Idziesz z rodziną, bawisz się i nie zdajesz sobie sprawy z tego co się tam "za kulisami" wyprawia.
Problem w tym że niektórzy twierdzą (np Pan powyżej) że oni nie kryją się z tym.
Wydaje Ci się, że na dyskotece jest gorzej z tego powodu, że tam się nikt z niczym nie ukrywa, bo i nic nikomu nie grozi
A na Woodstocku co im grozi? Dodatkowo są z dala od domu wiec mogą sexic się bo starych i znajomych w pobliżu nie ma-tak nie jest.
Akurat tak się złożyło, że też tam byłem i dziwie się, że udało mi się cało wrócić, narkotyki walały się dookoła, kilka metrów od Nas, do tego wódka, jabole, pełno naćpanych skinów i innych łysych z tatuażami na głowie...
Podejrzewam ze o innych porach chodziliście-Ty zapewne później byleś.
Przykład ten dowodzi, iż Woodstock i jego stali bywalcy są ogniskiem zapalnym wielu niebezpiecznych, zmutowanych zarazków, z którymi nie radzi sobie konwencjonalna medycyna.
Pierwsze słyszę aby rzeżączka była nieuleczalna. Leczy się ja takim bardzo starym lekiem-to penicylina.
Edit:
Nie mam sam nic do tych co sobie coś tam spróbują, ale ci którzy jeżdżą na ten festiwal i ich znam, to zwykłe ułomne ćpuny głosujące na Palikota i najeżdżające na Kościół, bo tak jest fajnie, więc nie dziwcie się, że takie mam zdanie o tym całym zjawisku.
Wskoczyłeś mi podczas pisania.
U mnie jest inaczej-to pracujący (głownie stała praca) ludzie, rodziny, studenci ale margines tez się trafia.
Użytkownik Robakatorianin edytował ten post 11.07.2014 - 23:45