Witam,
na początku września tego roku postanowiliśmy wyruszyć po raz kolejny do miasta duchów. Wcześniej byliśmy tam około 5 razy. Naładowaliśmy więc telefony i cyfrówkę do pełna, licząc na kolejną porcję fajnych fotek. Dojechaliśmy na miejsce i postawiliśmy samochód przed mostem kolejowym, którym można łatwo dojść do miasta. Zapowiadała się niezła wyprawa, bo była świetna pogoda jak na wrzesień, dlatego zwiedzaliśmy miasto chodząc po drogach i omijając wielkie trawy, krzaki, które mogły nas podrapać, zranić. Zrobiło się późne popołudnie i postanowiliśmy wracać. Byliśmy w drodze powrotnej na środku mostu, gdy nagle kumpel zaczął się skarżyć na pieczenie pleców. Podwinął koszulkę do góry i zobaczyłem, że ma ŚWIEŻE zadrapania. To nie było żadne uczulenie i gdyby mnie wtedy tam nie było, a ktoś pokazałby mi to zdjęcie - nie uwierzyłbym. Od razu zrobiłem zdjęcie, żeby mieć jakikolwiek dowód tego niebywałego zdarzenia. Czy ktoś potrafi to wyjaśnić?