Skocz do zawartości


Zdjęcie

Świat to gówno


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
46 odpowiedzi w tym temacie

#31

ciemność.
  • Postów: 1937
  • Tematów: 21
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Świat to gówno - rzeczywiście. Bo rodzimy się po to by umrzeć. Zdobywamy wiedzę, doskonalimy się, staramy się żyć jak najlepiej, kochać, walczyć z własnymi myślami, by ostatecznie zgnić w trumnie, pod ziemią... i by nasza praca poszła na marne. Taka jest smutna prawda i nie da się jej zaprzeczyć. Niestety.

Jednak mimo to, świat może być miły, przyjazny i wesoły. Możemy być szczęśliwi, możemy doceniać jego piękno. W tym tkwi siła człowieka, że pomimo tej smutnej świadomości śmierci, potrafi się cieszyć...

Użytkownik ciemność edytował ten post 31.10.2011 - 00:09

  • 0



#32

Morningstar.

    לוציפר

  • Postów: 412
  • Tematów: 25
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Miłość...
  • 0



#33 Gość_Horror

Gość_Horror.
  • Tematów: 0

Napisano

Temat się trochę rozrósł, ale żeby nie było, to z grzeczności odpiszę.
Na to (bo to słowa do mnie):

Więc - wasz związek istnieje tylko dlatego, ponieważ gdyby się skończył, musiałbyś szukać kolejnej "samicy" a samotność to straszna sprawa. W dzisiejszym świecie nie jest łatwo znaleźć "przyjaciela", dlatego istnieją małżeństwa które wiążą ludzi i chronią ich przed okrucieństwem samotności. To naturalne posunięcie każdego człowieka - żenię się i mam z kim jeść, pić, oglądać telewizję, wychowywać dzieci. TO JEST "MIŁOŚĆ".

Aha.
  • 0

#34

Stilgar.
  • Postów: 252
  • Tematów: 49
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Dla mnie miłość to też taki zwykły biologiczny stopień w naszym życiu, nauczeni z dziada pradziada, po wielu historyjkach ludzie po prostu nadali temu jakiś nadzwyczajny patos.

Jestem jeszcze młody, mam nadzieje, że mi się to zmieni :)
  • 2

#35

Kitsune.
  • Postów: 84
  • Tematów: 2
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Jak ja lubię takie tematy, nie ma co :3.

Już z góry powiem, że pisząc to nie mam zamiaru NIKOGO obrazić. To jedynie moje poglądy.

A więc, Świat to gówno, mówisz? I nie ma miłości? To przepraszam, ale ja nie wiem, na jakim świecie żyjesz. Albo inaczej, jakiego świata nie znasz.
Jak czytałam Twój post... ale okej, łatwiej mi będzie cytować.

Nawet jeśli myślą, że kochają to jest to pewne wypaczone pojęcie wyciągnięte z rodzinnego gniazda


Mój Tato nie żyje, umarł, jak miałam coś parę lat. Dziadka nie mam żadnego. Babcie mam jedną, ze strony Taty właśnie, jednak, powiedzmy, moja rodzina nie utrzymuje z Nią dobrych kontaktów.

Dla nich życie to zlepek chwil i nic więcej, a przecież głównie miłość- przynajmniej mnie- trzyma przy życiu. Chyba nie potrafię żyć w świecie pozbawionym tej utopijności i prawdziwych uczuć. Dla mnie to bagno, bo nie potrafią myśleć utopijnie.


Sama mówisz, że Ciebie miłość trzyma przy życiu. A wcześniej mówiłaś, że to jest tylko wymyślone, więc jak?

Ludzie nie potrafią kochać. Wszystko oparte jest na chorym złudzeniu, że ktoś mógłby Cię pokochać a prawda jest taka, że nie jesteśmy tego zdolni. Tylko ja i pewnie kilka innych osób jest w stanie to zrozumieć i nie odrzucić. Bo życie w świecie, który nie pasuje do Twoich idei jest pozbawiony sensu.


