Zastanawiałem się jak zacząć żeby być choć trochę oryginalnym. Marne moje próby. Adekwatne jednak do marnej oryginalności tematu.
Biblia taka i owaka. Bóg zły, mściwy, despotyczny...
A co tam nowego?
Po przeczytaniu wszystkich postów w tym temacie wniosek nasuwa się sam.
A, no nic.
Scenariusz ten sam. Działa wytoczone i ognia. Kolejna bitwa w niekończącej się wojnie.
Pominę więc wszystko i skomentuję ( niejako z obowiązku ) główny wątek.
José Saramago znów szokuje konserwatywną, religijną Portugalię. – Bóg jest osoba mściwą i złą – oświadczył portugalski laureat literackiej Nagrody Nobla. Dolał w ten sposób oliwy do ognia, który wzniecił, gdy prezentując swoją najnowszą książkę w Penafiel powiedział, że "Biblia jest katalogiem okrucieństw".
Wytłuszczenia obrazują sens. Powieść pójdzie jak świeża bułeczka (nie ma to, jak autoreklama ). Potem komentarze umilkną. Ale cisza nie potrwa zbyt długo. Poprzeczka jednak wisi coraz wyżej. Pojawią się wznioślejsze hasła. Pojawi się kolejna kontrowersyjna powieść, jeszcze „lepsza”, pikantniejsza. W końcu Nobel zobowiązuje.
Jose Saramago: Nie jestem pisarzem specjalizującym się w tematyce religijnej, ale to nie oznacza, że religia mnie nie interesuje. Bez niej nie możemy bowiem zrozumieć istoty ludzkiej. Nawet jeśli jesteśmy niewierzący, religia wisi w powietrzu. Kain interesował mnie już od wielu lat, ale wcześniej brakowało mi chyba dojrzałości niezbędnej do konfrontacji z nim twarzą w twarz.
Jak mam to rozumieć. To niby takie „myśli nieuczesane”?
A jakie wnioski płyną z faktu że ocenia się wyroki Boskie, przyznając jednocześnie że niepoznana jest sama istota ludzka? Gdzie tu owa dojrzałość tematu. Jeśli już, to epizodu a to zbyt mało. O wiele za mało.
Dopóki nie poznamy drugiej strony jakiejś rzeczy, nie odkryjemy też prawdy o niej. Dla przykładu, popatrzmy na awers monety: widzimy twarz, ale istnieje także inna rzeczywistość na rewersie. Nawet taka książka jak Biblia umożliwia – i stawia przed nami takie wymaganie – byśmy próbowali ją czytać od drugiej strony.
Czytamy tak jak nas nauczono. Z lewej do prawej ( Jose Saramago też ). A dosłownie z tej wypowiedzi można wnioskować, że dopuszczona jest alegoria?
Przykład z twarzą na monecie jest nietrafiony. Twarz to twarz i spierać się tylko można czy to wizerunek mężczyzny, kobiety, człeka młodego, starego, białego, czy innego koloru skóry. Spekulacje jednak ucina podpis. Ale czy to prawdziwy wizerunek tej osoby?
A rewers, to rewers. Nijak się ma do awersu, chyba że przedstawia tył głowy z awersu. Doszukiwanie się analogii na siłę jest śmieszne ( z tyłu jest orzełek, nawet na monetach okolicznościowych – oczywiście u nas ).
Bardzo łatwo potępić Kaina za bratobójstwo i ja także go nie rozgrzeszam. Przerzucam tylko część winy na Boga. Kiedy dwóch braci składa w darze owoce swojej pracy, Kain jako rolnik daje warzywa, a Abel jako hodowca bydła – mięso. Bogu przypadł do gustu skwierczący w ognisku jagnięcy tłuszcz... i nie docenił darów Kaina. Co to za Bóg, który aby wywyższyć jednego, lekceważy drugiego w prowokacyjny sposób? Poniżony przez Boga Kain zabija swego brata, bo nie może zamordować Boga.
