Samolot już odnaleziono, Panie Błyskawico
eeee, a skąd takie informacje?
=================================================
"Poszukiwacze samolotu prowadzą walkę z czasem"
PAP | aktualizowane 1 minutę temu: 19:04
Premier Francji Francois Fillon powiedział, że wśród rozpatrywanych przyczyn zaginięcia samolotu Air France żadna hipoteza nie ma obecnie przewagi. - Najważniejsze teraz to odnaleźć czarną skrzynkę. Są one zaprojektowane tak, by nadawać sygnały przez 30 dni. Dlatego to wyścig z czasem - dodał francuski minister stanu ds. transportu Jean-Louis Borloo. Rodziny pasażerów już drugą dobę czekają na wieści o akcji poszukiwawczej.
Premier powiedział, że jedyną pewnością jest to, iż nie było sygnału o zagrożeniu wysłanego przez samolot, lecz przez trzy minuty nadawał on automatyczne sygnały, z których wynika, że przestały funkcjonować wszystkie systemy pokładowe.
Również minister obrony Francji Herve Morin powiedział, że rozpatrywane powinny być "wszystkie scenariusze".
- Nie możemy wykluczyć aktu terrorystycznego, ponieważ terroryzm jest głównym zagrożeniem dla zachodnich demokracji, ale obecnie nie mamy żadnych elementów wskazujących na to, że taki akt mógł spowodować ten wypadek - podkreślił Morin.
Francuski minister stanu ds. transportu Jean-Louis Borloo powiedział, że kluczową sprawą jest znalezienie "czarnych skrzynek" samolotu. Są one zaprojektowane tak, by nadawać sygnały przez 30 dni. - To wyścig z czasem - dodał Borloo.
Trwa dramat rodzin zaginionych pasażerów Airbusa
Rodziny i bliscy pasażerów samolotu Air France wyczekują już drugą dobę wieści o akcji poszukiwawczej. Rząd obiecał, że umożliwi tym, którzy zechcą, przelot nad miejscem tragedii.
Od minionego przedpołudnia kilkadziesiąt rodzin i bliskich pasażerów Airbusa A330, przebywało w specjalnej strefie na największym paryskim lotnisku Roissy w otoczeniu psychologów i ekip medycznych. Do strefy, odizolowanej od świata zewnętrznego, nie mają wstępu dziennikarze.
Ubiegłą noc rodziny pasażerów spędziły w hotelach w pobliżu lotniska na koszt Air France. We wtorek rano przewieziono je z powrotem do specjalnej strefy w porcie lotniczym. Stacje telewizyjne pokazywały wiele razy ukryte w dłoniach i zapłakane twarze osób przechodzących z podstawionych autobusów do hali lotniska w eskorcie policji.
Podobne "komórki kryzysowe" otworzono w innych miejscach będących ostatecznym celem podróży pasażerów lotu z Rio, np. w porcie lotniczym w Tuluzie. Air France poinformowały, że do asystowania rodzinom dotkniętym katastrofą zmobilizowały w Rio i Paryżu około stu wolontariuszy.
Mimo to niektóre rodziny pasażerów żalą się na brak informacji, problemy z dodzwonieniem się na specjalne linie telefoniczne. - Mówi się o komórce pomocy psychologicznej, ale nie dla tych, którzy są poza Roissy. Chciałbym przynajmniej, by lekarz mógł porozmawiać z moimi rodzicami przez telefon - mówił dziennikowi "Le Parisien" Michel z Burgundii, brat zaginionej 29- letniej pasażerki lotu z Rio.
Minister transportu Jean-Louis Borloo obiecał rodzinom pasażerów, że władze zorganizują w najbliższym czasie lot nad miejscem katastrofy dla tych, którzy będą sobie tego życzyć.
W przyszły poniedziałek z rodzinami ma się ponownie spotkać prezydent Nicolas Sarkozy, który już pierwszego dnia odwiedził je na paryskim lotnisku.
Pałac Elizejski ogłosił też, że szef państwa będzie uczestniczył w środę po południu we mszy ekumenicznej, która odbędzie się w paryskiej katedrze Notre-Dame z udziałem rodzin pasażerów Airbusa oraz personelu Air France.
Samolot linii Air France, lecący z Rio de Janeiro do Paryża, zniknął z ekranów radarów w poniedziałek rano. Na pokładzie było 228 osób z 32 krajów, w tym 61 Francuzów (nie licząc 12 francuskich członków załogi), 58 Brazylijczyków i 26 Niemców. Było tam także dwóch obywateli polskich.
Przed zniknięciem samolot nadał automatyczny sygnał o zwarciu elektrycznym. Eksperci wskazują, że nie ma wystarczających informacji, by określić przyczyny ewentualnej katastrofy.