Nie powinnam o tym tutaj mówić, no ale. Może Ci coś uświadomię. Właśnie o tym świecie, o jakim chyba nie masz pojęcia.
Przez pewne "usterki" w moim organizmie, a raczej w układzie krwionośnym byłam 3 miesiące w szpitalu.
Ja pie.... nie będę się kryła, do cholery, obiecywałam, że już tego nie zrobię.
W skrócie wielkim, jestem śmiertelnie chora. Tak, od kilku lat (dokładnie 28.01.2008r.) mam coś takiego, przez co lewa komora mi zarasta. W sercu ;d. Ale to nie forum medyczne xD
Jadę dalej.
No, jak mówiłam, byłam 3 miesiące w szpitalu. Ale nie w jednym. Najpierw miesiąc w Przemyślu, potem (w ogóle nie będąc w domu) przewieziono mnie do Katowic, byłam tam miesiąc, następnie do CZD w Warszawie, tam spędziłam też miesiąc (właściwie to razem wszystko zbierając, spędziłam tam 80 dni, miałam na karcie napisane). W Warszawie znalazłam się za zasługą pewnego Ordynatora w kardiologicznej klinice w Katowicach - normalnie trzeba czekać na wizytę nawet 3 lata.
Do domu wróciłam tak jakoś w kwietniu, na Wielkanoc. Ale po Świętach miałam wrócić na 3 dni, żeby mi zrobili rezonans magnetyczny (wstrzykiwali mi izotopy. Teraz, jak jest o nich wspomniane na chemii, to mam ochotę wyrzucić wykładowcę przez okno, ale mniejsza o to :mrgreen: ). Jednak spędziłam tam następne 3 tygodnie, bo musieli mi wszczepić taki defibrylator (miniaturowa wersja tych dwóch pudeł, co przykładają ludziom i tak śmiesznie się podnoszą do góry ;) ).
A teraz dochodzę do sedna.
W ciągu tych, no, prawie czerech miesięcy poznałam kilka wspaniałych osób. Panią Doktor, która ma mnie tam pod opieką, wiesz jaka wspaniała osoba? Jest bardzo miła. A skórę jak rozetnie, to nie ma śladu :P . I też pewną Pielęgniarkę (bez imion się może tu obejść ;D)... Moja Mama była ze mną te 3 miesiące, większość czasu spała na 4 ułożonych krzesłach, bo nie miała innej możliwości. I Ją, jak i mnie, ta sytuacja wykańczała. A ta Pielęgniarka, osoba, której Ona nie znała w ogóle, pocieszała nas, rozmawiała... Teraz Ona i moja Mama są przyjaciółkami. A ja Ją po prostu kocham, jak członka rodziny, jak kogoś naprawdę bliskiego.
I teraz mi powiedz. Czy to nie jest miłość? Tak, kur.. (przepraszam, musiałam -,-), kocham Mamę z przyzwyczajenia, do chol...? Nie, nie kocham Jej za to, że była ze mną przez 3 miesiące i jest ze mną dalej widząc, jak mój stan się pogarsza? Nie kocham Jej za to, że za moje bycie nieodpowiedzialną idiotką, jak piłam i paliłam, nie zrobiła nic, tylko powiedziała, że jest zawiedziona? Nie kocham Jej za to, że przez całe życie zajmowała się tylko mną i moją Siostrą, a dla siebie nie miała nic? Tak, kur, Nicolle, z przyzwyczajenia! Bo się tak przyzwyczaiłam! A kur, moja Mama się poświęca cały czas też z przyzwyczajenia! Uwierz, przy mnie, moich filozoficznych gadkach, mojej ironii, darciu się naokoło co chwilę a także stawanie co chwilę na ulicy, niejeden człowiek by się chciał prędzej wykończyć, niż dla mnie poświęcać.
A jeszcze tak wrócę do tematu szpitala, a mianowicie CZD.
Tam są dzieci z rozmaitymi chorobami. Jeden chłopczyk, Kacper, nie mógł się prawie samodzielnie poruszać, musiał jeździć na wózku - taki miał kłopot z tętnicami. I ŻADEN lekarz nie chciał się podjąć tej operacji. ŻADEN. Aż w końcu jeden się podjął - jak myślisz, co czuła Matka Kacperka? Mi się jakość nasuwa miłość - taka miłość, że jest niezmiernie Mu wdzięczna. Przecież uratował jedyny Jej skarb.
I w ogóle, jak tam byłam, tyle chorych dzieci. Tyle łysych główek, noworodków... Wiesz co? Niektórymi się zajmowałam mimo, że byłam na skraju wytrzymałości fizycznej i psychicznej. Bo Je kochałam po prostu. Taką braterską miłością, dzięki której mogłabym z miejsca oddać własne życie, żeby takie dzieciątko żyło, wiesz?
A tamte dzieci, to One też wszystkich kochają. Jak się popatrzysz np. na dziewczynkę z nowotworem, to mimo cierpienia, jakie widzisz na Jej twarzy, Ona się do Ciebie uśmiechnie. Bo tyle przeżyła w swoim życiu że wie, jakie szczęście jest ważne i chociażby tym drobnym uśmiechem chciałaby Cię odbdarować. Bo Cię w pewien sposób kocha.
A w lecie w szpitalu też wylądowałam. Ale przez bóle brzucha. Krok od anoreksji, wiesz? Przez LUDZI. Tak, przez takich ludzi w moim wieku.

