Dzisiaj w nocy przydarzyła mi się dziwna rzecz. Kiedyś już doświadczyłem paraliżu sennego jednak myślę, że teraz było to coś innego. Ogólnie kiedyś interesowałem się tematami oobe, ld itd. ale nigdy nie byłem zbyt wytrwały i po paru treningach sobie odpuszczałem. Ostatnio temat na powrót mnie zainteresował więc dziś w nocy postanowiłem spróbować. Dzień wcześniej wróciłem do domu o 6 nad ranem, spałem do godziny 11. Potem około 18 przespałem się 2 godzinki i ponieważ o 3 w nocy ledwo już widziałem na oczy pomyślałem, że może teraz jest dobry moment. Tak więc o równej 3 położyłem się w łóżku, na plecach, zamknąłem oczy i zacząłem odliczanie od 1, oddychałem przez usta. Starałem się przez cały czas aby moja świadomość nie została uśpiona. Po prostu leżałem i odliczałem. Poczułem jak moje ciało robi się coraz cięższe i cięższe ale oprócz tego kompletnie nic się nie działo. Doliczyłem więc do 80 kilku i postanowiłem, że jednak idę spać. Przekręciłem się na bok i kilka chwil później spałem. To co mi się śniło nie ma raczej większego znaczenia. Mój dialog ze znajomym na temat, którego nie pamiętam i drugi znajomy, który dołączył do nas chwilę później. W momencie kiedy dołączył do mnie i do kolegi drugi kolega zdałem sobie sprawę z tego, że jestem w pełni świadom. Pamiętam, że pomyślałem sobie "o kurcze, mam ld!". W tym samym momencie poczułem w prawym boku, mniej więcej pod żebrami potężny ból, tak jakby ktoś wbijał mi ogromną szpilę. Moje oczy się otworzyły a ja zdałem sobie sprawę, że na mojej poduszce znajduje się jakaś istota. Nie potrafiłem określić jak wygląda ani jaki dokładnie ma kształt. Na pewno była czarna. Ogarnął mnie strach i panika. Kiedy starałem się ruszyć z łóżka poczułem, że jestem kompletnie sparaliżowany. Wiedziałem, że podczas paraliżu sennego mogą wystąpić halucynacje wzrokowe i słuchowe i powinienem się uspokoić bo to pewnie jedna z nich jednak wszechogarniające uczucie zła wzięło nade mną górę. Starałem się krzyczeć ale dźwięki, które z siebie wydobywałem przypominały raczej jęczenie, jednak jak się dzisiaj okazało, nikt z domowników owego jęczenia nie słyszał więc mógł być to po prostu jakiś omam. Po paru chwilach stawianiu oporu po prostu się poddałem... Myślałem wtedy, że jeśli to coś ma mi zrobić krzywdę to trudno, i tak nie jestem w stanie się nawet ruszyć. Zamknąłem więc oczy i czekałem. Nadal przerażony poczułem jakby coś uniosło mnie do góry na jakieś pół metra a następnie przeciągnęło w prawo o jakieś 2 metry (moje łóżko stoi pod ścianą więc na prawo był tylko mur). Nie towarzyszyło temu żadne uczucie "rozdzielenia" ciała fizycznego od astralnego. Po prostu tak jakby ktoś mnie podniósł. Nie widziałem nic poza ciemnością pod powiekami. Po tym krótkim locie, który trwał może parę sekund otworzyłem szybko oczy i... zdałem sobie sprawę z tego, że powoli odzyskuję władzę nad moim ciałem. Najpierw zacząłem ruszać palcami stóp, potem całą nogą aż po kilku chwilach mogłem spokojnie usiąść. Wciąż przestraszony spojrzałem na poduszkę jednak tym razem nic tam nie zobaczyłem. Podczas całej akcji nie towarzyszył mi absolutnie żaden ucisk w klatce piersiowej. Cały czas mogłem spokojnie oddychać. Trochę trwało zanim zebrałem się na to, żeby znowu położyć się spać.
Jak myślicie, co to mogło być? Ld, oobe i paraliż senny w jednym? Czy może nadzwyczaj realistyczny sen?
Użytkownik AdeK edytował ten post 24.07.2011 - 12:40