Skocz do zawartości


Zdjęcie

Francja: srogie kary za ściąganie plików


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
41 odpowiedzi w tym temacie

#16

Rainbow Lizard.
  • Postów: 484
  • Tematów: 11
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Co do posta powyżej - kocham sytuację, w której ktoś totalnie olewa argumenty drugiej strony... Nie ma to jak porządna dyskusja.

Właściwie każdego, kto czyta te słowa mógłbym nazwać złodziejem. Dlaczego? Ponieważ skopiował moją własność intelektualną, wyrażoną w postaci tych słów. Tak właśnie działa komputer. Pobiera - kopiuje z serwera określoną paczkę danych, a następnie wyświetla na ekranie monitora.
Nie możesz przeczytać tych słów nie kopiując ich uprzednio na swój komputer. To po prostu niewykonalne! Cała technologia komputerowa i Internet została stworzona w oparciu o kopiowanie danych. Do tego została zaprojektowana. Dlatego walka z dzieleniem się informacją jest moim zdaniem skazana na porażkę.

No tak, nie ma to jak mylenie dzielenia się informacjami z kradzieżą. Samochód też mogę ukraść, przecież to tylko "dzielenie się materią", co nie?

Po pierwsze - kradzieżą w tym przypadku byłoby, gdybyś, na przykład, napisał posta, który stawałby się widoczny tylko dla tych, którzy ci zapłacili, a ja skopiowałbym twojego posta i pokazywał wszystkim, jak leci. Przecież "nic byś nie stracił", co nie zmieniałoby faktu, że to ja zacząłem sobie zarządzać tym, co należy do ciebie.
Po drugie - rejestrując się na tym forum dobrowolnie wyraziłeś zgodę, że każdy może za darmo czytać to, co napisałeś.
Po trzecie, odnieś się do tego przykładu:

Sugeruję postawić się w miejscu takiego autora. Powiedzmy, że przez dwa lata siedzisz dniami i nocami, tworząc grę. Później sprzedajesz ją po 20$/sztuka, licząc na zyski. Po jakimś czasie okazuje się, że zarobiłeś tylko 60 dolarów, chociaż w grę grają miliony. Ot, trzy osoby kupiły od ciebie kopię i zaczęły sobie rozdawać za darmo na Torrentach (tak, TWOJĄ grę, nad którą TY siedziałeś dwa lata). Efekt jest taki, że w zamian za te dwa spędzone lata dostałeś tylko kopa w (_!_) od tych, którzy jeszcze śmią nazywać się "fanami" twojej gry. Rozumiem, że nie miałbyś jakichkolwiek problemów z zaakceptowaniem tego, że ktoś po prostu ukradł efekty twojej pracy, racja? W końcu nadal masz swoją grę na dysku... (Nie ma to jak poczucie sprawiedliwości na poziomie upośledzonego szympansa po lobotomii)

Po czwarte - jeśli twoją odpowiedzią na powyższy przykład jest "oddałbym za darmo grę", to jak odniesiesz się do tego przykładu:
spędziłeś setki godzin tworząc grę, a następnie zacząłeś rozdawać ją za darmo. Niestety, jak się okazało, Tekeeus zaczął przechwytywać wszystkie kopie twojej gry i sam zaczął ją sprzedawać po 20$ za sztukę, tobie nie dając ani grosza. Sytuacja taka sama jak w piractwie - to ja sobie zarządzam tym, co ty stworzyłeś, mimo, że nie masz prawa.

Nie pomoże nawet propagandowe nazywanie dzielących się plikami złodziejami. Zresztą jest to oczywiste nadużycie.

Jeśli jesteś na tyle arogancki, aby uzurpować sobie prawo do zarządzania efektami CUDZEJ pracy, to tak - jesteś złodziejem w takim samym stopniu, w jakim złodziejem jest osoba kradnąca samochody. Zwykły pasożyt, który szkodzi, zabiera, nic nie dając w zamian. Tak samo jak złodzieja, tak i pirata powinno się albo ukarać grzywną, albo posadzić za kratkami.

Złodziej dokonując zaboru sprawia, że pozbawia drugą osobę pewnej wartości. Wykonując kopię czyjeś własności nikogo niczego nie pozbawiam. Jeżeli ze swoich materiałów, własnym nakładem pracy wykonam sobie kopię Twojego roweru, czy czegoś Cię w ten sposób pozbawiłem?

Cóż, napisałem polemikę do tego "arygómentu" już w poprzednim poście, ale jak widać niektórzy mają gdzieś... Mniejsza o to.

Jego niczego nie pozbawiłeś. Pozbawiłeś za to czegoś tego, który ten rower zaprojektował, który siedział po nocach nad deską kreślarską, dobierał materiały i ogółem spędził mnóstwo czasu, aby umożliwić stworzenie tego roweru. Ty za to, psHyiAciElu (złodzieju) wlazłeś sobie na gotowe, powiedziałeś, że do tego roweru, który ktoś zaprojektował, TY masz pełne prawo (i to pomimo tego, że nie kiwnąłeś nawet palcem, nie pomogłeś przy konstruowaniu go etc.), aby sobie te plany zabrać i stworzyć rower.

Walka z tzw. piractwem jest dla mnie doskonałym przykładem ścierania się starej, kontrolującej i dystrybuującej świadomości z nowym modelem swobodnej wymiany informacji.

Dawno nie czytałem większych bredni. Co ma rozkradanie cudzej własności (w tym przypadku intelektualnej - bo właśnie taką własnością jest gra, utwór, cokolwiek, nad czym ktoś spędził mnóstwo czasu, aby to zaprojektować, stworzyć etc.) wspólnego z górnolotnymi, pustymi hasełkami w rodzaju obalania "starej, kontrolującej i dystrybuującego świadomości"?

To, że francuski rząd próbuje ubić słonia za pomocą złamanej wykałaczki (i użyć tej metody jako pretekstu do potencjalnego inwigilowania danych) nie znaczy automatycznie, że kradzież jest dobra i tak dalej.

Po raz kolejny napiszę (...bo na tym polega w dużej mierze walka z pasożytami - trzeba pisać w kółko to samo, bo oni nawet nie raczą polemizować z argumentami innych) - czy to ty zaprojektowałeś ten rower/poświęciłeś tysiące/setki godzin na napisanie książki, stworzenie serialu, gry etc.? Nie? W takim razie nie jest to twoja własność i nie masz podstaw, aby bredzić, że to ci się "należy" za darmo.

Generalnie - jeśli ktoś tworzy coś i żąda, abyś zapłacił za to coś, jeśli chcesz to obejrzeć/wysłuchać/mieć na własność, to nie masz jakiegokolwiek prawa brać sobie tego za darmo. Jeśli nie jesteś w stanie uszanować tej podstawowej zasady wolności (posiadanie własności), to jesteś najzwyklejszym pasożytem. Tyle. Gdyby artysta chciał, to mógłby stworzyć swój utwór, a następnie nie udostępniać go absolutnie nikomu, nawet za opłatą - i ty powinieneś tą decyzję uszanować.

Bardzo ciekawy film o tym traktujący: (...)

Wow, kolejny filmik. To może ja odpowiem również filmikami:
http://www.youtube.com/watch?v=-LkWKvMCzqA&feature=PlayList&p=E4C734A25A6E663A&playnext=1&playnext_from=PL&index=32
http://www.youtube.com/watch?v=by75o83pATg

Piractwo, kradzież .......

Z chęcią poznam adres szkoły, w której uczą, że istnieje coś takiego jak siedmiokropek. Doprawdy, musi to być bardzo nietypowa szkoła z programem nauczania odbiegającym od standardowego.

Użytkownik Tekeeus edytował ten post 17.09.2009 - 12:53

  • 1

#17

JooqooL.
  • Postów: 47
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Nie chciałem żeby dyskusja poszła w tym kierunku, bo osobiście dostrzegam inne zagrożenia z tego płynące, ale wypada się ustosunkować.

