ello andar
Może na początek zacytuje:
"Dopóki to, czego doświadczamy jest dla nas bardzo ważne i rzeczywiste,
dopóty będziemy wszystkie zjawiska oceniać jako przyjemne lub nieprzyjemne."Zajmując się rozwojem duchowym bądź czymkolwiek innym musimy na początku wiedzieć co chcemy osiągnąć przy pomocy naszych działań, dokąd nas one zaprowadzą. Jeśli brakuje nam takiego ukierunkowania istnieje wciąż ten sam problem. Nie czujemy się całkowicie usatysfakcjonowani, bo nie możemy zatrzymać tego, czego pragniemy, mamy coraz to nowe oczekiwania, nadzieje i obawy. Ciągle szukamy nowych rzeczy i wrażeń, które być może sprawią, że staniemy się w pełni zadowoleni. Opisując taką sytuację używamy często w buddyzmie terminu samsara - słowo to określa rzeczywistość pełną cierpienia.
Problem polega na tym, że mamy zaufanie do samsary. Z jednej strony intelektualnie możemy zrozumieć, że jest ona czymś co warto porzucić, wewnętrznie jednak trudno jest to zaakceptować. Nasze tendencje i nawyki, nasz charakter - wszystko to jest niezwykle silne. Tkwimy mocno w tej rzeczywistości, jesteśmy do niej bardzo przywiązani myśląc, że samsara może dać nam szczęście.
Dlaczego jest nam tak trudno porzucić samsarę? Dzieje się tak, ponieważ nie rozumiemy dokładnie, co nas w niej więzi. Nie wiemy dokładnie co oznacza też porzucenie samsary.
Buddyzm mówi, że wszystkie te przeżycia i stany psychiczne nie są ani błędne ani niewłaściwe. To nie one zwodzą nasz umysł i nie one są przyczyną problemów. Jeśli np. jak pisałeś mamy nałogi czy chorujemy, to tak naprawdę choroba nie jest przyczyną naszego cierpienia - pojawia się ono dopiero wtedy, gdy nie wiemy jak powinniśmy się do niej odnieść, jaka relacja zachodzi pomiędzy nią, a nami. Nauki Buddy mówią, że nie chodzi o to, żeby nie było bólu, gdyż dopóki jesteśmy chorzy zawsze będziemy go doświadczać. Różnica polega na tym, że tak długo, jak długo tkwimy w samsarze, ból ten będzie nam sprawiał osobistą przykrość i spowoduje cierpienie. Jeśli jednak potrafimy się wyzwolić z owego uwarunkowania, nadal będziemy co prawda czuć ból, ale nie będziemy już z tego powodu tak bardzo nieszczęśliwi. Oczywiście nie jest to tak prosto zrozumieć bo różnica jest dosyć subtelna. Jednak dla mnie jest to bardzo logiczne.
Jeżeli jesteśmy w stanie zachować zawsze stabilność umysłu, jeśli dzięki doświadczeniom medytacyjnym potrafimy rozpoznać, że wszystko co się wydarza jest jak sen, jesteśmy wolni. Tak więc obserwacja jest punktem wyjścia. Oczywiście nasze ego czuje się znów zagrożone i pojawiają się wątpliwości o których piszesz.
Jednak te wątpliwości również są przemijające. Będą kolejne etapy, niektóre bardzo ekscytujące, inne znów trudne i nieprzyjemne jak teraz. Każda nasza medytacja to odnajdywanie dystansu do zjawisk. W praktyce chodzi o tak głębokie rozluźnienie umysłu, by ta wibrująca przestrzeń, która jest ciągle w okół nas - nasza promieniująca świadomość - mogła się całkowicie ukazać. Czasami to poczucie otwartości i głębokiej pewności, że nie musimy niczego zmieniać bo wszystko jest dobre takie jakie jest, trwa tylko ułamki sekund ale bardzo często mam wtedy łzy szczęścia w oczach i wdzięczności za wszystko co mnie w życiu spotyka. Zresztą sam pewnie takich chwil doświadczałeś w najmniej oczekiwanym momencie.
Jak możemy zwiększyć naszą codzienną motywację? Np. jednym z powodów, dla których tkwimy w samsarze jest to, że dzielimy innych na wrogów i przyjaciół. Jest to bardzo względna koncepcja, ponieważ nawet najbliższy przyjaciel może stać się w jednej chwili naszym wrogiem i na odwrót. Rozwijanie poczucia bezstronności jest bardzo ważne, bo tak naprawdę nie ma wrogów ani przyjaciół, ponieważ nie ma ludzi, którzy byliby absolutnie źli. Każda istota posiada doskonały potencjał - zapominanie o tym i chwytanie się jakichkolwiek ograniczonych ocen jest wyraźnym błędem.
Jednym z podstawowych problemów w naszym życiu jest też lęk przed śmiercią. Ponieważ praktyka może nas do niej dobrze przygotować, być może warto włożyć trochę wysiłku w medytację. Takie podejście może również stanowić pewien rodzaj motywacji. Istnieją cztery podstawowe sposoby rozwijania właściwej motywacji:
pierwszy to zrozumienie, że wszystko jest nietrwałe. W każdej chwili możemy umrzeć i dlatego nie warto odkładać praktyki na później. To zrozumienie może stać się źródłem głębokiej inspiracji.
Drugim jest zdanie sobie sprawy z tego, ile cierpienia panuje dookoła, a także z faktu, iż w samsarze nie można osiągnąć trwałego szczęścia.
Trzeci sposób to uświadomienie sobie, jak drogocenne jest w rzeczywistości nasze ludzkie życie, a
czwartym jest zrozumienie nauki o przyczynie i skutku - nie wiemy jaka karma dojrzeje w przyszłości i czy będziemy mieć kiedyś jeszcze dobre warunki do praktyki. Istnieją również dwa cele, które możemy przed sobą postawić.
Pierwszy to cel relatywny - chcemy się rozwijać, pragniemy żeby inni również się rozwijali, czerpiemy z życia pełnymi garściami, zależy nam na tym, żebyśmy na co dzień dobrze funkcjonowali.
Drugim jest cel absolutny - urzeczywistnienie naszego doskonałego potencjału, stanu buddy. Te dwa cele są nierozdzielne. Najpierw osiągamy pierwszy z nich, a potem sięgamy głębiej do nieograniczonych możliwości umysłu.
Może też istnieć inna kombinacja, kiedy to zapominamy o celu relatywnym. Chcemy być wielkimi umysłami o niesamowitych zdolnościach ale zapominamy o poziomie praktycznym, mówimy o wielkich medytacjach, ale nie potrafimy ich zrealizować w życiu. Boimy się codzienności, często zamykamy się na innych. Tam czujemy się w miarę bezpiecznie, niestety jest to ogromne nieporozumienie, bo celu relatywnego nie można pominąć, nie można go po prostu zlekceważyć. Druga możliwość to zapomnienie o celu absolutnym. Chcemy po prostu lepiej żyć, interesuje nas tylko światowość. Patrzymy na innych i widzimy, że dobrze im się powodzi i chcemy tego samego dla siebie. Zapominamy, że tak naprawdę by osiągnąć rzeczywistą wolność, musimy się wyrwać z sytuacji uwarunkowanej i doprowadzić do tego, by nasz umysł spoczął w sobie samym, żeby przestał lgnąć do przyjemnych sytuacji i odpychać nieprzyjemne. Potężne metody buddyzmu tybetańskiego pozwalają odciąć to ocenianie, pomagają zostawić za sobą całą ową grę "lubię - nie lubię".
//edit
Jak już mówiłem w praktyce będą różne okresy - czasami będziemy czuli intensywną radość, a kiedy indziej znużenie. Nie ma to znaczenia, ponieważ i tak wszystko staje się z czasem krokiem na ścieżce - obiektem medytacji może być zarówno rozkosz, jak też zmęczenie. Jeśli nasza praktyka jest systematyczna, to na pewno zmienia nasze tendencje i wprowadza do umysłu dobre wrażenia, które będą nam pomagać na kolejnych stopniach rozwoju.
Błędem jest jednak oczekiwanie szybkich rezultatów medytacji i nadmierny, powierzchowny entuzjazm. Powinniśmy koncentrować się na praktyce tu i teraz - na tym, co właśnie dzisiaj możemy zrobić z naszym umysłem. Poza tym w rzeczywistości największych korzyści z praktyki doświadczymy w chwili śmierci i w przyszłych żywotach. Kolejnym błędem jest myślenie, że dzięki medytacji będziemy lepsi od innych - boimy się, by ktoś nie wyprzedził nas w duchowym rozwoju i robimy np. intensywnie medytacje, by mu dorównać. Z rozwijaniem prawdziwej motywacji wiąże się rozwijanie związku z duchowym nauczycielem - jest to bardzo ważny aspekt naszej praktyki. Mówi się, że gdy tracimy do niej zapał, dzieje się tak dlatego, że przestaliśmy widzieć naszego nauczyciela na najwyższym poziomie, jako oświeconego buddę. Powinniśmy uświadomić sobie, jak wiele doskonałych właściwości mają nauczyciele i rozwijać własny umysł, ponieważ to my będziemy w przyszłości na ich miejscu i będziemy nauczać innych. Jeśli nie potrafimy w naturalny sposób postrzegać nauczyciela na najwyższym poziomie, powinniśmy sprawdzić, czy jest on w stanie doprowadzić nas do oświecenia, czy zna dobrze Dharmę, ma odpowiednią ilość współczucia oraz czy jego uczniowie dobrze się rozwijają. Jeśli mamy oddanie dla nauczyciela, nasz umysł będzie stabilny. Jest to ogromnie ważne na drodze rozwoju. Bez oddania nasza motywacja będzie chwiejna i istnieje ryzyko, że po prostu zaniknie.
Przeszkody w praktyce mogą okazać się bardzo inspirujące i twórcze. Jeśli przychodzi trudna sytuacja, oznacza to, że strażnicy, z którymi utrzymujemy silny związek dzięki medytacji, bardzo wysoko ocenili nasze możliwości. Piętrzą przed nami przeszkody, gdyż widzą, że jesteśmy w stanie wykorzystać owe trudności i czegoś się z nich nauczyć, że są pożyteczne dla naszego rozwoju.
Może użyłem tu zbyt dużo słów, jednak tak samo przeżywam podobne sytuacje, o których piszesz. Mam nadzieję że udało mi się choć trochę rozwiać Twoje wątpliwości i zniechęcenie. Najlepsza zabawa dopiero przed nami
głowa do góry.
Użytkownik PTR edytował ten post 18.10.2012 - 19:35