A co do tej miłości do wszystkich, jak ktoś tu powiedział; hm, może to nie jest w pełni możliwe. Ja, nawet jak nie lubię jakiejś osoby, to Ją szanuję. I nic Jej nie robię, żadnych komentarzy ani nic. Nawet, jak są takie w moją stronę.

Za wzór człowieka można by postawić Ś.P Jana Pawła II. I co - On też mężczyznę, który chciał Go zabić, można nawet powiedzieć, że pokochał z przyzwyczajenia? Jan Paweł był osobą, która kochała wszystkich. I nie wydaje mi się, że przez Jego "tytuł". Jak patrzę na Papieża Benedykta XVI, to nie widzę w Nim tego światła, tej radości, miłości, co w Janie Pawle.

A jeszcze się tak odniosę do tych moich "wydarzeń". Wiesz, ile ja bym mogła założyć tematów "Świat to gówno", "Na świecie tak nie powinno być", "Na co żyjesz", "Po co to wszystko", itd? Idź tak na jeden dzień do jakiejś kliniki, popatrz na dzieci. Myślę, że by Cię to trochę zmieniło.

Czasem się zastanawiam nad tym wszystkim i dochodzę do wniosku, że ludzie nie lubią życia. Jest dla nich zbyt elastyczne. Zbyt dużo można w nim zmienić, dlatego większość wymyśla różne pierdoły


Tak, ktoś np. na wózku może wiele zmienić.

I jeszcze raz sobie przeczytaj akapit przed Twoim cytatem.

nie mam czasu dla ukochanej osoby, wolę trening na siłowni niż przebywanie z ukochaną, wolę siedzieć przed kompem, wolę nie myśleć, nie angażować się, bo przecież jestem jeszcze taki młody. Rzygam tą Waszą wolnością seksualną. Uprawiajcie seks z wszystkimi możliwymi partnerami żeby nałapać jak najwięcej syfów wenerycznych i zgnijcie w trumnach bo tylko na to wasze płytkie mózgi zasługują.


Wiesz co, ja tam się nie chcę wtrącać w Twoje życie prywatne, jednak brzmisz po prostu, jak zdesperowana nastolatka, których tłumy można spotkać np. na bravo.pl czy zapytaj.com.onet.pl... I zgadzam się z Ill. Sama od niemal początku wiedziałam, co Cię kierowało, aby to napisać.
Serio, masz dziewiętnaście lat? Ja bym się prędzej zapadła pod ziemię, niż pisała "Świat to gówno" z powodu... czegoś tam.

I tak, świat jest dla mnie straszny. Wojny, niesprawiedliwość, zatracanie się ludzi - tak, to jest straszne. Ale niektórzy ludzie są naprawdę dobrzy, ale teraz dobrzy ludzie to tylko Ci, którzy coś przeszli w życiu.

A reszta to albo jest zadufana w sobie, albo chcą mieć władzę, albo robią problemu tam, gdzie go nie ma, albo wszystko naraz.

Pozdrawiam :3!

Użytkownik Kitsune edytował ten post 01.11.2011 - 00:25

  • 0

#36

Rutherford.
  • Postów: 46
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Nie czytałem całego tematu ale wypowiem się na ten temat mimo wszystko.

W zasadzie myślę, że nie istnieje coś takiego jak idealna wzajemna miłość między dwoma partnerami. Więcej czułości okazuje zwykle jeden z nich. Przyzwyczajenie sprawi, że oboje nie będą zauważać kto ile wnosi uczucia i oddania.
Uczucie to sprawia dużo bólu - nie zawsze jest idealnie jak w bajce. Doświadczyłem ciemnej strony miłości i odbiło się to na psychice. Pomijając relacje rodzinne nie umiem kochać od długiego czasu.

