Skocz do zawartości


Zdjęcie

Jak leczyć silną wolę?


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
50 odpowiedzi w tym temacie

#31

andar.
  • Postów: 561
  • Tematów: 70
Reputacja Żałośnie niska
Reputacja

Napisano

dokładnie, jesteś tym co o sobie myślisz


No tak, bo mając 6 lat i dalej, miałem się za zero, idiotę i w ogóle kogoś nie z tej planety... Nie od wczoraj dobrze nie jest.
  • 0

#32

Avenarius.
  • Postów: 894
  • Tematów: 12
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

dokładnie, jesteś tym co o sobie myślisz


A jeżeli pomyślę że jestem Motylem ? Albo Napoleonem ?

Chciałbym dożyć czasów, że wszyscy mają tyle samo, jak ktoś rodzi się inteligentny i zdolny uczy się na obecnych zasadach, a jak ktoś ma gorsze warunki dostaje lekcje indywidualne i stypendium, by móc dogonić tego co nic nie zrobił, palcem nie kiwnął, bo taki się urodził: pracowity i szybko kojarzący fakty.


Cywlizacja marnotrawiąca środki na podciąganie tępaków zamiast zwiększania możliwości rozwoju jednostek wybitnych jest skazana na klęskę.

Użytkownik Avenarius edytował ten post 10.12.2012 - 17:59

  • 1

#33

PTR.
  • Postów: 958
  • Tematów: 135
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Avenarius, zajrzyj do zakładu psychiatrycznego. Spotkasz tam wielu Napoleonów, może i jakiś motyl się znajdzie :)
oczywiście że posiadamy ciało fizyczne jakie odziedziczyliśmy, chodzi mi oczywiście o aspekt umysłu, poczucia własnej wartości itp.
Nie skazywałbym nikogo na porażkę tylko dlatego że akurat w danej chwili życia myśli o sobie w kiepski sposób. Nie nazywałbym go też tępakiem.
Poza tym każda cywilizacja prędzej czy później jest skazana na unicestwienie. Im szybciej sobie to uświadomimy tym lepiej dla nas
  • 1



#34

andar.
  • Postów: 561
  • Tematów: 70
Reputacja Żałośnie niska
Reputacja

Napisano

Nie kiepski, a obiektywny. Może to krzywdzące dla mnie, ale niczego sobie nie ubzdurałem, widzę co jest i to opisuję. Nic dodając nic ująć. Tracenie kasy na "tępaków" nie ma sensu jak mowa o rozwoju kraju, ale nie każdy tępak chce być oceniany jako bezużyteczny tylko dlatego, że jest głupi, nie ma pracy itp. Ja na przykład nie chcę by dla rządu liczyła się bardziej moja pracowitość niż to, że jestem. Przecież tu o człowieka chodzi, nie wierzę, że są tacy dla których bycie ważnym uzależnione jest od tego czy coś robię, czy sobie leżę. Szanują mnie tak samo, a co do silnej woli, bycia tu i teraz.... Nie potrafię. Nie chcę. To męczące bardziej niż życie iluzjami :/ a zreszta nie da sie. Bądź sobie "tu i teraz" jak poślizgnąłeś się wieczorem. Na pustym chodniku. Takie coś łatwo obserwować, nie ma po prostu tych myśli i emocji SAMOISTNIE się pojawiających. A co jak umrze nam ktoś bliski? Ktoś nam dokuczy? itp. dla mnie wiec bycie tu i teraz może nas uspokoić, być może bardizej sie cieszymy i doceniamy tym co dotychczas wykonywaliśmy w pośpiechu, ale przy silniejszych emocjach to raczej niemożliwe. Chcąc nie chcąc żyjesz tym co było albo halucynujesz za bardzo w przyszłość, nieuniknione to tak myślę.
  • 0

#35

PTR.
  • Postów: 958
  • Tematów: 135
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Akurat mam doskonały test sprawności umysłu w tu i teraz bo lada chwila umrze mój wujek. Dostał zawału, niedotlenienie mózgu przez jakieś 10 min, rokowania tragiczne.
Właśnie w takich chwilach praca nad sobą daje największe efekty.
Nie uciekam od życia, wręcz przeciwnie... rozumiem je, szanuje, uwielbiam.
  • 0



#36

andar.
  • Postów: 561
  • Tematów: 70
Reputacja Żałośnie niska
Reputacja

Napisano

Akurat mam doskonały test sprawności umysłu w tu i teraz bo lada chwila umrze mój wujek. Dostał zawału, niedotlenienie mózgu przez jakieś 10 min, rokowania tragiczne.
Właśnie w takich chwilach praca nad sobą daje największe efekty.
Nie uciekam od życia, wręcz przeciwnie... rozumiem je, szanuje, uwielbiam.


