Postów: 1196
  • Tematów: 280
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 39
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Od tego momentu po prostu czuję że jest coś tak niesamowicie potężnego, coś tak wspaniałego, co daje mi siłę każdego dnia, że nie potrzebuję się już nad tym zastanawiać.


hmm to moze to słońce?

Słońce to najjaśniejszy obiekt na niebie i główne źródło energii docierającej do Ziemi.


nie odbiegając: 'autorytety' z tego tematu dla mnie nie są autorytetami, moze jakichś znanych Polaków nam przedstawisz?
  • 0



#34

Don Corleone.

    Dispositif

  • Postów: 1116
  • Tematów: 68
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Bo gdy zaczynamy coś negować, a potem na tej negacji budujemy cały swój światopogląd, to niewyobrażalnym staje się potem zaakceptować swój błąd, bo to co nas do tej pory określało musimy zburzyć i w mozole odbudować na nowo.


Zrozumcie, że nie jestem naukowym fundamentalistą. Zawsze, z chęcią i radością, odstąpiłbym od swoich poglądów gdyby tylko pojawił się cień dowodu weryfikowalny naukowo i dający się zbadać. Kogo ze strony przeciwnej stać na taką szczerość?

To co pisałem o negacji tyczyło się przede wszystkim Ciebie i Twoich wypowiedzi. Niech niewiara w Boga Cie nie zaślepi. Nie ma przecież logicznego wytłumaczenia na to czy Bóg istnieje, są za to setki logicznych dowodów na to że może go nie być. Ale przecież co my ludzie możemy wiedzieć, dopiero co pojawiliśmy się na tej planecie i już chcemy decydować o naturze wszystkiego czego jeszcze nawet nie poznaliśmy zbyt dobrze? Jesteśmy jak mrówki w jednym z mrowisk na Ziemi, co one mogły poznać, pobliskie krzaczki i rzeczkę?


Nie zaślepiła i nie zaślepi. I pojawia się ten argument niższości, "O, jesteśmy tacy mali, najlepiej uniżmy nasze czoła, załóżmy cilice i zgaśmy światło!". Gdyby każda większa osobistość myślała w ten sposób zanim tą osobistością się stała to nadal siedzielibyśmy w jaskiniach.

Łatwo jest wytykać innym wady w ich światopoglądzie. Mam bliskiego przyjaciela, który potrafił ośmieszać sposób życia innych, ale to by było na tyle, bo sam swoje życie marnuje, bo nie wie jak je przeżyć.


Dla mnie lepiej jest życie zmarnować niż całe życie tkwić w błędzie i złudnych nadziejach. "Jakiś" pogląd wcale nie jest lepszy od żadnego.

Don Corleone wydaje mi się że chowasz się za swoją mądrością, ale przecież nie zawsze będziesz mógł się za nią schować i kpić z innych. Przychodzą chwile w życiu, że nie jesteśmy w stanie zdecydować w którym kierunku się udać, nie wiemy jakie znaczenie miało to co się właśnie wydarzyło, ani w jakim kierunku dotąd podąrzaliśmy, wtedy wszelka mądrość zawodzi.


I co wtedy pomoże? Modlitwa; nadzieja, że wszystko się samo poukłada? Nic się samo nie układa.

Richard Dawkins wygłaszając swoje tezy stał się poniekąd Bogiem dla ateistów, prowadzi ich za pomocą negacji wszystkiego co wartościowe. Bo tu nie chodziło nigdy o Boga, tu chodziło o człowieka, Bóg był jedynie środkiem, który miał doprowadzić do zrozumienia nas samych. Jedyne czego się nauczyłem to żeby mieć zawsze otwarty umysł i rozważać to co życie niesie ze sobą, bo to te momenty gdy czegoś nie chcemy przyjąć do wiadomości, gdy wprost nas nosi, żeby się nie zgodzić są kluczowymi i niosą ze sobą najwięcej mądrości.


