Dziwne ... nie wypowiadałem się tu chyba jeszcze. Augusto Pinochet to wielki człowiek, którego osobiście podziwiam. Przegonił czerwoną hołotę i nawet jeśli nie każdy zasługiwał na represje, to tak niestety bywa jeśli trzeba się poświęcić w imię sprawy wyższej. Dzięki niemu i chicago boys Chile przeżyło swój chilijski cud gospodarczy, który doprowadził do wzbogacenia się Chilijczyków, obecnie to bogactwo jest tam przejadane przez różnej maści socjaldemokratów. Trzeba również pamiętać, że nie zostały tam wprowadzone wszystkie reformy proponowane przez chicago boys Friedmana, min płynny kurs walutowy.
Podobnie oceniam Francisco Franco, który zachował się jak prawdziwy mąż stanu i podjął walkę z panoszącą się lewicą ( mordowali duchownych ), nie dziwne, że reakcja była tak skrajna, a poza tym - nadeszła przez to wojna domowa, niedziwne też więc, że obie strony dopuszczały się zbrodni. Tymczasem inaczej sprawa miała się potem, w czasie względnego pokoju - początkowo Franco nic wielkiego nie zrobił, ale wreszcie posłuchał się technokratów i nastał czas hiszpańskiego mirażu.
Oba kraje - Hiszpania i Chile - przeżyły swoje cuda gospodarcze, co ciekawe w obu bogactwo przejadają socjaldemokraci, których jedynymi osiągnięciami jest np zalegalizowanie związków partnerskich dla homosi ( oprócz Chile ) i chyba tyle.
Żeby ocenić takie postacie trzeba wiedzieć coś więcej o historii niż tylko tyle, że mordowali. Zebrać trzeba pozytywne i negatywne strony ich rządów - wydaje mi się, że dalekosiężne skutki są o wiele więcej pozytywne i niedoceniane niż próbuje się to przedstawić.