Znalazłem blog przypadkiem, chociaż pewnie przypadkiem się tu nic nie dzieje
lubię ten ostateczny poziom bo przenika wszystko w tej właśnie chwili. Sama droga jest też celem.
Nothing, nie zgodzę się z Tobą. Uważam że ten świat jest iluzją, jak również my nią jesteśmy. Zarówno wszystko co robimy to też iluzja. To że się przejawiasz jako ta istota wcale nie oznacza że istnieje coś trwałego w tym świecie. Właśnie trzymanie się koncepcji trwałości tego wszystkiego nas ogranicza. Często gdy ludzie chcąc się dowiedzieć czegoś o istocie nauk Buddy, pytają: „Co jecie, czego nie jecie, jak się ubieracie, jak się nie ubieracie, kiedy macie święta, itd.?" Kiedy usłyszą w odpowiedzi, że jako buddyści mamy święto przez 365 dni każdego roku, bo świat jest zawsze doskonały, z niedowierzaniem potrząsają głową. Wydaje im się zupełnie niemożliwe, by w buddyzmie chodziło po prostu o trwałą radość, wolność, moc, aktywność, nie czyniącą różnic miłość, mądrość, nieustraszoność i wszystkie inne doskonałe właściwości i doświadczenia, jakie tylko możemy sobie wyobrazić. Niekiedy ze zdumieniem słuchają, że jedyną przeszkodą uniemożliwiającą nam doświadczanie tego całego bogactwa tu i teraz, są nasze własne przeszkadzające uczucia, sztywne, dualistyczne poglądy, egoizm, katolickie wychowanie, małostkowość, obawy i oczekiwania oraz wszystkie inne dramatyczne i dziwaczne słabości i przypadłości losowe. Tymczasem Budda rzeczywiście poszukiwał jedynie trwałej radości i w końcu ją znalazł - tybetański zwrot określający jego najwyższe nauki, brzmi: „Cziag dzia czienpo", co można przetłumaczyć jako „Jedność przestrzeni i radości, której nic nie przewyższa".
Krótko mówiąc, chodzi o radość. To właśnie poszukiwanie trwałego szczęścia było jedynym powodem, dla którego Budda zaczął medytować. Zauważył on ciekawą prawidłowość, zobaczył, że wszyscy próbują schwytać szczęście, ono jednak przypomina tęczę - kiedy zbliżamy się do niego i wydaje nam się, że zaraz go dotkniemy, zawsze okazuje się, że w rzeczywistości nie ma niczego, co moglibyśmy uchwycić, że każda chwila radości przemija. Szukamy więc dalej i znowu zostajemy z niczym. Szczęście, którego poszukujemy, ciągle jest gdzieś w przyszłości. Wszystko co robimy, robimy po to, by je osiągnąć: chodzimy do szkoły, podróżujemy, zakochujemy się. Po prostu chcemy doświadczać radości i to jest motor wszystkich naszych działań. Budda zobaczył, że szczęście nie tkwi w sytuacjach, kochankach ani przedmiotach, lecz w samym umyśle - zrozumiał, że zewnętrzne, przemijające zjawiska i doświadczenia jedynie budzą na chwilę radość, która od nie mającego początku czasu była naszą prawdziwą naturą. Stosując jego metody staramy się po prostu urzeczywistnić tę prawdę - doświadczyć trwałej radości nieoddzielnej od naszego umysłu. Tylko o to chodzi. Tak więc to nic strasznego że to wszystko jest iluzją bo przecież cały czas się wydarza. Na zakończenie, ktoś kto nie istnieje, mówi coś co nie istnieje, do kogoś kto nie istnieje...
A sama śmierć? Jest jak zmiana ubrania. (śmiech)