Cóż to za wartość budowana na inkwizycji i krucjacie? To człowiek stworzył Boga, nie Bóg człowieka; nieważne czy z chęci władzy, czy z naiwności.

Dawniks napomiast trafił do niejednego czytelnika, ubolewam za każdym razem gdy ateista powołuje się na jego słowa. Dzieło było kiepskie a zarazem nadzwyczaj popularne, pozpowszechiane jako coś poparte przez większość ateistów, to niewybaczalne. To jak wypuścić na rynek nawet nie betę, a alfę aplikacji i oznajmić iż jest to uznany wyrób uznanych programistów.


Dzieło niewykształconych chłopów, rybaków czy kim tam oni byli - Biblia - ma chyba jeszcze mniej do zaoferowania. Nikt nie sprzedaje Dawkinsa jako podręcznika moralności i życia, nikt nie cytuje go w specjalnych budynkach, nikt nie zbiera na niego ofiar, nikt nie zabija z jego imieniem na ustach. Tu jest różnica.
  • 0



#35

JooqooL.
  • Postów: 47
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

hmm to moze to słońce?


Może? Nie wiem. W każdym razie jak patrze na słońce, czuje jego promienie to zawsze ogarnia mnie radość. Może masz racje. :)

Kogo ze strony przeciwnej stać na taką szczerość?


Ja nie jestem po niczyjej stronie i starałem się szczerze przedstawić czym się kieruje w życiu. Nie wrzucajmy wszystkich do jednego wora.

Nie zaślepiła i nie zaślepi. I pojawia się ten argument niższości, "O, jesteśmy tacy mali, najlepiej uniżmy nasze czoła, załóżmy cilice i zgaśmy światło!". Gdyby każda większa osobistość myślała w ten sposób zanim tą osobistością się stała to nadal siedzielibyśmy w jaskiniach.


A co nie mam racji? Przecież tak jest. Wbrew pozorom, że nauka daje nam poczucie takiej potęgi to o wszechświecie wiemy tyle co nic. Przyznaj że jesteśmy jak te mrówki gdzieś na końcu świata i się nie wymądrzaj. Nawet własnej planety jeszcze dobrze nie poznaliśmy.

Dla mnie lepiej jest życie zmarnować niż całe życie tkwić w błędzie i złudnych nadziejach. "Jakiś" pogląd wcale nie jest lepszy od żadnego.


No to wszyscy według ciebie marnujemy życie. Bo jedni mają poglądy (tkwią w błędzie) a drudzy negują poglądy pierwszych, swoich nie mając (marnują życie, tak jak sam powiedziałeś) co nie zmienia faktu, że według mnie istnienie Boga było zawsze tylko środkiem aby odpowiedzieć sobie do czego dążymy jako ludzkość, jakimi zasadami moralnymi powinniśmy się kierować, jaki jest sens indywidualnego istnienia itp.

Dyskusję powinniśmy w ogóle zacząć od zrozumienia podstaw. Bo z jednej strony koncepcja personifikowanego Boga tłumaczyła niewiedzę ludzi, ale też na jej podstawie budowano pierwsze systemy moralne. Ponadto dawała coś czego nawet współczesna nauka nie jest w stanie znaleźć odpowiedzi o sens życia. Dawała odpowiedzi na powyższe pytania. Wiele organizacji religijnych wypaczyło tą część znaczenia Boga. Systemy moralne zostały wypaczone.
Ateizm nie daje żadnego substytutu, to próba zniszczenia wszystkiego co łączy się z koncepcją Boga. Ateiści mają się za wielce oświeconych bo przecież łatwo jest teraz naśmiewać się z ludzi, którzy "wierzą" w cokolwiek. Ale to przecież nie tędy droga. Jak już coś to ateiści powinni walczyć z KK i drążyć ten temat, ale również przyznać racje że pewne zasady moralne zawarte w każdej religii są uniwersalne i należy je pielęgnować.
Właśnie do tego dążę, żeby chronić to co w religiach jest dobre, a eliminować elementy złe. Co przez to rozumiem, bo zaraz się przyczepicie. Złe czyli wypaczona instytucja kościoła (wiem też nie wszyscy księża trzepią kasę, są pedofilami itd.) ale tak ogólnie, święte wojny w wykonaniu arabów itd. Chyba wszyscy zgodzą się ze mną że to jest złe.

