W rzeczywistości od początku roku rozpoczął się w Amsterdamie nowatorski projekt społeczny, tyle że nie jest on wymierzony w homofobów a w najgorszych sprawców przemocy fizycznej i psychicznej wobec sąsiadów. Jest to część planu Treiteraanpak, który ma na celu poprawienie ochrony ofiar znęcania. Przy czym nie chodzi tutaj o zwykłe kłótnie sąsiedzkie. Ktoś kto zwyzywa sąsiada nie będzie zamykany w poprawczaku. Obecnie bywa tak, że nękana ofiara decyduje się na przeprowadzkę. Amsterdam chce odwrócić tę sytuację: jeśli zawiodą wszystkie inne środki, to notoryczny prześladowca ma się wyprowadzić, przynajmniej na jakiś czas, do specjalnego ośrodka poprawczego pod miastem. Z dotychczasowych doświadczeń, władze szacują, że dotyczyć to może ok. 10 osób rocznie.
— Przed przemocą sąsiedzką powinno chronić nas prawo karne! — ktoś może rzec. Jest to jednak błędne myślenie. Prawo karne to środek ostateczny reagowania na problemy społeczne. Jeśli osoba posiadająca władzę uważa, że prawo karne jest od rozwiązywania problemów społecznych — sama staje się problemem społecznym. W Polsce niestety jest wiele takich osób, dlatego mamy przepełnione więzienia, które częściej zamieniają chuliganów w zbrodniarzy niż poprawiają. Dlatego też, by rozwiązywać problemy społeczne potrzebne jest nie prawo karne, a odpowiednia polityka społeczna, której dobrym przykładem jest właśnie amsterdamski Treiteraanpak.
"Holendrzy to popierają , m.in. dlatego, że wzorowane to jest na udanym duńskim projekcie Skæve Huse. Chodzi o specjalne domy dla nietypowych jednostek, które z różnych powodów są uciążliwe dla otoczenia (np. cierpią na niektóre choroby psychiczne). Program ten jest wdrażany od kilku lat także w kilku miastach holenderskich, m.in. w Utrechcie i Amsterdamie."