Skocz do zawartości


Zdjęcie

Ego (obserwacja), trudne to jest


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
38 odpowiedzi w tym temacie

#1

andar.
  • Postów: 561
  • Tematów: 70
Reputacja Żałośnie niska
Reputacja

Napisano

Wysłałem do jednego z użytkowników parę pytań odnośnie ego, obserwacji siebie. Niestety to za mało, bo choć doceniam ta niewielka może wiedzę, bo przecież z medytacji jest to wiadome, to dopiero niedawno dotarło do mnie, że w każdej sytuacji możemy obserwować swojego emocje i to pomaga, a nie tylko tych prostszych, codziennych. Tylko jest problem z tym, że gdy pojawi sie nadmiar myśli i niemiłych odczuć (nie chodzi o żadne wyniesienie śmieci czy "jeszcze 5 minut" przy wstawaniu z łóżka -,-), a bardziej o cos na równi np. z rzucaniem nałogów. Czyli bez porównania ze zwykłym lenistwem. Jak wtedy docenić to, że możemy obserwować? bo szczerze mówiac po pewnym czasie takiemu człowiekowi pewnie przestanie zależeć, uwierzy w silną myśl, ze to bez sensu, po co, zacznij jutro itp. i powiedzmy zapali i wówczas motywacja wróci. Zniknie wraz z pojawieniem się nieprzyjemnych odczuć, by powrócić tuż po zapaleniu i tak w kółko można się bawić. No ale jak ustalić w sobie taki dystans? Kiedy można mówić o granicach, których nie sposób przeskoczyć? Może nie zwalajmy wszystkiego na ego, bo skąd wiadomo czy w mózgu się coś nie wyłącza. Nie wiem jak ludzie np. w czasie postu wytrzymują(na takim pełnym poście), przecież to okropnie niemiłe :/ . Rozumiem być świadomym rozpraszających myśli przy nauce etc. obserwować je, ale nie rozumiem bycia świadomym przy "cięższych" emocjach/odczuciach. Choć chciałbym, to jednak dalej jestem zdania, że czasem po prostu lepiej nie być świadomym np. po śmierci bliskich. Mimowolnie utożsamialibyśmy się z emocjami i żyli nimi, bo to zbyt silne wg mnie, by jedynie je obserwować.

ogólnie jak to jest z tym ego? skoro ludzie tyle o tym mówią, to czemu cieszą się z sukcesów zamiast powiedzieć sobie "ok, udało się" i przejść do innych spraw. Tak wyglądałoby to mniej żałośnie. Poza tym jak już napisałem, po niedługim czasie trwając np. w rozwoju pojawiają się bardzo silne myśli, że po co to robimy/odpuśćmy sobie pracę nad sobą. Wtedy ulegam i faktycznie rezygnuję, a potem uderzam się po twarzy, bo okazuje się, że dla mnie nadal ma to sens i zaczynam na nowo :/ ale jak podałem - w trakcie rezygnacji czułem wyłącznie niechęć, tak np. było z zapisywaniem snów. Max. 2 miesiące potrafiłem, wystarczyła myśl z rana w rodzaju "co to jest te kilka LD. Nie chce mi się zapisywać" i od razu skasowałem plik z opisami snów :/

Użytkownik andar edytował ten post 18.10.2012 - 01:17

  • 0

#2

PTR.
  • Postów: 958
  • Tematów: 135
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

ello andar :)
Może na początek zacytuje:
"Dopóki to, czego doświadczamy jest dla nas bardzo ważne i rzeczywiste,
dopóty będziemy wszystkie zjawiska oceniać jako przyjemne lub nieprzyjemne."