Ostatnia rzecz, odnosi się do wypowiedzi tego muzyka, że gdyby po śmierci miał iść donikąd to strasznie by się tego bał, więc się nawrócił. Zastanawiałem się nad tym stwierdzeniem i dochodzę do wniosku, że jest to naprawdę ciężka świadomość. Proszę o wypowiedź ateistów, co oni sądzą na temat tego co ich czeka po śmierci i jak sobie z tym radzą. Jestem tego po prostu ciekaw.

Don Corleone

Kpijmy sobie dalej... ;/

Edycja:

Właściwie to od początku chodziło mi o to że największą bolączką obu dyskutujących stron był brak chęci kompromisu. Chrześcijanie tak mocno bronią swojego zdania że niekiedy w ogóle nie chcą prowadzić dyskusji bo wiedzą że braknie im merytorycznych argumentów. Z drugiej strony Ateiści są tak podnieceni zwycięstwem, bo cała nauka ze wszystkimi argumentami stoi po ich stronie, że chcą zgnębić drugą stronę, wyżyć się dosłownie na nich. Tym nie mniej jednak odrzucają wszystko co miało jakikolwiek związek z religią. A przecież każda ze stron ma po części rację.
  • 0

#36

JooqooL.
  • Postów: 47
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Wielu ateistów wpada w kompleks religii, gdzie wszystko do niej nawiązujące jest złe.Niewolnictwo własnego umysłu, czyli budowanie fortecy wokół własnego światopoglądu.Nieustanna inwektywa, jaki cel mieliby mieć ludzie tworzący religie, wypełniali luki w swojej nie wiedzy u samych podstaw, bali się tego co nowe, lecz pomimo tego u podstaw religii stoją jednostki które chciły przekazać coś ważnego, tutaj człowiek z islamu, chrześcijaństwa, buddyzmu, hinduizmu malwersuje moralność, dlaczego dzisiaj to przesłanie przekształciło się w niekształtne coś, hominidy nie zrozumiały, dlatego dzisiaj są jak owoce, które regularnie się strzyże, nie trzeba wierzyć w danego Boga, można nauczyć się jednocześnie przy tym oddzielając zwykłą pustkę, lukę nie dającej się zapełnić od tego co wartościowe, prawie w każdej religii jako kulturze, czy można zgadzać się z reinkarnacją buddystów, będąc tym samym katolikiem, nie, to jest tak zwane ograniczenie umysłowe.


Zgodzę się, że wiele osób obecnie mechanicznie odtwarza to czego ich nauczono. Ba mało tego, słuchają swoich "duchowych nauczycieli" na ślepo. Czyli przyjmują do wiadomości wszystko co im powiedzą, a nie wszyscy przecież są uczciwymi ludźmi. Często zostają okłamywani.

Wiara w naukę, naukowców, ludzi, tych wszystkich udowadniających majestat świata przez myślenie, rozumie i koegzystuje z ich poglądami każdy osobnik rozumny gatunku homo sapiens.Dlaczego, bo siłą nauki jest dowód, czyli coś czego nie zdobył żaden ziemski Bóg, dlaczego nie wierzyć w człowieka, przecież to on odkrył atomy, to on podbił Księżyc, to on stworzył teorię ewolucji i to on nadal wyjaśnia to wszystko.Nadzieja w tym przypadku nie jest zgubna, historia nie kłamie, tam gdzie był Bóg, tam już go nie ma.


