Ach, RJ, RJ... Akurat byłem w połowie pisania odpowiedzi w temacie "Grzech cudzy...", aż nagle trafiłem na to. I naprawdę miałbym ochotę dokończyć odpowiadanie w tamtym temacie... ale nie mogę się oprzeć. Cóż, dokończę później, na razie zabawię się z tobą.
Pomijając Twoją milosć do zwierząt i kwestię ile zwierząt musialo zginąć, aby GaGa mogla wyjsć obladowana w ich mięso na bodajże jeden występ to jest jeszcze kwestia demoralizacji dzieci, które nie da się ukryć również oglądają programy muzyczne.
Zero zwierząt musiało zginąć. Te zwierzęta i tak by poszły pod nóż. Jakby GaGa (tak swoją drogą, ten jej nick/nazwisko/cokolwiek to jest ma durny sposób zapisu) tego nie kupiła, to kupiłby to Kowalski żeby mieć co zeżreć na śniadanie bo płatki śniadaniowe się skończyły.
W ogóle, od kiedy ty takim wielkim obrońcą zwierząt jesteś? Bo w innych tematach tak zajadle broniłeś stanowiska, że zwierzaki są gorsze od ludzi.
Owszem ma. Muzyka wbrew pozorom jest istotną rzeczą. To, że ktos lubi i slucha muzyki, tekstów propagujących choćby wlasnie przestępczosć, czy nienawisć, nic dziwnego, że ona będzie go ksztaltować i będzie stosowal się do jej przekazów.
Masz badania na poparcie tego? Bo takie coś można zmierzyć, więc wypadałoby NIE wyciągać wniosków z... powiedzmy, że powietrza.
Poza tym: jeśli jakiś bachor słucha piosenek o tym, jak to miło jest kopać sąsiada, to można raczej mówić o przeciwnej zależności. Bo czy w ogóle zacząłby słuchać takiej muzyki, gdyby treść wydawała mu się odrażająca?
Prawdopodobieństwo
Wspomniana prawda jest niezależna również od prawdopodobieństwa - choćby byly mniejsze szanse, nie oznacza to, że dana teza jest niesluszna.
Ale - kogo to obchodzi? Każde stwierdzenie można podeprzeć tym, że "choćby były mniejsze szanse, nie oznacza to, że dana teza jest niesłuszna". Szanse na to, że jestem klonem Napoleona Bonaparte są praktycznie zerowe, a jednak jakbym wyszedł na ulicę i kazał zwracać się do siebie "Napoleon", ludzie by pomyśleli, że coś ze mną nie tak.
Albo jeszcze lepszy przykład: szanse na to, że masz w piwnicy zwłoki 30 ludzi, których zabiłeś są tak minimalne, że praktycznie zerowe. Ale jakieś tam minimalne (powiedzmy, że jeden do 30 milionów... liczba wzięta z powietrza, na potrzeby przykładu) są... Czy to znaczy, że mam na poważnie zacząć cię traktować jako seryjnego mordercę?
Tezy, które nie są poparte dowodami i bardzo mało prawdopodobne po prostu wyrzuca się z miejsca do kosza. I wyjmuje się je stamtąd albo jak się dowody znajdą, albo jak ktoś ma ochotę się pośmiać. Hipoteza boga nie jest wyjątkiem od tej reguły.
Ja? W realu w ogóle nie przystępuję do takich rozmów, ale to jest forum.. I nie wiem gdzie widzisz umoralnianie, kogokolwiek.
To dosyć... dziwne, przyznać muszę. Ja w realu jeśli o tego typu sprawy chodzi jestem o wiele bardziej zajadły, bo rozmówcy trudniej mnie ignorować, lol.
(...)Tak jak gust muzyczny (mój przypadek, kiedy choćby z muzyki telewizyjnej przypadkiem zmienilem i utrwalilem na zupelnie inny gatunek) można zmienić, tak i do religii nikt ostatecznie Cię nie zmusi.. W życiu każdego, która kwestia wiary interesuje przychodzi moment, kiedy czlowiek zastanawia się co jest dla niego ważne, czy on wierzy w tego Boga, czy nie, więc i jeżeli mu na tym zależy to może odejsć.
(...)
Dyskutujemy, i tak samo mogę powiedzieć o Tobie, bo wedlug Ciebie religie piorą mózgi, lepiej byloby bez tego i takie tam - i kto tu ocenia?
W innym temacie ci tłumaczyłem czym jest to pranie mózgu. Dłuuugo i zmysłowo... Ale i tak powtarzasz w kółko to samo, zachowując się tak, jakbyś nie dostał żadnych kontrargumentów.
No to jeszcze raz.
Pranie mózgu w wydaniu religijnym polega na tym, że dana osoba nie ma problemów z wierzeniem w rzeczy, które normalnie by z miejsca odrzuciła jako kompletnie irracjonalne i wyjęte z kapelusza.
Pojawia się wtedy podwójny standard. I tak, na przykład, chrześcijanin nie ma problemów z wierzeniem, że 2000 lat temu żyjący na Bliskim Wschodzie Żyd po trzech dniach wstał sobie z grobu. Ale jeśli usłyszałby to samo o zmarłym w zeszły wtorek wuju Mietku, stwierdziłby, że to niesmaczny żart. Pomimo tego, że szanse na to, że Wujek Mietek wstanie z grobu są takie same, jak szanse na to, że potrafił to jakiś żyjący 2000 lat temu koleś.
To samo tyczy się niepokalanego poczęcia, chodzenia po wodzie, przypisywaniu magicznych właściwości modlitwie i tak dalej, i tym podobne.
Gdyby nie karmienie tego typu historyjkami w dzieciństwie, kiedy to dzieciak jest za młody żeby myśleć krytycznie i nie rozumie czegoś takiego jak "wiara" (dla takiego dziecka coś albo istnieje naprawdę, albo jest zmyślone, nie ma żadnej 'wiary'), większość ludzi zareagowałaby na historie o Chrystusie tak, jak reaguje się na opowiastkę o Wujku Mietku, który zmartwychwstał w zeszły wtorek.
Zresztą, to i tak mało ekstremalny przypadek. Weźmy na przykład takie kobiety żyjące w państwach, w których panuje szariat. Dlaczego większość z nich się nie buntuje gdy są okaleczane albo traktowane przez męża jak worek treningowy? Bo gdy były w młodym wieku, zanim ich psychika nauczyła się sceptycznego myślenia, były bombardowane banialukami o tym, że jest taki a taki bóg, i taka jest jego wola. A przecież słowu bożemu nie można się przeciwstawiać, prawda?
Oczywiście można wyjść z religii, ale niejednokrotnie wymaga to to sporego wysiłku. Koniec końców, obecne systemy religijne ewoluowały od setek/tysięcy lat, tworząc różne mechanizmy mające na celu trzymać 'owieczkę' w 'stadzie'. A ile wysiłku - to już zależne jest od ilości indoktrynacji oraz cech indywidualnych (np. jak dobrze ktoś znosi dysonans kognitywny albo jak duże ma skłonności do sceptycznego myślenia). Ale jak najbardziej się da.
No nie przesadzajmy, że fanatycznie 
Ależ nie przesadzamy. Twój... poziom religijnego zapału jest tak duży, że momentami zaczynasz mnie po prostu przerażać - czasem może to być nawet niebezpieczne. Jak ktoś zesłabnie podczas bierzmowania (czy innej kościelnej imprezy masowej), to zamiast pomóc stwierdzasz, że oto dokonał się akt Spoczynku i Pan przemawia do swojego Wiernego, i jeszcze masz czelność pochwalać księży, którzy przeszkadzali innym w udzieleniu pomocy.
Tzn. na samego Behemota mam uczulenie. Czemu? Ogólnie bluźnierstwa czy to w stronę Kościoła czy innych religii nie są jak dla mnie czymś dobrym. Czy to była Biblia podarta (spalona?), czy byłby to Koran jest to zachowanie niesmaczne. Po co? Pokazać bunt? Aha, pełna kulturka i poszanowanie dla innych ludzi.
A dlaczego mam NIE palić Biblii? Bo to TWOJA święta książka? Ale przecież dla mnie to książka taka sama, jak wszystkie inne. Pojawia się więc pytanie dlaczego ty nie jesteś w stanie uszanować mojego braku wiary w twoją świętą księgę. Mi nie przeszkadza jak sobie ją czytasz, dlaczego tobie przeszkadza jak ja ją palę?
Szczególnie, że powody do zjarania Biblii bym miał. Chociażby ze względu na to, że księgę tą KK wykorzystywał przez grubo ponad tysiąc lat do dokonywania niezliczonych zbrodni.
Rzucanie tekstami w stylu "jak palisz Biblię to mnie nie szanujesz" jest swego rodzaju próbą zmuszenia drugiej osoby, aby trzymała się dogmatów twojej wiary - bo pokazujesz, że nie obchodzi cię czy dana osoba czci tą księgę, jedyne co cię interesuje, to że to TY ją uznajesz za słowo boga/ów, i reszta ma się dostosować.
Wierzący nie posłucha bluźnierczych muzyki, bo przeczyłby sam sobie, tak jak i ateista nie pośpiewa "Maryjo, królowo Polski..." (nie, nie śpiewam/słucham przed komputerem ;D - miało być skrajne porównanie).
O really?
Ja podczas pisania tego posta słuchałem akurat
Baba Yetu (tytuł tłumaczy się jako "the lord prayer"/"modlitwa do pana"), zaś
Agnus Dei ("Baranek Boży") Samuela Barbera uznaję za jeden z najpiękniejszych utworów, jakie dane mi było usłyszeć.
Powiedziałbym więc, że bycie ateistą tak naprawdę pozwala mi się wyzbyć (jako tako, lol) uprzedzeń i otworzyć na większą ilość rodzajów piękna - bo przy dobieraniu sobie utworu nie muszę myśleć "czy ta muzyka nie obraża mojego boga?".
Użytkownik Rainbow Lizard edytował ten post 21.07.2012 - 20:56