Ktoś pisał na forum, że skończę pod mostem jako bezdomny, bo sobie medytuję zamiast... no właśnie, zamiast co robić?
To „bycie” - bycie tu i teraz. To przeżywać tę obecną chwilę. Sycić się nią, wdychać ją całym sobą.
PTR, to co do niego mówisz, nie dotrze do niego, bo ma mętlik w głowie i nie rozumie tych rzeczy. Niech najpierw zwerfikuje ego, a dopiero potem da się ponieść życiu.
zupełnie już nie rozumiem tego całego tu i teraz, po co to? wydawało mi się do tej pory, że bycie w tym stanie automatycznie oznacza spokój i radość, ale chyba nie zawsze. Częściej to po prostu spokój, bo ktoś nie wyjeżdża myślami w przyszłość i nabrał dystansu do przeszłości (lub najpierw przeżył w wyobraźni to co było i stało mu się obojętne). Wg waszych rad przeczytałem ostatnio książkę Potęga teraźniejszości Eckhart Tolle, niewiele to dało.. Autor ciagle o tym samym pisze, za jakiś czas postaram sie wypozyczyć "Przechytrzyć diabła" także wg rady, zainteresował mnie tytuł i nic poza tym.
Teraz wiem, że to przez brak silnej woli. W jednym artykule napisano, że ją albo się posiada, albo nie. Nie można mieć "średniej" siły woli. Ja nie mam i nie wiem od czego zacząć. Nie chcę skończyć jako bezdomny, gdybyście w punktach napisali bez rozpisywania się byłoby łatwiej. To wy utrudniacie mi pracę nad sobą!!a wystarczyłyby ze 2 punkty podać a ja się dostosuję, przecież jakoś musieliście pójść naprzód, podzielcie się tą wiedzą.
Użytkownik andar edytował ten post 29.12.2012 - 18:47