@osiris:
Napisano, proszę sobie przeczytać.
"Napisano" dziwną tautologię, że Putin będzie się "bał" zaatakować jakieś śmieszne bazy. Nie bardzo wiemy tylko, czemu miałby się tego bać lub czemu Amerykanie mieliby odpowiedzieć wojną na zniszczenie takiej bazy.
Każda opcja jest tragiczna ale na tym etapie historii jedno i drugie to abstrakcja.
Nie, nie każda jest "tragiczna". Zmiana wektora naszej operetkowej polityki z lizania pupy Ameryce i starań o bazy amerykańskie w Polsce na lizanie pupy Rosji i rosyjskie bazy w Polsce jest "trochę" mniej tragiczna od oberwania atomem np. w Warszawę czy pełnoskalową wojną i tysiącami zabitych.
Czy kolega przypadkiem nie jest z tej siły, co nie widzi różnicy między Generalnym Gubernatorstwem, obozami zagłady a PRL-em i pałowaniem studentów?
W realnej wojnie po paru dniach nas niebędzie jeśli Rosja przypuści szarżę na Polskę.
Nie wiem, jakich "was", ale faktycznie: WAS może nie być. Nie płakałbym zbytnio, ale ponad 35 milionów Polaków dalej tu będzie i będą musieli jakoś pod okupacją/rządem zależnym przeżyć i żyć.
Możliwe że późna jesienią zmienią się te relacje na lepsze.
Tak, tak, tak. Pomodlimy się, i Bóg zmieni nam geografię na fińską, gospodarkę na niemiecką, dzięki czemu Amerykanie będę nas traktowali poważniej.
@Shay:
Ja bym mimo wszystko próbował wykorzystać amerykańskie zaangażowanie w regionie jako mandat dla naszej niezależności.
Amerykanie traktują ten region instrumentalnie i ich "zaangażowanie" także jest instrumentalne. Siły rosyjskie są ograniczone, więc ich zaangażowanie w regionie (choćby ściągnięcie czegoś do Kaliningradu, wzmocnienie sił na terenach graniczących z Łotwą, Estonią i Ukrainą etc.) zmniejsza ich nacisk w Azji Centralnej i Arktyce.
Oczywiście, wydarzenia można zinterpretować na odwrót ("działania w Arktyce i Azji Centralnej i tamtejsze napięcie mają na celu zmniejszenie nacisku na Europę Centralną"), jednak coś mi mówi, że chyba jednak podział Arktyki i wpływy w bogatej w surowce Azji Centralnej są ważniejsze dla Amerykanów niż kwestia tego, czy rubież obrony przed Rosją leży na Bugu czy Odrze. Dla Rosji za to jest wręcz na odwrót: własnych surowców mają pod dostatkiem, i przegranie rywalizacji w Arktyce LUB w Azji Centralnej nie będzie dla nich tragedią, za to kontrolowanie byłych zachodnich rubieży Imperium może mieć znaczny wpływ na nastroje wewnętrzne w Rosji.
Czy przytulilibyśmy się do młota czy do kowadła- różnica żadna.
Wybitnie głupie hasełko. Jedynie młot i kowadło mają w Polsce długoterminowe realne interesy, związane z Polską. Amerykanie, Brytyjczycy, Napoleon i Wettynowie - tylko przejściowe i będące funkcją innych interesów.
Nadmienię, że jedyną wartością Polski w skali geopolityki globalnej jest jej położenie i przez to czysto potencjalne zagrożenie dla Rosji i Niemiec. Podpowiem, że Polska będące sojusznikiem USA w razie konfliktu RFN-USA lub Rosja-USA będzie najłatwiejszym celem do rozbicia.
Polski samej w sobie po rozbiorach nikt nie zajmował dla jej bogactw, tylko dla jej położenia i po to, by nie stanowiła zagrożenia. W I wojnie światowej Rosja teren Królestwa traktowała jako bufor przed Niemcami, Niemcy w czasie II wojny światowej potrzebowały terenów Polski (poza byłym zaborem pruskim, oczywiście) tylko jako bazę wypadową na ZSRR (kilak interesujących ich fabryczek to był taki bonusik).
@Daniel.
A to, że Francuzi to tchórze to wie cała Europa
Cała Europe wie także, że Polacy to złodzieje samochodów.
A te rodziny będą wymuszać reakcje na amerykańskim rządzie.
Rząd amerykański ma serdecznie gdzieś grube setki tysięcy Amerykanów, którzy stracili domy w czasie ostatniego kryzysu.
Funfact: nasi dowódcy od Powstania Warszawskiego też liczyli, że Światowa Opinia Publiczna się wzruszy i dzięki temu zmieni los Polski. Coś kurczę, nie wyszło...