No pewnie, nauka ma dowody i takie tam. Ale ile osób tak dobrą sprawę zna się na fizyce kwantowej czy biochemii molekulanrnej. Wmówić im coś jest tak samo łatwo jakby to byli kapłani ze starożytnego Egiptu. A przecież naukowcy to też ludzie, nie zawsze można im ufać. Co nie oznacza że wszyscy czy nawet większość kłamie. Nie wiem, z resztą nikt w kwestii wiarygodności naukowców nie prowadzi rzetelnych badań. Tak, czy inaczej branie na wiarę czegokolwiek z góry stawia nas na pozycji przegranych. A przecież nie wszystko możemy sprawdzić osobiście. Gdybyśmy każde twierdzenie mieli osobiście weryfikować pod względem prawdziwości, to nie starczyłoby nam na to życia. Tak więc większa część naszej wiedzy pochodzi z apriorycznego przyjmowania na wiarę słów zawartych w książkach czy wypowiadanych przez "specjalistów". Niestety tak jest. To kwestia naszego aparatu poznawczego.

Strach przed nieznanym towarzyszy każdemu.Ateizm jest taką dyscyplina, której zrozumienie wymaga odwagi.


Nie wątpię, że tak jest. Bo jakakolwiek religia, czy filozofia życiowa daje nam do ręki coś w rodzaju lampy oświetlającej drogę. Ateizm daje nam pałkę do bicia tych z lampami.

Starszy nie znaczy lepszy, człowiek nie wino.


I tu się muszę z tobą zgodzić, przecież człowiek nie nabiera wartości wraz z wiekiem. Ale z reguły mądrzejszymi okazują się ludzie starsi. Porównaj wiedzę, mądrość życiową przeciętnego 60-latka i 13-latka.

Istnieje coś takiego jak deizm, panteizm, agnostycyzm, pandeizm, panendeizm.Bynajmniej z jednym pan się identyfikuje.Rzucanie ogólników bez pokrycia ich argumentacją, nie jest odkryciem nowego światopoglądu, być może jest nie wiedzą.
Osobiście bardziej cenie wyznawców Jezusa od agnostyków, gdyż nie przepadam za czymś, co jest niezdecydowaniem.
Przy swoich poglądach nie należy zapominać o tolerancji, akurat ona jest zarezerwowana dla wszystkich, jej brak, to brak kultury.Skoro ktoś nie robi nam krzywdy, dlaczego mamy z nim walczyć i go ograniczać, nie musimy podzielać jego zdania, za co więc ludzie katują mniejszości?


Poczytałem sobie na temat każdego i wewnętrznie czuję największą bliskość z deizmem. A co do niezdecydowania i agnostyków, to ja bym ich tak bardzo nie nienawidził. Widzisz szukanie drogi niekiedy okazuje się lepsze od upartego podążania złą drogą. Oczywiście ponownie muszę się z Tobą zgodzić, że tolerancja jest bardzo ważna i ma pozytywny wpływ na ludzi, ale też w pewnych momentach może stawać się groźna, np. tolerancja dla poglądów neofaszystowskich. Wszystko zawsze ma dwie strony.

Ateizm to tylko forma utożsamienia się z cywilizacją, kto z nas nie korzysta z dóbr techniki.Czy to muzułmanin, satanista, katolik, chrześcijanin posiada lodówkę, nie nazywajmy tego zjawiska czymś, czym nie jest.


Nie wiem czy to dobrze rozumiem, ale chyba nazywasz ateizm tutaj czymś w rodzaju do neohumanizmu, tak?
  • 0

#37

Don Corleone.

