Sympatykom pobory do wojska proponuję obejrzenie "Krolla" Pasikowskiego i poczytanie, czym był tresowanie "kotów" przez "dziadków"
Filmy obejrzane, obie formy stadialne poborowego zaliczone. Bez dramatyzmu.
Oczywiście jestem przeciw, kto chce niech idzie jak mu się tak do wojska pali. Bardzo dobrze że zniesiono ten obowiązek i nie musiałem iść.
Tu nie chodzi o propagowanie jakiegoś hobby lecz o zdolności obronne państwa.
Tu nie chodzi o jaja, tylko o ideologie. Nie każdy jest mięsem armatnim dla rządu. Nie chcę umierać za twój tyłek, ani za nikogo innego.
Dla pacyfistów polecane jest czyszczenie latryn, funkcja gaciowego, obieranie ziemniaczków itp. Coś się zawsze znajdzie.
Mam gdzieś co robili moi dziadkowie, ja mam prawo do sprzeciwu. Zresztą, i tak podczas wojny wszyscy by zginęli, więc wszystko jedno.
Skoro wszyscy by zginęli to ja bym wolał zabrać ze sobą jak największą ilość napastników. Patrząc historycznie to nigdzie nie wyniszczano całych narodów-no może poza walkami plemiennymi w Afryce.
Uważam, ze armia powinna być zawodowa, dobrze i systematycznie szkolona i dobrze opłacana. To powinni być dobrani fachowcy w swoich dziedzinach, zależnie od rodzaju formacji, świadomi zadań do jakich są szkoleni, stale doskonalący swój fach. Ideałem była by odpowiednio liczna elitarna armia zawodowa.
Z tego co pamiętam to jest podstawowy problem...Na taką armię stać jedynie bogate państwa. Armia poborowa jest znacznie tańsza niż zawodowa. Optymalnym rozwiązaniem jest przeszczepienie bodajże duńskiego systemu gdzie poborowego szkoli się przez kilka miesięcy a następnie żołnierz przyjeżdża raz na miesiąc odwala weekendowe szkolenie i tak dalej...
Nie mają racji ci, którzy popierają pomysł służby poborowej, zapominają bowiem o kosztach tych "branek", które były by nieadekwatne do jakości i wydolności takiego żołnierza. Wojsko z poboru nie jest wiele warte, bo tacy żołnierze zwykle są różnie zmotywowani.
Wystarczy zmiana systemu szkolenia. Przez kilka miesięcy nauczysz człowieka podstaw a później od czasu do czasu możesz doszkolić go, zwiększając jego zdolności i umiejętności.
2. Mam nadzieję, że w spełnieniu planów nie przeszkodzi mi wojna, ale co miałyby powiedzieć takie osoby jak ja, które chcą zostać rok w domu, aby poprawić maturę, by dostać się na lepsze studia? Zabrakło trochę mi na farmację i zamiast spróbować za rok powinienem iść albo na byle jakie studia czy też męczyć się w wojsku, gdyby się uprzeć? No way
Wojsko swojego czasu stworzyło program dla rolników i zimą przychodzili na kilka miesięcy a na wiosnę wychodzili. Tak przez kilka lat i załatwione. Program zawsze można modyfikować.
W ogóle rekrutowanie do wojska cywilów w czasie wojny to śmieszna sprawa.
Nie istnieje armia na świecie której siła wystarczy do obrony podczas wojny. Koniecznością jest angażować cywilów.
Można ludzi przećwiczyć, dać broń i można podjąć obronę na swoim terenie - lepsza motywacja jest, gdy walczy się na "froncie" czy broni swojego domu i okolicy i wspiera rodzinę?
Poborowa armia jest jedynie na wypadek ataku na nasze państwo-w krótkim czasie mamy kilka milionów żołnierzy gotowych wziąć broń i się nią przypadkiem nie zabić.
O ile po nuklearnym armagedonie zostanie ktokolwiek do chociażby nękania wroga.
Nuklearne szachy to na inny temat.
Teoretycznie NATO powinno nam pomóc.
Z tego zawsze mam polewkę...
Teoretycznie ktoś nam obiecał że nam pomoże jeżeli Hitler nas napadnie, my mamy jedynie wytrwać pierwszy atak i się nie poddawać...
Teoretycznie ktoś obiecał dowódcą Powstania Warszawskiego że dostaną wsparcie...
Teoretycznie ktoś obiecał Ukraińcom że zlikwidowanie atomu z ich terenu będzie korzystne, gdyby co to im pomogą w walce z Rosją...
Teoretycznie a wyszło jak wyszło...
Jeśli chcesz pokoju, gotuj się do wojny