Wolna wola. A co z poznaniem istoty ludzkiej? Jeżeli stać nas na to teraz, czemu nie wcześniej. Czyż nie odegrała tu największej roli zawiść i niezdrowa rywalizacja pomiędzy dwojgiem rodzeństwa? Czyż to nie Kain pałał do Abla nienaw... źle, chciałem powiedzieć inaczej. Kain nie pałał do Abla sympatią. Kierowała nim zazdrość. Współzawodnictwo. Cecha tak stara, jak aktualna. Efekt końcowy tragiczny. Spektakularna przegrana i zero wniosków na przyszłość. Jaka argumentacja sprawi, że osoby zawistne staną się szlachetne i pełne miłosierdzia? Dlaczego Bóg tak postąpił? Czyli jak? Nie pogłaskał zawistnego Kaina, żeby nie robić afery. By nie drażnić jego prawdziwej natury. Pewnie by mógł. Ale jaki byłby sens tej lekcji pokory? Większość z nas poczułaby żal, niektórzy pewnie by zrezygnowali, ja nabrałbym motywacji a ilu z was by zabiło? Można by było zarzucić Stwórcy, że nie powstrzymał tego szaleństwa. Wtedy jednak powstałaby książka z zarzutami, że Bóg nie dał im wyboru i co za tym idzie, człowiek jest tylko marionetką w Jego rękach. Obłęd.
Każda książka podpowiada autorowi, jak chce być napisana. Przy "Caimie" pierwsze zdanie nasunęło mi się zupełnie spontanicznie, otwierając drogę dla ironii. Doświadczenie i życie nauczyły mnie, by nie pogardzać takimi spontanicznymi objawieniami. Dlatego właśnie w tej powieści zawarłem znacznie więcej humoru niż w którejkolwiek z moich wcześniejszych książek.
Tego nikt nikomu bronić nie może. Nie oceniam treści, bo jej nie znam. I pewnie nie poznam. Szkoda czasu.
To prawda. Mnie także to zdziwiło, gdyż jestem bardzo dyskretny w tych sprawach. Fizyczne obnażanie ludzkiego ciała w kontakcie z drugim człowiekiem i jego wydzielinami to coś, czemu nigdy nie poświęcałem uwagi. Ale tu ważna jest postać Lilith i postanowiłem obdarzyć ją skrajną zmysłowością. Wypełniłem swój pisarki obowiązek.
Skromność przede wszystkim.
Tak, ale w tym wypadku nie musiałem nic od siebie dodawać do treści, która już się zawiera się pierwotnych tekstach biblijnych. Może co najwyżej przydałem śmieszności niektórym sytuacjom, na przykład kiedy Abraham zamierza zabić syna...
nieźle idzie...
Bóg w ostatniej chwili wysyła anioła, by powstrzymał mordercze zapędy wiernego Abrahama, ale anioł się spóźnia, bo doznaje kontuzji prawego skrzydła.
… i zdechło. Płytkie, prostackie i nieśmieszne.
A taki miał być z Jose filozof. I nie chodzi tu o to, że autor wprowadza „ironię”. Chodzi o totalną płyciznę stojącą w sprzeczności z jego pierwszymi myślami. Polemizuje z wyrokami Boskimi, by potem (tylko na tym przykładzie) sprowadzić anioła do rangi kulawego ptaka. Jeżeli uważa się za błyskotliwego pisarza i spełnia swoje „pisarskie obowiązki”, to znając finał, mógł dodać że anioł miał zapasowe skrzydło i jednak doleciał. No cóż, lepiej ponaginać i po polewać (pisane językiem, którego nie powstydziłby się Noblista).
Dalej pisać nie będę. W odróżnieniu od Jose Saramago wiem kiedy skończyć. Zresztą, ja nic z tego nie mam. Nie sprzedaję gniotów z okrzykiem na ustach „Bóg jest osobą mściwą i złą”.
Nie ma sensu dyskutować o twórczości kogoś, kto twierdzi że dorósł do pisania o czymś (drugi cytat), czego nie jest znawcą (drugi cytat) i w aroganckim stylu się reklamuje (pierwszy cytat).
Ten temat nie pobudza do refleksji ( wystarczyłby sam tytuł tematu ). Przeciwnie, jest kolejnym kamieniem do ogródka.