Napisano
23.08.2015 - 09:21
Hej. Po długim czasie śledzenia forum zarejestrowałam się, bo ten temat wydał mi się stworzony dla mnie.
Nie mam co prawda zdiagnozowanej mizofonii, ale od pewnego czasu podejrzewam, że to ona tak wpłynęła na moje zachowanie. Z początku tłumaczyłam to sobie burzą hormonów, ale to trwa ciągle i do tego się nasila.
No ale do rzeczy. Nie pamiętam kiedy to się zaczęło, ale pamiętam od kogo - mojego taty, tak ważnej dla mnie osoby, z którą na dzień dzisiejszy nie umiem wytrzymać bez tłumienia w sobie płaczu i agresji. Początki były niewinne, bo drażniły mnie tylko dźwięki takie jak drapanie się po brodzie, bębnienie w kierownicę czy odgłosy jedzenia przypominające bardzo głośne szukanie zębami o zęby. Mój tata podobno ma szczękę zbudowaną w taki sposób, że to nieuniknione i te dźwięki nie wynikają z braku wychowania. Tym bardziej mam sobie za złe, że nie umiem z nim jeść. Od paru miesięcy schemat jest powtarzalny - robię obiad, staram się go podać jak najpiękniej, ale sama go nie jem albo jem później. Nie muszę mówić, ze rodzice są wściekli i żadne tłumaczenia na nic się nie zdają. Twierdzą, że coś sobie uroiłam.
Płakać z bezsilności chce mi się też wtedy, kiedy słyszę ich kroki. Zasypianie to masakra, bo ich głosów zza ściany, chrapania i telewizora nie mogę zredukować wepchnieciem zatyczek czy słuchawek do uszu - próbowałam, wtedy budzik nie jest w stanie mnie obudzić.
Codzienne dojazdy do szkoły i niedługo jeszcze dłuższe na studia - jeżeli zapomniałam słuchawek, czekał mnie festiwal chrząkania, pociągania nosem i walka ze sobą, żeby nie zacząć wyć.
Ale to mnie akurat boli najmniej.
Bolesne jest to, że żeby być w strefie komfortu, odsuwam od siebie ludzi i ranię ich. Mój dwuletni prawie związek skończył się, bo nie umiałam znosić dźwięków wydawanych przez chłopaka; trudno od niego oczekiwać, żeby zaakceptował coś takiego. Od tamtej pory już z nikim się tym nie podzieliłam, mając nadzieję, że samo przejdzie. Ale nasila się z dnia na dzień, a odcinanie się słuchawkami raczej mi nie pomoże.
Dlatego jeżeli jest tu ktokolwiek, kto walczy z mizofonią i potrafi złagodzić jej objawy u siebie, proszę o jakieś rady. Chcę się z tego bagienka chociaż trochę wygrzebać.