no nie wiem czy taka sytuacja to nie pech: z trudem zasnąłem bo sąsiedzi robili balangę, a kiedy tylko się skończyła zaraz zaczął budzić mnie wściekły komar. z tego wszystkiego obudziłem się o 11:00. kiedy wracałem (bo byłem na wsi) wjechaliśmy w ogrooomną kałużę. tak ogromną że zepsuł nam się silnik i przesiedzieliśmy w jakieś malutkiej mieścince parę godzin. okazało się że silnik się zalał i jest do wymiany (będzie kosztowło jakieś 30.000 zł). kiedy dojechaliśmy do domu (taksówką za którą zapłaciliśmy 70 zł) nie było tam jedzenia.
hard core, nie? i to wszystko dzisiaj