Zajmując się rozwojem duchowym bądź czymkolwiek innym musimy na początku wiedzieć co chcemy osiągnąć przy pomocy naszych działań, dokąd nas one zaprowadzą. Jeśli brakuje nam takiego ukierunkowania istnieje wciąż ten sam problem. Nie czujemy się całkowicie usatysfakcjonowani, bo nie możemy zatrzymać tego, czego pragniemy, mamy coraz to nowe oczekiwania, nadzieje i obawy. Ciągle szukamy nowych rzeczy i wrażeń, które być może sprawią, że staniemy się w pełni zadowoleni. Opisując taką sytuację używamy często w buddyzmie terminu samsara - słowo to określa rzeczywistość pełną cierpienia. Problem polega na tym, że mamy zaufanie do samsary. Z jednej strony intelektualnie możemy zrozumieć, że jest ona czymś co warto porzucić, wewnętrznie jednak trudno jest to zaakceptować. Nasze tendencje i nawyki, nasz charakter - wszystko to jest niezwykle silne. Tkwimy mocno w tej rzeczywistości, jesteśmy do niej bardzo przywiązani myśląc, że samsara może dać nam szczęście.
Dlaczego jest nam tak trudno porzucić samsarę? Dzieje się tak, ponieważ nie rozumiemy dokładnie, co nas w niej więzi. Nie wiemy dokładnie co oznacza też porzucenie samsary.
Buddyzm mówi, że wszystkie te przeżycia i stany psychiczne nie są ani błędne ani niewłaściwe. To nie one zwodzą nasz umysł i nie one są przyczyną problemów. Jeśli np. jak pisałeś mamy nałogi czy chorujemy, to tak naprawdę choroba nie jest przyczyną naszego cierpienia - pojawia się ono dopiero wtedy, gdy nie wiemy jak powinniśmy się do niej odnieść, jaka relacja zachodzi pomiędzy nią, a nami. Nauki Buddy mówią, że nie chodzi o to, żeby nie było bólu, gdyż dopóki jesteśmy chorzy zawsze będziemy go doświadczać. Różnica polega na tym, że tak długo, jak długo tkwimy w samsarze, ból ten będzie nam sprawiał osobistą przykrość i spowoduje cierpienie. Jeśli jednak potrafimy się wyzwolić z owego uwarunkowania, nadal będziemy co prawda czuć ból, ale nie będziemy już z tego powodu tak bardzo nieszczęśliwi. Oczywiście nie jest to tak prosto zrozumieć bo różnica jest dosyć subtelna. Jednak dla mnie jest to bardzo logiczne.
Jeżeli jesteśmy w stanie zachować zawsze stabilność umysłu, jeśli dzięki doświadczeniom medytacyjnym potrafimy rozpoznać, że wszystko co się wydarza jest jak sen, jesteśmy wolni. Tak więc obserwacja jest punktem wyjścia. Oczywiście nasze ego czuje się znów zagrożone i pojawiają się wątpliwości o których piszesz. Jednak te wątpliwości również są przemijające. Będą kolejne etapy, niektóre bardzo ekscytujące, inne znów trudne i nieprzyjemne jak teraz. Każda nasza medytacja to odnajdywanie dystansu do zjawisk. W praktyce chodzi o tak głębokie rozluźnienie umysłu, by ta wibrująca przestrzeń, która jest ciągle w okół nas - nasza promieniująca świadomość - mogła się całkowicie ukazać. Czasami to poczucie otwartości i głębokiej pewności, że nie musimy niczego zmieniać bo wszystko jest dobre takie jakie jest, trwa tylko ułamki sekund ale bardzo często mam wtedy łzy szczęścia w oczach i wdzięczności za wszystko co mnie w życiu spotyka. Zresztą sam pewnie takich chwil doświadczałeś w najmniej oczekiwanym momencie.

