Jak dla mnie to USA jest agresorem i zapewne bedzie najezdzcą na dane państwo po raz kolejny, a media tuszują to sklupulatnie wmawiajac nam ze korea wznieca ogień !!!! tylko ze ona przygotowuje sie na obrone, a nie na atak !!! tak samo bylo z innymi krajami wczesniej !!! kraje ktore sie nie sprzedały trzeba wziąść siłą 
żal na to patrzeć i na zakłamane media 
USA napada i media to usprawiedliwiają zenada !!
Sytuacja jest trochę bardziej skomplikowana
. Po części masz rację, chociaż Twój post został strasznie zminusowany. Nie jestem ekspertem, ale znowu dorzucę coś od siebie, bo patrzę na sprawę bardziej od wewnątrz, niż z zewnątrz;
Korea Południowa raczej ściśle współpracuje z USA - to oni stawiali ten kraj 'na nogi' po wojnie. Na szczęście, z perspektywy czasu możemy powiedzieć, że Południe wyszło na swoje, skorzystało z pomocy Stanów, ale zachowało swoją kulturę. Są teraz krajem nowoczesnym i bardzo szybko rozwijającym się i względnie otwatrym, choć ciągle kultywowana jest tam tradycja narodowa. Natomiast komunistyczna Północ (zimna wojna, komuniści versus USA i tak dalej, wszyscy znamy historię) z Kim Ir Senem na czele (jak już powoli, po wojnie, kształtowały się układy państw) ani nie chciała wierzyć w dobry gest ze strony zachodu, ani w pomoc nie-socjalistów. I wyszło tak, że dzisiaj są sto lat za murzynami, brakuje im technologii, ludzie tam przechodzą straszne pranie mózgu i jest to ostatni aż tak anty-amerykański, alter globalistyczny, ortodoksyjny i zamknięty na wszelką współpracę z zachodem naród na świecie. Oni ciągle mają w muzeach takie pamiątki, jak np. list od Gomułki i traktują je jako 'aktualne'...
Do czego zmierzam - Kim Dzong Un przejął kraj w fatalnym stanie. Kim Dzong Il zaczął rządzić w bardziej - jakby to ująć - sprzyjających warunkach, ale i tak - przy niewielkiej pomocy Rosji i Chin - kraj nie do odratowania. Do tego te wszystkie martwe miasta i martwe wieżowce... Paranoja. Ktoś kiedyś powiedział, że gospodarka centralnie planowana to gospodarka, która sama siebie wykończy i nie ma prawa istnieć, bo się nie sprawdza. Podczas gdy właściwie wszędzie na świecie to zrozumiano, w Korei Północnej ciągle trwa. To chore, prawda? Do tego konflikty wewnętrzne w armii... Kim Dzong Un po prostu ratuje się jak może. Jest nieobliczalnym świrem, stara się utrzymać pozycję i... przeżyć. Ja odbieram całą akcję jako krzyk rozpaczy. Ich gospodarka padła dawno, panuje tam głód i tak naprawdę do końca nie wiadomo, jaki jest faktyczny stan rzeczy wewnątrz kraju. Wiadomo, że jest źle. Biorąc pod uwagę fakt, że ich ostatnia próba nuklearna zakończyła się - dość zabawnym - fiaskiem, raczej nie należy się spodziewać, że pieprzną jakąś przerażającą bombą i rozwalą pół kuli ziemskiej. Oni po prostu, wydaje mi się, liczą na pogłos i pomoc, chcą dołączyć do państw, które rozdają karty i mieć coś dla siebie... Są jednak ciągle zbyt ortodoksyjni i, jak wspomniałam, to smutne, że są też ostatnią nacją myślącą, że bronią i terrorem łatwiej jest ZDOBYWAĆ - tu tkwi błąd. Ostatnie kilkadziesiąt lat na świecie pokazuje, że jest zupełnie odwrotnie - ludzi wystarczy pogłaskać po główce, dać im pewną swobodę i wmawiać, że są wolni, jednocześnie nimi manipulując. O ile prostsze by to było? Niestety, wszelkie systemy, wszelkie poglądy, aktualne w Korei Północnej, wobec świata są po prostu... przestarzałe.
Oczywiście, trzeba brać ich grożby na serio, bo to najbardziej nieobliczalny kraj na świecie, ale wydaje mi się, że ich trzeba przede wszystkim wyedukować. Jeśli nie chcą przyłączać się do świata - spoko, ale ich system władzy jest do dupy i Kim Dzong Un powinien przestać starać się na siłę zachować twarz i przyznać do porażki. Jest mniej kompetentny, niż ojciec i dziadek, i sprowadzi na swój naród jeszcze większą klęskę, niż oni obaj razem wzięci, jeśli się nie opamięta.
Działania zbrojne, ataki... Nie sądzę. Jeśli Kim Dzong Un zacznie coś na 'serio', wszyscy możemy pożegnać się z takim krajem, jak Korea Północna. Oni sami vs USA i reszta sojuszników. Nie wyolbrzymiajmy tej sprawy, raczej nic wielkiego i ogólnoświatowego z tego nie wyniknie. Pewnie skończy się jakimś datkiem i negocjacjami. Nikomu, a już na pewno nie Korei Płn, nie jest teraz potrzebny konflikt zbrojny. Ludzie u nich głodują, nie mają w co się ubrać, a mają iść do armii? Jasne.