Sprawa ogólnie wygląda tak, jest coś takiego jak czynność prawna. Mamy przynajmniej dwie strony takiej czynności. Jest przedmiot tej czynności prawnej i jej treść. Nie będę się tutaj zagłębiał w poszczególne elementy. Ale ustalenie powyższych elementów przez strony poprzez oświadczenie woli stron, nazywa się umową i pozwala na zrealizowanie czynności prawnej. Ogólnie cała nasza cywilizacja jest oparta na czynnościach prawnych pomiędzy różnego rodzaju podmiotami. Mamy różne typy i rodzaje umów. Między innymi taką czynnością prawną jest umowa kupna-sprzedaży przykładowej licencji na użytkowanie gry komputerowej. Przy czym zarówno sprzedający jak i kupujący, wiedzą albo mają możliwość zapoznania się z nią. Taka umowa informuje nas o tym do czego obie strony się zobowiązują i jakie uprawnienia im przysługują, oba te pojęcia są ze sobą skorelowane. To działa na tej samej zasadzie jak dogadywanie się z bratem, że on wyprowadzi psa, a ja odrobię za niego lekcję, albo nabywanie cukierków w sklepie, czy pożyczanie od kogoś książki. W tego rodzaju czynnościach prawnych ludzie ogólnie nie mają problemu ze zrozumieniem do czego się zobowiązują, a jakie przysługują im prawa, jednak jeżeli chodzi o internet i walające się tam masowo programy, za których korzystanie nie musimy płacić to sprawa wygląda inaczej. Ale wróćmy do tej umowy, otóż w umowach licencyjnych na programy, gry, muzykę, filmy przeważnie zawarte są przepisy uniemożliwiające kopiowanie w celu odniesienia korzyści, jak również korzystanie bez licencji. Wystarczy przeczytać choćby jedną taką umowę, żeby dowiedzieć się, co możemy, a czego nie możemy z danym programem zrobić. Jeszcze jednym istotnym elementem pranym, na który należy zwrócić uwagę to, że normy prawa cywilnego, w sferze których się obecnie obracamy to ius dispositivum, czyli normy względnie obowiązujące. Czyli w myśl słów "jeżeli strony nie uzgodniły inaczej". Stąd możemy stosować, przepisy o dozwolonym użytku, ale jeżeli przeciwna strona nie ograniczyła lub nie wyłączyła tych przepisów z naszej umowy. Dlatego piractwo to w dużej mierze zarówno udostępnianie, udostępnianie w celu uzyskania korzyści, jak również pozyskiwanie i korzystanie bez licencji.

Inna sprawa to, że owe umowy przeważnie zakupujemy wraz z produktem w ciemno, co według mnie już nie jest zgodne z prawem. Otóż, umowy licencyjne w dajmy na to programach komputerowych znajdują się wraz z zawartością wewnątrz pudełka. To uniemożliwia z zapoznaniem się z treścią umowy przed wyrażeniem woli. Stąd też jest to według mnie wadliwie podjęta decyzja. Jednak mamy oznakowanie towaru znaczkami copyright protected, all rights reserved itd. Stąd też wydawać by się mogło, że w momencie, jak również po podjęciu decyzji o kupnie takiego produktu twórcy przysługują prawa takie o jakich poinformował nas przed zawarciem umowy kupna-sprzedaży. Czyli w bardzo ograniczonym rozumieniu, bardzo ogólnikowe prawa. Moment, w którym wyrażamy zgodę na licencję jest to moment przed instalacją, kiedy w formie elektronicznego dokumentu przedstawiona nam jest umowa licencyjna informująca nas o przysługujących nas prawach korzystania jak również ograniczeniach tego korzystania. Teraz istotne jest to, że możemy nie wyrazić zgody na ową umowę licencyjną, przez co nie będziemy mogli korzystać, ale również nie dotyczą nas pewne zapisy ograniczające korzystanie.

Ogólnie prawa autorskie w obecnej formie jak każde prawo są ustanowione przez człowieka i uzasadnione przez niego, na podstawie jakiegoś przekonania. Polecam zapoznać się z poniższym:

Według niektórych doktryn rozwoju społeczeństwa, majątkowe prawa autorskie i patenty (MPAP) są nieuzasadnionym czerpaniem korzyści przez ludzi, którym uda się odnaleźć jakąś nową ideę (rozumianą jako wynalazek, dzieło sztuki, projekt itp.). Uzasadnieniem takiego podejścia jest fakt, iż we wszechświecie wszelkie rozwiązania i idee są z góry możliwe, a więc człowiek ich nie tworzy, lecz odkrywa. Odkrywca może czerpać dochody ze swego odkrycia, ale nie może mieć ustawowego monopolu na korzystanie z właściwości wszechświata, które są wspólnym dobrem wszystkich ludzi.
Innym argumentem jest fakt, że łamanie MPAP nie przynosi ich posiadaczowi czynnej straty, a co najwyżej brak zysku, podczas gdy złamanie prawa własności materialnej (kradzież dowolnego przedmiotu) przynosi czynną stratę posiadaczowi przedmiotu. Kopiowanie idei lub niezależne odkrywanie już istniejących a strzeżonych idei, nie powoduje utraty tej idei u pierwszego jej odkrywcy.
Przykładem technicznego problemu wynikającego z dzisiejszej konstrukcji prawa o MPAP jest zależność obowiązywania okresu ochrony dzieła od czasu życia autora tej idei. Teoretyczna możliwość, iż w przyszłości medycyna zapewni jakiś rodzaj długowieczności, spowoduje blokadę wielu dzieł na całe stulecia. Również arbitralnie przyjęte okresy ochrony sugerują, że MPAP są tworem sztucznym i nie są intuicyjnym sposobem na organizację społeczeństwa.

Źródło: Wikipedia


Teraz inna sprawa, czy piractwo jest kradzieżą? Nie, piractwa nie możemy nazwać kradzieżą w rozumieniu prawa. Wystarczyłoby, żebym tu przedstawił prosty sylogizm, skoro piractwo jest kradzieżą, to jaki sens w istnieniu praw autorskich równocześnie z przepisem o kradzieży. Tak, więc czym jest piractwo i jaki cel mają prawa autorskie? Otóż prawa autorskie, mają na celu zpobiegnięcie potencjalnym stratom płynącym z rozpowszechniania utworów przez twórców, stratom firm związanych z dystrybucją i stratom państwa związanym z nieodprowadzonym podatkiem. W powyższym cytacie przedstawiony jest absurd obowiązywania praw autorskich. Chodzi tu o sytuację, w której dwie niezależnie pracujące osoby dokonają tego samego odkrycia w niewielkim odstępie czasu, natomiast ta która zareaguje szybciej niejako przywłaszczy sobie odkrycie drugiej osoby i uniemożliwi jej czerpanie korzyści z danego odkrycia. Oczywiście istnieje możliwość stwierdzenia przez sąd o przysługiwaniu praw drugiemu odkrywcy, aczkolwiek wiemy jak to się skończyło w przypadku chociażby Nicola Tesli.

Wrócę jeszcze do istoty umowy licencyjnej. Wyobraźmy sobie sytuację w której kupując paczkę cukierków, odkrywamy w środku umowę, w myśl której abym mógł spożyć cukierki muszę wpłacić 10tys złotych na konto wytwórcy cukierków w przeciwnym razie nie mogę ich spożyć. Jest to oczywiście absurdalny przykład ale dobrze obrazuje czym jest "ukryta" umowa licencyjna.
  • 1

#18

Ironmacko.
  • Postów: 809
  • Tematów: 24
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

name='Tekeeeus' No tak, nie ma to jak mylenie dzielenia się informacjami z kradzieżą.Samochód też mogę ukraść, przecież to tylko "dzielenie się materią", conie?


Nie. Wyjaśniłem to już. Jeśli stawiasz znak równości między zaborem mienia, a jego skopiowaniem to już Twój problem.


I tu Przemku pojawia sie problem. Podam Ci inny przyklad niz z rowerem czy samochodem, bo w obu tych przypadkach proba skopiowania idealnego w tzw. garazu jest trudna... powiedzmy np projekt architektoniczy. Zamawiasz u architekta projekt, on wykonuje go poswiecajac na to powiedzmy 2 miesiace, sprzedaje go Tobie, a Ty potem rozdajesz to wszystkim znajomym, kserujac go na ksero... pytanie retoryczne: kim jestes, a raczej czy to jest kradziez (oczywiscie architekt nie wiedzial o tym, ze zamierzasz cos takiego zrobic i nic takiego nie bylo zawarte w umowie)

Użytkownik Ironmacko edytował ten post 17.09.2009 - 14:55

  • 0

#19

Ana Mert.
  • Postów: 2348
  • Tematów: 19
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Zamawiasz u architekta projekt, on wykonuje go poswiecajac na to powiedzmy 2 miesiace, sprzedaje go Tobie, a Ty potem rozdajesz to wszystkim znajomym, kserujac go na ksero...

Nie wiem czy to najlepszy przykład. Architekt stworzył projekt na moje zlecenie i dostał ode mnie zapłatę za wykonanie tego konkretnie zadania. Więc nijako projekt jest moją własnością, wykonaną cudzymi rękami ale na moje zlecenie i za moje fundusze. Gdy kupuję samochód jego właścicielem jestem ja czy fabryka?

Wszystko zależy od tego jakie zasady ustaliło się z architektem ;)

Użytkownik Ana Mert edytował ten post 17.09.2009 - 15:24

  • 0



#20

Cthulhu.
  • Postów: 406
  • Tematów: 13
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

A to nie może pracować prywatnie?
  • 0



#21

Rainbow Lizard.
  • Postów: 484
  • Tematów: 11
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

No tak, nie ma to jak mylenie dzielenia się informacjami z kradzieżą.Samochód też mogę ukraść, przecież to tylko "dzielenie się materią", conie?


Nie. Wyjaśniłem to już. Jeśli stawiasz znak równości między zaborem mienia, a jego skopiowaniem to już Twój problem.

Cóż, biorąc pod uwagę fakt, że za takie "kopiowanie mienia" można dostać grzywnę albo trafić za kratki to nie jest mój problem. xP Co najwyżej tych pasożytów, którzy przed sądem będą się tłumaczyć "ale ja przecież mam prawo mieć to, co nie jest moje".

Rzygać mi się chce, kiedy po raz -etny muszę powtarzać swój argument, na który jedyną odpowiedzią jest "wcale nie, to nie to samo". Zatem, jeszcze raz:
1. Kradnąc samochód kradniesz efekt czyjejś pracy (bo na ten samochód musiał zarobić). Kradnąc samochód z fabryki zabierasz jego twórcom prawo do zysku z tego, co wymyślili. Kradnąc plany samochodu i samemu ich używając kradniesz czas i wysiłek, jaki musieli ponieść ci, którzy ten plan opracowali.
2. Kopiując grę/muzykę/whatever, za którą wydawca chce kasę, kradniesz. Zabierasz za darmo efekt jego pracy, za który on chce coś mieć. Producent gry nie tworzył gry tylko po to, abyś ty mógł sobie za darmo pograć, ale po to, aby coś z tego mieć. Gra to jego własność i to on decyduje, kto może grać/słuchać muzyki/inne - w tym przypadku słuchać/grać może ten, kto zapłacił. A tobie nic do tego, bo twórcą nie jesteś.

Jeśli muzyk/producent gry chce, abyś grał za darmo, to po prostu sam udostępni to w sieci. Proste.

Nie oczekuję zapłaty i możesz posta pokazywać komu zechcesz. :)

Ok, nie to nie - nie obraziłbyś się zapewne, gdybym za każde przeczytanie twojego posta dostawał kasę.

(...)
Powstają tysiące projektów w których uczestniczą setki tysięcy internautów tworząc oprogramowanie komputerowe. Efekt końcowy swojej pracy rozdają za darmo. Ba, jeśli zarejestrujesz się na stronie dostaniesz do domu paczkę zawierającą nośniki danych, przykładem mogą być różne odmiany Linuksa.
Napisałem o różnych poziomach świadomości. Starym korporacyjnym, w którym korporacje stają się właścicielami praw autorskich i na cudzej myśli twórczej, (odkupionej od właściciela pomysłu) usiłują zarobić jak najwięcej. I o nowym systemie w, którym ludzie wspierają się w pracy nad projektami i chętnie dzielą się z innymi owocami swojej pracy. Ba, potrafią czerpać radość z tego, że mogli być pomocni dla innych.
Przyszło żyć nam w czasach w których obserwujemy ścieranie się tych systemów myślowych i postaw.

Sorry, ale co mają wspólnego projekty open source z komercyjnymi produktami?

Sprawa jest prosta: ktoś coś stworzył, to jest to jego własność. Ma prawo to sprzedać, może zachować dla siebie, może rozdawać za darmo - to jest JEGO dzieło i to ON, i TYLKO on ma prawo do decydowania o tym, co z tym zrobić.

Linuksa możesz dostać za darmo, ponieważ jest on, po pierwsze, dziełem wspólnym (może nad nim pracować każdy, kto chce - nie ma on "jednego", głównego twórcy, żadnego studia etc.), a po drugie - jego pomysłodawca zadecydował, że będzie on darmowy.

Nie widzę tutaj ścierania się systemów myślowych, jedynie sposób myślenia "jeśli on coś stworzył, to musi to oddać wszystkim. A jeśli tego nie odda, to zabierzemy mu to siłą/po prostu skopiujemy". Trochę jak skrajny komunizm. Przy okazji - podaj adres, chętnie odwiedzę twój dom i zabiorę sobie lodówkę, łóżko, podłogę, i w sumie mieszkanko też by się przydało. Wiesz, chodzi o nowy system wartości, w którym wszystko jest wspólne, a nie rządzi tym własność prywatna.

(...)
Podaj mi jeden rozsądny argument dla którego ktoś miałby Ci zapłacić za coś, co może mieć za darmo. Zawsze możesz zacząć sprzedawać kopie Linuksa, życzę powodzenia. :)

To była sytuacja (trudne słowo, uwaga!) hipotetyczna. A zatem, jeszcze raz, ale tym razem inaczej: tworzysz system operacyjny, chcesz go rozdawać za darmo. Kiedy jednak jest on jednak gotowy, to ja go sobie kopiuję i nim ty zdążysz go rozreklamować, wrzucić na serwisy etc., ja już dawno go sprzedaję za grubą kasę. A przecież nic takiego nie zrobiłem, tylko skopiowałem...

(...)
Problem jest bardziej skomplikowany niż wygląda to na pierwszy rzut oka.

Wyżej napisałem, dlaczego jest on idiotycznie prosty - muzyka/program to własność twórcy i to on decyduje, co z tym zrobić.

Zwykle z końcowej ceny produktu tylko niewielki procent to tantiemy dla twórcy/wykonawcy. Muzycy doskonale sobie poradzą dając koncerty. Umieszczanie plików do pobrania to dla nich doskonała reklama przed trasą koncertową. Niestety jest to sprzeczne z interesem wydawcy płyty, który kupił od wykonawcy prawa autorskie, żeby zarobić na jego twórczości. To nie twórcy czy wykonawcy walczą o prawa autorskie, a wielkie koncerny, którym twórcy czy artyści są zmuszeni się sprzedawać.


Przede wszystkim - twórca/muzyk/ktoś_taki sam podpisał tą umowę i zrobił to dobrowolnie, więc wiedział, na co się decyduje. Nie musiał tego robić, żaden pan w garniturze z pistoletem nie stał nad nim i nie wrzeszczał "PODPISZ ALBO KULA W ŁEB!". Jego decyzja, ale jak widać nie jesteś w stanie jej uszanować, gadając coś o wyzysku.

Dalej: wydawca/dystrybutor też jednak coś robi - na pewno więcej, niż na przykład pasożytujący pirat. Wytłoczenie płyt kosztuje, podobnie jak ich dostawa, podpisanie umów ze sklepami, kampania reklamowa (bilbordy, ewentualne spoty w telewizji, teksty w gazetach, informacje w radiu i tak dalej) czy chociażby właśnie zorganizowanie takiego koncertu. Bez wydawcy twórca nie miałby reklam (bo nie miałby skąd wziąć kasy na to), a jego dzieła nie trafiłyby do sklepów (ponownie: brak pieniędzy, które mógłby w to włożyć), w wyniku czego nie byłby w stanie zarobić na swojej sztuce.

Działa to na zasadzie symbiozy: artysta tworzy "produkt", dając wydawcy sporą część zysków, zaś wydawca wprowadza tą rzecz do sklepów, zapewnia reklamy i tak dalej.

Ponadto, jeśli wydawcy nie spodobają się wyniki sprzedaży (bo na przykład, owi "Robin Hoodzi", a.k.a. piraci-pasożyty, postanowili "walczyć ze zUą korporacjOM") to dziękuje on takiemu artyście za współpracę, w wyniku czego artysta... Patrz powyższy akapit.

