Bardzo mi się podobają Twoje słowa Wysłanniku
Enigma ma rację - a ja dodam, że Kościół w dużej mierze sam sobie taki los zgotował.
Kościół, czyli ta cała organizacja, biurokracja, hierarchia, zasady, reguły - to wszystko jest ludzkie, pełne wad, nieboskie, nie o to Jezusowi chodziło. Mówił: Kto się wywyższa, będzie poniżony, mianował Św Piotra swoim następcą. Następca Jezusa na Ziemi - czyli osoba, która powinna czynić tak, jak Jezus, iść Jego śladem. Przypominacie sobie fragmenty z Nowego testamentu, jak Jezus siedzi za biurkiem, przelicza pieniążki, i podpisuje wniosek o ekskomunikę?
Ja bynajmniej nie - Św Piotr miał służyć, a nie rządzić. I służył, ale jego następcy, z biegiem czasu odwrócili rzeczywistość, jak to ludzie, na swoją korzyść. No a potem, jak już Papież miał święte słowo, Boską nieomylność, to się zrobiło "hulaj duszo" - najciekawszy jest moment w historii Kościoła, kiedy to mieliśmy trzech jedynych, wybranych przez Boga Papieży, którzy się wzajemnie obkładali klątwami, krzycząc: "To ja jestem ten prawdziwy!" "Nie, właśnie, że ja!"... Człowiek. Człowiek jest taki genialny, że nawet z Boskiego planu zrobi bagno.. Na szczęście byli ludzie, którzy się tak fest zawierzyli Bogu i postępowali zgodnie z Jego wolą - Ojciec Pio, JPII czy inni, czy Franciszek z Asyżu (który podobno kiedyś był ścigany przez Kościół za swoje poglądy).
Kościół to nie wiara, Kościół to przybytek ludzki, a wiara Boski. Jezusowi chodziło o Kościół w nas, o naszą wiarę, a nie o masę biskupów i piękne budowle. Nie wszyscy to zrozumieli i mamy co mamy.
Enigma zaznaczył bardzo trafnie, że
Kosciol (ogolnie kazdy) zamknal cos tak osobistego jak wiara w scisle okreslone ramy.
Bo uważał, że jak nie sprecyzuje, o co mu chodzi, to go prości ludzie nie zrozumieją. Bo uważał, że dużo łatwiej będzie ludziom rozwijać się duchowo w określonym kierunku, prowadzeni ścieżkami.
I to był chyba największy błąd - bo po prostu nie da się zamknąć Wiary w ramy. Niepojętym kretyństwem było stwierdzenie, że tylko duchowni mają prawo interpretować Biblię. Takie decyzje nie brały się już z rozsądku, to byłą już walka o pozycję, o wpływy i pieniądze. A jak ludzie zaczynali sami myśleć, to autorytet Kościoła upadał. A Kościół od samego początku miał głosić: "Zacznijcie sami myśleć!"
Wracając do sedna: Czy Kościol upadnie - myślę, że tak, że jeśli nie zmieni się jego podejście do wiary, jeśli nie będzie potrafił przyznać się do błędów, to tak, to upadnie. (notabene mam wrażenie, że tajemnice fatimskie - weźcie się za siebie, bo stoicie na krawędzi - były kierowane do Kościoła w równej mierze, jak do prostego ludu, jeśli nie w większej).
I słówko do Smutnego
Ja osobiście chciałbym doczekać upadku KrK. Dlaczego? Nie dlatego, bo jestem wielce uprzedzony do jakiejkolwiek religii, nie dlatego, bo KK to jeden wielki marketing i machina na kasę. Chciałbym po prostu zobaczyć miny ludzi, do których dotarła by rzecz straszna - ich kochany kościółek to jedna wielka ściema - aaaa. Moherowe babcie skaczą z okien, przeciętny polski katol ma zapaść psychiczną, dzieci płaczą, psy wyją - istny armageddon. Poszedłbym wtedy do biednego człowieczka, któremu umarł bóg, albo chociaż zawalił się domek boży i zaśmiał się w twarz - A nie mówiłem, że to ściema? A nie mówiłem, że kultywowanie wiary jako tradycji jest głupie - głupie jak wy? Ha..
Aż tryskasz miłością
Zgodzę się z tym, że moherowe babcie również powinny zostać uświadomione, ale z oczekiwaniem na czyjąś tragedię w życiu się nie zgodzę. To, że Kościół upadnie, to wcale nie dowodzi, że Boga nie ma, że wiara nie istnieje, Kościół to tylko te rameczki, w które wsadzono wiarę i które ta wiara rozsadzi, nie mogąc znieść być przez tyle lat ograniczana do "Ojcze Nasz". Porządni, myślący katolicy może i będą lekko zagubieni, ale na pewno szybko uporządkują swoje myśli i wrócą do normalnego życia. Tylko osoby, które tak wrosły w zakłamanie, że księdza mają prawieże za Boga i nie interesuje ich swoje wnętrze, ale to, aby zazdrosna sąsiadka widziała je na Mszy w najlepszym fraczku - to i owszem, mogą boleśnie upaść - w każdym razie jeśli mają upaść, to im szybciej, tym większa szansa, że się podniosą. Z moherkami to ciężka sprawa ogólnie jest, ale większość i tak nie uwierzy pewnie w upadek Kościoła - zresztą, nie moja to sprawa.
W każdym razie Twoje podejście do sprawy aż woła o pomstę do nieba - jeden wielki żal. Moim zdaniem już lepiej utracić równowagę w miłości niż stąpać twardo z takim podejściem. No ale to tylko moje zdanie.