Homoseksualizm jest dzisiaj orężem w walce politycznej
Niestety. Pomijając już fakt, że jestem przeciwny paradom równości i tym podobnym zjawiskom (z paradą "normalności" włącznie) to gdzie nie spojrzę tam do takiej demonstracji dołączają się politycy, czasami nawet nie wiadomo dlaczego. Owszem, obecnie homoseksualiści utożsamiani są z lewactwem mainstreamowym, w opozycji stoją prawicowcy, ale bardzo mnie niepokoi dorabianie ideologicznej otoczki do zjawiska homo czy heteroseksualizmu. Miałem swego czasu w ramach zajęć wywiad środowiskowy połączony z analizą Manifestacji Feministycznej 2006 pod siedzibą rządu na Wiejskiej, w Warszawie. Nie powiem, abym w jakiś szczególny sposób oponował za ludźmi, którzy obnoszą się z komunistycznymi flagami (de facto to też absurd, komunizm w istocie tępił homoseksualistów - Stalin był zdeklarowanym przeciwnikiem zjawiska odmiennej orientacji seksualnej). To samo tyczyło sie drugiej strony barykady i faszyzujących haseł. Cała akcja "Tęczowych" (jak nazywam homoseksualistów obnoszących się aż zanadto ze swoją seksualnością) zaczyna popadać w zdecydowaną przesadę.
ustalenie prawdy na temat powstawania i przyczyn homoseksualizmu będzie w naszych czasach trudne a nawet niemożliwe ponieważ każde rozstrzygnięcie będzie zabierało jednej ze stron argumenty.
To już są dwie odrębne kwestie. Znamy przyczyny powstawania homoseksualizmu, choć nie jestesmy w stanie zdefiniować np. genu, czy też genów odpowiedzialnych zań (bo istnieje zjawisko homoseksualizmu dziedzicznego, choć akurat jest ono raptem ułamkiem procenta w stosunku do homoseksualizmu nabytego), za to wiemy jakie okoliczności mogą sprzyjać wytworzeniu się takich tendencji u ludzi.
Argumenty, zarówno w jednym jak i drugim przypadku nie są nic warte.
Definiowanie pojęcia "normalności" również mija się z celem, ponieważ każdy rozumie je na swój sposób.
Niemniej jednak homoseksualizm, obiektywnie, jest zaburzeniem i na nic zdają się tłumaczenia, że wystepują takie przypadki w naturze. Owszem, występują, jednakże to nie homoseksualizm sprzyja rozwojowi płodowemu gatunku i na tym też bazuje główna kontrargumentacja wobec tego zjawiska. Automatycznie rozwiązuje to też wiele kwestii powiązanych z ew. adopcją dzieci przez związki homoseksualne (co samo w sobie dziecku nie szkodzi, jednak wówczas wykańcza je środowisko, które w Polsce pomimo następujących zmian nie jest wcale homo-friendly).
Dochodzimy do ważnej kwestii: legalizacja związków homoseksualnych. No właśnie, czy jest potrzebna? Zależy to od tego, czy poza cywilną (bo kościelna raczej nigdy nie będzie miała miejsca) formalizacją związku dwójki homoseksualistów będą oni oczekiwali profitów mogących zeń płynąć. Osobiście nie mam nic przeciwko, pod warunkiem że nie wpływałoby to negatywnie na otaczające środowisko (w kontekście społecznym). Jednak jestem przeciwny adopcji dzieci przez związki homoseksualne, gdyż może być to katastrofalne w skutkach.
Niech sobie każdy dorosły robi z drugim dorosłym co mu się podoba - nic mi do tego, może nawet kolega z kolegą. Ale po jaką cholerę paradować i afiszować się z tym na ulicach, w przestrzeni publicznej, która tak smao należy do każdego z nas? To jest jakaś forma ekshibicjonizmu no bo jaki ma sens łażenie po ulicy i krzyczenie że jest się pedałem? Czy ktoś kogoś pyta przy przyjęciu do pracy czy szkoły o orientację?
Właśnie w związku z sytuacjami o których pisałeś, można śmiało się pokusić o stwierdzenie, że homoseksualizm staje się karykaturą samego siebie.
Widziałem szyderczą relację z ostatniej Warszawskiej Parady Równości, zrobioną przez amatorską TV, gdzie w dość sprytny sposób (choć momentami sięgający dna) wskazali, że ludzie tam się pojawiający, często nie wiedzą tak naprawdę o co walczą, ani czym się kierują.