... elity światowe przygotowują nam NOWY KOMUNIZM...
Jakie tam elity. Pod płaszczykiem demokracji jest to robione właśnie w europejskim kraju średniej wielkości. Trójpodział władzy zapewniony przez konstytucję stał się (jak za socjalizmu) tylko utopią.
Szczerze wątpię, by tzw. ,,elitami'' kierowała jakakolwiek wyższa idea czy doktryna albowiem te z reguły przeznaczone są dla ludu potrzebującego prostackich szufladek, rozwiązań, zbioru reguł i podręczników uczących myślenia w sposób, jaki życzy sobie tego martwy z reguły autorytet. Dogmaty rozmaitych idei politycznych nie mają wyznaczać prawdziwej oraz uniwersalnej ścieżki rozwoju każdego kraju i społeczeństwa ku szczęściu, lecz myślenie zawężać, ograniczać, zniechęcać do poznawania alternatyw... Jeśli więc coś kieruje tzw. ,,elitami'' to wyłącznie to, co zawsze i co również kierowałoby niemal każdym człowiekiem na ich pozycji, z ich bogactwem, odpowiedzialnością i możliwościami. Minimalizuje się koszta i maksymalizuje się zyski, każdym kosztem.
Demokracja jako taka niczemu winna nie jest albowiem jej teoretyczna idea nie jest prawie nigdzie w świecie realizowana. Nie jest jednak winą tzw. ,,elit'' to, że społeczeństwo większej władzy się z reguły wcale głośnym głosem nie domaga, bo i nie zauważa w tym systemie problemu. Może dlatego, że prawdziwa demokracja musi wiązać się z dużym zaangażowaniem obywatelskim w procesy wyboru, sprawowania i kontroli władzy?
Choć pracujemy z reguły i tak mniej niż nasi przodkowie, nadal narzekamy na chroniczny brak czasu. Gdyby przeciętny obywatel musiał się jeszcze angażować w pracę organizacji sąsiedzkich, we współzarządzanie spółdzielnią, gdyby miał poświęcić wolną sobotę na pielęgnowanie zieleni miejskiej, analizować programy i życiorysy kandydatów na burmistrza, brać udział w wiecach, zadawać pytania, domagać się w ramach większych organizacji budżetu partycypacyjnego, jawnych przetargów i kontroli finansów publicznych, musiałby spełniać albo model starożytnego ,,obywatela pełnego cnót'', albo obywatela nowoczesnego społeczeństwa obywatelskiego, czy też społeczeństwa informacji. To wymaga jednak odpowiedniego wykształcenia, wychowania, poczucia odpowiedzialności za dobro wspólne, chęci i czasu do zaangażowania. To jest możliwe przy odpowiednim modelu społecznym i gospodarczym, ale nie jest to możliwe w gospodarce opartej na taniej sile roboczej, pozbawionej prawdziwej klasy średniej, a już tym bardziej mało prawdopodobne jest to w kraju zamieszkałym przez teoretycznie Słowian Zachodnich, ale z mentalnością Słowian Wschodnich (albowiem faktycznie bliżej jest nam do wschodniej anarchii, jej korupcji, nepotyzmu i bylejakości, niż świadomości, odpowiedzialności i solidaryzmu widocznego chociażby u Czechów).
Dopiero normalny system gospodarczy i ułożenie na powrót normalnych relacji społecznych mogą sprawić, że społeczeństwo dojrzy powierzchowność demokracji liberalnej i zacznie domagać się realnej władzy. Do tego czasu będzie jednak królować prowizorka i pozory, jakich pełno w naszej rzeczywistości i kulturze.