Forum ma już swoje lata, przewineło się przez nie wiele historii, które od lat z wypiekami na twarzey czytałem I analizowałem. W tym czasie sam doświadczyłem kilku paranormalnych zdarzeń. Niektóre wyjaśniłem (a przynajmniej – tak próbuję sobie wmówić) niektóre do dziś stanowią dla mnie zagadkę (aczkolwniek nie są niczym co dało by się na siłę wyjaśnić za pomocą fizyki / zbiegów okoliczności).
Narastająca ekspansja mediów społecznościowych unicestwiła już wiele for internetowych, komunikatorów, a I na paranormalne ciężko już znaleźć zażarte dyskusje, po części za sprawą odpływu użytkowników a po części… w moim przekonaniu za sprawą braku tak zwannych “zwolennikow”. Pamięta ktoś użytkownika muhad? Bez dobrych dyskutanktów z obu stron ciężko o zażarte merytoryczne dyskusje, “Wszystko” jest zagorzałym sceptykiem, I zjada każdego zwolennika na śniedanie, także ja przez lata się takowym stałem I niejako przyczyniam się do śmierci forum.
Ale zanim całkowicie jak stalker z filmu Tarkowskich zeschnę jak drzewo I przestanę się rozwijać a w efekcie przypieczętuje swoją pozycję jako sceptyka chciałbym poruszyć ostatnią w moim mniemaniu paranormalną zagwozdkę ktore po tylu latach obecności tu nasuneło mi tylko (a może aż?) jedno pytanie.
Czytelniku, czy przez cały okres istnienia forum, analiz, naszych(użytkowników) poszukiwań, dociekań natrafiliśmy na choć jedną paranormalną rzecz?
To trochę jak z paradoksem Fermiego – przecież “tam” musi coś być? Ale nie było – z miesiąca na miesiąc, z roku na rok, wszystkie historie o duchach, ufo, wilkołakach kryptydach, cienistych postaciach, zostały rozłożone na czynniki pierwsze I wyjaśnione boleśnie na gruncie nauki, aż na forum zostali sami sceptycy, z dużą dozą przekąsu kolejny raz komentujący dostarczone zdjęcie “orba” będącym załamaniem światła w kropli wody.
A więc zebrałem wszystkie te historie do kupy I wytypowałem tylko jedną rzecz która w całym tym układzie który przyszło nam obserwować za naszego życia na tej planecie mi nie pasuje do reszty układanki. Mianowicie podejście ludzkości do śmierci. Moim zdaniem w tym temacie panuje pewnego rodzaju paradoks I hipokryzja które nie dają się wytłumaczyć na gruncie nauki.
Gdy ginie osoba/dochodzi do katastrofy, ludzi ogarnia smutek – a jednocześnie powstaje pewna otoczka którą ludzie powtarzają jak mantrę. “Szkoda”. “Wielka Tragedia’. “Szanujmy Zmarłych – nie mówmy o nich źle” I wreszcie, powtarzane też często przy wizycie na cmentarzach; “Taki młody, tyle życia przed sobą”. I w tym miejscu zaczyna mi się nakreślać hipokryzja/paradoks o którym wspomniałem wyżej: wszyscy umrzemy ale na codzień nikt się tym nie przejmuje. Nikt z tym nic nie robi. Ktoś może powiedziedzieć – ja prowadzę zdrowy tryb życia, odżywiam się zdrowo, biegam, ale czy ktokolwiek robi cokolwiek by faktycznie odsunąć kreskę czasu wyznaczającą jego koniec swojego życia? Ktokolwiek? Cokolwiek? Wydajemy pieniądze na fundacje, dzieci z afryki, bogaci wydają na walke z rakiem/ubóswem ale czy jakiekolwiek środki idą na walkę z naszym największym I jak się wydaje odwiecznym wrogiem: strzałką czasu?
Oczywiście możemy tu znaleźć pełno argumentów przeciwko mojej tezie jakoby:
pogodzenie sie wszystkich jednostek ludzkich z osobna/kolektywnie ze smiercią nie jest rzeczą naturalną.
Przecież jakieś tam badania prowadzimy (tak – ale wszystkie tylko nie specyficznie te).
Religia.
Ewolucjonizm behawioralny (który notabene z nauką nie ma wiele wspólnego na obecnym poziomie rozwoju, ale zostawmy go jako argument) - ludzie którzy spokojniej przechodzili śmierć wprawiali w lepszy nastrój swoje otoczenie przez co te było bardziej skłonne do poświęceń / ekspansji I w rezultacie przekazywało swoje geny dalej.
Ludzka natura – po co martwić się czymś na co nie ma sięwpływu.
Filozofia – carpe diem.
Etc. etc.
Ale co z ludzką naturą? Gdzie nasza dociekliwośc I odkrywczość? Czemu mamy hobbystow fizyków/matematyków/elektroników, ale o forach dla biologach starających się o nieśmiertelność nikt nie słyszał?
Czyżbyśmy wszyscy byli zaprogramowani w kierunku pogodzenia się ze śmiercią bardziej niż nam sięwydaje? Lata lecą a ja zadaję sobie wciąż, wraz z upływem czasu z coraz większym zgorzknieniem, ostatnie paranormalne w mojej ocenie pytanie:
Czy na tej planecie wszyscy zginiemy? Dlaczego? Dlaczego nic z tym nie robimy? Przecież odpowiedzi gdzieś tam są, prawda?