Mam podobny problem tylko, że nie dotyczy on jedynie dźwięków a wszystkich moich zmysłów. Pojedyncze dźwięki czy wrażenia nie doprowadzają mnie do szału(choć istnieją bodźce na które jestem szczególnie podatna, na przykład metki w ubraniach) ale gdy w otoczeniu zaczyna ich być za dużo robię się podirytowana i w pewnym momencie albo wpadam w złość albo wyłączam się i na wszelkie pytania zaczynam odpowiadać monosylabami. A po wszystkim jestem tak zmęczona, że nie marzę o niczym więcej jak tylko zamknąć się w pokoju i iść spać. Co nie jest łatwe bo rozpraszają mnie mnie wówczas takie drobiazgi jak tykanie zegara czy zbyt luźno przywierająca kołdra.
Jest tak jakby mój mózg był w stanie przetworzyć tylko określoną ilość bodźców. Jak dużo jestem w stanie znieść zależy od mojego nastroju, samopoczucia i tego czy w ostatnim czasie miałam wątpliwą przyjemność doświadczyć sytuacji gdy bodźców było za dużo ale zawsze limit ustawiony jest o wiele niżej niż u większości ludzi.
Największy problem sprawia mi wizyta w pewnym sklepie który na nieszczęście jest ulubionym sklepem mojej mamy - jeżeli idziemy razem na zakupy muszę tam wstąpić albo czekać bliżej nieokreślona ilość czasu na ulicy.
Zamiast klimatyzacji mają tam zainstalowane ogromne wiatraki które nie dość, że potwornie hałasują to jeszcze wywołują przeciąg który odczuwam na moim ciele i który sprawia, że wszystko wokół się rusza, targane wiatrem. A i bez tego w sklepie jest już wystarczająca ilość wrażeń wzrokowych. Światło jest jasne a ubrania na wieszakach ułożone są bez żadnego ładu i składu - białe, różowe, zielone, żółte, pomarańczowe, niebieskie, znowu różowe, czarne, czerwone, fioletowe... wszystko obok siebie. Do tego dochodzi muzyka - puszczona wystarczająco głośno by w zamierzeniu zagłuszyć szum wiatraków. Nie w moim przypadku. Dla mnie dźwięki muzyki i wiatraków nakładają się na siebie, tworząc chaos, wzmacniany tylko przez dziesiątki krzyczących(bo rozmowa w takim hałasie nie jest możliwa) i tupiących klientów i sprzedawców.
20 minut w takich warunkach i muszę odpoczywać przez trzy dni, w czasie których irytuje mnie nawet to, że rodzice oglądają telewizję piętro niżej.
Ale nie tylko ów sklep sprawia problemy. Czasem zwykły spacer(wiatr, samochody, ludzie, ptaki) czy otwarcie okna w ciepły letni dzień(dzieci sąsiadów bawiące się na podwórku, ptaki, owady) może sprawić, że potrzebuję kilku godzin w ciszy i samotności.
Zjawisko nosi nazwę przeciążenia sensorycznego(sensory overload).