Rozumiem, że jeśli nie zatrudniałbym w pracy katolików/osób ochrzczonych, to też by ci to nie przeszkadzało?
Oczywiście, że nie. Ty, jako prywatny przedsiębiorca dysponujący własnym kapitałem możesz zatrudnić choćby i armię milionów mrówek z mrowiska, albo stado gołębi. To Twój kapitał i Twoje prawo. Na tym polega wolność gospodarcza.
Prawo nie powinno brać pod uwagę rzeczy takich jak orientacja seksualna, kolor skóry czy wyznanie. Tyle tylko, że co z tego, że prawo nie dyskryminuje, skoro robią to obywatele?
Na to nic nie poradzisz, chyba, że zaczniesz sam wychowywać obywateli.
Nie istnieją jakiekolwiek badania sugerujące, że przeciętny homoseksualista (bądź Azjata etc.) byłby gorszym księgowym niż przeciętny hetero (bądź biały) i tak dalej, i tym podobne. Co za tym idzie, nie istnieją racjonalne powody do nie przyjmowania kogoś do pracy na podstawie orientacji/koloru skóry/whatever - jedynym powodem jest uprzedzenie. Wniosek jest taki, że pracodawca nie przyjmując kogoś do pracy na podstawie koloru skóry czy orientacji wcale nie zapewnia sprawniejszego funkcjonowania firmy, a ogranicza wolność innej osoby.
Pracodawca może nie zatrudnić bo mu się po prostu nie chce, bo nie pasuje mu kolor oczu kandydata, bo ma za duże uszy, bo ma za duży nos, bo kandydat jest wyższy od niego. Może nie zatrudnić z milionów przyczyn nie zawsze mających coś wspólnego z efektywnością. Wracając na ziemie..
W gospodarce wolnorynkowej w interesie pracodawcy jest zatrudnić osobę najefektywniejszą, bo wtedy firma zyskuje i osiąga przewagę konkurencyjną. I pracodawcy to robią. Tobie nie chodzi jednak o równouprawnienie ale o danie przywilejów pewnym grupowm (socjalizm). Jak miałoby to wyglądać? Chcesz do formularza o pracę albo CV dodać pozycję "orientacja seksualna" albo "rasa"?
Przykro mi, ale żyjemy w XXI wieku - argument "ja to mogę zrobić, bo jestem bigotem" nie jest już tak przekonujący jak kiedyś.
Czy Ci się to podoba czy nie prawo własności to podstawowe prawo człowieka. Dotyczy ono także własności kapitału i swobody dysponowania nim.
A mając do wyboru dwóch identycznie wykwalifikowanych białych i wybierając jednego? Zrozum, że pracodawca ma prawo dokonać wyboru w oparciu o własne przeświadczenie i własne zdanie, niezależnie od rasy , wyznania, pochodzenie. Jeszcze raz podkreślam, że to jego prawo.
Ładna hipokryzja. Czyli niezależnie od wyznania, rasy czy pochodzenia pracodawca ma prawo... dyskryminować na podstawie wyznania, rasy czy pochodzenia.
Nie zrozumiałeś tego co napisałem.
Własne zdanie pracodawcy nie ma w tym przypadku nic do rzeczy, bo przecież jeśli ma rację, to powinno to znaleźć poparcie w faktach. A nie znajduje.
Ma do rzeczy. Rację w tym przypadku przyznaje rynek i to czy pracodawca zatrudniając takie osoby jakie zatrudnia jest w stanie się na nim utrzymać i konkurować.
Uzasadnianie tego "doświadczeniem" (czyli "bo ja miałem jednego pracownika-geja i się obijał") też raczej nie przejdzie, bo jeden osobnik nie jest raczej reprezentatywny dla całej grupy.
To jest teoretyzowanie, czy popierasz to jakimś konkretnym przykładem?
Przedstaw mi badania stwierdzające, że czarni/biali/whatever pracują gorzej od białych/czarnych/whatever.
Nie ma takich badań, jaki z tego wniosek? Kolor skóry i inne czynniki nie mają tu żadnego znaczenia. Ewentualne znaczenie mogą one mieć dla pracodawcy X, który posiada jakieś uprzedzenia. Ma do nich prawo, ale wtedy ponosi duże ryzyko. Nie zatrudniając osoby X (suprproduktywnej) tylko Y (mało produktywną) w oparciu o własne uprzedzenia (np dot kolory skóry) stanie się mniej konkurencyjny wobec innego pracodawcy, który takich uprzedzeń nie ma ( i zarudni X ). Ten drugi uzyska przewagę, stanie się bardziej konkurencyjny, a pierwszy zbankrutuje. Naprawdę nie sądziłęm, że będę tu musiał tłumaczyć zasady funkcjonowania wolnego rynku. Jeżeli jesteś za wolności to pozwól łaskawie pracodawcy wybierać wg własnych kryteriów i ponosić skutki podejmowanych przez siebie decyzji.
Parytety to nieco inne para kaloszy. Ja na przykład ich jakoś specjalnie nie popieram. Tyle tylko, że mowa tu nie o parytetach, a o zakazie odrzucenia podania o pracę, bo dana osoba ma taki a taki kolor skóry/orientację etc. Jest naprawdę duża różnica między "musisz przyjąć do pracy do najmniej dwóch Azjatów" a "nie masz prawa go wyrzucić bo nie podoba ci się jego kolor skóry".
Ale przecież kodeks pracy , jak i Konstytucja zabrania dyskryminacji na tle rasowy, religijnym, orientacji itp, więc prawnie jest wszystko uregulowane. O co c'mon?
Jeśli masz do dyspozycji dwóch potencjalnych pracowników o różnej przynależności rasowej, ale niemal identycznych kwalifikacjach, zaś rozmowa wstępna nie wyłania jednoznacznego lepszego kandydata, pozostaje losować, czy w jakiś sposób zmierzyć ich wydajność w praktyce.
Wybierasz tego, który Twoim zdaniem bardziej się do tego nadaje. Chcesz nam wmówić, że mając do wyboru 20 jednakowowykwalifikowanych kandydatów, 10 białych i 10 czarnych, wybierając białego dochodzi do dyskryminacji? Jeżeli tak to kto jest dyskryminowany? 10 czarnych i 9 białych, czy tych 9 białych już nie?
Przeczytałem cytowaną przez ciebie wypowiedź dwa razy. I nadal nie potrafię zrozumieć jaki jest związek pomiędzy cytatem a twoją odpowiedzią. Dyskryminacją byłoby, jakbyś wybrał białego bądź czarnego, bo jest biały bądź czarny (tak, jeśli ktoś wybiera do pracy tylko czarnych, a nie białych, to też jest to dyskryminacja - doh...).
Więc Ci wyjaśnię. Chodzi o to, że dysponujący własnym kapitałem pracodawca prywatny dokonuje wyboru w oparciu o
własne kryteria i zdanie, uwzględniając poszanowanie prawa w kraju, w którym owego wyboru dokonuje. Przykład z białymi i czarnymi obrazuje absurdalność "ważności kwestii rasowej" w procesie wyłania kandydata.
Rasizm to nie tylko nienawiść do innej rasy. Rasizm to także tworzenie podziałów na tle rasowym wmawiając ludziom takie kryteria wyboru
Ale to nie ja je wmawiam
To Ty wmawiasz je pracodawcom, twierdząc, że na ich wybory mają często wpływ uprzedzenia (rasowe np) i często naznaczone są one dyskryminacją. Ja uważam, że orientacja dla pracodawcy nie ma znaczenia.