    Dispositif

  • Postów: 1116
  • Tematów: 68
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Pozwól, że zacytuje siebie z 22.11.08:

O co chodzi? O szczerość bez obłudy; o wylanie na siebie wiadra zimnej wody i przyznaniu, że jesteśmy sami na tym świecie, nic nas nie czeka i nikt nas nie wyczekuje, jesteśmy marnym ziarnem we wszechświecie, przeminiemy kiedyś jak setki cywilizacji przed nami. Ateizm dla mnie to bardziej zbiór ideologii filozoficznych, a nie religia; tak jak z nihilizmu nie można stworzyć wiary. Nie dążymy do wiecznego szczęścia, jesteśmy świadomi swojej marnoty istnienia i przyjmujemy całą prawdę o niej, bez histerii i lęku, ale z lekką nostalgią. Ot i cała nieskomplikowana prawda o nas. W obliczu takiej prawdy o beznadziei istnienia, tworzenia wiary ku ogólnej pociesze jest śmiesznie małe i komiczne; to kurczowe trzymanie się matczynej spódnicy.


Może trochę Ci przybliży i wyjaśni pytanie wcześniejsze i te ewentualne. Coś mi zawiało w mojej wypowiedzi cytowanej zbyt dużym nihilizmem, a może miałem po prostu gorszy dzień, kto wie.
  • 0



#38

Lia.
  • Postów: 412
  • Tematów: 6
  • Płeć:Kobieta
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Ostatnia rzecz, odnosi się do wypowiedzi tego muzyka, że gdyby po śmierci miał iść donikąd to strasznie by się tego bał, więc się nawrócił. Zastanawiałem się nad tym stwierdzeniem i dochodzę do wniosku, że jest to naprawdę ciężka świadomość. Proszę o wypowiedź ateistów, co oni sądzą na temat tego co ich czeka po śmierci i jak sobie z tym radzą. Jestem tego po prostu ciekaw.

Mnie też to ciekawi, ale z tego co słyszę, to się tym nie przejmują; są przekonani, że nic po śmierci nie ma.

Ale tak po prostu rozpłynąć się w nicość? Dla mnie życie nie miałoby sensu - takie, które polegałoby tylko na konsumpcji. Oczywiście, że się rozwijamy. Ale jaki ma to sens? Już widzę odpowiedź - dla przyszłego pokolenia. No ok, ale oni też umrą i tak w kółko, aż ludzkość wyginie. No i po co to? By "coś" robić? Równie dobrze mogliśmy zostać w jaskiniach.

Właściwie to od początku chodziło mi o to że największą bolączką obu dyskutujących stron był brak chęci kompromisu. Chrześcijanie tak mocno bronią swojego zdania że niekiedy w ogóle nie chcą prowadzić dyskusji bo wiedzą że braknie im merytorycznych argumentów. Z drugiej strony Ateiści są tak podnieceni zwycięstwem, bo cała nauka ze wszystkimi argumentami stoi po ich stronie, że chcą zgnębić drugą stronę, wyżyć się dosłownie na nich. Tym nie mniej jednak odrzucają wszystko co miało jakikolwiek związek z religią. A przecież każda ze stron ma po części rację.

Niestety, ale spotkałam w swoim życiu bardzo niewielu ateistów, którzy spokojnie wysłuchają wierzącego, a sami nie będą się pluć jaka to wiara jest szkodliwa. Jak kiedyś wspominałam, mam dobrego przyjaciela ateistę i naprawdę cenię sobie tę znajomość.

Jak było powiedziane w temacie o aborcji - nie pchać nosa w cudzą pochwę. Każdy ma prawo do własnych wierzeń, ale stwierdzanie czegoś jako fakt jest nie na miejscu.

EDIT:

O co chodzi? O szczerość bez obłudy; o wylanie na siebie wiadra zimnej wody i przyznaniu, że jesteśmy sami na tym świecie, nic nas nie czeka i nikt nas nie wyczekuje, jesteśmy marnym ziarnem we wszechświecie, przeminiemy kiedyś jak setki cywilizacji przed nami. Ateizm dla mnie to bardziej zbiór ideologii filozoficznych, a nie religia; tak jak z nihilizmu nie można stworzyć wiary. Nie dążymy do wiecznego szczęścia, jesteśmy świadomi swojej marnoty istnienia i przyjmujemy całą prawdę o niej, bez histerii i lęku, ale z lekką nostalgią. Ot i cała nieskomplikowana prawda o nas. W obliczu takiej prawdy o beznadziei istnienia, tworzenia wiary ku ogólnej pociesze jest śmiesznie małe i komiczne; to kurczowe trzymanie się matczynej spódnicy.

