Dobra - to zacznę od premiery. Żeby nie było
Premiera leciwa, bo z tamtego roku ale ostatnio na C+ jako premierę puszczali, a na dodatek chyba nikt tu nie komentował - więc się liczy
Bogowie Egiptu.
I właściwie to wszystko, co mógłbym o tym filmie napisać.
Może dodam jeszcze swoją recenzję - Dno i kilometr mułu. Takiej nędzy już dawno nie widziałem i gorąco odradzam. Szkoda oczu.
Tym bardziej szkoda, że i obsada dobra i kupa kasy w to włożona.
Moim zdaniem Butler, Brown i Rush powinni domagać się odszkodowania za udział w tym... przedsięwzięciu.
A wracając do Kinga, to nadal uważam, że stwierdzenie iż zazwyczaj ekranizacje jego książek są lepsze niż one same - to przesada.
Zgadzam się, że zdarzają się dobre ekranizacje ale to wyjątki potwierdzające regułę.
I przykład Skazanych... o tyle tu nie jest dobry, że to nie była powieść tylko opowiadanie.
Gdyby King napisał to w formie powieści, to nie byłoby co na ten temat w ogóle rozmawiać.
Dolores... dla mnie to bardzo słaby punkt w jego twórczości - zarówno jako powieść, jak i jej ekranizacja (King, niestety ma jeszcze kilka takich słabych punktów)
Lśnienie jako film uważam za bardzo mocno przereklamowane (chyba głównie ze względu na Nicholsona) - szczerze mówiąc, jego druga wersja (ta z Weberem) dużo bardziej mi się podobała.
Wydaje mi się, że problem z ekranizacjami Kinga polega głównie na tym, że o ile jego pomysły sprawdzają się podczas czytania, bo bardzo mocno pobudzają one wyobraźnię, o tyle, jeśli są one prezentowane w postaci ruchomych obrazków - tracą już na starcie (przynajmniej w dużej części przypadków).
Bo ja osobiście wolę sobie wyobrazić wampira z Miasteczka Salem, wiszącego za oknem, na wysokości drugiego piętra, niż go w takiej pozycji zobaczyć na filmie
I nie zgodzę się też, że King nie ma charakterystycznego stylu - bo to, co go charakteryzuje, to właśnie to przynudzanie, o którym wspomniał Oszcze
Dla mnie, to jedna z największych zalet jego książek (przynajmniej tych wcześniejszych), bo uwielbiałem te jego przydługie wstępy, wiedząc, że doprowadzą mnie one później do takiej uczty, której nikt inny mi nie zaserwuje.
Ostatnimi czasy jest z tym u niego jakby ciut gorzej, choć nie wiem, czy to wina "wyrobników" których zatrudnia (o ile ich w ogóle zatrudnia). Raczej byłbym skłonny przypuszczać, że to wina zmiany "profilu" jego powieści - tematyki, którą w nich porusza.
Odnoszę tez wrażenie, że już go nie bawi bycie tylko Królem Grozy i chciałby być uznawany, za dobrego pisarza tak ogólnie. Wyczuwam w tym pewnego rodzaju kompleks, choć zupełnie nie rozumiem, skąd on się u niego bierze.
Na szczęście jego syn Joe Hill nie ma z tym (jeszcze ) problemów, wiec jest nadzieja, że tego typu pisarstwo za które pokochałem Kinga, jeszcze przez chwilę będzie mnie cieszyć (przy okazji - polecam jego powieść NOS4A2. Tata King by się jej nie powstydził)
Aha, żeby nie było.
Przeczytałem praktycznie wszystko co King napisał - łącznie z jakimiś głupawymi baśniami typu Oczy smoka, opowiadaniami - pomyłkami typu Weselna chałtura (wtf?) i poradnikami dla pisarzy.
A dla miłośników jego psychologicznego odłamu twórczości, polecam gorąco jego króciutką powieść pt Gra Geralda - Dolores... to przy tym niewarta wzmianki pomyłka literacka (i chyba jedyna jego książka, przy której zmuszałem się, żeby dotrwać do jej końca)