Ponadto nie chodzi tutaj o to, że ktoś może się obrazić - a właśnie o to, aby nikt nie był uprzywilejowany. Jeśli homoseksualista nie dostanie pracy, bo jest homoseksualistą (i już), a hetero dostanie - to w takiej sytuacji hetero jest uprzywilejowany.
Co jeśli pracodawca czuję się nieswojo w obecności oficjalnego i obnoszącego się z tym homoseksualisty? To jest jego firma i on powinien decydować kto będzie tam pracował albo nie. Nikt nie broni otwierać homo firm zatrudniających tylko homoseksualistów. Osobiście czułbym się bardzo źle jeśli państwo miałoby mi mówić kogo mam zatrudnić a kogo nie - czy byłbym zmuszony do zatrudnienia murzyna, kobiety czy homo tylko za to że należą do danej grupy społecznej. Po drugie homo zawsze może mnie fałszywie oskarżyć o dyskryminacje po wybraniu lepszego heteryka. Tułaczka po sądach i użeranie się.
W Polsce - jak najbardziej. Bo im mniej praw i przepisów w Polsce, tym bardziej je może sobie sędzia zinterpretować - i na przykład stwierdzić, że przywalenie włamywaczowi dechą było "przekroczeniem obrony koniecznej".
Niestety praktyka przeczy twoim słowom. Kraj tu nie ma żadnego znaczenia, liczy się prawo. Przywalenie włamywaczowi dechą jest w świetle obecnych przepisów zabronione. Wg precyzyjnych ustaleń - dechy można użyć dopiero gdy włamywacz użyje analogicznej broni. Np nie można zastrzelić włamywacza który napadnie nas z nożem - bo potem możemy mieć problemy.
Jeśli ustawa była prosta - człowiek ma prawo do samoobrony. Mój dom moja twierdza i włamywacz musiałby się trzy razy zastanowić czy chce ryzykować kulkę w tyłku. Nie tak jak teraz, gdzie ludzie mają sprawy w sądzie za uszkodzenie włamywacza.
A tak poza tym - cóż, jeśli mylo podaje jako argument przeciwko kazirodztwu, że szkodzi to genom populacji, to jest to niejako eugenika... Cytaty w mojej sygnaturce są na jak najbardziej słusznym miejscu - bo trudno znaleźć w internecie takie soczyste, ociekające absurdem perełki.
Jest to tylko troska o przyszłe pokolenia. Rozumiem że lewacy mają gdzieś co będzie się działo za 20 lat, ale ja lubię wybiegać w przyszłość.
Pozwalając na kazirodztwo przeczymy prawom naturalnym i skazujemy się na uszczuplanie puli genetycznej. Jest to skrajnie niebezpieczne, bo powoduję wzrost zachorowań na choroby genetyczne. Chcesz mieć na sumieniu tysiące dzieci które nie zaznają zdrowia, tylko dlatego że ich rodzice mieli kaprys łączenia się w bliskim pokrewieństwie?
Naszła mnie taka myśl na temat lewicowego myślenia. Walczycie o adopcje dla homo, jednocześnie chcąc skazywać przyszłe pokolenia na skarłowacenie genetyczne i choroby z tym związane (choroby genetyczne ze spokrewnionych rodziców występują o kilka rzędów wielkości częściej) - co spowoduje choroby dzieci.
Po prostu macie je gdzieś. Ciągle występuje argumentacja w stylu "homo też chcą", "homo się należy", "kazirodztwo powinno być ok, bo siostra i brat tego chcą". Hedonizm w czystej postaci, myślenie tylko o potrzebach doraźnych, często fanaberiach nielicznej grupy. Gdzie myślenie o tych dzieciach, o konsekwencjach (tu mówię o kazirodztwie)?
Lewica nie myśli o przyszłości - byle się nachapać, byle się zadowolić cieleśnie i duchowo. Najlepiej nabrać długów i żyć jak paniska na koszt dzieci i wnuków.
Zacznijmy od tego, jakim cudem nadanie równych praw wszystkim grupom społecznym może być dyskryminacją? Podkreślam - RÓWNYCH.
Lewica nigdy nie zagwarantuje równych praw. Przerost ustaw - charakterystyczny dla tego rodzaju polityki - uniemożliwia równość. Tu istnieją tylko przywileje dla każdej z grup. Porozdzielanie przywilejów dla każdego nazywa się tu równością, gdzie z oczywistych względów nie można tego tak nazywać. Jak w świecie gdzie na każdą grupę społeczną przypada kilkadziesiąt ustaw regulujących co mogą, czego nie mogą i jakie ułatwienia posiadają, można mówić o równości? Tym bardziej o wolności (akurat tutaj się nie dziwię, lewica nigdy nie postulowała wolności).
Użytkownik mylo edytował ten post 04.01.2011 - 03:51