To prawda? Ja nie wiem co zrobić z lękiem, wstydem itp. Staram się być obserwatorem, czyli dalej doznaję tych wkurzających, nieprzyjemnych emocji, uczuć, ale z czasem mam po prostu dość obserwacji i ulegam emocjom, uznaję, że skoro poprzez obserwację nie niweluję ich, choć mija parę minut, to nic sie z tym nie zrobi.

Tak więc bycie tu i teraz niewiele zmieni... Nie mogliście dawniej mi o tym napisać. Albo w punktach po kolei co mam robić, ja się dostosuję, a skoro nie chcecie.. Chyba, że los odpuści i przestanie mnie gnębić. Wtedy sam ruszę tyłek, a tak to ja dalej jestem uzależniony od jakiejś mocy, która odbiera mi wolność i wprowadza w wasze umysły zażenowanie czytajac to, << taki ma to dawać efekt, niestety ja wierzę w przeznaczenie :/ wszystko czego sie tykam niszczę, wiec jak to wytłumaczyć jak nie przeznaczeniem właśnie? Dla was to śmieszne, ale inni tyle osiągają, szkoły kończą, a ja tyle razy przegrywam. Niech mi oddadzą połowę swoich sukcesów za friko, i tak nawet cieszyc sie nie umieją, bo dla nich to chleb powszedni. Ja bym docenił wygraną.
  • 0

#37

PTR.
  • Postów: 958
  • Tematów: 135
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Niestety prawda, a odnośnie nieprzyjemnych uczuć to już mówiłem Ci kiedyś że ciągle będziesz ich doświadczał. Jednak nie będziesz przez nie schwytany.
Piszesz że byś docenił wygraną? To ją doceń. Właśnie w tej chwili. Bo na razie to doceniasz przegraną. Znasz ją, czujesz się w niej bezpiecznie, jednak czujesz że coś jest nie tak. Ciągle czegoś Ci brakuje. Chcesz recepty na Twoje własne życie ale tylko Ty możesz ją znaleźć. Ja jestem dla Ciebie tylko wirtualnym bytem. Szukaj swojej drogi i nie zawracaj sobie głowy przeznaczeniem bo to tylko wymówka aby nic nie zmieniać. To Ty decydujesz o swoim życiu. Im szybciej to zaakceptujesz to tym szybciej uwolnisz się od problemów.
  • 0



#38

andar.
  • Postów: 561
  • Tematów: 70
Reputacja Żałośnie niska
Reputacja

Napisano

Nie umiem zaakceptować, bo naprawdę czuję, że cos wisi nade mną co uniemożliwia mi rozwój. Inaczej nie da się wytłumaczyć tych wszystkich myśli mających za zadanie odpuscic sobie prace nad sobą, ambitniejsze spędzenie czasu itp. Tzn. domyślam się, że napiszecie o umyśle, ale ja w ogóle mam wrażenie, że każdy ma lepiej i czego oni zapragną to realizują, a mi się zabrania realizacji celów. Do Boga też sie nie modlę, bo on już plan mojego życia ustalił i tak samo modlitwy niczego nie zmienia, chyba że jest to zgodne z jego wolą. To nie wymówka, a co do niemiłych odczuć... Pisaliśmy o tym? bedac akurat szczęśliwy, zmotywowany, masz w sobie te czujność dzięki której nie przerywasz celu, natomiast ona znika wraz z pojawieniem sie niemiłych odczuć. Wtedy już nie jest tak łatwo obserwować jak 10 czy 20 myśli mówi "przerwij cel", "to męczące" itp. Nie ma szans utrzymać świadomości, tak mi sie wydaje albo naprawde to trudne :(

@edit

aha, mi chodziło o np. strach, stres. Obserwując trudno sprawić by zniknął, chyba że u was inaczej jest. Co innego jak ktoś w miare poukładane życie ma i jest sobie w Tu i Teraz. Niech będzie. To proste wówczas, ale nie gdy jest sie zasypywanym ciągłymi nieprzyjemnymi emocjami.

Użytkownik andar edytował ten post 11.12.2012 - 16:38

  • 0

#39

Ill.

    Nawigator

  • Postów: 1656
  • Tematów: 40
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Chyba, że los odpuści i przestanie mnie gnębić. Wtedy sam ruszę tyłek, a tak to ja dalej jestem uzależniony od jakiejś mocy, która odbiera mi wolność i wprowadza w wasze umysły zażenowanie czytajac to, << taki ma to dawać efekt, niestety ja wierzę w przeznaczenie :/ wszystko czego sie tykam niszczę, wiec jak to wytłumaczyć jak nie przeznaczeniem właśnie?

A czym jest los, jak nie wewnętrznym przekonaniem o niemożności zapanowania nad własnym życiem?

Gdy samochód wpada w poślizg nie kierują nim demony i los. To znaczy, że kierowca nad nim nie panuje.

Dla was to śmieszne, ale inni tyle osiągają, szkoły kończą, a ja tyle razy przegrywam.

Co takiego przegrywasz, skoro zapewne nawet nie bierzesz udziału w zawodach?

Nie można stracić, ani przegrać czegoś, czego nigdy się nie miało.

Niech mi oddadzą połowę swoich sukcesów za friko, i tak nawet cieszyc sie nie umieją, bo dla nich to chleb powszedni. Ja bym docenił wygraną.

Nic byś nie docenił, bo nie potrafisz wygrywać, ani tym bardziej znosić porażek. Dlatego właśnie żadne zwycięstwo się Tobie nie należy.

Nie umiem zaakceptować, bo naprawdę czuję, że cos wisi nade mną co uniemożliwia mi rozwój. Inaczej nie da się wytłumaczyć tych wszystkich myśli mających za zadanie odpuscic sobie prace nad sobą, ambitniejsze spędzenie czasu itp.

Przypuszczam, że to dość pospolity demon zwany potocznie demonem lenistwa.
Gdy byłem mały, głupi i nie słuchałem, to mój tata wyganiał tego demona pasem. Skutecznie.

Tzn. domyślam się, że napiszecie o umyśle, ale ja w ogóle mam wrażenie, że każdy ma lepiej i czego oni zapragną to realizują, a mi się zabrania realizacji celów. Do Boga też sie nie modlę, bo on już plan mojego życia ustalił i tak samo modlitwy niczego nie zmienia, chyba że jest to zgodne z jego wolą. To nie wymówka, a co do niemiłych odczuć...

Oczywiście, ze to co piszesz to wymówka. Byle tylko oddalić od siebie winę za swoje błędy i zaniedbania.

Pisaliśmy o tym? bedac akurat szczęśliwy, zmotywowany, masz w sobie te czujność dzięki której nie przerywasz celu, natomiast ona znika wraz z pojawieniem sie niemiłych odczuć. Wtedy już nie jest tak łatwo obserwować jak 10 czy 20 myśli mówi "przerwij cel", "to męczące" itp. Nie ma szans utrzymać świadomości, tak mi sie wydaje albo naprawde to trudne :(

Sprawa jak dla mnie jest prosta. Być może Cię to zaskoczy, być może nie.
Te wszystkie męczące czynności do których się zmuszasz, są takie tylko dlatego, że w istocie nie chcesz tego w ogóle robić. Dlatego ciągle rozmemłujesz się na drobne spuszczając się nad każdą jedną drobnostką.

Lepiej, przypuszczam, że Ty sam nie wiesz w ogóle czego od siebie chcesz i do czego ma Cię to doprowadzić. I wtedy nie ma się co dziwić, że płaczesz i żalisz się jak to Tobie jest źle.

Może zamiast poświęcać czas na głupoty pomyśl, ale serio pomyśl, czego Ty w ogóle chcesz. Od siebie i od życia. I zacznij w końcu ku temu dążyć.

aha, mi chodziło o np. strach, stres. Obserwując trudno sprawić by zniknął, chyba że u was inaczej jest. Co innego jak ktoś w miare poukładane życie ma i jest sobie w Tu i Teraz. Niech będzie. To proste wówczas, ale nie gdy jest sie zasypywanym ciągłymi nieprzyjemnymi emocjami.

Nieprzyjemne emocje nie są złe. One są nieodłączną częścią Twojego życia i paradoksalnie są konieczne do tego, żebyś cokolwiek w życiu osiągnął.

Użytkownik Ill edytował ten post 12.12.2012 - 21:07

  • 1

#40

andar.
  • Postów: 561
  • Tematów: 70
Reputacja Żałośnie niska
Reputacja

Napisano

Ponawiam pytanie, bo nadal nie wiem co jako kilkulatek mogłem zawalić, skoro tak naprawdę miałem obowiązek nauki ani nie byłem bezstresowo wychowany? Szedłem z innymi, zwykły dzieciak, nie pozostawałem w tyle, ale wszystko w końcu zaczęło się sypać. Sukcesy, umysł, przyjaźnie, w ogóle ja sam. I co, zacząłem biegać w samej koszulce zimą? Zły byłem dla innych? Wyżywałem się na sobie? Nic z tych rzeczy, byłem właśnie ok, ale organizm się zbuntował, umysł też za dużo ma ograniczeń i ogólnie, charakter, relacje z innymi. Nic mi nie odpowiada w życiu i na pewno nie usiądę i nie pomyślę nad tym co chcę robić w przyszłości, nie tyle co z lenistwa co bardziej z braku kontroli nad sobą. Co z tego, że zacznę coś robić jak i tak nic z tego nie wyjdzie, mało to dowodów w moich wpisach? Rozumiem raz sie nie uda, ale nie prawie rok czasu do znudzenia pisać, tworzyć co raz to nowe tematy o jednym i tym samym. A ja tak robię. Pytanie w jaki sposób zmieniłem sie przez ten rok (bez 3 miesiecy)? W żaden. Widocznie co innego jest mi pisane, same okrutne rzeczy. Nawet jak skończę jako bezdomny to i tak palcem kiwnąć nie muszę, bo na nic nie mam wpływu. Kazdy by wiele osiągnął przez te miesiące, tylko nie ja :( i nadal nie pojmuję jak w ogóle można nie mieć nic majac tyle czasu za sobą...

Jestem za pracą nad sobą, ale nie gdy NIC, dosłownie nic mi się nie udaje, konsekwencje tego nicnierobienia pewnie spowoduja tylko uśmiech na mojej twarzy :) ważne, że ja to uznaję za prawdę, czuję, że spadam na samo dno wg jakiegos z góry ułożonego schematu, którego zmienić nie sposób, a próbowałem wiele razy przecież.

Użytkownik andar edytował ten post 13.12.2012 - 00:07

  • 0

#41

Ill.

    Nawigator

  • Postów: 1656
  • Tematów: 40
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

@andar

Nic z tych rzeczy, byłem właśnie ok, ale organizm się zbuntował, umysł też za dużo ma ograniczeń i ogólnie, charakter, relacje z innymi. Nic mi nie odpowiada w życiu i na pewno nie usiądę i nie pomyślę nad tym co chcę robić w przyszłości, nie tyle co z lenistwa co bardziej z braku kontroli nad sobą.

Ja to widzę inaczej. Ty nie chcesz się nauczyć kontrolować siebie, ty chcesz się zmusić to takich, a nie innych zachowań. To nie jest już kontrola, ale reżim i do niczego Cię to nie doprowadzi, gdyż zawsze będziesz sobie wytykał błędy, których w istocie nie ma.

A pamiętasz co ja radziłem na samym początku Tobie? A radziłem, żebyś zaczął coś robić i w ogóle nie przejmował się tym, czy Ci się to uda, czy nie.
Pisałem o rysowaniu, gotowaniu, czy robieniu czegokolwiek dla samego robienia tego, bo wtedy właśnie jesteś tu i teraz, a wtedy nie ma ograniczeń i w tajemniczy sposób znika strach, którym jesteś przepełniony, gdy obawiasz się porażki.

Wiesz dlaczego moja dziewczyna (i ja też) lubimy gotować? Bo tak, bo lubimy jeść i gotować :D Po prostu.

Co z tego, że zacznę coś robić jak i tak nic z tego nie wyjdzie, mało to dowodów w moich wpisach? Rozumiem raz sie nie uda, ale nie prawie rok czasu do znudzenia pisać, tworzyć co raz to nowe tematy o jednym i tym samym. A ja tak robię. Pytanie w jaki sposób zmieniłem sie przez ten rok (bez 3 miesiecy)? W żaden.

Kocham taką logikę.
Do ciężkiej cholery, skąd wiesz, że nie wyjdzie jak jeszcze nie zacząłeś? A wiesz, bo chcesz, żeby nie wyszło i działasz tak, żeby nie wyszło. Żebyś mógł sobie udowadniać jaka to z Ciebie niedojda i nic nie wychodzi. Że świat się uwziął i za nic nie jesteś odpowiedzialny.
Nie chcesz, żeby wyszło to nie wychodzi.

Zmień nastawienie do siebie i do świata, a zmieni się wszystko. Jak nie jesteś w stanie zrobić tego sam, to są od tego specjaliści.

Widocznie co innego jest mi pisane, same okrutne rzeczy. Nawet jak skończę jako bezdomny to i tak palcem kiwnąć nie muszę, bo na nic nie mam wpływu. Kazdy by wiele osiągnął przez te miesiące, tylko nie ja :( i nadal nie pojmuję jak w ogóle można nie mieć nic majac tyle czasu za sobą...

A co może osiągnąć dziecko w Somalii, które od kilku dni nie jadło? Co może osiągnąć sierota w takim Iraku albo Afganistanie, której rodzice nie żyją i dachu nad głową nie ma. Co może osiągnąć człowiek, który jest przykuty do wózka i nie może wyjść z domu? Co może osiągnąć ktoś, kto śmiertelnie choruje i nie jest pewien ile czasu mu jeszcze zostało?

Oni wszyscy mają wielokrotnie lepszy powód by narzekać, że im się w życiu coś nie udało, a jaki Ty masz? Hę? Bo nic Ci się nie udaje? Bo okrutnie cierpisz, bo nie chce Ci się nic robić? :))

Mam pomysł, znajdź jakieś biedne, głodujące dziecko w Afryce i zamień się z nim miejscami. Wtedy Twoje narzekania w końcu nabiorą jakiegoś sensu, a i dobry uczynek zrobisz.

Jestem za pracą nad sobą, ale nie gdy NIC, dosłownie nic mi się nie udaje, konsekwencje tego nicnierobienia pewnie spowoduja tylko uśmiech na mojej twarzy :) ważne, że ja to uznaję za prawdę, czuję, że spadam na samo dno wg jakiegos z góry ułożonego schematu, którego zmienić nie sposób, a próbowałem wiele razy przecież.

No i dokładnie potwierdziłeś, to co napisałem w poprzednim poście i za który dostałem, zapewne od Ciebie, zasłużonego minusa.
Nie chcesz nic ze sobą robić, bo podoba Ci się tak jak jest :)

Minusuj, niech prawda w ślepia zakole.

Użytkownik Ill edytował ten post 13.12.2012 - 00:52

  • 1

#42

andar.
  • Postów: 561
  • Tematów: 70
Reputacja Żałośnie niska
Reputacja

Napisano

Ty także bawisz się w jasnowidza, jak dobrze pamiętam (nie zwracam uwagi na takie bzdety) miałeś plusa, też ja ci go dałem? W gruncie rzeczy, gdybym miał się z wami nie zgadzać i uznawać wasze rady za bezsensowne nie wchodziłbym tu. Zgadzam sie co do usprawiedliwiania porażek, ale czy to sa moje porażki, czy aby na pewno jedynie umysł przez TYLE czasu psuł mi właściwie wszystko. Chyba nie bardzo. Moje problemy znasz na tyle ile pozwoliłem, ty ich nie miałeś, ja nie miałem twoich, ludzie nie doświadczający porażek lubią tonac w tym swoim samozachwycie, ale to nawet nie ich życie. Ja też niewiele mogę. Jakby to było zamienić się z takim dzieckiem? Na pewno nie przeziębiłbym się.

Użytkownik andar edytował ten post 13.12.2012 - 01:28

  • 0

#43

Ill.

    Nawigator

  • Postów: 1656
  • Tematów: 40
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Z mojego doświadczenia z ludźmi wynika, że takie problemy jak Ty mają ludzie, którzy mieli w życiu zbyt łatwo i niewiele od nich wymagano. Jak nie zaczniesz od siebie czegoś wymagać, nie zaczniesz czegoś od życia chcieć i nie zaczniesz ku temu dążyć, to będzie tak jak jest.
Jak powiedziałem, tkwisz w takim stanie, bo Ci się on podoba i jest łatwiejszy, niż przemyślenie swojego położenia i zakasania rękawów po to, by coś zmienić.

To jest proste jak budowa cepa i tu nie trzeba być jasnowidzem.
  • 0

#44

andar.
  • Postów: 561
  • Tematów: 70
Reputacja Żałośnie niska
Reputacja

Napisano

Musisz mieć niezłą intuicje, a przynajmniej ty uznajesz ją za nieomylną skoro na podstawie moich paru słów na temat problemów wiesz już jak skończę, kim jestem, co gdzie robiłem i jak byłem traktowany. "Niestety nie zgadł pan". Problem dotyczący relacji z ludźmi - jest nadal "problemem dotyczacym relacji z ludźmi", dalszych nie chce mi się opisywać, podałem dokładnie ich opisy, te problemy istnieją rzeczywiście, ich przyczyn należy doszukiwać się również na zewnątrz. Ja chciałbym się zmienić, ale to mnie przerosło zdecydowanie. Jak inni mają np. obowiązek uczenia się i nie buntują się przeciwko temu to znaczy, że jest im dobrze, są akceptowani, to nie tylko kwestia ambicji, ale i samoakceptacji i tych innych pierdół. Ze mną jest inaczej. Prawdopodobnie jako jedyny z otoczenia mam tak źle i dlatego nie umiem sie zmienić.. Zrobiłbym to pod warunkiem, że wysiłek odczuwalibyśmy wszyscy na równi. I posiadali te same problemy. Ale nie że 99 osób uczy się, musi pracować, jest mało leniwa, a tu czarna owca się przytrafia, bo przytrafić się musiała, by zachować jakiś tam porządek "bo Najwyższy ma zawsze rację". Napisałem już - nic nie zrobię. To zbyt frustrujące i zbyt odbiega od problemów większości. Mogę uczyć się, pójść do pracy, nie ma problemu, ale z obrzydzeniem do siebie wstałbym z chodnika, gdybym się poślizgnął. Jak ptak narobi na mnie, wyrzucę kurtkę, ale nie wypiorę jej, mam dość takich przypadków po prostu. To niesprawiedliwe, że na mieście 500 osób a akurat na mnie pada. Wiele razy tłumaczyłem, podnoszenie sie z dna pozostawmy desperatom, ja zbyt sie poznalem na tym całym przeznaczeniu. Teraz czekam na frykasy i ananasy, bo swoje już zniosłem.

Użytkownik andar edytował ten post 13.12.2012 - 20:49

  • -1

#45

Ill.

    Nawigator

  • Postów: 1656
  • Tematów: 40
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Musisz mieć niezłą intuicje, a przynajmniej ty uznajesz ją za nieomylną skoro na podstawie moich paru słów na temat problemów wiesz już jak skończę, kim jestem, co gdzie robiłem i jak byłem traktowany. "Niestety nie zgadł pan".

To Ty tak twierdzisz. Ja tylko reaguję na to co widzę i czytam, a że z Twoich postów można wyczytać o wiele więcej, niż sam napisałeś...

Jak inni mają np. obowiązek uczenia się i nie buntują się przeciwko temu to znaczy, że jest im dobrze, są akceptowani, to nie tylko kwestia ambicji, ale i samoakceptacji i tych innych pierdół. Ze mną jest inaczej. Prawdopodobnie jako jedyny z otoczenia mam tak źle i dlatego nie umiem sie zmienić..

Uuu... co za egocentryzm.
Ja jestem wyjątkowy, ja mam w życiu wyjątkowo prze******. Ja, ja, a nie wy. Co wy wiecie o życiu. Ble, ble, beeee

Zwykłym płaczliwym gówniarzem jesteś. Możesz sobie mieć nie wiadomo jakie problemy, nie wiadomo jakie depresje, prokastrynacje i inne cuda, ale nie zmienia to faktu żeś zwykły gówniarz.

Zrobiłbym to pod warunkiem, że wysiłek odczuwalibyśmy wszyscy na równi. I posiadali te same problemy. Ale nie że 99 osób uczy się, musi pracować, jest mało leniwa, a tu czarna owca się przytrafia, bo przytrafić się musiała, by zachować jakiś tam porządek "bo Najwyższy ma zawsze rację". Napisałem już - nic nie zrobię. To zbyt frustrujące i zbyt odbiega od problemów większości. Mogę uczyć się, pójść do pracy, nie ma problemu, ale z obrzydzeniem do siebie wstałbym z chodnika, gdybym się poślizgnął. Jak ptak narobi na mnie, wyrzucę kurtkę, ale nie wypiorę jej, mam dość takich przypadków po prostu. To niesprawiedliwe, że na mieście 500 osób a akurat na mnie pada. Wiele razy tłumaczyłem, podnoszenie sie z dna pozostawmy desperatom, ja zbyt sie poznalem na tym całym przeznaczeniu. Teraz czekam na frykasy i ananasy, bo swoje już zniosłem.

Frustrujące i niesprawiedliwe...

W dupie Ci się poprzewracało.

Użytkownik Ill edytował ten post 16.12.2012 - 00:26

  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych