Nauka wierzy w wierzenie, że Go nie ma. Głównym wątkiem tematu jest życie po śmierci - lub jego brak. Niestety, niektórzy tutaj, zarzucają Nas tandetnymi, banalnymi cytacikami, które mają podpierać ich dość ograniczony światopogląd.
Tworzenie paralogizmów, to najwyraźniej główny nurt myślowy wierzących. Nie ma czegoś takiego jak wiara w nieistnienie czegoś. Dżinista, który nie wierzy w Allaha, musiałby wierzyć w jego nieistnienie oraz nieistnienie całej tej szajki niewidzialnych, nie dających oznak istnienia kreatorów. Tworzono by religie zrzeszające wierzących w nie istnienie konkretnych bogów.
Który rozumny człowiek twierdzi, że wierzy w nieistnienie elfów?
To nie jest jakiś rodzaj superpozycji kwantowej, że wiara i niewiara to ten sam stan kwantowy tworzący kubit.
Natomiast twierdzenie, że cytuje samego siebie jest drugim paralogizmem, mogącym prowadzić do wniosków diagnostycznych.
Jeżeli ktoś uważa, że jego światopogląd nie jest ograniczony, to po prostu nie wie czym jest ograniczenie. Co jest nieograniczonego w stwierdzeniu, że istnieje Bóg, a poza nim nic nie ma racji bytu, mając dogmat w postaci dipolarnej pierdolizy jakiegoś stawonoga? Słowa "dipolarny" nie ma nawet w żadnym ludzkim słowniku. To takie samo ograniczenie jak moje, które przynajmniej ma związek z logiką. Nie próbuje udowodnić ludziom, że czarny jest kolorem.
Powróćmy do głównego wątku. Problem, który dyskutujemy zauważali już starożytni - ciekawe, że nauka czy też ci, którzy tak trzęsą naokoło, jacy oni to nie są racjonalni nie dostrzegają, że najtęższe umysły okresu oświecenia, których raczej można podejrzewać o wstręt do religii, Boga (za okres prześladowań nauki w średniowieczu - zaś prześladowcy, co zaskakujące gwałtem narzucali swój..."naukowy" na ówczesne czasy światopogląd) - postawa Blaise Pascal'a jest tutaj godna wspominki: "Twierdził: (1) Bóg istnieje i nagradza za wiarę w postaci życia wiecznego, (2) Boga nie ma i nie ma żadnej nagrody. Lepiej więc przyjąć pierwszą opcję, bo nic nie tracimy a możemy zyskać życie wieczne."
Eureka, zatrzymałeś się w oświeceniu. Skoro jeszcze nie wiesz o efekcie fotoelektrycznym, to nie dziwota, że Pająk jest dla ciebie autorytetem naukowym. Tyle ciekawych rzeczy przed tobą: Modele Friedmana, Promieniowanie Hawkinga, Paradoks Informacyjny Czarnej Dziury, tego ostatniego już nie wymagam, to z XXI wieku. Natomiast Pascal cierpiał na Alzheimera. Stwierdził, że istnieje brak życia lub jedno życie pośmiertne. Otóż nie. Wymyślono tysiące koncepcji zaświatów i każdy koncept jest tak samo nieprawdopodobny, co infantylny jak każdy inny. Już nie sam fakt, że żaden nie został potwierdzony, lecz świadomość tego, iż druga możliwość jest tylko jedna, pozwala na wykonanie pewnego działania arytmetycznego. Ci którzy wierzą w to, że sześć podzielić na dwa równa się trzy, zrozumieją o czym piszę.
Pod koniec XIX wieku twierdzono, że fizyka to najbardziej kompletna z nauk i właściwie pozostała tylko kwestia ciała doskonale czarnego, a ty przywołujesz klasyków? Doprawdy masz predyspozycje na klauna w cyrku.
Wielcy byliby jeszcze więksi, gdyby to tylko czas odbierał im możliwość wątpienia we własne myśli. To, że pewni światli na ówczesne czasy matematycy twierdzili, że za "coś" musi odpowiadać "coś", stawiali pytanie które z góry zakładało istnienie jakiegoś sensu życia, oprócz przetrwania.