Bardzo smutne postrzeganie świata.

Jesteśmy świadomi swojej marnoty istnienia.

Tylko Ci, którzy naprawdę się nad tym zastanawiają. Kiedy sama zaczynam rozmowę w takim tonie, ludzie się na mnie dziwnie patrzą. Czyżbyśmy powoli byli zjadani przez materializm?

W obliczu takiej prawdy o beznadziei istnienia, tworzenia wiary ku ogólnej pociesze jest śmiesznie małe i komiczne; to kurczowe trzymanie się matczynej spódnicy.

Nie zgodzę się. Mi wiara dodaje siły życia. Mogę bez niej żyć, ba - egzystuję jak każdy normalny człowiek. Ale lubię sobie dawać nadzieję, że istnieje coś po życiu na Ziemi, że to wszystko ma jakiś większy, głębszy sens. Nie lubię myśleć aż tak pesymistycznie. Zgodzę się, że nie można przyjąć za pewnik ani mojej, ani Twojej wersji. To już kwestia indywidualna, kto w co wierzy.
  • 0

#39

JooqooL.
  • Postów: 47
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Pozwól, że zacytuje siebie z 22.11.08:

O co chodzi? O szczerość bez obłudy; o wylanie na siebie wiadra zimnej wody i przyznaniu, że jesteśmy sami na tym świecie, nic nas nie czeka i nikt nas nie wyczekuje, jesteśmy marnym ziarnem we wszechświecie, przeminiemy kiedyś jak setki cywilizacji przed nami. Ateizm dla mnie to bardziej zbiór ideologii filozoficznych, a nie religia; tak jak z nihilizmu nie można stworzyć wiary. Nie dążymy do wiecznego szczęścia, jesteśmy świadomi swojej marnoty istnienia i przyjmujemy całą prawdę o niej, bez histerii i lęku, ale z lekką nostalgią. Ot i cała nieskomplikowana prawda o nas. W obliczu takiej prawdy o beznadziei istnienia, tworzenia wiary ku ogólnej pociesze jest śmiesznie małe i komiczne; to kurczowe trzymanie się matczynej spódnicy.


Może trochę Ci przybliży i wyjaśni pytanie wcześniejsze i te ewentualne. Coś mi zawiało w mojej wypowiedzi cytowanej zbyt dużym nihilizmem, a może miałem po prostu gorszy dzień, kto wie.


Aha, rozumiem.

Mnie wiara że jest coś więcej niż nasze marne życie, daje niesamowitą siłę do działania i zmieniania się na lepsze. Daje mi to nadzieję na zwycięstwo i energię do działania nawet w beznadziejnych sytuacjach. Daje mi to radość z każdej chwili spędzonego życia (a statystycznie jeszcze sporo mi go zostało). A co Tobie daje twoja filozofia, jestem ciekaw?
  • 0

#40 Gość_Bayakus

Gość_Bayakus.
  • Tematów: 0

Napisano

No pewnie, nauka ma dowody i takie tam. Ale ile osób tak dobrą sprawę zna się na fizyce kwantowej czy biochemii molekulanrnej. Wmówić im coś jest tak samo łatwo jakby to byli kapłani ze starożytnego Egiptu. A przecież naukowcy to też ludzie, nie zawsze można im ufać. Co nie oznacza że wszyscy czy nawet większość kłamie. Nie wiem, z resztą nikt w kwestii wiarygodności naukowców nie prowadzi rzetelnych badań. Tak, czy inaczej branie na wiarę czegokolwiek z góry stawia nas na pozycji przegranych. A przecież nie wszystko możemy sprawdzić osobiście. Gdybyśmy każde twierdzenie mieli osobiście weryfikować pod względem prawdziwości, to nie starczyłoby nam na to życia. Tak więc większa część naszej wiedzy pochodzi z apriorycznego przyjmowania na wiarę słów zawartych w książkach czy wypowiadanych przez "specjalistów". Niestety tak jest. To kwestia naszego aparatu poznawczego.


