Napisano
04.04.2008 - 20:10
Popieram w stu procentach to, co napisał Goccolo... Obecnie głos ma pokolenie marudów i przedstawicieli gatunku "homo sovieticus". Ci pierwsi to dzieciaki wychowywane na hiphopolo (nie mylić z prawdziwym rapem i hip-hopem) - muzyce, która wprost każe narzekać na warunki socjalne, ciężkie życie w blokowisku i to, że policja śmie podejść i wystawić mandat za picie piwa na ulicy. Oczy otworzyłyby się tym dzieciakom, gdyby przyszło im żyć w Rosji bądź na wspomnianej Białorusi, lub nawet jakieś trzydzieści lat wcześnej w naszym kraju. Szybko przekonałyby się, że milicja rozmowę lubi zacząć od kilkunastu ciosów pałką, a żalić się nie ma sensu, bo można dostać następne kilkanaście razy. Narzekanie na to, że mieszka się w jedenastopiętrowym bloku, a nie w willi z basenem ? Osobiście wolę głośnego sąsiada za ścianą niż ławkę w parku czy na dworcu. Większość z tych "ziomów" nie ma pojęcia ile kosztowało zdobycie mieszkania w tym blokowisku, i z jak wielką radością ich rodzice odbierali klucze do tych czterech kątów, które teraz dzieci tak przeklinają. Najmniej ceni się jednak to, co nie zawiera własnego wkładu. Ciekawe, co byłoby gdyby taki blokers urodził się w indyjskich slumsach - wtedy pewnie jego twórczość dotyczyłaby nie słuchającego metalu sąsiada, ale radochy, że monsun się spóźnił i dziś rano nie musiał wybierać wody z łóżka. Ogólnie mówiąc - marudzenie jest modne, Polska jest "be" bo nie można legalnie wyrywać torebek babciom, ćpać po bramach i rzucać cegłówkami w kibiców przeciwnej drużyny. Na murach pisze się CHWDP, bo przecież policja co chwila podjeżdża pod blok, a my nic takiego nie robimy - stoimy tylko dwudziestoosobową grupką, plujemy na chodnik i śmiejemy się z frajerów, którzy przechodzą na drugą stronę ulicy, bo boją się ominąć naszego "składu"... A niech się ktoś odważy, to zaraz straci komórkę, zęby oraz przytomność. Tacy przecież jesteśmy silni, nie ? Musimy być, bo w Polsce jest ciężko. Śmieszni są ci, którzy chodzą do szkoły, pracują - oni wielkiej kasy nie zrobią, bo nie potrafią kombinować. My, osiedlowa elita "zapodamy rym" o tym, jak nam ciężko, spalimy kolejnego dżointa i tak zleci do 23, wtedy można "zarobić" - dziabnąć jakieś radio, felgi. I tak dzień w dzień, tydzień w tydzień, rok w rok. Lata lecą i kiedyś taki dresik budzi się z przysłowiową ręką w nocniku - stwierdza, że nie żyje ale wegetuje i choć minął spory kawał czasu, on nadal nie jest ustawiony jak zachodni raper. Swoją szansę przestał pod blokiem, a ten głupi producent akurat tamtędy nie jechał. Czyja to wina ? Trudnej szkoły, bezrobocia ("Po co się schylać po 1000 zł - jak się wylansuję, to tyle będę wydawał dziennie"), ogólnie złej Polski, która jest kupą g... Nadzieja to matka głupich, ale każda matka swoje dzieci kocha i ich nie opuszcza.
Druga z grup narzekających na kraj to gatunek "homo sovieticus" - ludzi tkwiących po pas w PRL. Ludzie tacy wprost wymagają od "tych na górze", aby w zamian za płacone (bądź nie) podatki zapewnili wszystkim równe warunki socjalne - bogatemu zabrać, biednemu dać, a wszystko zuniformizować. Spopularyzować zasadę "czy się stoi, czy się leży - tysiąc złotych się należy" Takim osobom poprzedni ustrój wcale nie przeszkadzał - braki w sklepach naprawdę były dla nich "chwilowe", a cały rok 89 i "Solidarność" to zjawiska incydentalne. Własne działanie ? Niewykonalne. "Ja jestem obywatel - państwo jest dla mnie, nie ja dla państwa"