Napisano
20.09.2009 - 20:03
Sowy owszem, uchodziły w wielu kulturach za symbol mądrości, ze względu na ich tryb życia i chyba co najważniejsze, że względu na ich oczy. dotyczy to zwłaszcza przenikliwego wzroku sowy pójdźki, która właśnie w mitologii greckiej była symbolem mądrości, towarzyszką Ateny. Niestety w naszej kulturze stosunek do tych pięknych ptaków był negatywny, żeby nie powiedzieć: agresywny. Sowy były zabijane, podpalane całe stare dziuplate drzewa w których się te ptaki zagnieździły. Jeszcze dzisiaj można spotkać na wsiach ciemnotę, wg której to ptaki przynoszące nieszczęścia. A może nasz stosunek do tych ptaków wynikał z nieznajomości ich trybu życia? I ze względu na ich zagadkowość padły ofiarą przesądów?
W każdym razie dumni być nie możemy...
Ale teraz coś do tematu. Przy okazji wyjdzie na jaw dlaczego sie wogóle tutaj rejestrowałem. Żeby się podzielić swoimi przeżyciami, które mi sie przytrafiły i czasem pozostają zagadką. Więc do rzeczy:
Już w wieku ok. 10-11 lat zauważyłem, że śnią mi się rzeczy, które mają swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości, choć w jednym przypadku niezupełnie tak jak we śnie. Mianowicie miałem sen, w którym widziałem losowanie lotto. Usłyszałem 3 pierwsze liczby i się obudziłem. Były to 14, 13, 6. Postawiłem na te liczby, jednak nie padły. kilka tygodni później ciocia przywiozła wywołane zdjęcia z jakiejś wycieczki i na kopercie napisała numery zdjęć, które są dla nas: 6, 13, 14. Od razu przypomniał mi się ten sen. A teraz coś jeśli chodzi o śmierć... Pierwszy sen zwiastujący śmierć miałem 7 lat temu. Śniło mi się, że siedziałem w kościele z babcią i jej siostrą. Kościoł ten znajduje się w miejscowości prababci, która była matką tych dwóch. Nagle babcia zaczęła płakać i powiedziała do swojej siostry: Milka, kiedy nam to umarło? kiedy jest zimny termin? Zimny termin czyli w tym śnie pogrzeb. Byłem poza domem wtedy i gdy wróciłem do domu, dowiedziałem się, że 3 dni wcześniej umarła prababcia (tej samej nocy miałem sen) i że tego dnia ma pogrzeb. Kolejny sen miał miejsce prawie 2 lata po tym. właściwie to jeszcze nie był sen, bo akurat próbowałem zasnąc i było to w momencie "odpływania". Bardziej pasuje określenie chyba, że to była wizja. widziałem siebie idącego do sklepu, na schodach sklepu czekała na mnie dobra koleżanka, podbiegła do mnie i z płaczem powiedziała, że tatuś nie żyje. Zerwałem się z łóżka i wystraszyłem, bo istotnie jej ojciec był w szpitalu. Następnego dnia rano szedłem do tego sklepu i na drzewie obok niego wisiała klepsydra z nazwiskiem jej ojca. Zmarł tej nocy. Kolejny taki sen miał miejsce kilka miesięcy później. Śniło mi się, że wyszedłem na klatkę schodową z butelką wina, z drzwi naprzeciwko wyszła do mnie zapłakana właścicielka mieszkania które wtedy wynajmowałem i powiedziała, że Stasiu nie zyje. Czyli jej mąż, który był wtedy w szpitalu, a ja istotnie miałem następnego dnia wracając do tego mieszkania zabrać z domu butelkę wina dla niego... I zabrałem, tyle że jak przyjechałem, okazało, się, że pan Stanisław zmarł w nocy...
Ostatnie o czym chcę opowiedzieć, miało miejsce prawie równo 4 lata temu. Miałem ciężko chorego dziadka w szpitalu. Była to bardzo ważna postać w moim życiu. prawie codziennie jeździłem do szpitala nakarmić go itp. Tak miało być i pewnego dnia, miałem jechać rano do szpitala. Nastawiłem budzik na 7.15, ale gdy się obudziłem to stwierdziłem, że w zasadzie mogę pospać jeszcze 30 min i przestawiłem go na 7.45. Nie mogłem jednak zasnąć. W końcu odpływałem, tak jak już wcześniej to było i nagle usłyszałem głos naszego proboszcza (żadnego obrazu, tylko głos) i który wypowiedział takie zdanie: 2 lata temu umarła babcia, a dziś dołączył do niej dziadek. Od razu po wypowiedzeniu tego zdania zadzwonił budzik a ja zerwałem się na łóżku. Nim zdążyłem ochłonąć zadzwonił telefon. Odebrał ojczym i po chwili oznajmił, że dziadek zmarł.... Istotnie prawie 2 lata wcześniej zmarła babcia, której wspomniałem w pierwszym śnie. Jednak przed śmiercią babci żadnego snu nie było. Od tych 4 lat wogóle nie miałem takich snów czy wizji. I jakoś się z tego powodu cieszę...