Ileż to już razy przerabialiśmy na forum prostackie i prymitywne czepianie się rozmówcy, próby ośmieszenia, czy wyszydzenia kiedy nie wystarcza argumentów. Również i ja mógłbym wiele zarzucić sposobowi w jaki się wypowiadasz. Niestety, tym samym zszedł bym do Twojego poziomu. A tego nie zamierzam robić.

To zarzuć, z chęcią posłucham - konstruktywna krytyka zawsze jest mile widziana. Nie przypuszczałem też, że wypominanie błędów (i to innych niż literówki, mam tutaj na myśli przede wszystkim błędy, które ciągle się powtarzają) jest "prostackie i prymitywne". Krytyka = ZUO?

Ironmacko, pomyślałem, że nieco zmodyfikuję problem, który przedstawiasz.

Architekt, jak to często bywa pracuje dla wielkiej korporacji. Oczywiście za swoją pracę dostaje wynagrodzenie. Jednak to nie on jest właścicielem wykonanych przez siebie projektów, tylko korporacja, która go zatrudnia i kupuje od niego jego architektoniczne pomysły.
Czy to jest fair, że za wykonanie jakiegoś projektu który zajął np 2 miesiące architekt dostanie powiedzmy 8 000$, a korporacja na jego dystrybucji zarobi 8 000 000 ? Nie pytam o normy prawne, bo z ich punktu widzenia jest to zupełnie oki, ale o etyczny punkt widzenia.

To jest fair, bo bez tej "złej korporacji" architekt nie dostałby nic. Jeśli ktoś zaczyna sobie kopiować ten plan i go rozprowadzać za darmo, to korporacja uznaje, że nie opłaca się dystrybuować tych planów i architekt traci robotę. No i nic nie stoi na przeszkodzie, aby architekci stworzyli jakiś związek/coś takiego i umówili się, że nie będą sprzedawać swoich projektów za mniej, niż x% zysków.

Oprócz tym oszukiwanie "zuej" korporacji też "fair" nie może być, bo przecież w niej także pracują ludzie, i przecież te plany należą właśnie do tej korporacji (kupiła je, wydawca się zgodził je sprzedać i na taką a taką cenę etc.), i to ona decyduje, co z nimi zrobić. To jest jej własność i to ona decyduje, co z nią zrobić dalej. Proste.

A to nie może pracować prywatnie?

Może, ale wtedy i tak jego materiały będą kopiowane. Bo po co płacić za coś, co można mieć za darmo, czyż nie? (motto każdego złodzieja)

Poza tym, kwestia ta zależy także od umowy. Architekt nie musi odsprzedawać planów korporacji, może na przykład zastrzec sobie prawo, że budować domy na podstawie jego planów może tylko ten, kto zapłacił mu za te plany/wykupił "licencję" - to jego własność, więc ma do tego prawo. Oczywiście w takiej sytuacji zwolennicy kradzieży/piractwa powiedzieliby, że "co za chamstwo, ten architekt się pławi w kasie!" i tak dalej. Cóż, zasłużył sobie, stworzył dobry projekt - to i kasa mu się za to należy.


Zamawiasz u architekta projekt, on wykonuje go poswiecajac na to powiedzmy 2 miesiace, sprzedaje go Tobie, a Ty potem rozdajesz to wszystkim znajomym, kserujac go na ksero...

Nie wiem czy to najlepszy przykład. Architekt stworzył projekt na moje zlecenie i dostał ode mnie zapłatę za wykonanie tego konkretnie zadania. Więc nijako projekt jest moją własnością, wykonaną cudzymi rękami ale na moje zlecenie i za moje fundusze. Gdy kupuję samochód jego właścicielem jestem ja czy fabryka?

Wszystko zależy od tego jakie zasady ustaliło się z architektem ;)

Dokładnie, jeśli kupiony został projekt - to nie ma się prawa do jego dalszego kopiowania. Jeśli kupiło się prawa do projektu/coś takiego, to można go sobie dalej odsprzedawać. Podstawa handlu. xP

A co do samochodu - kupują samochód jesteś właścicielką tylko tej konkretnej jednostki. Nie wykupiłaś planów, nie wykupiłaś pozwolenia jego autorów (albo tego, kto to pozwolenie ma) na produkcję, więc nie masz prawa go sobie rozłożyć na części i samemu produkować. Proste jak konstrukcja cepa. Tak samo jak kupujący bilet do kina kupujesz prawo do obejrzenia filmu, ale nie kupujesz prawa do wydawania reżyserowi rozkazów, co i jak ma tworzyć.

Użytkownik Tekeeus edytował ten post 17.09.2009 - 18:04

  • 0

#22

AgainstAllOdds.
  • Postów: 2
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Damn, świetny temat aż się zarejestrowałem.

Tekeeus wielki obrońco mam do ciebie zatem pytanie. W przypadku oprogramowania, gier płacimy za produkt finalny i bardzo fajnie. Mamy chyba wtedy prawo wymagac aby rzecz sprzedawana była w pełni funkcjonalna i działająca. Niestety bardzo często się zdarza, że wydając stosunkowo duże sumy jesteśmy raczeni bublem, który do poprawnego działania potrzebują 10 patch'y. Czy kupując samochód też dostajemy bubla bez np. jednego koła, czy poduszkami powietrznymi zdolnymi wystrzelic w najmniej spodziewanym momencie? Kto w takim razie jest okradany?


Teraz wracając do samego prawa autorskiego. Bardzo pięknie, tylko czy to nie dzięki postępowi technologicznemu artysta zyskał możliwośc rozpowszechniaia swoich dzieł? W tym przypadku byli w stanie bardzo szybko przystosowac się do nowej sytuacji. Teraz gdy internet pozwala na swobodną wymianę informacji nagle podniósł się wielki lament.

Kolejne twoje przykłady dotyczące prawa autorskiego są według mnie strasznie naciągane. Owszem zgodzę się, że jeżeli korzystamy z nielegalnego oprogramowania i czerpiemy z tego korzyści. Np. jesteśmy grafikiem i pracujemyna nielegalnej kopii Photoshopa, a co za tym idzie zarabiamy to jest to faktycznie zachowanie godne potępienia. Jeżeli natomiast ściagamy sobie film, muzykę, grę dla własnego użytku to nie uważam żeby było to jakieś wielkie zło. Korzystamy po prostu wtedy z dobrodziejstwa jakim jest internet. Poza tym dobry, wartościowy produkt obroni się sam.

Architekt jak schrzani projekt to będzie miał przesrane - twórca gry ma cię natomiast głęboko w dupie.

To my częściej jesteśmy okradani kupując dziadostwo i mamy prawo się bronic chociażby ściągając z internetu : P

Użytkownik AgainstAllOdds edytował ten post 17.09.2009 - 18:41

  • 0

#23

JooqooL.
  • Postów: 47
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

2. Kopiując grę/muzykę/whatever, za którą wydawca chce kasę, kradniesz. Zabierasz za darmo efekt jego pracy, za który on chce coś mieć. Producent gry nie tworzył gry tylko po to, abyś ty mógł sobie za darmo pograć, ale po to, aby coś z tego mieć. Gra to jego własność i to on decyduje, kto może grać/słuchać muzyki/inne - w tym przypadku słuchać/grać może ten, kto zapłacił. A tobie nic do tego, bo twórcą nie jesteś.


Tekeeus już to raz wytłumaczyłem i nie chce mi się tłumaczyć tego cyklicznie. Kopiując grę/muzykę/filmy/programy nie popełniasz przestępstwa kradzieży i wbij to sobie do łba wreszcie! W przeciwnym razie byłoby to przestępstwem ściganym z urzędu, a nie jest. W przeciwnym razie nie istniałyby prawa autorskie, ani nawet potrzeba, żeby je ustanawiać. To nie są żarty, a sprawę trzeba rozpatrywać na płaszczyźnie prawa i trzeba ją omawiać w zgodzie z przepisami prawnymi. Nazywając piractwo kradzieżą jesteś zwykłym ignorantem. Piractwo natomiast przypomina bardziej instytucję pochodzącą jeszcze z prawa rzymskiego, a odnoszącą się do utraty spodziewanych korzyści (lucrum cessans), w wyniku wyrządzonej szkody przez osobę trzecią.
Zwracam się tutaj też do pozostałych osób, piractwo to NIE KRADZIEŻ! To UTRATA SPODZIEWANYCH KORZYŚCI w wyniku cudzego czynu!
Kradzież (art. 278 kk) to zabór cudzego mienia w celu przywłaszczenia.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kradzież

To bardzo istotne żebyście wszyscy to zrozumieli. Ponieważ kiedy to wreszcie pojmiecie, to dojdzie do was, że porównania w stylu "a jak ukradniesz komuś samochód" są bezużyteczne. Operując na takich przykładach nie dojdziecie do żadnych wniosków. Natomiast jeżeli, którekolwiek z was nie dostrzega różnicy w tych pojęciach to niech się nie wypowiada w tym temacie. Słowem dyskusja nie posuwa się naprzód od paru ładnych postów, żadna ze stron nie jest w stanie dokonać tego prostego przeskoku myślowego, przywołując dalej te bezużyteczne przykłady.

Dlatego polecam zapoznać się z treścią praw autorskich, funkcjonujących zarówno na gruncie prawa polskiego jak również, w prawie międzynarodowym. Potem należy zapoznać się z zapisami umów licencyjnych na użytkowanie. Dla porównania, możecie zapoznać się z treścią art. 278 kk żeby dostrzec różnicę. Oczywiście, aby w pełni pojąć o czym mówię, należałoby zapoznać się z całym prawem cywilnym na gruncie prawa polskiego, ustawą o ochronie własności intelektualnej oraz kazusami z prawa międzynarodowego dotyczącego ochrony praw autorskich oraz prawa międzynarodowego prywatnego, a na dokładkę dla pełnego zrozumienia zapoznać się z podstawami prawa karnego i procedury karnej, a w tym kodeksu wykroczeń i działu kodeksu karnego odnoszącego się do mienia. Wtedy dopiero poczulibyście różnicę, ale do tego trzeba studiów prawniczych.

Odpowiedź na pytanie tych co są przeciw piractwu brzmi, tak piractwo powoduję utratę korzyści, ale nie ma to nic wspólnego z kradzieżą! Najprościej jest zachowaniem bezprawnym (rozpatrywanym na gruncie prawa cywilnego, a nie karnego). Jest to bezprawność materialna, a to oznacza, że dane zachowanie jest oceniane negatywnie z punktu widzenia całego porządku prawnego panującego w danym państwie. Jest to jakiekolwiek zachowanie powodujące szkodę innej osobie, wkroczenie w cudze prawo podmiotowe. Należy to odróżnić od bezprawności formalnej w rozumieniu prawa karnego, czyli zachowania niezgodnego z przepisami ustawy karnej.

Dla niektórych może to się wydawać bez sensu dlaczego to mówię. Ale widzicie, kiedyś ludzie kłócili się tak jak wy. Prowadzili nieustające dyskusje, które nigdy nie poruszały się do przodu, które nigdy nic nie zmieniały, a tylko zaogniały sytuację. A potem przyszli prawnicy, którzy ustalili, że będziemy określonych zwrotów i wyrażeń używać w ogólnie przyjęty sposób, tak aby wyrażenie to było jasne i znane wszystkim. Dzięki czemu ludzie przestali prowadzić bezowocne dyskusję, a zaczęli powoli rozumieć o czym mówią. Mam nadzieję, że tak się stanie i w tej sytuacji.
  • 2

#24

Moltenlair.
  • Postów: 423
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano



Malo kto powie, ze ukradl jesli obejrzy np. serial sciagniety z sieci...

I prawidłowo bo to nie jest kradzież tylko działanie podchodzące pod "dozwolony użytek osobisty". Krótko mówiąc możesz sobie coś z netu ściągnąć (nie dotyczy programów) i obejrzeć w gronie rodziny/przyjaciół ale nie wolno ci tego udostępniać obcym osobom. Udostępniający piraci, ściągający już nie ;). Dlatego nie nalezy korzystać z programów p2p bo wtedy jednocześnie ściągasz i udostępniasz.

Ana, Ty tak na serio... ??? W ramach rozwazania ciekawego problemu:
Czy sciagniecie np. z rapidshar'a filmu, ktory mial wlasnie premiere to "DOZWOLONY UZYTEK OSOBISTY", zrobienie tego samego z muzyka itp. to tez "UZYTEK OSOBISTY"??? Czy jak "pozycze" Twoj samochod i troche nim pojezdze to tez "UZYTEK OSOBISTY", "pozycze" na jeden dzien majtki ze sklepu to DOZWOLONY UZYTEK OSOBISTY....
Przepraszam Cie Ana, ale po przeczytaniu Twojego posta rece mi opadly, biorac pod uwage Twoja aktywnosc na forum nigdy nie posadzilbym Cie o podobnego posta....

A tak nawiasem mowic to powinienem sie tego spodziewac, bo czyz nie napisalem ze: "Co ciekawe wiekszosc osob nie traktuje tego jako kradziez"...


Muszę Cię zmartwić, Ana ma rację, albowiem Prawo Polskie zezwala na posiadania\ściąganie muzyki\filmów na użytek własny. Za to nie znajdziesz w Kodeksie wzmianki o tym, byś mógł "wypożyczać" samochody czy wszelkiego rodzaju bieliznę osobistą. Polecam przed wylewaniem żółci poczytać trochę kodeks karny, zainteresować się prawem polskim bądź po prostu studiować Prawo na jakimś Uniwersytecie.
  • 0

#25

Ironmacko.
  • Postów: 809
  • Tematów: 24
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano




Malo kto powie, ze ukradl jesli obejrzy np. serial sciagniety z sieci...

I prawidłowo bo ... ściągasz i udostępniasz.

Ana, Ty ...
A tak nawiasem mowic to powinienem sie tego spodziewac, bo czyz nie napisalem ze: "Co ciekawe wiekszosc osob nie traktuje tego jako kradziez"...


Muszę Cię zmartwić, Ana ma rację, albowiem Prawo Polskie zezwala na posiadania\ściąganie muzyki\filmów na użytek własny. Za to nie znajdziesz w Kodeksie wzmianki o tym, byś mógł "wypożyczać" samochody czy wszelkiego rodzaju bieliznę osobistą. Polecam przed wylewaniem żółci poczytać trochę kodeks karny, zainteresować się prawem polskim bądź po prostu studiować Prawo na jakimś Uniwersytecie.


Drogi forumowiczu zanim zaproponujesz komus poczytanie czegokolwiek to zacznij zawsze od siebie ta procedure:
- w kolejnym moim poscie, ktorego napisalem po tych zacytowanych przez Ciebie juz pokazalem, ktorych filmow/muzyki itp "nie" mozesz sciagac...
- w sprawie "wypozyczenia" samochodu to wyobraz sobie kolego, ze jeszcze kilka lat temu istnial taki zapis, dzieki ktoremu mozna bylo uniknac odpowiedzialnosc w momencie zlapania, tlumaczenim, ze wlasnie sie pozyczylo.
- pisanie, ze: "prawo Polskie pozwala" to jest ignoranctwo... Owszem pozwala w SZCZEGOLNYCH przypadkach, a nie jak leci...
Reasumujac: Ana ma racje i ja tez...

Co doksztalcanie sie w jakies dziedzinie, czy tez czytanie czegos, co mi proponujesz w ostatnich slowach, warto samemu byc pewnym, ze chociaz sie przeczytalo regulamin forum, ktorego jest sie uzytkownikiem...

Użytkownik Ironmacko edytował ten post 17.09.2009 - 20:33

  • 1

#26

Rainbow Lizard.
  • Postów: 484
  • Tematów: 11
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Damn, świetny temat aż się zarejestrowałem.

Tekeeus wielki obrońco mam do ciebie zatem pytanie. W przypadku oprogramowania, gier płacimy za produkt finalny i bardzo fajnie. Mamy chyba wtedy prawo wymagac aby rzecz sprzedawana była w pełni funkcjonalna i działająca. Niestety bardzo często się zdarza, że wydając stosunkowo duże sumy jesteśmy raczeni bublem, który do poprawnego działania potrzebują 10 patch'y. Czy kupując samochód też dostajemy bubla bez np. jednego koła, czy poduszkami powietrznymi zdolnymi wystrzelic w najmniej spodziewanym momencie? Kto w takim razie jest okradany?

