Jeśli kogoś obchodzi jeszcze temat Tulp z chęcią podzielę się moimi spostrzeżeniami.
Sama jako dziecko ciągle otaczałam się wymyślonymi przyjaciółmi. Jako, że były to zwierzęta tylko ja do nich mówiłam. Potem miałam wymyślonego smoka. Z nim tworzyłam pierwsze dialogi. Mówiłam do niego na głos i odpowiadałam sobie po chwili bez namysłu w myślach.
Moje spostrzeżenia? Tulpy to "odłamek" podświadomości, który może ( jako że człowiek jest stworzeniem stadnym ) ujawniać nam się jako członek rzekomego stada. Zwykle jednak postrzegamy go jako np. lepszy refleks, domawianie sobie odpowiednio reszty wypowiedzi jakiejś osoby jeśli się jej nie dosłyszało, zapamiętywanie niektórych snów.
Jak może niektórzy wiedzą mózg człowieka jest w dużej części zamknięty. Tzn: my mamy dostęp do jego podstawowych funkcji, funkcji zwierzęcych czyli odruchów i części ludzkiej czyli „sklejania” różnych czynników w całość ( myślenia ). Reszta umysłu działa samodzielnie i nie mamy na nią wpływu. Jest jednak bardzo słabo rozwinięta i rzadko działa na naszą korzyść. Jest raczej neutralną, ale najpotrzebniejszą częścią. Odpowiada za zmysły, za nasze odczucia, za pracę organów.
W fenomenie Tulpy dużo mówi się o medytacji.
Może niektórzy słyszeli o wojownikach, którzy godzinami odprawiali przed bitwą modły i właśnie medytowali, a w czasie walki nie czuli bólu i strachu. O mnichach, którzy mogli podpalać sobie ręce, ale ich psychika była tak silna, że kontrolowali odruchy swojego ciała. Albo chociaż o ludziach chodzących po rozżarzonych węglach. Wszyscy musieli przynajmniej na chwilę skupić się na sobie i „wmówić” sobie, że to nie boli, że węgle są zimne. A to wszystko dzięki większej kontroli umysłu.
Ale co to ma do Tulp? Racja, trochę odbiegłam od tematu. Mianowicie, dzięki medytacji, wyciszeniu, jak zwał tak zwał, można wyćwiczyć i zrozumieć pewne nowe możliwości. Mogą nam się wyostrzyć zmysły, możemy zwiększyć refleks, postrzeganie świata. Możemy również wytworzyć w naszej głowie byt, poniekąd świadomy, ponieważ gdy staramy się go stworzyć mamy nadzieję i gdy uda nam się dokładnie go zobaczyć podczas wizualizacji zaczynamy przypisywać mu różne czynniki.
Samo tworzenie wonderlandu jest… w sumie nie wiem czy konieczne, ale w moim odczuciu utwierdza nam samym to, że stworzyliśmy Tulpę. Według mnie i bez niego by się nam powiodło.
Co jeszcze mogę dodać…
Co myślę o porozumiewaniu się z Tulpą… Trudno powiedzieć. Ja na moim poziomie wymyślonego przyjaciela rozmawiałam z nim bardzo długo, w końcu czułam jakby sam mi odpowiadał bo ja nie zastanawiałam się nawet sekundę co ma odpowiedzieć i po prostu mówiłam to w myślach. Po medytacji mózg i odruchowość może być tak dobrze rozwinięta, że to będzie ułamek sekundy, może mniej. Wtedy możemy odbierać to jako odpowiedź innego bytu.
Tulpa jako coś wykraczającego poza obręby naszego mózgu? Prawdopodobne. Podczas medytacji możemy wykształcić Tulpę, przyłączyć do naszego postrzegania nowe możliwości mózgu a później je odłączyć. Nazwałabym to „okresem przyłączania/odkrywania i odłączania”. Co mam dokładnie na myśli? Kiedy już odkryjemy większą część naszego mózgu i odbieramy ją jako byt w naszej głowie nagle ją odłączamy. Ona wciąż istnieje ale jej nie używamy. Używamy tylko podstawowych funkcji ale nowo nabyte wciąż działają i dają nam nowe możliwości które my postrzegamy jako Tulpę.
Ale to tylko i wyłącznie moja pseudo naukowa wypowiedź, dla niektórych być może logiczne wyjaśnienie Tulpy. Czy ja sama wierzę, że Tulpa jest czymś więcej? Być może. Mam zamiar praktykować tworzenie i może nawet coś z tego wyjdzie. Mam taką nadzieję.
Wszystkie spostrzeżenia są moje własne, niczym dokładnie nie udowodnione.