0
23 kwietnia 2011 - Pierścień dymu, wysokie więzienie, postapokalipsa i chore dzieci.
Napisane przez
Ana Mert
,
w
Niby LD,
Potencjalne przepowiednie
23 April 2011
·
1070 wyświetleń
We śnie znajdowałam się na szczycie wysokiego budynku znajdującego się na wzgórzu i określonego jako więzienie choć więzienia w żaden sposób nie przypominał - wokół wieżowca nie było murów czy strażników a jedynie kaskadowo ułożone, prostokątne, głębokie po kolana zbiorniki z wodą przywodzące na myśl pola ryżowe w których brodzili ludzie, głownie kobiety i dzieci. Szczyt budynku otoczony był pierścieniem czarnego, gęstego dymu o kształcie przypominającym nieco kółko dymu z papierosa. Należałam do ekipy ratowniczej i wcześniej rzekomo pomagałam gasić ogień na którymś z niższych pięter ale teraz wszystko już było w porządku a dym miał się lada chwila rozwiać. Nagle nastąpił głośny huk. Dym zasłaniał widoczność nie jestem więc w stanie stwierdzić czy w budynek coś uderzyło czy też wewnątrz niego wybuchła bomba wiem jednak, że wybuch utworzył sporą wyrwę w ścianie i teraz ogromne fragmenty budynku odrywały się od niego i spadały na ludzi w dole a jakby tego było mało toczyły się po zboczu w dół nie dając im żadnych szans na ucieczkę. Patrzyłam na to z przerażeniem nie mogąc nic zrobić podczas gdy ogromne fragmenty muru miażdżyły i rozcinały ludzi. Gdy jeden z nich wpadł na kobietę trzymającą niemowlę i siła odrzutu wyrwała je z jej rąk i wyrzuciła je prosto pod kolejny fragment który przeciął niemowlę na pół krzyknęłam "WYSTARCZY! Nie chcę tego oglądać!" i obudziłam się.
Nie byłam na siebie tak zła jak zwykle w takich sytuacjach bywa (zazwyczaj świadome opuszczenie snu uważam za oznakę słabości - dziś jednak uznałam to za dobre wyjście bo już dość się napatrzyłam na wyrywane flaki) niemniej jednak zdecydowałam się na powrót do snu przeskakując dla zachowania zdrowia psychicznego o kilka scen w przód. Kilka scen objęło kilka miesięcy. Nie wiem czy dobrze zrobiłam bo sen zmienił się dość znacznie i był teraz jakby słabszy, bardziej chaotyczny, niby nadal byłam jedną z postaci ale jednocześnie sterowałam częściowo rzeczywistością co odbierało cały realizm sytuacji.
Znajdowałam się wraz z rodzicami koło domu. Otoczenie było wyraźnie zniszczone. Wszystkiego brakowało - wody, prądu, jedzenia. Po ulicach walały się śmieci. Nagle podszedł do nas jakiś mężczyzna z dwoma workami. Jeden pełen był monet, drugi ryżu o ziarnach wielkości fasoli. Podarował nam ten drugi worek i odszedł. Podczas gdy rodzice gapili się w darowany ryż ja stwierdziłam, że zaczyna mi się nudzić i postanowiłam wejść na internet. To że nie było prądu nic nie znaczyło - sieć nadal istniała tylko odbiorniki się zmieniły. Teraz informacje można było odbierać bezpośrednio do umysłu i wyglądało to trochę jak hologram, przeplatało się z rzeczywistością a do tego... wpływało na nią. Przez resztę snu bawiłam się testując nowo-odkryte możliwości. Teleportowałam się kilkukrotnie przy użyciu klawiszy "Home" i "End" jako, że działały one jednocześnie i na wyświetlaną aktualnie stronę i na ulicę na której tle strona była wyświetlana, odwiedziłam kilka koleżanek, stworzyłam jakiś pociąg i kilka urządzeń np. odkurzacz który sam posprzątał otoczenie a raz ppostanowiłam sprawdzić czy TV działa tam tak jak internet - w umyśle. Działał. Trafiłam jednak akurat na jedną z tych idiotycznych reklam "Pomóż Piotrusiowi, Marysi i Julci, wyślij sms na nr...", wkurzyłam się i powróciłam do testowania internetu.W końcu zaczęłam otwarcie twierdzić, że "robię to wszystko bo mam świadomość snu" ale informacja ta do mojej świadomości najwyraźniej nie docierała bo nic się w związku z tym twierdzeniem nie działo. Wyglądało na to, że uważam ową holograficzno-internetową rzeczywistość za sen. Za inteligentna to ja w tym śnie nie byłam :)) .
Nie byłam na siebie tak zła jak zwykle w takich sytuacjach bywa (zazwyczaj świadome opuszczenie snu uważam za oznakę słabości - dziś jednak uznałam to za dobre wyjście bo już dość się napatrzyłam na wyrywane flaki) niemniej jednak zdecydowałam się na powrót do snu przeskakując dla zachowania zdrowia psychicznego o kilka scen w przód. Kilka scen objęło kilka miesięcy. Nie wiem czy dobrze zrobiłam bo sen zmienił się dość znacznie i był teraz jakby słabszy, bardziej chaotyczny, niby nadal byłam jedną z postaci ale jednocześnie sterowałam częściowo rzeczywistością co odbierało cały realizm sytuacji.
Znajdowałam się wraz z rodzicami koło domu. Otoczenie było wyraźnie zniszczone. Wszystkiego brakowało - wody, prądu, jedzenia. Po ulicach walały się śmieci. Nagle podszedł do nas jakiś mężczyzna z dwoma workami. Jeden pełen był monet, drugi ryżu o ziarnach wielkości fasoli. Podarował nam ten drugi worek i odszedł. Podczas gdy rodzice gapili się w darowany ryż ja stwierdziłam, że zaczyna mi się nudzić i postanowiłam wejść na internet. To że nie było prądu nic nie znaczyło - sieć nadal istniała tylko odbiorniki się zmieniły. Teraz informacje można było odbierać bezpośrednio do umysłu i wyglądało to trochę jak hologram, przeplatało się z rzeczywistością a do tego... wpływało na nią. Przez resztę snu bawiłam się testując nowo-odkryte możliwości. Teleportowałam się kilkukrotnie przy użyciu klawiszy "Home" i "End" jako, że działały one jednocześnie i na wyświetlaną aktualnie stronę i na ulicę na której tle strona była wyświetlana, odwiedziłam kilka koleżanek, stworzyłam jakiś pociąg i kilka urządzeń np. odkurzacz który sam posprzątał otoczenie a raz ppostanowiłam sprawdzić czy TV działa tam tak jak internet - w umyśle. Działał. Trafiłam jednak akurat na jedną z tych idiotycznych reklam "Pomóż Piotrusiowi, Marysi i Julci, wyślij sms na nr...", wkurzyłam się i powróciłam do testowania internetu.W końcu zaczęłam otwarcie twierdzić, że "robię to wszystko bo mam świadomość snu" ale informacja ta do mojej świadomości najwyraźniej nie docierała bo nic się w związku z tym twierdzeniem nie działo. Wyglądało na to, że uważam ową holograficzno-internetową rzeczywistość za sen. Za inteligentna to ja w tym śnie nie byłam :)) .