Przykład równie trafny co strzały siedemdziesięcioletniego pijanego żołnierza z ataksją.

Jeśli samochód to bubel, to po prostu go nie kupujesz. Nie kradniesz go z komisu, aby nim jeździć - po prostu zapominasz, że takie coś istnieje. Jeśli o gry chodzi na przykład, to przecież masz recenzje, opinie userów na forach, często wersje demo, filmiki z gameplayu i tak dalej, i tym podobne, wystarczy spędzić dwie minuty na Google, aby się dowiedzieć, czy w grze są babole etc. Nie widzę związku pomiędzy jakością gry a piractwem.

Bubel czy nie - to coś jest własnością autora i nie masz prawa sobie tego zabierać za darmo (chyba, że dostaniesz, czytaj: twórca wypuścił to za darmo do sieci). Nie podoba się? Nie bierz wcale, ewentualnie kup dopiero wtedy, jak wydadzą te wszystkie patche, a na forach zaczną mówić "w końcu naprawili wszystkie bugi".

Teraz wracając do samego prawa autorskiego. Bardzo pięknie, tylko czy to nie dzięki postępowi technologicznemu artysta zyskał możliwośc rozpowszechniaia swoich dzieł? W tym przypadku byli w stanie bardzo szybko przystosowac się do nowej sytuacji. Teraz gdy internet pozwala na swobodną wymianę informacji nagle podniósł się wielki lament.

Nie rozumiem o co ci chodzi - czyli co, pojawiła się metoda, która pozwala na skradzenie danej rzeczy i przed którą praktycznie nie sposób się obronić, to artyści mają wszystko rozdawać za darmo? A nie przyszło ci do łba, że jednak (TADA!) muszą z czegoś żyć i mają prawo do zarządzania tym, co jest ich własnością?

Kolejne twoje przykłady dotyczące prawa autorskiego są według mnie strasznie naciągane.

Nie naciąganie, a jedynie są hiperbolizacją - i mają na celu pokazanie, jak czuje się taki twórca oprogramowania/muzyk/inny artysta, którego dzieła są rozkradane.

Owszem zgodzę się, że jeżeli korzystamy z nielegalnego oprogramowania i czerpiemy z tego korzyści. Np. jesteśmy grafikiem i pracujemyna nielegalnej kopii Photoshopa, a co za tym idzie zarabiamy to jest to faktycznie zachowanie godne potępienia. Jeżeli natomiast ściagamy sobie film, muzykę, grę dla własnego użytku to nie uważam żeby było to jakieś wielkie zło. Korzystamy po prostu wtedy z dobrodziejstwa jakim jest internet. Poza tym dobry, wartościowy produkt obroni się sam.

"Obroni się sam"? Jesteś pewien? Bo wiesz, tak się składa, że taki Crysis, jakże wychwalane, otrzymujący bardzo dobre opinie, recenzje etc. był bardzo popularny na Torrentach, ale już w sklepach nie za bardzo...

A, i uzasadnij, dlaczego zarabianie korzystając z nielegalnej kopii Photoshopa jest raczej niepoprawne, zaś ściąganie nielegalnie gry już jest OK. Bo na razie sytuacja wygląda tak, że ja podaję jakiś argument, a rozmówca go całkowicie olewa i rzuca jakieś stwierdzenie, którego nie raczy nawet uargumentować. Póki co widzę filozofię ("och, walczmy przeciwko tym zUym korporacyjom!") dorobioną do zwykłego pasożytnictwa i złodziejstwa.

Architekt jak schrzani projekt to będzie miał przesrane - twórca gry ma cię natomiast głęboko w dupie.

Twórca gry raczej nie ma potencjalnego klienta głęboko gdzieś. Jeśli stworzy słabą grę, to zostanie ona zmasakrowana w recenzjach, gracze na forach będą narzekać (a najprawdopodobniej nikt w ogóle nie będzie o takiej grze wiedział, bo skoro bubel, to nikt nie kupuje), zaś dystrybutor, widząc słabe wyniki sprzedaży, wycofa się z dalszej współpracy (czyli na przykład wydawania kolejnych tytułów tego studia).

To my częściej jesteśmy okradani kupując dziadostwo i mamy prawo się bronic chociażby ściągając z internetu : P

Oczywiście, że masz prawo się bronić. Po prostu nie kupuj. W czym problem?

2. Kopiując grę/muzykę/whatever, za którą wydawca chce kasę, kradniesz. Zabierasz za darmo efekt jego pracy, za który on chce coś mieć. Producent gry nie tworzył gry tylko po to, abyś ty mógł sobie za darmo pograć, ale po to, aby coś z tego mieć. Gra to jego własność i to on decyduje, kto może grać/słuchać muzyki/inne - w tym przypadku słuchać/grać może ten, kto zapłacił. A tobie nic do tego, bo twórcą nie jesteś.


Tekeeus już to raz wytłumaczyłem i nie chce mi się tłumaczyć tego cyklicznie. Kopiując grę/muzykę/filmy/programy nie popełniasz przestępstwa kradzieży i wbij to sobie do łba wreszcie! W przeciwnym razie byłoby to przestępstwem ściganym z urzędu, a nie jest. W przeciwnym razie nie istniałyby prawa autorskie, ani nawet potrzeba, żeby je ustanawiać. To nie są żarty, a sprawę trzeba rozpatrywać na płaszczyźnie prawa i trzeba ją omawiać w zgodzie z przepisami prawnymi. Nazywając piractwo kradzieżą jesteś zwykłym ignorantem. Piractwo natomiast przypomina bardziej instytucję pochodzącą jeszcze z prawa rzymskiego, a odnoszącą się do utraty spodziewanych korzyści (lucrum cessans), w wyniku wyrządzonej szkody przez osobę trzecią.

Gratulacje. Właśnie napisałeś sześć linijek tekstu, w których nie ma ani jednego argumentu. Naprawdę, rzadko spotykane.

Jeszcze raz zatem: dlaczego uważasz, że granie za darmo w grę, za którą twórca żąda kasy, NIE JEST kradzieżą jego własności? W końcu gra jest jego, i to on decyduje, komu ją pokaże (w tym przypadku: pokaże ją temu, kto zapłaci).

Zwracam się tutaj też do pozostałych osób, piractwo to NIE KRADZIEŻ! To UTRATA SPODZIEWANYCH KORZYŚCI w wyniku cudzego czynu!
Kradzież (art. 278 kk) to zabór cudzego mienia w celu przywłaszczenia.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Kradzież

To bardzo istotne żebyście wszyscy to zrozumieli. Ponieważ kiedy to wreszcie pojmiecie, to dojdzie do was, że porównania w stylu "a jak ukradniesz komuś samochód" są bezużyteczne. Operując na takich przykładach nie dojdziecie do żadnych wniosków.

Nadal nie widzę, dlaczego nie jest to to samo, co kradzież samochodu. Kilka razy pisałem, że jedno, i drugie, to efekt pracy, z którym twórca może robić, co zechce - oczywiście odpowiedzi na argument ten brak, oprócz wrzeszczenia że "NIE, TO NIE JEST KRADZIEŻ, BO NIE I JUŻ!".

Natomiast jeżeli, którekolwiek z was nie dostrzega różnicy w tych pojęciach to niech się nie wypowiada w tym temacie.

Dobry pomysł, gadanie z czymś, co olewa argumenty drugiej strony nie jest najlepszym pomysłem.

Słowem dyskusja nie posuwa się naprzód od paru ładnych postów, żadna ze stron nie jest w stanie dokonać tego prostego przeskoku myślowego, przywołując dalej te bezużyteczne przykłady.

Dlatego polecam zapoznać się z treścią praw autorskich, funkcjonujących zarówno na gruncie prawa polskiego jak również, w prawie międzynarodowym. Potem należy zapoznać się z zapisami umów licencyjnych na użytkowanie. Dla porównania, możecie zapoznać się z treścią art. 278 kk żeby dostrzec różnicę. Oczywiście, aby w pełni pojąć o czym mówię, należałoby zapoznać się z całym prawem cywilnym na gruncie prawa polskiego, ustawą o ochronie własności intelektualnej oraz kazusami z prawa międzynarodowego dotyczącego ochrony praw autorskich oraz prawa międzynarodowego prywatnego, a na dokładkę dla pełnego zrozumienia zapoznać się z podstawami prawa karnego i procedury karnej, a w tym kodeksu wykroczeń i działu kodeksu karnego odnoszącego się do mienia. Wtedy dopiero poczulibyście różnicę, ale do tego trzeba studiów prawniczych.