Nie umiem napisać tego co sądzę na ten temat a w głowie mam tyle myśli że nie wiem od czego mógłbym zacząć.



I powiem jeszcze, że świat to na prawdę gówno ponieważ jesteśmy zupełnie sami i w razie potrzeby nikt nam nie pomoże. A wiele (zbyt wiele) przyjaciół okazuje się fałszywcami. Każdy jest kowalem własnego losu i nikt nam nie powie co mamy robić w trudnych sytuacjach. Każdy jest zdatny na samego siebie.

Użytkownik Rutherford edytował ten post 01.11.2011 - 23:13

  • 0

#37

Xellos.
  • Postów: 1090
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Nie chcę nikogo urazić :) Ale w dużej mierze o spojrzeniu na te sprawy decyduje wiek. Przecież w wieku 19 lat to moje zdanie na ten temat było zupełnie ależ to kompletnie inne niż dziś :D

Taka mała uwaga ogólna. Z drugiej strony brawo, że autorka ma podany wiek w profilu, bo często to pomaga w zrozumieniu założonego tematu a większość go ukrywa.

Więc co tak naprawdę się zmienia w trakcie życia ? Zmienia się nasze doświadczenie, oczywiście, każdy ma inne spojrzenie, ale myślę uczciwym jest stwierdzenie takie...by wydać decydującą opinie na ten temat trzeba przeżyć kilka solidnych związków z partnerami. Musi być porównanie.

Przykładowo, jak można przekonać kogoś o istnieniu "chemii", kto miał tylko w życiu jedną parnerkę/partnera. Nie da się. By to samodzielnie zweryfikować, trzeba zaliczyć kilku osobników płci przeciwnej o odmiennych charakterystykach smakowo/zapachowych. Wtedy dopiero do nas dociera, WOW faktycznie różni ludzie różnie pachną i smakują.

Dlatego wiek jest tu kluczowy, bo często młodej osobie, która mocno się zawiodła na swojej pierwszej miłości różne rzeczy się wydają...podczas gdy nie ma żadnego porównania.

Nie będę tu przynudzał, więc co do meritum i moje zdanie, miłość taka prawdziwa to łączy matkę z dzieckiem. Jest to jakaś magiczna wieź, której ojcowie mogą pozazdrościć :) Oczywiście, ktoś tam może to spłycić do tego, że to przez noszenie 9 miesięcy w brzuchu, czyli taka pobudka fizyczno-biologiczna. Ale niezależnie od przyczyn, efekt jest właśnie taki, prawdziwa miłość na dobre i na złe, to matka-dziecko. Ojciec jednak potrafi się odwrócić od dziecka jak zejdzie na zła stronę, a matka będzie bronić swojego dziecka do końca, nawet jak kończy w więzieniu.

I tak poza tym, świat to nie gówno :P I każdy z nas ma to w sobie zakodowane, dlatego tak ciężko się zabić, mimo życiowych niepowodzeń. Logika ma tu się nijak do faktów, bo nawet jak ktoś sobie poukłada w swojej główce jakie to wszystko bez sensu, nadal nie potrafi się zabić. hehe Życie jest celem samym w sobie i jest to tą cecha wspólna dla nas wszystkich.

Użytkownik Xellos edytował ten post 02.11.2011 - 11:01

  • 2

#38

Nicole-collie.
  • Postów: 783
  • Tematów: 25
  • Płeć:Kobieta
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Kitsun- tak, mam 19 lat i wcale nie czuje żebym miała się zapadać pod ziemię

Kompletnie nie zrozumiałaś tego, co chciałam przekazać. Miałam na myśli miłość jednego młodego człowieka do drugiego młodego człowieka a nie setki różnych miłości matki do dziecka itp itd.

W sumie to nie wiem, po co i dlaczego tak bardzo mi pojechałaś a to że na początku napisałaś że nie chcesz nikogo obrazić jest po prostu śmieszny bo jak co chwila rzucasz kur. i ja pier. no to wybacz, ale nikt na moim miejscu nie poczułby się komfortowo.

Mówisz że osoba na wózku niczego nie zmieni i jej życie nie jest elastyczne. A skąd wiesz? Mnóstwo jest ludzi, którzy żyją tak jak chcą, bez jakiegokolwiek patrzenia na swoją powiedzmy "ułomność"

Poza tym pisałam już to kilka razy i naprawdę nie będę pisać tego do zarzygania: Jestem osobą idealistyczną która jeszcze wierzy w bajeczki. Może nie świadczy to o mnie dobrze, no ale cóż taka już jestem i nie zapowiada się na to, żeby miało się to zmienić. Dlatego nie chciałam i nie miałam zamiaru podejmować tematu miłości która jak dla mnie wynika sama przez siebie czyli: miłości matki do dziecka np.
Chodziło mi o współczesną młodzież (nawet napisałam to gdzieś w jednym z tematów) więc najwyraźniej nie czytałaś moich wszystkich postów dokładnie.
Mówisz że nic nie wiem o tym, że świat to gówno. Może dla Ciebie moje życie jest idealne i naprawdę super w porównaniu do Twojego, ale każdy ma jakieś problemy większe lub mniejsze. Problem w tym czy jesteś neurotyczką i paranoiczką (to jestem cała ja) czy też dajesz sobie radę w życiu i nie martwisz się błahostkami. Każdy ma inny charakter i należy szanować drugą osobę nawet za to, że powiedzmy jest chora psychicznie (nie mówię teraz o sobie).

Pozdrawiam :)
  • 0

#39

Ladd.
  • Postów: 1115
  • Tematów: 49
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Stwierdzenie „Świat to gówno” czym jest? Jest to myśl ujęta słowami, a czym, jest myśl. Myśl opiera się na ustaleniu granic, coś jest takie, a nie inne, nie może być inne jest granica ujęta po przez umysł.
Gdy wszystko jest określone i ma ustalone granice z pewnością jawi się jako negatywne, ponieważ nie możemy wyjść po za te granicę, ustalono po przez myśl.
Myśl może być bliższa prawdy lub dalsza, trafność osądu jednak nie gra tu roli w takim stopniu jak przypuszczamy, no bo co wynika z tego wiecznego myślenia o świecie pełnym ograniczeń, zazwyczaj prowadzi to do poczucia że życie jest przymusem które trzeba odbębnić, wszystko jest określone przez co świat nie oferuje nic więcej po za tym co postrzegamy umysłem tj. etykiety myślowe nadane wszystkiemu co nas otacza pełne granic przepełnia nas to poczuciem niemocy.
Zaczynamy się buntować nie akceptujemy tego czy tamtego i rodzi się głębokie poczucie nieszczęścia i tak o to umysł staje się największym wrogiem istnienia. Często prowadzi do samounicestwienia.
Z tym że czasami można po prostu przestać myśleć nie mam na myśli bezmyślności, raczej postrzeganie bez etykiet, postrzeganie bez granic stworzonych po przez umysł, myśl. Wtedy świat traci całą negatywność. Problem w tym że większość nie potrafi wejść w ten stan, często myślą że postrzegają bez myślenia ale wtedy pojawia się poczucie znudzenia, a skąd ono się bierze jest też etykietą myślową powstałą w wyniku kontrastu z myśleniem o czymś innym, przeświadczenie że inna sytuacja może więcej zaoferować niż obecna.

Także świat jest jednocześnie gówniany i wspaniały, jest to zależne od postrzegającego i tyle w tym temacie.

Problem w tym czy jesteś neurotyczką i paranoiczką (to jestem cała ja) czy też dajesz sobie radę w życiu i nie martwisz się błahostkami.

Również martwiłem się błahostkami przez co świat jawił się jako raczej wrogi do póki nie przestałem o tym rozmyślać. Zostawiłem przeświadczenie że im więcej będę myślał tym będę „bardziej”.

Użytkownik Ladd edytował ten post 03.11.2011 - 14:28

  • 0

#40

katabas.
  • Postów: 306
  • Tematów: 24
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

@Głupcze, otóż głównie przerośnięty mózg. Piszesz, że miłość to cecha natury. OK, nie drażni mnie takie ujęcie, tylko dlaczego ta natura jest inna aniżeli zwierzęca? Bo mózg ma większą "moc" i byłby wk... poirytowany jakby miał realizować prymitywny program przetrwać-rozmnożyć się-umrzeć. Więc ma nakładki, które czynią to pięknym. Rozmnażanie, i ogólnie egzystencję upiększa nam miłość. Świadomość nieuchronności śmierci neutralizuje religia. Ja nie nawołuję, żebyśmy na powrót zmienili się w małpy. Kochajmy, wychowujmy dzieci, itd., cieszmy się życiem. Wiedzmy tylko, że to są instytucje kulturowe, co za tym idzie sztuczne. Czynią nasze życie często znośniejszym, a czasem i wspaniałym. Wiedza o ich sztuczności chroni przed nadmiernym spinaniem się.

Co do miłości matczynej... Miłość rodzicielska (rozpatrywana na dwie strony: dzieci do rodziców i na odwrót) uważam właśnie za upośledzoną, niedoskonałą. Bo przymusową. Silnie zbiologizowaną. Najpiękniejsza jest dla mnie miłość całkowicie dobrowolna, mało- lub nieseksualna, rodzaj pokrewieństwa dusz. Seks jako niekonieczne dopełnienie. Właśnie to jest w nas najmniej biologiczne, wolne, by nie rzec wielkie.

I usilnie zachęcam do przeczytania wspomnianej w moim pierwszym w tym temacie poście książki. Można się z nią nie zgodzić, ale przeczytać wręcz trzeba.

@Nicolle, ja Ciebie rozumiem. Świat to w istocie gówno, i uważam, że nie ma on większego sensu. Możemy wyzyskać z niego to co najmniej gówniane, a niekiedy fajne, i unikać jak się da "odchodów". Do końca się nie da, ale próbować warto. Nie szkodźmy innym, jak chcemy - dajmy tym co na to zasługują coś dobrego, wallczmy o swą wolność... I śmiejmy się z gównianego świata. Wtedy raczej nie będziemy tacy jak on. I zajrzyj do książki, pomyśl - właśnie filozofowanie i myślenie jest silnie niegówniane, wręcz przeciwnie.

Pozdrawiam wszystkich myślących ludzi, nawet jak się nie zgadzamy.
  • 0

#41

ServusSnajper.
  • Postów: 240
  • Tematów: 4
  • Płeć:Kobieta
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Świat jest straszny, jeżeli ma się pojęcie o nim. Dziecko na przykład nic prawie nie wie i w sumie jest najszczęśliwsze. Pomijam rodziny patologiczne, czy losowe wypadki. No, ale generalnie taki pięciolatek jest szczęśliwy. (Ja zawsze byłam "na boku", ale inni mieli okej i się dogadywali ze wszystkimi, więc uogólniam).
Człowiek dowiaduje się o wojnach w miarę dorastania, o wszystkich kryminalistach, o zdradach, o zabijaniu niewinnych zwierząt... Nie o wszystkim jednak się dowiaduje. Widzę to po równieśnikach. Nie mają pojęcia o wielu zdarzeniach i żyją sobie w pięknym świecie. Niestety to, czego nie widzimy, to nie znaczy, że nie istnieje... dlatego wolę wiedzieć i być może w jakiś sposób przyczynić się do pomocy światu, chociaż w jakiś symboliczny sposób.
Co do miłości... gdyby nie ona, to nie miałąbym po co żyć. (mówi 17-latka). Cóż, taki już dostałam mózg, takie dzieciństwo i koleje losu, że w mojej głowie ukształtował się schemat - bez drugiej osoby mnie wspierającej, będącej zawsze przy mnie, nie będę potrafiła egzystować. Myślę, że miłość istnieje, ale jest rzadko spotykana. Większość ludzi (przynajmniej w moim wieku) kieruje się wyglądem w wyborze partnera, po prostu chce kogoś mieć itd. Dla mnie miłość, to akceptacja w pełni drugiej osoby, ciągła gotowośc do pomocy, skłonność oddania za nią swojego życia. Tak właśnie. Jeżeli chodzi o zdolność zmiany siebie, to bym się kłóciła, bo jesli ktoś żąda zmiany w stylu: ubieraj się inaczej, bo z tobą zerwę, to znaczy, że nie kocha tej osoby. Natomiast prośba o rzucenie palenia, to jest jak najbardziej dowód miłości. Przecież nie chcemy, żeby ukochany/a się truł/a. ?
W sumie spojrzenie na to, czy miłość istnieje, czym jest... może się zmieniać, zależy od tego, kto nas o miłości "uczył", jakiej doświadczyliśmy. Według mojego rozumienia ja znalazłam miłość prawdziwą. Może kiedyś dojdę do wniosku, że żyłam w kłamstwie. W każdym razie poświęcenie jest kluczem, no i fascynacja drugą osobą. "Przedłużanie gatunku" też ma swoją rolę w miłości idealnej, ale największą rolę odgrywa w rozumieniu miłości ludzi, którzy nie przeżywają tego tak głęboko, nie zaakceptują czyichś blizn, a po rozstaniu szybko znajdą kolejnego partnera...
O nie, rozpisałam się. I to jeszcze jakie głupoty.
  • 0

#42

BehawioralnyBarbararzyńca.
  • Postów: 177
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Gdy masz myśli typu 'świat to gówno' od razu dopowiadaj sobie na głos 'ale gówno mnie to obchodzi'

Poza tym pisałam już to kilka razy i naprawdę nie będę pisać tego do zarzygania: Jestem osobą idealistyczną która jeszcze wierzy w bajeczki

Witaj w klubie. Wyidealizowany świat jest piękny. Sam mam ideały, nie jakieś zarysy, podwaliny pod ideały tylko czyste, klarowne ideały. Jesteśmy w identycznym wieku i domyślam się co czujesz - w starciu z obecna rzeczywistoscia towarzyszace ludziom ideały są prawie zawsze... kulą u nogi?

Teraz piszę totalnie subiektywnie z pewnością dużo osób ma inne zdanie, ale wg. mnie jeśli ktoś chce się w pełni cieszyć z zycia, musi się wyzbyć ideałów, po prostu nie myśleć zbyt dużo, wbić się w ten rytm życia [dorastanie, rodzina, wychowanie dzieci i papatki]. A życie wg. ideałów jest trudne, sam trace wiare w te - jak to ujelas - bajeczki. Ciągłe szukanie albo wyczekiwanie na coś które do tej pory okazało się nieskuteczne, ale mam nadzieje ze w świecie który jest gównem, czeka mnie jeszcze kupa czasu :). Rzeczywistość nie wymaga ideałów od szarego człowieczka i taka jest prawda. Gdyby każdy za wszelką cene wyznawał ideały to byłby niezły burdel. Bo ktoś kto stoi nad nami [polityk itp itd] myśli w ten sposób
"Nie potrzeba mi choćby kilku geniuszów. Potrzeba mi milionów bezmyślnych obywateli."
dlatego można "Walczyć, lub wygodnie żyć".

i że tak się jeszcze wtrące

Mówisz że osoba na wózku niczego nie zmieni i jej życie nie jest elastyczne. A skąd wiesz? Mnóstwo jest ludzi, którzy żyją tak jak chcą, bez jakiegokolwiek patrzenia na swoją powiedzmy "ułomność"

I tacy ludzie osiągają to poprzez działanie, robienie czegoś. Wykonanie tej idei.

troche zagmatwalem, pozdrawiam!

Użytkownik Takijeden edytował ten post 09.11.2011 - 00:07

  • 0

#43

livin.
  • Postów: 532
  • Tematów: 11
  • Płeć:Kobieta
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Słuchajcie a czemu by nie realizować w tym swoim życiu tych swoich ideałów? Nie rozumiem w czym problem.

Większość ludzi (przynajmniej w moim wieku) kieruje się wyglądem w wyborze partnera, po prostu chce kogoś mieć itd. Dla mnie miłość, to akceptacja w pełni drugiej osoby, ciągła gotowośc do pomocy, skłonność oddania za nią swojego życia. Tak właśnie.

Tego też nie rozumiem, nie spotykałabym się z chłopakiem gdyby mi nie pasował, akceptacja tak jak piszesz jest ważna, chociaz czasami można dostać kur** przez drugą osobę, ale cóż bez tego byłoby nudno i te wady trzeba przetrawić.

Mówisz że nic nie wiem o tym, że świat to gówno. Może dla Ciebie moje życie jest idealne i naprawdę super w porównaniu do Twojego, ale każdy ma jakieś problemy większe lub mniejsze. Problem w tym czy jesteś neurotyczką i paranoiczką (to jestem cała ja) czy też dajesz sobie radę w życiu i nie martwisz się błahostkami. Każdy ma inny charakter i należy szanować drugą osobę nawet za to, że powiedzmy jest chora psychicznie (nie mówię teraz o sobie).


Ale chyba nikt nigdy Ci nie obiecywał, że świat będzię idealny i cudowny? Życie jest jakie jest, sztuka to podnieść się po upadku i iść dalej, sztuką jest tez znaleść ludzi, ktorzy pokaża Ci jak się podnieść. Wtedy życie jest nieco mniej ciężkostrawne.

Dla mnie miłość to też taki zwykły biologiczny stopień w naszym życiu, nauczeni z dziada pradziada, po wielu historyjkach ludzie po prostu nadali temu jakiś nadzwyczajny patos.

Ano i z tym się zgodzę, gorzej jeśli ta biologiczna zależność od drugiego człowieka zaczyna się uwidaczniać. Wtedy sami sobie tworzymy "patos".

Właściwie co to za faza na te tematy o miłości? Może faktycznie wchodzimy w czwartą gestość o wyższej wibracji jak to niektórzy mieli zwyczaj twierdzić :rotfl:

Użytkownik livin edytował ten post 09.11.2011 - 14:54

  • 0



#44

Xellos.
  • Postów: 1090
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Dla mnie miłość, to akceptacja w pełni drugiej osoby, ciągła gotowośc do pomocy, skłonność oddania za nią swojego życia. Tak właśnie. Jeżeli chodzi o zdolność zmiany siebie, to bym się kłóciła, bo jesli ktoś żąda zmiany w stylu: ubieraj się inaczej, bo z tobą zerwę, to znaczy, że nie kocha tej osoby. Natomiast prośba o rzucenie palenia, to jest jak najbardziej dowód miłości. Przecież nie chcemy, żeby ukochany/a się truł/a. ?


Akceptacja w pełni to akceptacja palenia jeżeli ktoś pali w momencie zdecydowania się na związek.

Skoro rzucenie palenia jest dowodem bo nie chcemy by ukochany się truł.

To prośba o inne ubranie się, jest dowodem by ukochany nie wyglądał jak idiota...

Musisz zdecydować się czy popierasz pełną akceptację czy nie. Wszystko to co istniało w momencie poznania jest tym na co się zdecydowaliśmy. Jeżeli w trakcie związku coś się definitywnie zmienia w stosunku do tego co poznaliśmy, mamy prawo decydować co dalej z tym związkiem.

Krótko podsumowując, jeżeli palił w momencie poznania to nie masz prawa mu zabraniać. Zaakceptowałaś to. Jeżeli zaczął w trakcie związku to inna bajka, wtedy jak bardzo to przeszkadza to jest dobry powód do zerwania.

Wszelkie zmiany są powodem do zastanowienia nad związkiem, gdyż człowiek jest istotą wolną, nie musi na siłę się godzić na coś co mu nie odpowiada.
  • 0

#45

Kajman.
  • Postów: 694
  • Tematów: 60
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Świat jest straszny, jeżeli ma się pojęcie o nim. Dziecko na przykład nic prawie nie wie i w sumie jest najszczęśliwsze.

Masz rację. "Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz" - chyba każdy zna to powiedzenie.
Dołączona grafika to tak może trochę w formie żartu, ale jest w tym sporo prawdy.

Co do miłości... gdyby nie ona, to nie miałąbym po co żyć.

Nie polecam tak myśleć. Tzn., lepiej nie uzależniać swojego szczęścia/sensu życia od jednej "rzeczy" - w tym przypadku od miłości. Bo jeśli nie osiągniesz tej jedynej rzeczy, której pragniesz, to możesz popaść w depresję. Dlatego lepiej mieć wiele celów, planów i skupiać się na innych rzeczach/przyjemnościach. Życie nie składa się tylko z miłości. ;)

Natomiast prośba o rzucenie palenia, to jest jak najbardziej dowód miłości.

Może i tak, ale już np. postawienie sprawy w ten sposób: "rzuć palenie albo zrywam z tobą" to już miłość raczej nie jest. A niektórzy ludzie tak właśnie stawiają sprawę.



W zasadzie to w tym poście chciałem tylko jedną rzecz napisać. Otóż miłość z pewnością istnieje, ale nie rozumiem po co się spieracie czy to tylko chemia, czy coś więcej. Co za różnica? Miłość istnieje. Stwierdzenie, że nie ma miłości to jakieś nieporozumienie. Zresztą nie ma jednej definicji miłości, więc rzeczywiście może nie istnieć miłość akurat taka, jaką sobie ktoś wyobraża, ale to nie oznacza, że ona w ogóle nie istnieje. Przecież wielu ludzi się kocha. A czy to tylko chemia, czy coś więcej - moim zdaniem nie ma to żadnego znaczenia.

Użytkownik domino edytował ten post 09.11.2011 - 19:44

  • 0




 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych