nam skradzione przez pana Hawarda Webba .
Weźcie przestańcie jechać na Webba, bo to się już robi śmieszne. Dziekujmy lepiej niebiosom, że udało sie wielkim fartem wywalczyć remis. Dzisiejszy Dziennik przytacza kolejne wypowiedzi. Listkiewicz: " Denerwuje mnie, gdy nazywa się go złodziejem. Jaki złodziej, jaki oszust, jaka zmowa ? Zejdźmy na ziemię. Faul był. A nawet jeśli nie było, arbiter ma prawo się pomylić ". Proedl: " Który polski piłkarz w tych okolicznościach nie przewróciłby się w polu karnym, licząc na przychylność arbitra ? ". UEFA: " Nie wydaje nam się, aby kontrowersyjnym było podyktowanie karnego, gdy gracz jest powalony na ziemię przez pociągnięcie za koszulkę ". Urs Meier: " Sędzia popełnił w tym meczu tylko jeden błąd - kiedy uznał gola dla Polaków, strzelonego ze spalonego ". Obudźcie się - wygląda na to, że cały świat się z nas śmieje za nasze durne oburzenie. I nic dziwnego - świat widział, jak zaprezentowaliśmy sie w tym meczu..
Dariusz Wołowski na swoim blogu napisał, że nasze 1:0 z Austriakami było " najbardziej niezasłużonym prowadzeniem w historii mistrzostw Europy ". A dalej pisze tak bardzo zgodnie z moimi odczuciami, że muszę zacytować: " W emocjach zapytałem Mariusza Lewandowskiego po co ciągnął Austriaka za koszulkę w 93. minucie meczu. Meczu z gospodarzami. Oburzył się bardzo, nawet nie wątpię, że autentycznie czuje się oszukany. W emocjach wiele rzeczy wyglada inaczej. Zwłaszcza w skrajnych emocjach. Lewandowski mówił, że widział powtórki, ja też widziałem i za koszulkę ciagnął. Widzielismy zdaje się dwie różne powtórki. Może takich sytuacji są w meczu tysiące, może nie gwiżdże się za to karnych, ale sędzia Angol alibi jednak ma. Cóż, polscy piłkarze czuli się tak bardzo rozżaleli, że zapomnieli o tym co się działo w pierwszej połowie, gdy Artur Boruc wyglądał w bramce jak cudotwórca. O tym, że gol Rogera padła ze spalonego też nie chciał rozmawiać w polskiej ekipie nikt. Też jest mi bardzo przykro, też chciałem przeżyć pierwsze od 1986 roku zwycięstwo polskich piłkarzy na wielkiej imprezie, które cokolwiek znaczy. Ale do stwierdzenia, że zostałem go pozbawiony za pomocą spisku jest mi jednak bardzo daleko. "
Rafał Stec równie trafnie o Rogerze: " Buntowałem się przeciw jego ekspresowej naturalizacji ze względów pozasportowych, merytorycznie popierałem ideę wklejenia go do reprezentacji w stu procentach. Ale nie spodziewałem się, że on - anonimowy przecież Brazylijczyk - z dnia na dzień stanie się liderem drużyny i tak boleśnie nam uświadomi, z jak ubogiego stawu łowił Beenhakker. Bez Rogera byłaby pustka, bez Rogera polscy piłkarze mogliby co najwyżej pogasić na Praterze jupitery, Roger obok przyszywanych rodaków zdaje się wzięty z innego wymiaru. Gdyby nad naszymi - naszymi pozbawionymi importu z Brazylii - pochyliło się konsylium złożone z Scolariego, Mourinho i Capello, wypadliby Polacy tylko ciut lepiej: jupitery gasiliby w doskonalszym ustawieniu taktycznym. ".
Więc może przestańmy zwalać winę na innych, a zajmijmy się swoimi problemami, bo mamy cholernie duży problem.