Inni światli matematycy również uważali, że świat jest wielkim zbiorem obliczeń, za którymi musi kryć się inteligencja Boga. Dlaczego jednak o tym wspominam? Ponieważ "racjonaliści" uważają, że wiedzy o Bogu nie można zdobyć i jest to kwestia wiary - zakładają, że dawni ludzie, ciemni wmawiali sobie istnienie Boga i tę ciemnotę przekazywali przez pokolenia aż do dzisiaj.
To, że wszystko można opisać liczbami nie udowadnia istnienia Boga. To się nazywa paralogiczny związek przyczynowo - skutkowy. Czytanie wykładów o matematyce ze strony rozumu pokroju Mądrego Hansa, nie znającego pojęcia "różnica" i "prawdopodobieństwo" wydawać się może kuriozum, lecz to tylko ignorancja.
Tymczasem dzisiaj bariera pomału pęka - bo dzisiaj ta sama nauka, która rzekomo jest racjonalna stwierdza, że: gwiazdy i planety nie mogłyby być rządzone przez znane siły do tej pory. Więc kiedy 2006 rok uznano za rok udowodnienia ciemnej materii (chociaż ideę wspierano znacznie wcześniej) możemy tylko ze zdumieniem słuchać przekonania astrofizyków.
Istnieje ciemna materia, która jest niewidzialna, niezmierzalna, bezważka i jest tylko teorią. I wcale nie mają dyskomfortu wierzyć, że owa ciemna materia utrzymuje siły rządzące wszechświatem w porządku a nawet twierdzą, że jest główną siłą sprawczą, od której wszystko inne musi mieć początek. Nie zmierzyli, nie zważyli, nie zbadali - bo nie mają urządzeń i sposobu pomiaru - a jednocześnie nie kłuje ich to w tyłek, że właśnie potwierdzili Koncept Dipolarnej Grawitacji i że wyznają pogląd w coś, co dotychczas wyśmiewali.
Tymczasem stosujesz demagogię. Nauka na posiada dogmatów, tylko paradygmaty, także pierwsza część jest zupełnie niepotrzebna.
Druga sprawa. Jak można porównywać czarną materie do prawdopodobieństwa słuszności Konceptu Dipolarnej Grawitacji? Czarną materie, a właściwie jej istnienie postuluje się ze względu na niemożność wytłumaczenia pewnego zjawiska. Hipoteza Ad hoc nie może stanowić spójnej teorii postulującej szerszą klasę zjawisk, a co dopiero być uznawana za teorie wszystkiego, jak to w przypadku wydalonej z odwłoku przez pana Pająka pajęczyny dipolarnej. Żeby było jasne co on wypisał -
http://www.totalizm...._gravity_pl.htm Silny konstrukt matematyczny...
Dziwi tylko dlaczego doktor Pająk nie został jeszcze uhonorowany Noblem. Pewnie dlatego, że "jego ścisły umysł jest wyszkolony w prawdzie, ponieważ ma tytuł dr nauk technicznych".
Sama koncepcja tego INŻYNIERA zakłada, że można się cofać w przeszłość, co jest sprzeczne z tym co wiemy o tunelach czasoprzestrzennych (paradoks dziadka). Ale przecież dr Pająk nie miał dziadka, stąd wiemy, że zreformował naszą wiedzę. Gdyby chociaż aspirował do bycia poważnym i rozumiał znaczenie słowa "dowód", to nie musiałby tworzyć nowej terminologii.
Istnieją zjawiska, których nie można inaczej wytłumaczyć, jak istnieniem "drugiego" inteligentnego świata - w którym jesteśmy zanurzeni. Opowiadanie bajek, że wszyscy widzący duchy, ESP czy bioenergoterapeuci to hochsztaplerzy, naciągacze jest chowaniem głowy w piasek i udawaniem, że zjawiska paranormalne nie istnieją.
Oczywiście, żaden to robotnik co nie chciałby budować bloków, tak jak niewolnicy piramid.
Sam pomysł "inteligentnego" drugiego świata prezentuje się następująco: To tak jakby powiedzieć, że worek ziemniaków musi być brązowy, z uwagi na znajdujące się w nim ziemniaki koloru brązowego.
Warto podkreślić, iż być może nie tylko drugiego. Jest założenie światów równoległych.
ESP – (ang. Electronic Stability Program - Elektroniczny Program Stabilizacji) .
Bioenergoterapeuci to rzemieślnicy i erudyci podstaw nauk ścisłych. Sprawa kończy się tak, że osoby za późno dochodzą do wniosku, że należało wybrać medycynę, która już niestety nie może im pomóc przez takich siewców głupoty jak ty.
Do niedawna kopytami jeszcze zaprzeczano, że UFO istnieje - nagle od kilku lat dowiadujemy się że rządy potajemnie badały ufo i miały do tego swoje specjalne jednostki - dzisiaj mamy ambasadę UFO przy ONZ - i gdzie są ci prześmiewcy? Ambasada? UFO?
Oczywiście, że ufo istnieje, ponieważ to NIEZIDENTYFIKOWANE OBIEKTY LATAJĄCE, a nie BUSH AND BUDDIES. Jeżeli zakładamy, a jak rozumiem zakładamy, że jest to inteligentniejsza forma życia od gatunku ludzkiego, to niemożliwe by interesowała się polityką. Gdyby obcy chcieli, to ujawniliby by się ludzkości i żaden mason czy inny bilderberg by tego nie zataił, choćby ze względu na stopień rozwoju technologicznego tych istot. Czasami mam takie wrażenie, jakbyście szerzyli dezinformacje o tych reptilianach czy ufonautach, żeby odwrócić uwagę myślących od spraw ważnych.
Jaki jest związek między UFO a życiem po śmierci? Prosty. Wmawiano Nam - że UFO nie ma (badano coś, czego nie ma??? tyle lat??? tyle rządów??? nagle pstryk "no, jednak mamy akta, badaliśmy i są przypadki niewyjaśnione"). Jaki więc problem z nauką, aby oszukiwała Nas w sprawie dowodu na istnienie świata duchowego, skoro oszukiwali Nas najwięksi naukowcy na świecie w sprawie globalnego ocieplenia?
Najprostszy, nie ma żadnego. To nie problem z nauką, tylko z tym, że nie ma skutecznego leku na schizofrenie.
Istnienie przeciw-świata - czy jak kto woli świata astralnego jest już obecnie obserwowalne, udowadnialne - chociaż faktycznie nie jest to super-spektakularne. Skoro sama nauka znajduje dowód na istnienie super inteligencji (stany kwantów i kwarków, które zachowują się jak inteligentne cząstki a przynajmniej inteligentnie zaprogramowane) - wymusza pogląd, że nauka celowo odsuwa od siebie dowody aby nie wyszli na głupców.
Jest udowadniane, ale czym? Konsekwencją w absurdzie? Czy tym, że jakiś smakosz owadów na jakimś forum internetowym opisał teorię wszystkiego i brakło mu odwagi na konfrontację z fizykami? Einsteina też wyśmiewano i trwało to krócej...
Pareidolie w kręgach wierzących odznaczają się wybitną kondycją.
Skoro jednak istnieje ten inny świat - muszą w nim rządzić reguły, prawa i zasady - jak reguły i prawa w Naszym świecie fizykalnym. Byłoby niedorzecznością wierzyć lub posiadać przekonanie, że skoro ktoś zbudował cały wszechświat łącznie z obydwoma światami, to do tego drugiego nie przełączamy się po śmierci i że nie obowiązują kary i nagrody za postępowanie w życiu fizycznym - i chociaż opowieści o piekle i niebie mogą być naciągane - to byłoby czystym idiotyzmem nie chcieć poznać reguł tamtego świata - bo każdy człowiek zadaje pytanie: "a co, jeśli jednak tam coś jest"
Skoro istnieje w waszych umysłach, to przez to zaczynacie wypaczać reguły rządzące rzeczywistym światem. Na szczęście nauki pomagają sobie nawzajem i tak jak Libet wykazał brak istnienia wolnej woli poprzez poprzez badanie EEG, kiedy to zauważono, że: "Świadomość wyboru pojawiała się około 200 msec przed wykonaniem ruchu, ale około 350 msec po zarejestrowaniu aktywności mózgu świadczącej o tym, że taki ruch nastąpi". Tak psychologia zna zjawisko fenomenu sprawiedliwego świata. Nie można mówić o nagrodzie i karze w przypadku niesprawowania kontroli nad własnymi decyzjami. Dochodzi do tego kwestia dobra i zła. To właśnie kolejny niepotrzebny paradoks związany z bogiem, w tym przypadku osobowym.