Jak możemy zwiększyć naszą codzienną motywację? Np. jednym z powodów, dla których tkwimy w samsarze jest to, że dzielimy innych na wrogów i przyjaciół. Jest to bardzo względna koncepcja, ponieważ nawet najbliższy przyjaciel może stać się w jednej chwili naszym wrogiem i na odwrót. Rozwijanie poczucia bezstronności jest bardzo ważne, bo tak naprawdę nie ma wrogów ani przyjaciół, ponieważ nie ma ludzi, którzy byliby absolutnie źli. Każda istota posiada doskonały potencjał - zapominanie o tym i chwytanie się jakichkolwiek ograniczonych ocen jest wyraźnym błędem.
Jednym z podstawowych problemów w naszym życiu jest też lęk przed śmiercią. Ponieważ praktyka może nas do niej dobrze przygotować, być może warto włożyć trochę wysiłku w medytację. Takie podejście może również stanowić pewien rodzaj motywacji. Istnieją cztery podstawowe sposoby rozwijania właściwej motywacji: pierwszy to zrozumienie, że wszystko jest nietrwałe. W każdej chwili możemy umrzeć i dlatego nie warto odkładać praktyki na później. To zrozumienie może stać się źródłem głębokiej inspiracji. Drugim jest zdanie sobie sprawy z tego, ile cierpienia panuje dookoła, a także z faktu, iż w samsarze nie można osiągnąć trwałego szczęścia. Trzeci sposób to uświadomienie sobie, jak drogocenne jest w rzeczywistości nasze ludzkie życie, a czwartym jest zrozumienie nauki o przyczynie i skutku - nie wiemy jaka karma dojrzeje w przyszłości i czy będziemy mieć kiedyś jeszcze dobre warunki do praktyki. Istnieją również dwa cele, które możemy przed sobą postawić. Pierwszy to cel relatywny - chcemy się rozwijać, pragniemy żeby inni również się rozwijali, czerpiemy z życia pełnymi garściami, zależy nam na tym, żebyśmy na co dzień dobrze funkcjonowali. Drugim jest cel absolutny - urzeczywistnienie naszego doskonałego potencjału, stanu buddy. Te dwa cele są nierozdzielne. Najpierw osiągamy pierwszy z nich, a potem sięgamy głębiej do nieograniczonych możliwości umysłu.

Może też istnieć inna kombinacja, kiedy to zapominamy o celu relatywnym. Chcemy być wielkimi umysłami o niesamowitych zdolnościach ale zapominamy o poziomie praktycznym, mówimy o wielkich medytacjach, ale nie potrafimy ich zrealizować w życiu. Boimy się codzienności, często zamykamy się na innych. Tam czujemy się w miarę bezpiecznie, niestety jest to ogromne nieporozumienie, bo celu relatywnego nie można pominąć, nie można go po prostu zlekceważyć. Druga możliwość to zapomnienie o celu absolutnym. Chcemy po prostu lepiej żyć, interesuje nas tylko światowość. Patrzymy na innych i widzimy, że dobrze im się powodzi i chcemy tego samego dla siebie. Zapominamy, że tak naprawdę by osiągnąć rzeczywistą wolność, musimy się wyrwać z sytuacji uwarunkowanej i doprowadzić do tego, by nasz umysł spoczął w sobie samym, żeby przestał lgnąć do przyjemnych sytuacji i odpychać nieprzyjemne. Potężne metody buddyzmu tybetańskiego pozwalają odciąć to ocenianie, pomagają zostawić za sobą całą ową grę "lubię - nie lubię".