Och, przepraszam, ja tylko kierowałem się logiką, zdrowym rozsądkiem oraz tym, że jeśli ktoś coś tworzy, to jest to jego własność i ma prawo robić z nią cokolwiek mu się żywnie podoba, a inni nie mają prawa zarządzać jego własnością. No, ale widać, że bez dogłębnego przestudiowania połowy kodeksu karnego nie da się odróżnić czynów moralnych od niemoralnych.

(...)
Dla niektórych może to się wydawać bez sensu dlaczego to mówię. Ale widzicie, kiedyś ludzie kłócili się tak jak wy. Prowadzili nieustające dyskusje, które nigdy nie poruszały się do przodu, które nigdy nic nie zmieniały, a tylko zaogniały sytuację. A potem przyszli prawnicy, którzy ustalili, że będziemy określonych zwrotów i wyrażeń używać w ogólnie przyjęty sposób, tak aby wyrażenie to było jasne i znane wszystkim. Dzięki czemu ludzie przestali prowadzić bezowocne dyskusję, a zaczęli powoli rozumieć o czym mówią. Mam nadzieję, że tak się stanie i w tej sytuacji.

Z przyjemnością stwierdzam, że w moim przypadku twoja "edukacja" jest niczym rzucanie grochu o ścianę. Jak uważałem, tak uważać będę, że piractwo = korzystanie z owoców pracy danej jednostki przeciwko woli tej jednostki = pasożytnictwo.

(...)
Muszę Cię zmartwić, Ana ma rację, albowiem Prawo Polskie zezwala na posiadania\ściąganie muzyki\filmów na użytek własny. Za to nie znajdziesz w Kodeksie wzmianki o tym, byś mógł "wypożyczać" samochody czy wszelkiego rodzaju bieliznę osobistą. Polecam przed wylewaniem żółci poczytać trochę kodeks karny, zainteresować się prawem polskim bądź po prostu studiować Prawo na jakimś Uniwersytecie.

Podstawowy "problem" polega na tym (jeśli o piractwo chodzi), że jeśli ściągasz grę z internetu to ktoś ją musiał tam wrzucić (mowa o serwisach typu RapidShare, wszelkich FTP z grami etc.), czyli tak czy owak - złodziejstwo jest, ale na innym szczeblu, pobierający zaś "tylko" świadomie bierze kradziony towar.

Jeśli natomiast o wszelkiego rodzaju Torrenty chodzi to, z tego, co wiem, sieci P2P nie są scentralizowane, zaś dane nie tylko pobiera, ale wysyła każdy użytkownik, więc kopiowanie danych innym istnieje.

JoogoL, podziwiam Cię za wytrwałość w wyjaśnianiu i nagradzam to reputacją.
Poruszasz się na gruncie prawnym i doceniam to. Jednak moim zdaniem należało by spojrzeć na sprawę szerzej.
Bo prawdę powiedziawszy koncerny medialne mają i odpowiednią kasę, i odpowiednie koneksje, żeby przepchnąć odpowiadające im uwarunkowania prawne w parlamentach państw.

Tak jest, zniszczyć zUe koncerny (kiedyś to za całe zło był odpowiedzialny szatan, tutaj z kolei psy wieszane są na zUych koncernach), które nie dość, że umożliwiają twórcom reklamowanie swoich dzieł, wprowadzenie ich do sprzedaży etc., to jeszcze dają im wynagrodzenie (skandal! Twórcy powinni rozdawać wszystko za darmo! Jak można domagać się wynagrodzenia za pracę?!). A jakby tego było mało, to twórcy dobrowolnie podejmują współpracę z tymi koncernami! Przerażające, po prostu szatan na kółkach!

Mają środki na to, żeby w procesach zatrudniać najlepszych prawników.
Trochę to przypomina walkę Dawida z Goliatem.
I pozostaje mieć nadzieję, że i tym razem Dawid zwycięży Goliata.

Korporacje dziękują ci za porównanie ich do Dawida i kibicowanie im.

Niestrudzenie będę pisał, że przemianie ulega ludzka świadomość. Będę pisał również o tym, że zmieniają się uwarunkowania techniczne. To co kiedyś było tylko fantazją dziś jest rzeczywistością. A za tymi zmianami powinny, a nawet muszą następować zmiany w obowiązującym prawie, które przestaje przystawać do warunków.

Patrz wyżej - wynaleziono sposób, który pozwala na rozkradanie własności intelektualnej i nie da się przed nim bronić, więc co? Trzeba rozdawać wszystko za darmo? Niespodzianka - gdyby te wszystkie zUe koncerny zniknęły, a artyści mieliby utrzymywać się tylko z "datków" od fanów, to całkiem prawdopodobne, że po jakimś czasie przemysł związany z grami zdechłby całkowicie (albo cofnął się do poziomu z połowy lat dziewięćdziesiątych,), bo w końcu stworzenie gry to kolosalne koszty, podobnie byłoby z filmami (skądś trzeba brać te miliony dolarów na kręcenie)i tak dalej, i tym podobne. Gratuluję ci twojej wiedzy z ekonomii - jeszcze trochę, a może uda ci się nawet konkurować pod tym względem z przedszkolakami.

W każdym razie, jeśli o piractwo chodzi - dla mnie to złodziejstwo i pasożytowanie, gdybym ja stworzył coś, co następnie bym sprzedawał, a później bym się dowiedział, że jakieś pasożyty to rozpowszechniają bez mojej wiedzy, zgody i za darmo, to albo bym ich wbił na pale, albo nasłał armię prawników (wychodząc z założenia, że miałbym na to fundusze). No i jest jeszcze jedna "dobra" strona piractwa w przypadku gier komputerowych - jak tak dalej pójdzie, to rynek gier na PC zdechnie i zostaną tylko konsole, na których złodziejstwo nie jest już takie łatwe.

I to by było na tyle. Ze względu na totalne olewanie moich argumentów i brak kontrargumentów u strony przeciwnej nie widzę jakiegokolwiek sensu w dalszym moim udziale w tej dyskusji - czuję się tak, jakby próbował rozmawiać ze zdechłym żółwiem. Ani to przyjemne, ani sensowne, ani pożyteczne.

Na koniec obrazek idealnie podsumowujący moje podejście do wszelkich "teorii" Przema, według których "zUe korporacje muszą upaść" i pozostałych argumentów popierających złodziejstwo, które są warte mniej, niż garść ludzkich kłaków:

http://img15.imageshack.us/i/misterkomodoz.jpg/


Użytkownik Tekeeus edytował ten post 17.09.2009 - 20:36

  • 0

#27

olorin.
  • Postów: 222
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Wstrzymam się na razie przed ocenianiem czy piractwo to kradzież czy też krazieżą nie jest, ale pozwole sobie skomentować to co napisałes:

Damn, świetny temat aż się zarejestrowałem.

Witaj,

Tekeeus wielki obrońco mam do ciebie zatem pytanie. W przypadku oprogramowania, gier płacimy za produkt finalny i bardzo fajnie. Mamy chyba wtedy prawo wymagac aby rzecz sprzedawana była w pełni funkcjonalna i działająca. Niestety bardzo często się zdarza, że wydając stosunkowo duże sumy jesteśmy raczeni bublem, który do poprawnego działania potrzebują 10 patch'y. Czy kupując samochód też dostajemy bubla bez np. jednego koła, czy poduszkami powietrznymi zdolnymi wystrzelic w najmniej spodziewanym momencie? Kto w takim razie jest okradany?

Co prawda ja nie Tekeeus, ale odpowiem sobie na to pytanie: tak, masz prawo wymagać aby sprzedawana rzecz była w pełni funkjonalna i działająca, ale do sprawdzenia czy tak w rzeczywistości jest nie potrzeba takiego produktu od razu "piracić", wystarczy poczytać recenzje na stosownych portalach, tam zazwyczaj testerzy rozbierają taki produkt na "poszczególne piksele";).
W ogóle porównanie niedoskonałości gier do defektów takich jak brak koła jest mocno nieadekwatne, bo samochody też się psują, nawet te nowe, do tego masz gwarancje i serwisy aby usterek się pozbywały, podobnie działają patche.

