Ktoś dużo wyżej śmiał się wypowiedzieć, że owo słowo "anioł" użyte zostało w kontekście świeckim. Jeśli nazywa się dziecko w kołysce słodkim aniołkiem to owszem, jest to kontekst świecki. To jest jednak jakieś zawiadomienie do nieba o przybyciu nowego anioła. Jest to zatem kontekst religijny ze wskazaniem na konkretną religie, gdyż nie wiem czy wielu z was zdaje sobie sprawę, ale nie wszyscy wierzą w niebo.
Tak czy inaczej jest to pierdoła, która jeśli pomaga to niewiele, a niektórych dość mocno denerwuje. Umiera Ci nowo narodzone dziecko, a jakiś za przeproszeniem katol jeszcze próbuje Cię przy tej okazji nawrócić. Trzeba się liczyć z tym, że niektórzy mogą to tak odebrać. Osoba niewierząca to nie osoba bez światopoglądu. Jeśli już chcą pomagać to profesjonalnie, niech pomogą pogodzić się rodzicom ze stratą, a nie wciskają jakieś pisemka. W ostateczności jest popyt - jest podaż, ni mniej ni więcej.
Wielu katolików ma tendencję do nawracania innych. Przypomina mi się pewna rozmowa z hipokryckim kolegą-katolikiem, który w podjętej przeze mnie dyskusji na temat faux pas przy organizacji wigilii w klasie wielowyznaniowej i krytykowaniu osób, które nie przyszły tylko dlatego, że mają inne wartości religijne, po moim sprowokowanym wyznaniu, że nie wierzę, więc wychowam swojego domniemanego syna w religijnej swobodzie, by sam sobie wybrał w co chce wierzyć, stwierdził iż powinienem "ochrzcić go i zrobić katolikiem, żeby nie został jakimś allahem". Dostałem wtedy upomnienie za zakłócanie ciszy nocnej swoim gromkim śmiechem.