//edit
Jak już mówiłem w praktyce będą różne okresy - czasami będziemy czuli intensywną radość, a kiedy indziej znużenie. Nie ma to znaczenia, ponieważ i tak wszystko staje się z czasem krokiem na ścieżce - obiektem medytacji może być zarówno rozkosz, jak też zmęczenie. Jeśli nasza praktyka jest systematyczna, to na pewno zmienia nasze tendencje i wprowadza do umysłu dobre wrażenia, które będą nam pomagać na kolejnych stopniach rozwoju. Błędem jest jednak oczekiwanie szybkich rezultatów medytacji i nadmierny, powierzchowny entuzjazm. Powinniśmy koncentrować się na praktyce tu i teraz - na tym, co właśnie dzisiaj możemy zrobić z naszym umysłem. Poza tym w rzeczywistości największych korzyści z praktyki doświadczymy w chwili śmierci i w przyszłych żywotach. Kolejnym błędem jest myślenie, że dzięki medytacji będziemy lepsi od innych - boimy się, by ktoś nie wyprzedził nas w duchowym rozwoju i robimy np. intensywnie medytacje, by mu dorównać. Z rozwijaniem prawdziwej motywacji wiąże się rozwijanie związku z duchowym nauczycielem - jest to bardzo ważny aspekt naszej praktyki. Mówi się, że gdy tracimy do niej zapał, dzieje się tak dlatego, że przestaliśmy widzieć naszego nauczyciela na najwyższym poziomie, jako oświeconego buddę. Powinniśmy uświadomić sobie, jak wiele doskonałych właściwości mają nauczyciele i rozwijać własny umysł, ponieważ to my będziemy w przyszłości na ich miejscu i będziemy nauczać innych. Jeśli nie potrafimy w naturalny sposób postrzegać nauczyciela na najwyższym poziomie, powinniśmy sprawdzić, czy jest on w stanie doprowadzić nas do oświecenia, czy zna dobrze Dharmę, ma odpowiednią ilość współczucia oraz czy jego uczniowie dobrze się rozwijają. Jeśli mamy oddanie dla nauczyciela, nasz umysł będzie stabilny. Jest to ogromnie ważne na drodze rozwoju. Bez oddania nasza motywacja będzie chwiejna i istnieje ryzyko, że po prostu zaniknie.

Przeszkody w praktyce mogą okazać się bardzo inspirujące i twórcze. Jeśli przychodzi trudna sytuacja, oznacza to, że strażnicy, z którymi utrzymujemy silny związek dzięki medytacji, bardzo wysoko ocenili nasze możliwości. Piętrzą przed nami przeszkody, gdyż widzą, że jesteśmy w stanie wykorzystać owe trudności i czegoś się z nich nauczyć, że są pożyteczne dla naszego rozwoju.

Może użyłem tu zbyt dużo słów, jednak tak samo przeżywam podobne sytuacje, o których piszesz. Mam nadzieję że udało mi się choć trochę rozwiać Twoje wątpliwości i zniechęcenie. Najlepsza zabawa dopiero przed nami :) głowa do góry.

Użytkownik PTR edytował ten post 18.10.2012 - 19:35

  • 4



#3

andar.
  • Postów: 561
  • Tematów: 70
Reputacja Żałośnie niska
Reputacja

Napisano

Może użyłem tu zbyt dużo słów, jednak tak samo przeżywam podobne sytuacje, o których piszesz.


A jak myślisz, dałbyś radę np. rzucić jakiś nałóg? Podobne pytanie zadałem innej osobie. To jednak.. boli, na te chwile nie wierzę w siebie, choć nie że chcę rzucić nałóg, nie w tym rzecz, po prostu czuję sie tak jakbym rzucał nałóg a nie np. zmuszał sie do odrobienia lekcji. To trudne. Dzięki obserwacji mam szanse na większy dystans i na zanikanie niemiłych doznań, ale brak tego nie oznacza, że nie zrezygnuje z rozwoju.. Można czuć się dobrze i uznać, że to bez sensu, nawet gdy to nie my tak myślimy :/ i co wtedy? Co gdy zamiast 5 myśli na "nie" pojawiac sie beda ich dziesiatki, co chwila? Któraś w końcu może zawładnac nami. Pisałeś w innym temacie, że dzien po dniu medytując max. tak wytrzymałeś bodajże 2~ miesiące. Ja się poddałem po 4-5 dniach(mam na myśli codzienną medytację), ale nie przez nia bezpośrednio, po prostu jak pojawi się frustracja z powodu kolejnej porażki (np. uznaniu, że obserwacja siebie jest bez sensu) czasem rezygnuję z tego co akurat wykonuję np. mogę usunąć dziennik snów albo gdy zamierzałem gdzieś iść - nie idę. Czyli jak gdyby "wyżywam" się na czymś co nawet nie było źródłem złości... no i tak było z medytacja. Jak mam odpuscic sobie rozwój to odpuszczam na całego.

Niestety ciągle mam wrażenie, że los mnie brzydko potraktował, a siła wyższa (Bóg?) przeszkadza mi w rozwoju. Nie mogę uwierzyć, że to tylko nasz umysł jest przeszkodą (tzn. ego, ale nazywam to też umysłem).. i nie wiem już czy jest szansa na szybkie olśnienie w tej jednej sprawie czy jednak skuteczna obserwacja siebie (tak by nie ulegać nieprzyjemnym doznaniom i co za tym idzie rezygnować) wymaga długiej pracy. Chciałbym w koncu umieć wytrwać przy wysiłku, przecież nawet jak poboli nas, to za parę/parenaście godzin pójdziemy spać. Nie będzie miało to znaczenia. A jednak nie przekonuje nas to w trakcie. Ja np. zapominam o tym jak świetnie czułem się przed...cele się wtedy nie liczą, człowiek chce jak najszybciej znów poczuć się dobrze i przerywa. Trochę chaotycznie napisałem, ale przykład? Post lub brak snu przez co najmniej 1 dzień - to moja decyzja, nie ma zrodła w jakiejs przypadkowej myśli, a jednak nie daję rady ani nic nie jeść powiedzmy 24h ani nie spać tyle samo czasu. Taka próba mogłaby mnie podbudować, swego rodzaju test czy umiem obserwowac ego... oblany. Może jutro ale nie wiem ..

wracajac jeszcze do medytacji, niedawno po niej czułem się jakbym wrócił z nocnego spaceru po cmentarzu. Miałem wrażenie obecności duchów w pokoju, z kołdry ułożył się wąż, a z fotelu i koca - kot. Tzn. nie obraz, bo to już podpadłoby pod halucynację, lecz nabrało kształt zwierzęcia. Nie spodziewałem się szczerze mówiąc tego, choć może to też być przez niewyspany mózg (horrorów nie oglądałem, nie działaja tak na mnie zresztą).

Użytkownik andar edytował ten post 18.10.2012 - 21:49

  • 0

#4

PTR.
  • Postów: 958
  • Tematów: 135
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

jesli pytasz o rzucanie nalogow to przywiazanie do ego porownalbym do uzaleznienia od heroiny, jest tak silne niestety. Swiat samsary to taka brzytwa polana miodem. Chcemy go smakowac ciagle sie kaleczac.
  • 0



#5

żaba.
  • Postów: 1070
  • Tematów: 32
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

ogólnie jak to jest z tym ego? skoro ludzie tyle o tym mówią, to czemu cieszą się z sukcesów zamiast powiedzieć sobie "ok, udało się" i przejść do innych spraw. Tak wyglądałoby to mniej żałośnie. Poza tym jak już napisałem, po niedługim czasie trwając np. w rozwoju pojawiają się bardzo silne myśli, że po co to robimy/odpuśćmy sobie pracę nad sobą. Wtedy ulegam i faktycznie rezygnuję, a potem uderzam się po twarzy, bo okazuje się, że dla mnie nadal ma to sens i zaczynam na nowo :/ ale jak podałem - w trakcie rezygnacji czułem wyłącznie niechęć, tak np. było z zapisywaniem snów. Max. 2 miesiące potrafiłem, wystarczyła myśl z rana w rodzaju "co to jest te kilka LD. Nie chce mi się zapisywać" i od razu skasowałem plik z opisami snów :/

to co piszesz to jest kwestia dyscypliny i samozaparcia + siły jaka jest w człowieku. wielu ludzi ma słomiany zapał i odpuszcza - silniejsze i bardziej zdeterminowane jednostki potrafią sobie z tym radzić. co do odnoszenia sukcesu i cieszenia się nim - ja w tym nic złego nie widzę. fakt faktem samo dążenie do sukcesu jest w jakimś tam stopniu działaniem ludzkiego ego, a cieszenie się sukcesem to rzecz normalna. nie wyobrażam sobie wygranie mistrzostwa Polski np. w kosza i nie świętować. gdy byś zabił ego to do tego sukcesu wcale byś nie dążył
  • 0

#6

andar.
  • Postów: 561
  • Tematów: 70
Reputacja Żałośnie niska
Reputacja

Napisano

A czujność za dnia? Nikt nie każe obserwować bez przerwy, ale może lepiej będzie jeśli będziemy bez oceniania, krytyki itd. obserwować tylko przy jakichs nieprzyjemnych emocjach, doznaniach? W ilu % na oko jesteście uważni ? nie bym szukał porównań, prędzej odpowiedzi na to dlaczego np. w tym momencie czuję się zmotywowany, a za parę godzin nawet gdy sie nie spodziewam tego mogę czuć się zmęczony, zniechęcony. Uznać, że to nad czym pracuję nie ma sensu no i sekunda po rezygnacji żałować, że przerwałem... Tak było ostatnio ciągle.

O nałogach wspomniałem, bo inaczej boli zmuszanie się do nauki a inaczej boli np. rzucanie jakiegos nałogu. Nie wiem czy ten drugi ból jest do przetrzymania, bo to strasznie nieprzyjemne odczucia. Bez przerwy rezygnuję, bo swój wysiłek oceniłbym właśnie na równi z rzucaniem nałogu.. okropnie wyczerpujące. Poza tym im dłużej trwa wysiłek tym jakby człowiek traci świadomość(?) nie wiem jak to dokładniej ująć, taka chwilowa amnezja, nie pamiętamy ani nie interesuje nas to, że przecież potrafimy czuć się dobrze, że ma to sens. Chcemy jedynie przerwać albo odłożyć na jutro prace nad sobą...i co potem? poczucie winy, znienawidzenie siebie.
  • 0

#7

PTR.
  • Postów: 958
  • Tematów: 135
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ciężko określić % uważności. Raz jest lepiej a raz gorzej. Różnie to bywa. A poza tym czemu od razu zaczynasz się nienawidzić i wpędzasz w poczucie winy? Skoro nie chcesz czegoś robić to tego nie robisz. Bądź pewny swojej decyzji a nie będziesz się obwiniał. Nie masz ochoty to nie medytujesz i po problemie. Nie staraj się robić nic na siłę bo daremny Twój wysiłek. Cokolwiek byś robił to rób to całym sobą a poczucie winy zniknie. Jak jesz to jedz, jak czytasz to czytaj. Medytujesz, to medytuj przez te kilka minut. Najważniejsze byś nie toczył tej gry w umyśle, byś nie szukał wymówek i byś sobie później nie musiał tłumaczyć czemu zrobiłeś coś albo czego nie zrobiłeś. Wszystko co robisz rób to całym sobą.
552526_349677661792655_388388526_n.jpg

Użytkownik PTR edytował ten post 19.10.2012 - 18:34

  • 0



#8

andar.
  • Postów: 561
  • Tematów: 70
Reputacja Żałośnie niska
Reputacja

Napisano

Chciałbym sprawdzić siebie i wytrzymać 2-3 dni bez snu lub co najmniej 24h postu, niestety o ile przed rozpoczęciem czuję się super, zmotywowany, mający co robić, o tyle w trakcie odechciewa się. Uznaję, że to bez sensu, że to nie moja świadoma decyzja (prawda jest inna..), przykładowo ok. 4 rano, gdy zauważyłem najbardziej chce się położyć. Najprościej opisałbym to tak, że tracę czujność i zapominam o tym, że to ma dla mnie sens. Nie czuję tego... i nie wiem jak to zmienić. Ewidentnie przy niemiłych doznaniach coś zanika w nas, jakby duży % świadomości.. wszystko co robimy wydaje się bez sensu no i masa myśli, które każą przerwać, czesto bardzo sensowne podaja argumenty.

@edit

PTR jak myślisz, gdybyś np. z pobudek religijnych przeprowadzić chciał post na samej wodzie, dałbyś radę? albo czy umiesz wyobrazić sobie te okropnie nie tyle co bolesne co niemiłe odczucia. Ja bardzo bym chciał taki test na sobie wykonać, wtedy uwierzę, że potrafie obserwować siebie,zawsze, a nie tylko w niektórych sytuacjach.

Użytkownik andar edytował ten post 19.10.2012 - 23:22

  • 0

#9

seiw83.
  • Postów: 212
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Andar, to co opisujesz to własnie twoje ego w akcji, dam radę wytrzymać ileś bez czegoś, jestem silny - tak gada ego- twoj umysl jest jego piewca. Zycie jest zupełnie inne. Moje doświadczenia są inne. Wszytko co mówią o miłości, życiu, prawdzie to umusłowa próba opisania przyczyny, widzisz skutki a nie czujesz przyczyn. Nasze życie polega na odczuwaniu, medytacja daje to że możesz nauczyć sie wyłączac umysł. Druga kwestia czy potrafisz załączyć serce żeby prowadziło ciebie przez życie. Konstrukcja przeżyć i tajemnicy jest tak prosta jak budowa cepa. Pomijając kwestię przyczyn, następuje jakieś zdarzenie( w każdym momencie naszego życia następują te zdarzenia - emocje), które niosą ze sobą emocje. Umysł ma tą właściwość że może te emocje zatrzymywać jak tarcza, ale wtedy uważny obserwator zauważy efekty takiego działania i będzie mógł powiedzieć - o kurcze właśnie miałem przeżyć jakąś emocję ale to się nie zdażyło. Jest to łatwy sygnał do zidentyfikowania - jest nim gniew, złość, irystyacja, które same w sobie nie są emocjami, ale tylko stanem bez emocji. W tym miejscu miałeś przezywac emocję, na którą byś zaragował płaczem( narazie takie emocje możesz przeżyć). im bliżej miłości te emocje beda milsze. pobserwuj zycie i popatrz.
  • 0

#10

PTR.
  • Postów: 958
  • Tematów: 135
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

andar, przechodziłem podobne rzeczy. Na czas trwania praktyki przyjmuje się specjalne ślubowania (tyb. Sodziong) podczas których nie można się do nikogo odzywać, poza tym miedzy innymi zakaz: uprawiania seksu, spożywania alkoholu, używania narkotyków i nikotyny. Każdego dnia odbywają się cztery intensywne sesje medytacyjne po około 3 godziny każda czyli jakieś 12 godzin medytacji dziennie. Co drugi dzień obowiązuje też całkowity post nie wolno również przyjmować żadnych płynów, co jest skrajnie wymęczające.
W trakcie odosobnienia podawane jest też specjalne pożywienie związane z postnym charakterem tej praktyki więc ciągle się jest głodnym.
Bardzo silna praktyka ale daje niesamowite efekty. Warunkiem jednak uczestnictwa w takim kursie jest wcześniejsze przyjęcie buddyjskiego schronienia i naprawdę silna psychika bo nie każdy takie ślubowania wytrzymuje. Chętnie bym to powtórzył, jednak teraz żona i dziecko trzymają mnie mocno przy ziemi. Może kiedyś :)
Samemu jest bardzo trudno coś takiego wykonać. Lepiej skontaktować się z kimś kto nas poprowadzi.

Użytkownik PTR edytował ten post 20.10.2012 - 12:18

  • 0



#11

andar.
  • Postów: 561
  • Tematów: 70
Reputacja Żałośnie niska
Reputacja

Napisano

Kto z was ma racje co do istnienia siły woli, silnej psychiki? inna osoba na tym forum podawała, że są to złudzenia umysłu. Jednak są ludzie, którzy jak postanowili sobie, że dadzą radę, zmienią się, dążą do tego i wątpię, by np ktoś podnosząc ciężary na siłowni obserwował swój umysł, zachowujac dystans. Raczej obrał sobie cele ,,na dziś" i wykonuje plan jaki ma w głowie. Nie mniej, nie więcej. Dlatego ja bym sie nie zgodził, że silna wola to iluzja, bo są ludzie którzy nawet głód dobrowolnie zniosą...dla mnie to trudne, już nawet nie przez fizyczne objawy, a o inne podejście do sprawy przed i w trakcie. W trakcie jak gdyby... przestaję myśleć... nie odczuwam tego co odczuwałem przed, czyli szczęścia, motywacji, lecz wysiłek, męczarnie i tylko to.

Czyli mój eksperyment (sprawdzenie siebie) to tak naprawdę moja decyzja czy ego mi to podsuneło? wczoraj próbowałem i niestety po godz. 3 w nocy położyłem się spać. Pojawiła sie myśl, że skoro nie zapisałem na kartce tego celu, jest on tylko jakims tam przebłyskiem a nie świadomą decyzją, pojawiła sie tez lekka senność i koniec wiadomy.. chcę dojść do momentu, gdy nie bedzie granic. Jak na razie obserwacja pomaga mi tylko do pewnego stopnia, wystarczy taki np. post (czyli ta granica "potrafię / nie potrafię iść dalej"), bym na dłuzsza mete nie zniósł tego, choć to nawet jak napisałem nie ból, tylko nieprzyjemne odczucia. Bardzo nieprzyjemne.

Użytkownik andar edytował ten post 20.10.2012 - 12:46

  • 0

#12

Aidil.

    Są ci co wstają z łózka, i ci co ewentualnie wstają z kolan.

  • Postów: 4469
  • Tematów: 89
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Złudzeniem może być wszystko nawet głód i nasza śmierć po dwóch, trzech czy kilku dniach postu czy głodówki. Możemy powoli eliminować swoje urojone lęki jeden po drugim. Jeśli masz Andar problem z jakimś nałogiem zajmij się innym, tym mniej bronionym się.
  • 0



#13

andar.
  • Postów: 561
  • Tematów: 70
Reputacja Żałośnie niska
Reputacja

Napisano

Jeśli masz Andar problem z jakimś nałogiem zajmij się innym, tym mniej bronionym się.


i to wszystko za sprawą jednej metody... zagłębianie sie w umysł, bez oceniania, bez likwidowania myśli czy zmieniania ich na siłę? Trochę mało prawdopodobne, by tak było :/ na pewno cos więcej robicie

Użytkownik andar edytował ten post 20.10.2012 - 13:30

  • 0

#14

Aidil.

    Są ci co wstają z łózka, i ci co ewentualnie wstają z kolan.

  • Postów: 4469
  • Tematów: 89
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Jeśli masz Andar problem z jakimś nałogiem zajmij się innym, tym mniej bronionym się.


i to wszystko za sprawą jednej metody... zagłębianie sie w umysł, bez oceniania, bez likwidowania myśli czy zmieniania ich na siłę? Trochę mało prawdopodobne, by tak było :/ na pewno cos więcej robicie



Siłę wykorzystujesz a myśli się przyglądasz i jeśli chcesz to ją odsuwasz zajmując umysł czymś innym.
  • 0



#15

andar.
  • Postów: 561
  • Tematów: 70
Reputacja Żałośnie niska
Reputacja

Napisano

No ale mówiono, że lepiej obserwować niz odsuwać, bo jak się odsuwa skutkuje to pojawieniem się jeszcze większych myśli chcących nam przeszkodzić w wytrwaniu w jakimś postanowieniu. Wg mnie takie myśli to np. "przerwę i zacznę od jutra" albo "smaczne jedzenie przechodzi koło nosa" itp.. chociaż nadal mam strach przed istnieniem karmy, jedni w nią wierzą, inni nie. Raczej nie natrafiam na wpisy wierzących "trochę". I z tego powodu może nie zawsze przeszkoda jest tylko w umyśle, może rozprasza nas jakaś siła wyższa? bo np. nabranie doświadczenia nie jest zapisane w przeznaczeniu, też tak może być :/
  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych