21-22 grudzień 2012r, czy chcecie czy nie i tak stanie sie ważnym dniem dla świata, otóż będzie to jak objawienie, objawienie że wszystkie pseudonaukowe wymysły, wróżby, przewidywania, sny prorocze itp przejdą spokojnie do histori, i w tym kontekscie faktycznie ludzie przejdą na wyższy wymiar pozbywając sie całego tego dziadostwa
Tak... do momentu aż nie pojawi się kolejny "czarodziej" z nową/zaktualizowaną przepowiednią znalezioną na skrawku papieru toaletowego.
Wybaczcie, ale na prawdę. Jeśli coś ma się stać, to się stanie i nic z tym nie zrobimy choć jestem bardziej na "NIE" tej całej teorii armageddonu, ale jako człowiek o otwartym umyśle dopuszczam taką możliwość iż "coś" się może tego dnia stać, ale nie musi być to koniec świata w postaci zderzenie z asteroidą, samotną i niewidzialną planetą czy kosmitami.
Zresztą, biorąc na warsztat "najbardziej modne hipotezy":
A) W wersję Nibiru nie uwierzę, bo gdyby nawet i coś takiego miało się stać, to ów obiekt byłby dawno widoczny z nieba. Nikt by nie był w stanie tego ukryć na taką skalę. Bo jak nie największe satelity, to zwykli obserwatorzy nieba by go/ją, ktoś w końcu by to wyłapał., sfotografował czy nagrał.
B) Zaburzenia magnetyczne - były są i będą, a przecież nie jest tajemnicą, że w samolotach trzeba ciągle dokonywać korekt bo pole magnetyczne ziemi poddaje się przemieszczeniu.
C) Pomysł "wpadnięcia" Ziemi w jakiś "sekretny" obłok fotonów. To samo co z Nibiru, było by to widać na niebie znacznie wcześniej.
D) Trzy dni ciemności? To chyba największa bzdura jaką ostatnio na ten temat wyczytałem. Światło od tak sobie na całej planecie zniknąć nie może, chyba że od rozbłysku (poniżej). No, ale jednak, nawet bez prądu, świateł na ulicach i w domach, dzięki księżycowi i tak w nocy byśmy byli zdolni widzieć. No, a już nie mówiąc o tym, że przez owe trzy dni ciemności były by też trzy dni jasności. Przecież Słońca nikt "nie wyłączy", a nie możliwym jest aby cały glob zdołały pokryć chmury tak gęste co aby nie przepuszczały światła.
E) Wredne Słońce... No i tu zaczyna się to co mnie zastanawia. Bo jak wiemy Nasz kosmiczny grzejnik i lampka w jednym, potrafi płatać figle. Robiło to i robić będzie po wieki, aż wygaśnie. No, ale niestety lub stety, wiadome jest, że tylko jakiś anormalny wybuch słoneczny jest w stanie zniszczyć praktycznie całą elektronikę na planecie.
No, ale nie od dziś wiadomo, że postawienie elektroniki na nogi nie trwało by wieki. Ogromne zapasy elementów elektronicznych szybko uzupełniły by braki. A urządzenia niepodłączone w danym momencie do sieci wyszły by z owego rozbłysku bez szwanku.
No cóż, pozostaje Nam (mnie) czekać do owego 21 grudnia. Wtedy będę mógł się śmiać, że nadal żyję i świat jaki był taki jest. Natomiast Ci wszyscy wizjonerzy, będą chyba musieli znaleźć sobie ze wstydu dobry bunkier do końca życia.
A jeśli już coś się "stanie", to przynajmniej mocno się nie zdziwię.