Śniło mi się, że przez okno widzę trzyosobową grupę osób stojących na skrzyżowaniu z boczną uliczką prowadzącą do domu miejscowej rodziny patologicznej (wstyd osiedla, ale na szczęście nie sprawiają problemów sąsiadom). Podeszłam więc do nich by im powiedzieć, że lepiej tam nie chodzić. Uparli się jednak by jedna z nich - dziewczyna mniej więcej w moim wieku udała się tam na przeszpiegi. Miało to zadecydować o tym, czy dostanie u nich pracę. Powiedziałam, że skoro tak to będę jej towarzyszyć, bo nie należy iść tam samotnie. Ruszyłyśmy. Weszłyśmy na ogródek i zaraz zauważył nas ów sąsiad. Jechało od niego wódą i zachowywał się tak jakby miał nas zaraz zaatakować.
- Co wy tu robicie? - zapytał zapijaczonym głosem.
- Liczymy na to, że nam pan pomoże. Piszemy pracę dyplomową o ludziach pańskiego pokroju i postanowiłyśmy przeprowadzić tu rekonesans. - wymyśliłam na poczekaniu odpowiedź.
- Studentki? <Ble ble ble>? - odparł (nie dosłyszałam o co zapytał)
- Tak. Studiujemy psychologię społeczną. - odpowiedziałam licząc na to, że pytał o kierunek studiów.
Po krótkiej rozmowie postanowił nam pomóc i podczas gdy zajęłam go różnymi pytaniami na które miał odpowiedzieć i udawałam, że robię notatki dziewczyna rozglądała się po otoczeniu. Następnie zakończyłam rozmowę słowami:
- Niezły z pana manipulator. Ale tym razem to pan został zmanipulowany przez nas.
Po czym uciekłyśmy z podwórka zanim sens tych słów do niego dotarł.
Doszłyśmy do 2 pozostałych osób czekających na nas na rozdrożu. Ci zwrócili się do mnie:
- Gratulacje, jesteś przyjęta.
A dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona - przecież to ona się starała o pracę. Nie ja. Zamiast jednak wyrazić jakąś uwagę na ten temat krzyknęła:
- Uważaj! Za tobą!
Odwróciłam się w samą porę by odskoczyć spod ostrza nożownika, który właśnie do mnie doskoczył. Nie byłam jednak dość szybka by nie udało mu się mnie drasnąć. Poczułam ostry ból (odczuwalny fizycznie) na lewym ramieniu. W jego miejscu ubranie było rozcięte i szybko nasiąkało krwią. Nie miałam jednak czasu by zbadać ranę (choć byłam pewna, że nie jest zbyt głęboka) - nożownik już próbował kolejnego ataku. Wykręciłam prawą rękę w jego kierunku i złapałam ostrze biorąc je w dwa palce tak, że przez chwilę nie mógł nim poruszyć ani mnie zranić (czułam zimne ostrze fizycznie) - gdyby poruszył w tej chwili nożem to tępa krawędź trafiłaby w moją dłoń. Jednocześnie ranną, lewą ręką przyłożyłam mu w twarz (poczułam uderzenie) tak, że się zatoczył i próbując utrzymać równowagę poluźnił uścisk na rękojeści noża. Na to tylko czekałam. Wyrwałam mu broń i skierowałam ostrze w jego stronę nakazując by się wycofał. Kilka metrów dalej zobaczyłam jeszcze jednego chłopaka który zamarł w pozycji wskazującej na to, że miał właśnie zamiar zaatakować ale się rozmyślił zobaczywszy moją sprawną obronę. Zamachnęłam się nożem w stronę pierwszego z napastników i obaj uciekli. Aż się kurzyło :lol .
Po obudzeniu wciąż bolało mnie lewe ramie, choć już nie tak mocno jak we śnie. Skóra w miejscu draśnięcia była lekko zaczerwieniona. Pewnie przewracając się z boku na bok zahaczyłam o guzik w pościeli albo coś w tym stylu.
- Co wy tu robicie? - zapytał zapijaczonym głosem.
- Liczymy na to, że nam pan pomoże. Piszemy pracę dyplomową o ludziach pańskiego pokroju i postanowiłyśmy przeprowadzić tu rekonesans. - wymyśliłam na poczekaniu odpowiedź.
- Studentki? <Ble ble ble>? - odparł (nie dosłyszałam o co zapytał)
- Tak. Studiujemy psychologię społeczną. - odpowiedziałam licząc na to, że pytał o kierunek studiów.
Po krótkiej rozmowie postanowił nam pomóc i podczas gdy zajęłam go różnymi pytaniami na które miał odpowiedzieć i udawałam, że robię notatki dziewczyna rozglądała się po otoczeniu. Następnie zakończyłam rozmowę słowami:
- Niezły z pana manipulator. Ale tym razem to pan został zmanipulowany przez nas.
Po czym uciekłyśmy z podwórka zanim sens tych słów do niego dotarł.
Doszłyśmy do 2 pozostałych osób czekających na nas na rozdrożu. Ci zwrócili się do mnie:
- Gratulacje, jesteś przyjęta.
A dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona - przecież to ona się starała o pracę. Nie ja. Zamiast jednak wyrazić jakąś uwagę na ten temat krzyknęła:
- Uważaj! Za tobą!
Odwróciłam się w samą porę by odskoczyć spod ostrza nożownika, który właśnie do mnie doskoczył. Nie byłam jednak dość szybka by nie udało mu się mnie drasnąć. Poczułam ostry ból (odczuwalny fizycznie) na lewym ramieniu. W jego miejscu ubranie było rozcięte i szybko nasiąkało krwią. Nie miałam jednak czasu by zbadać ranę (choć byłam pewna, że nie jest zbyt głęboka) - nożownik już próbował kolejnego ataku. Wykręciłam prawą rękę w jego kierunku i złapałam ostrze biorąc je w dwa palce tak, że przez chwilę nie mógł nim poruszyć ani mnie zranić (czułam zimne ostrze fizycznie) - gdyby poruszył w tej chwili nożem to tępa krawędź trafiłaby w moją dłoń. Jednocześnie ranną, lewą ręką przyłożyłam mu w twarz (poczułam uderzenie) tak, że się zatoczył i próbując utrzymać równowagę poluźnił uścisk na rękojeści noża. Na to tylko czekałam. Wyrwałam mu broń i skierowałam ostrze w jego stronę nakazując by się wycofał. Kilka metrów dalej zobaczyłam jeszcze jednego chłopaka który zamarł w pozycji wskazującej na to, że miał właśnie zamiar zaatakować ale się rozmyślił zobaczywszy moją sprawną obronę. Zamachnęłam się nożem w stronę pierwszego z napastników i obaj uciekli. Aż się kurzyło :lol .
Po obudzeniu wciąż bolało mnie lewe ramie, choć już nie tak mocno jak we śnie. Skóra w miejscu draśnięcia była lekko zaczerwieniona. Pewnie przewracając się z boku na bok zahaczyłam o guzik w pościeli albo coś w tym stylu.