Ludzie młodzi zazwyczaj mają buntowniczy charakter(ek). Kiedy mają 60-70 lat lub są na łożu śmierci - olbrzymia większość z nich nagle to, co traktowali jako dowód na nieistnienie Boga - dostrzega wspaniałość koncepcji istnienia życia po śmierci, a ich serca pękają pod naporem faktu, że całe ich życie jest dowodem na istnienie Boga i Jego zaprojektowania życia po śmierci. Obserwowałem już niejednego zatwardziałego "komucha", który w PRLu zwalczał kościół - po osiągnięciu pewnego wieku codziennie chodził na msze aż do śmierci. Rozmawiając z ludźmi starszymi wynika, że ci ateiści, którzy zaprzeczają Bogu - większość z nich pęknie w wieku starczym i przyzna, że wszechświat musiał zostać stworzony przez istotę inteligentną oraz, że musi istnieć życie po śmierci. Zresztą NDE jest również potwierdzeniem.
Pozdrawiam przyjaciół z hospicjum.
Jestem wojującym ateistą, z tego samego powodu dla którego Einstein był wojującym pacyfistą. Im mniej ludzie mają kontaktu z nauką, tym większy pojawia się u nich dysonans poznawczy, który ułatwia życie po śmierci, ale zabiera czas doczesny. Gdybym przez przypadek dostał się do nieba, to pierwszą rzeczą jaką bym zrobił byłaby ucieczka przed terrorystami do piekła.
Profesor Wolniewicz jest już starszym człowiekiem, nadal ateistą. Parafrazując go: Ludzie dzielą się na czcicieli emocji i czcicieli rozumu.
Czemu płacze się na pogrzebach? Ponieważ każdy wierzący ma pierwiastek racjonalizmu i wie, że to już koniec.
Podsumowując.Kiedyś Stephen Hawking porównał pytanie: "Co było przed wielkim wybuchem?", do pytania": "Co jest na północ od bieguna północnego"?.
Inflacja odkryta przez Alana Gutha, wielki kolaps czy pojęcie osobliwości nie uwzględniają czegoś takiego jak początek. Natomiast koncepcja Boga tworzy tylko niepotrzebne paradoksy, w postaci pytań: Co stworzyło Boga? Jeśli można zakładać, że był od zawsze, to można także wybrać bardziej prawdopodobną opcję, iż to wszechświat istniał od zawsze w różnych formach. Przynajmniej mamy pewność, że wszechświat istnieje, nie musimy w to wierzyć, gdyż gdyby go nie było, nie było by także nas.
Kwestia tego co widzimy i postrzegamy to względność. Nauczyciel, rodzic i uczeń będą szukać przyczyn miernych ocen w czym innym, ale problem jest ten sam. Percepcja w żaden sposób nie eliminuje istnienia wszechświata, ewentualnie w formie którą znamy. Różnica, pożyteczne słowo.
Einstein na wszechświat mówił Bóg. Ja powiem wszechświat. Zgodnie z zasadą względności.
Nie wiem czy zauważyliście, że ci wszyscy krzewiciele prawdy objawionej, mają jedno założenie. W przeciwieństwie do nauki, która zawsze w przypadku braku dowodu ma kilka teorii.
Tak więc nie musimy tworzyć nowych teorii, aby stwierdzić, to co już wiemy.