Teraz wracając do samego prawa autorskiego. Bardzo pięknie, tylko czy to nie dzięki postępowi technologicznemu artysta zyskał możliwośc rozpowszechniaia swoich dzieł? W tym przypadku byli w stanie bardzo szybko przystosowac się do nowej sytuacji. Teraz gdy internet pozwala na swobodną wymianę informacji nagle podniósł się wielki lament.

Fajne zestawienie: wymiana informacji = rób sobie co tylko ci sie podoba... nie trafia to do mnie.
"Lament" się podniósł, bo są ludzie, którzy za swoją prace pragną otrzymać wynagrodzenie, a imo mają do tego prawo.

Kolejne twoje przykłady dotyczące prawa autorskiego są według mnie strasznie naciągane. Owszem zgodzę się, że jeżeli korzystamy z nielegalnego oprogramowania i czerpiemy z tego korzyści. Np. jesteśmy grafikiem i pracujemyna nielegalnej kopii Photoshopa, a co za tym idzie zarabiamy to jest to faktycznie zachowanie godne potępienia. Jeżeli natomiast ściagamy sobie film, muzykę, grę dla własnego użytku to nie uważam żeby było to jakieś wielkie zło. Korzystamy po prostu wtedy z dobrodziejstwa jakim jest internet. Poza tym dobry, wartościowy produkt obroni się sam.

Słuchanie muzyki, oglądanie filmów sprawia przyjemność, a za sprawianie przyjemności ludziska bardzo często każą sobie płacić.

"Korzystamy po prostu wtedy z dobrodziejstwa jakim jest internet..." - Internet to medium za pomocą, którego możemy przesyłać dane co nie znaczy, że wszystkie dane jakie możemy do siebie zassać są darmowe i to że ktoś umieszcza te dane bez zgody ich tworcy nie znaczy, że można je sobie ot tak kopiować.

Ja poniekąd rozumiem argumenty typu: ściągam filmy czy muze aby ocenić czy warto je nabyć, czy produkt jest warty zakupu, ale rozumiem także argumenty drugiej strony. Mimo wszystko ktoś te produkty tworzy i ma prawo pobierać za korzystanie z nich profity.

Architekt jak schrzani projekt to będzie miał przesrane - twórca gry ma cię natomiast głęboko w dupie.

Nie prawda. Chrzanienie roboty przez architekta na poziomie chrzanienia gier przez programiste ma podobne konsekwencje: można robote schrzanioną poprawić i w trakcie projektowania i w trakcie programowania, odpowiednich poprawek dokonuje się także po wykonanej robocie choć w przypadku budowli robi to raczej Generalny Wykonawca.

To my częściej jesteśmy okradani kupując dziadostwo i mamy prawo się bronic chociażby ściągając z internetu : P

Raczej czytując recenzje programów przed ich zakupieniem, do tego służy także Internet;)
  • 1

#28

JooqooL.
  • Postów: 47
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Tekeeus jak obiecałem nie będę Ci tego tłumaczył po raz kolejny (chyba, że byś mi zapłacił za poradę prawną).

Nie argumentowałem za żadną ze stron, ale jesteś intelektualnie ograniczony i tego nie dostrzegłeś. Dalej nazywasz piractwo kradzieżą, więc to już nie upór z Twojej strony mój panie, jesteś upośledzony intelektualnie, że argumentujesz mimo faktów.
Żadna z moich wypowiedzi nie miała charakteru oceny moralnej, tego też raczyłeś nie dostrzegać.

Przedmiotem moich wcześniejszych wypowiedzi było doprecyzowanie materii, w której z taką nonszalancją się obracasz. Stwierdzam, że nie masz zielonego pojęcia o czym mówisz, a Twoje wszystkie wypowiedzi można śmiało sprowadzić do stwierdzenia "piractwo jest złe". Nic więcej nie wynika z Twoich argumentów, natłok słów których użyłeś stanowi wyłącznie fasadę mającą sprawiać wrażenie wypowiedzi intelektualisty. Podtrzymuję co napisałem wcześniej, nie znasz nawet podstawowej terminologii, natomiast szastasz frazesami z języka potocznego, które można tu śmiało zamienić kilkoma wyrażeniami z literatury fachowej, której na ten temat jest sporo. Ale Ty nie raczyłeś nawet do niej zajrzeć.

Zapewniam Ciebie Tekeeus jak i pozostałych uczestników dyskusji, że problem jest nie tylko natury moralnej, ale należy go również rozpatrywać na płaszczyznach prawnych i filozoficznych. Samo istnienie praw autorskich wynika wyłącznie z nowoczesnej filozofii kapitalistycznej. Zaledwie 100 lat temu ludziom nie mieściło się to nawet w głowach!

Tyle z mojej strony, co się tyczy Ciebie Tekeeus, to uważam, że dyskusja z osobą będącą takim ignorantem mija się kompletnie z celem. Problem jest złożony i należy do niego podchodzić szeroko. Samo stwierdzenie, że coś jest złe, nic nie wnosi do dyskusji.
  • 0

#29

Ironmacko.
  • Postów: 809
  • Tematów: 24
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Ironmacko, pomyślałem, że nieco zmodyfikuję problem, który przedstawiasz.

Architekt, jak to często bywa pracuje dla wielkiej korporacji. Oczywiście za swoją pracę dostaje wynagrodzenie. Jednak to nie on jest właścicielem wykonanych przez siebie projektów, tylko korporacja, która go zatrudnia i kupuje od niego jego architektoniczne pomysły.
Czy to jest fair, że za wykonanie jakiegoś projektu który zajął np 2 miesiące architekt dostanie powiedzmy 8 000$, a korporacja na jego dystrybucji zarobi 8 000 000 ? Nie pytam o normy prawne, bo z ich punktu widzenia jest to zupełnie oki, ale o etyczny punkt widzenia.



To ten architekt godzi sie na to, zeby pracowac za 8000$ i nie powinien czuc sie oszukany jezeli korporacja zarobila na nim krocie (choc watpie zeby byl to zarobek 1000 krotny, ale oki) przy nastepnym projekcie albo zarzada wiecej i dostanie podwyzke, albo nie i wtedy znowu ma dwie drogi zrezygnuje z pracy albo zgodzi sie z odmowa podwyzki. Tyle jasno ustalone reguly i sposob ich wynagradzania...
Bo tak naprawde to powyzszym pytaniem uderzasz w podstawe ludzkiego zachowania (czytaj: zawisc): "Czemu ktos na mojej pracy (za ktora ktos uczciwie zaplacil) ktos innym zarobil krocie..."



JoogoL masz prawdopodobnie 100% racji z prawnego punktu widzenia... Wiesz jednak rownie dobrze jak ja:
- ze malo kto, kto nie studiuje prawa przeczyta prawo autorskie, KC, KPA, KK itd i komentarze do tego. Pomijam juz w ogole kwestie czy czlowiek nie obyty z prawem, wszystkie te przeczytane prawa, bedzie mogl poprawnie zinterpretowac.
- latwo dyskutuje sie na blahych przykladach: "mam rower, wychodze ze sklepu i go nie mam". Sprawa bardzo sie komplikuje gdy do gry wchodza osoby trzecie, grupy osob, prawa autorskie i inne czynniki wynikajace ze 100 stonicowych umow, w tym gaszczu przepisow czesto sami prawnicy prowadza batalie trwajace lata...

Tak wiec dla mnie i jak widze dla mniejszosci, sciaganie wiekszosci filmow/muzyki/itp z sieci to piractwo (tu uklon w Twoja strone)...

Edit: literowki

Użytkownik Ironmacko edytował ten post 17.09.2009 - 21:26

  • 0

#30

Korhil.
  • Postów: 106
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ilość pirackiego oprogramowania zainstalowanego w komputerach osobistych w Polsce w roku 2008 spadła o 1% w porównaniu do roku 2007, kształtując się na poziomie 56%. Szkody poniesione przez producentów oprogramowania w Polsce wyniosły 648 mln dolarów, co oznacza 12% wzrost w stosunku do roku poprzedniego.


Gwoli przypomnienia o skali piractwa tylko w naszym kraju...


Mam jedno pytanie, czym różni się kradzież płyty z muzyką ze sklepu a kradzieżą tej płyty sciagając ją z internetu?
  • 1


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych