Chcesz mi powiedzieć, że po +/- 23 latach posługiwania się językiem polski, zapomnę go z powodu 2letniej wojny ? . Można przecież prowadzić pamiętnik - czytasz i piszesz, a nawet mówić samemu do siebie, jeśli się z nikim nie rozmawiało przez dłuższy czas, ale to już kwestia psychiki. Wątpię, że po 2 latach za granicą nie będziesz wiedziała czy napisać "mąka", czy "monka". Po tylu latach jest już to wyryte i tyle, to jak jazda na rowerze.
A czy ja gdziekolwiek napisałam, że go zapomnisz? Zwracasz uwagę tylko na kwestię ortografii, a mnie chodzi o szerszy aspekt poprawności tekstu, taki jak np. ujęcie całej wypowiedzi w jedną, składną całość, a do tego z pewną dozą humoru. Mój ojciec znał faceta, który po powrocie z Iraku padał plackiem na ziemię, kiedy ktoś brzęknął zbyt głośno talerzem, więc wątpię, że tragedia na taką skalę zupełnie nie dotknęła jego psychiki. Szczerze powiedziawszy nie wyobrażam sobie, żebym doświadczywszy takiej krwawej sieczki, mogła napisać komuś z przeszłości - "no cześć, wydarzyło się to, to i to, ale weźcie nic nie róbcie, bo mnie się fajnie żyje, przed wojną byłem nikim, a teraz bryluję w towarzystwie". Już pomijając fakt, jak bardzo taki człowiek musiał być podekscytowany, kiedy zobaczył, że urządzenie działa i że rzeczywiście rozmawia z ludźmi z 2011 roku.
Owszem, do nowych warunków można się zaadoptować, część strasznych rzeczy zapomnieć, ale na pewno nie rok po tak okropnej katastofie - przypominam, że facet pisał o tym, iż penetruje miasteczka pełne walających się trupów, co samo w sobie jest traumatycznym przeżyciem.
P.S. Napisałam, że rok po katastrofie, bo z tego co pamiętam, facet pisał niby z 2014 r., a wszystko zaczęło się w 2013 r., w kwietniu.