Nauka to nie wiedza ezoteryczna, wszystkiego nie jesteśmy się wstanie nauczyć, zbyt mało czasu.Jednak sama świadomość, że bez odkryć tych wszystkich ludzi, dziś albo by już nas nie było albo żyłoby nam się dużo ciężej.Nie bez przyczyny żarówka świeci.
Dlatego istnieją także teorie, jeśli naukowcy nie mają 100% pewności.

Nie wątpię, że tak jest. Bo jakakolwiek religia, czy filozofia życiowa daje nam do ręki coś w rodzaju lampy oświetlającej drogę. Ateizm daje nam pałkę do bicia tych z lampami.

Dla mnie ucieczka od rzeczywistości jest łatwa, nie obchodzi mnie to co robią inni ludzie, skoro taka nadzieja nadaje sens ich życiu, w mojej opinii to pozytywne, skoro wierzą i nie żyją w jaskini.Zagadka pojawia się wtedy gdy przez własne poglądy tratuje się resztę planety.Kiedy jakakolwiek religia przeradza się w fundamentalizm, to jest tak samo jak z graczem komputerowym, mówiącym: "nie jestem uzależniony".

I tu się muszę z tobą zgodzić, przecież człowiek nie nabiera wartości wraz z wiekiem. Ale z reguły mądrzejszymi okazują się ludzie starsi. Porównaj wiedzę, mądrość życiową przeciętnego 60-latka i 13-latka.

Przeciętnego, na pewno nie.

Poczytałem sobie na temat każdego i wewnętrznie czuję największą bliskość z deizmem. A co do niezdecydowania i agnostyków, to ja bym ich tak bardzo nie nienawidził. Widzisz szukanie drogi niekiedy okazuje się lepsze od upartego podążania złą drogą. Oczywiście ponownie muszę się z Tobą zgodzić, że tolerancja jest bardzo ważna i ma pozytywny wpływ na ludzi, ale też w pewnych momentach może stawać się groźna, np. tolerancja dla poglądów neofaszystowskich. Wszystko zawsze ma dwie strony.

Mi nie podoba się sam pogląd, gdzie okazuje się, że do końca życia mówię:"sam nie wiem".
"Na obecny stan wiedzy jestem agnostykiem", dla mnie jedyna słuszna odpowiedź.

Nie wiem czy to dobrze rozumiem, ale chyba nazywasz ateizm tutaj czymś w rodzaju do neohumanizmu, tak?

Neohumanizm, bardziej odpowiada panteizmowi.
"Jestem człowiekiem i nic co ludzkie nie jest mi obce"
Słowa Terencjusza, najlepiej oddają idee, jaka powinna obowiązywać każdego człowieka.
Ateizm to pierwotne założenie,to co nas zmienia nazywa się życiem w świadomości.
  • 0

#41

Don Corleone.

    Dispositif

  • Postów: 1116
  • Tematów: 68
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Mnie wiara że jest coś więcej niż nasze marne życie, daje niesamowitą siłę do działania i zmieniania się na lepsze. Daje mi to nadzieję na zwycięstwo i energię do działania nawet w beznadziejnych sytuacjach. Daje mi to radość z każdej chwili spędzonego życia (a statystycznie jeszcze sporo mi go zostało). A co Tobie daje twoja filozofia, jestem ciekaw?


Mam nadzieję, że kawa, którą zaparzę będzie dobra - faktycznie była. Żyję małymi krokami, znajduję cel, skupiam się na nim, a jego osiągnięcie daje mi porównywalną radość co tobie religia. Czego chcieć więcej?
  • 0



#42

JooqooL.
  • Postów: 47
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Mam nadzieję, że kawa, którą zaparzę będzie dobra - faktycznie była. Żyję małymi krokami, znajduję cel, skupiam się na nim, a jego osiągnięcie daje mi porównywalną radość co tobie religia. Czego chcieć więcej?


No to żyjemy bardzo podobnie :) Na spokojnie i byle do przodu

Bayakus, Don Corleone

Widzicie, dochodzimy powoli do jakiegoś względnego consensusu. Możemy zacząć się skupiać na dywagacji nad kwestiami związanymi z temat bardziej w sposób analityczny. Jak dla mnie bajer :)
  • 0

#43 Gość_Szej-hulud

Gość_Szej-hulud.
  • Tematów: 0

Napisano

Mhmm... Za każdą wypowiedź poniżej tego posta, która będzie nie na temat, autor otrzyma 3 dni urlopu. Dziękuję.
  • 0

#44

Pierce.
  • Postów: 153
  • Tematów: 7
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Ostatnia rzecz, odnosi się do wypowiedzi tego muzyka, że gdyby po śmierci miał iść donikąd to strasznie by się tego bał, więc się nawrócił. Zastanawiałem się nad tym stwierdzeniem i dochodzę do wniosku, że jest to naprawdę ciężka świadomość. Proszę o wypowiedź ateistów, co oni sądzą na temat tego co ich czeka po śmierci i jak sobie z tym radzą. Jestem tego po prostu ciekaw.


Koleś wykazał się słabością, w końcu był tylko człowiekiem. Chrześcijańska wspólnota osiągnęła sukces, niedołężny starzec nabrał wiary w siebie same plusy i jak tu na KK bluzgać? Często spotykam się z opinią iż katolik który odwrócił się od boga nigdy nie był wierzącym, w tym przypadku możemy zastosować analogiczne stwierdzenie. Może było mu wygodniej... ba z całą pewnością, łatwiej kilka lat udawać pobożnego by nagrabić sobie uznania u stwórcy niż sukcesywnie brnąć przez życie jako wyważony wyznawca.

Jeśli ktoś natomiast pragnął włączyć nawróconych bezbożników jako trofea to takiej osobie szczerze współczuję. Miałem wrażenie że autor ekscytował się kolejnymi sławnymi ateuszami [wtf? skąd ci ludzie się tak na prawdę wzięli], przecież żaden z nich nie jest moim... nie wiem duspasterzem, nie znałem żadnego z nich, nigdy nic dla mnie nie znaczyli i znaczyć nie będą. Powoływanie się na przerażonych wizją śmierci oraz nicośći jest conajmniej żenujące. To do autora który mych słów i tak nie przeczyta.
  • 0

#45

judas666.
  • Postów: 1468
  • Tematów: 12
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Ostatnia rzecz, odnosi się do wypowiedzi tego muzyka, że gdyby po śmierci miał iść donikąd to strasznie by się tego bał, więc się nawrócił. Zastanawiałem się nad tym stwierdzeniem i dochodzę do wniosku, że jest to naprawdę ciężka świadomość. Proszę o wypowiedź ateistów, co oni sądzą na temat tego co ich czeka po śmierci i jak sobie z tym radzą. Jestem tego po prostu ciekaw.

Jak dla mnie owy muzyk wykazał się...Brakiem wyobraźni? Brakiem podstawowej wiedzy? Prawdziwy ateista zakłada, że po śmierci nie ma nic, a nie, że idzie się donikąd. W ogóle to stwierdzenie jest dla mnie idiotyczne. Po śmierci mózg przestaje działaś i tym samym przestaje wytwarzać świadomość. Nicości się nie doświadcza, nicość nie jest stanem umysłu. Nicość jest brakiem wszystkiego łącznie z jej poznaniem. Można powiedzieć, że nicości nie ma.

Umrę i nie będzie nic. I ta opcja mi pasuje, bo nie będę się niczym przejmował.
  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych