Skocz do zawartości


Zdjęcie

Śmierć Kliniczna


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
198 odpowiedzi w tym temacie

#91

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Pisałem o "nieprzyjemnych zdarzeniach". Nieprzyjemne sytuacje to takie, które wywołują u nas poczucie zażenowania lub winy. Poczucie takie nazywane jest w psychologii dysonansem poznawczym (czyli konflikt wewnętrzny na zasadzie wiem że nie powinienem tego robić, ale zrobiłem). Dysonans jest przez umysł traktowany w sposób szczególny - uruchamiają się bardzo silne efekty psychologiczne mające go zmniejszyć lub ukryć. Skoro zaś tak, to możliwe że są zapisywane w pamięci w inny sposób.

To by tłumaczyło czemu po pobudzeniu pamięci w tym szczególnym stanie, są z niej wybierane konkretnie te zdarzenia, gdy zrobilśmy komuś coś wątpliwego moralnie.

 

No ale, postawić taką hipotezę jest łatwo, trudniej rzecz udowodnić.


Użytkownik Zaciekawiony edytował ten post 30.01.2017 - 22:10

  • 0



#92

Universe24.
  • Postów: 831
  • Tematów: 54
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Pisałem o "nieprzyjemnych zdarzeniach". Nieprzyjemne sytuacje to takie, które wywołują u nas poczucie zażenowania lub winy. Poczucie takie nazywane jest w psychologii dysonansem poznawczym (czyli konflikt wewnętrzny na zasadzie wiem że nie powinienem tego robić, ale zrobiłem). Dysonans jest przez umysł traktowany w sposób szczególny - uruchamiają się bardzo silne efekty psychologiczne mające go zmniejszyć lub ukryć. Skoro zaś tak, to możliwe że są zapisywane w pamięci w inny sposób.

To by tłumaczyło czemu po pobudzeniu pamięci w tym szczególnym stanie, są z niej wybierane konkretnie te zdarzenia, gdy zrobilśmy komuś coś wątpliwego moralnie.

 

No ale, postawić taką hipotezę jest łatwo, trudniej rzecz udowodnić.

 

Przecież to co piszesz to jest jakaś komedia. Teza wyssana z palca. No ale dobra, przyjmijmy taką tezę. Dlaczego w takim momencie uruchamiają się tak nieistotne efekty? Przecież dla mózgu liczy się załagodzenie bólu. A to teoretycznie zwiększa nasz ból, co więcej - wymaga od umysłu spożytkowania większej ilości energii na jakieś bzdurne buszowanie po pamięci trwałej. A mózg potrzebuje energii żeby przetrwać. Dlaczego mózg nie skupia się na przyjemnościach? Nie wiem. Na hedonistycznej sferze życia. Takie stany opisują także ateiści, dla których życie było heodnizmem. 


  • 0



#93

spooner.
  • Postów: 318
  • Tematów: 33
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

"Po co w ogóle pojawia się jakiś film? Dlaczego nie ma tylko światła i tunelu."

 

Albo ja w tej dyskusji czegoś nie rozumiem albo coś do ciebie nie dociera.

Na twoje pytanie mogę odpowiedzieć tak samo jak z zegarkiem, który przytoczyłem w tej dyskusji - dlaczego tyka w prawą a nie lewą strone?

Odpowiedź jest prosta - bo tak jest skonstruowany. Aanlogia do mózgu, który w chwili zgonu daje nam prejekcje chociaż nie wszystkim, bo są tacy, którzy nic nie widzieli.

Nie odpowiedziałeś mi wcześniej na pytanie - co z tymi ludźmi, którzy nic nie pamiętają?


  • 0



#94

Universe24.
  • Postów: 831
  • Tematów: 54
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

"Po co w ogóle pojawia się jakiś film? Dlaczego nie ma tylko światła i tunelu."

 

Albo ja w tej dyskusji czegoś nie rozumiem albo coś do ciebie nie dociera.

Na twoje pytanie mogę odpowiedzieć tak samo jak z zegarkiem, który przytoczyłem w tej dyskusji - dlaczego tyka w prawą a nie lewą strone?

Odpowiedź jest prosta - bo tak jest skonstruowany. Aanlogia do mózgu, który w chwili zgonu daje nam prejekcje chociaż nie wszystkim, bo są tacy, którzy nic nie widzieli.

Nie odpowiedziałeś mi wcześniej na pytanie - co z tymi ludźmi, którzy nic nie pamiętają?

 

Odpowiedziałem. Przeczytaj raz jeszcze. Albo leki znieczualające odbierają im te wspomnienia, albo zapominają z wyboru. 


  • 0



#95

Maska.

    Entuzjastyczny sceptyk i spiczastonose dulary

  • Postów: 711
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Odpowiedziałem. Przeczytaj raz jeszcze. Albo leki znieczualające odbierają im te wspomnienia, albo zapominają z wyboru.
[

Nie uważasz, że pasowało by to trochę rozszerzyć ? Chociażby o źródło tych rewelacji.
  • 0



#96 Gość_.Uzurpator.

Gość_.Uzurpator..
  • Tematów: 0

Napisano

Dowolna chemia jaką przyjmujemy do móżgu w tym wszelkie 'dobra' farmaceutyczne mogą wpłynąć w takich sytuacjach i setkach innych na pamięć człowieka. Ja np:. nigdy nie przyjąłem w życiu leku znieczulającego, gdybym je przyjął teraz ich moc byłaby znacząca i mogła wpłynąć na ew. przeżycia i pamięc o nich. 

 

Dla przykładu - 2x w życiu wziąłem pół tabletki paracetamolu, na ból głowy. Działa jak w reklamie - 5 minut i zapominam, że w ogóle mnie głowa bolała. Jak ktoś wali paracetamol na każdy ból jaki się pojawi to chyba nie muszę tłumaczyć na czym polega tolerancja i lenistwo organizmu.

 

Na to nie trzeba badań i dowodów, to jest wiedza obserwacyjna.


  • 1

#97

TheToxic.

    Faber est quisque suae fortunae

  • Postów: 1627
  • Tematów: 59
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Jak jest po tamtej stronie? Ci, którzy przeżyli śmierć kliniczną, twierdzą, że lepiej niż po tej. Ale czy mamy wierzyć ich wizjom?

 

– Ile razy ja już umierałem? - kaskader Krzysztof Fus próbuje podliczyć. I wychodzi mu, że ze wszystkich aktorów, których zastępował na planie, gdy trzeba było umierać, większość już nie żyje, w tym Cybulski, Perepeczko, Holoubek. Za każdego ginął po kilka razy.

 

Fus tak się obył z umieraniem, że aż trzykrotnie był w stanie śmierci klinicznej. Za pierwszym razem po tym, gdy wyleciał z kolejki na Kasprowy. Miał tylko zeskoczyć na najbliższą gałąź drzewa, a spadł na ziemię. Był bez zabezpieczenia.

 

– Życie mi przez głowę przeleciało: matka, koledzy, to, co przeżyłem, ale i to, co dopiero mogłoby mi się zdarzyć – opowiada Fus. – Na przykład wydawało mi się, że trzymam córeczkę na rękach. Nie miałem żadnej córki, ale zawsze marzyłem, żeby mieć. Znalazłem się w tunelu, którego ściany pulsowały, a w głębi widać było rozproszone światło. Coś mnie popychało do przodu, miałem wrażenie, że jeszcze trochę i tunel się skończy. Poczułem ciepło na czole, później to ciepło ogarnęło mnie całego. Ale to było dziwne, bo czując ciepło, nie czułem ciała. Leżało bez ruchu na ziemi. Było bez związku ze mną – wspomina. Obudził się w szpitalu z krwiakiem mózgu. Dwa późniejsze wypadki też były na planie i też mniej więcej tak przebiegały: tunel, opuszczenie ciała, żadnego lęku, wręcz uczucie szczęścia, aż przychodził czas wybudzenia.

 

– Powrót do ciała zawsze jest bolesny, niekomfortowy – mówi Jerzy Rastawicki, politolog. Sam nigdy śmierci klinicznej nie przeżył, ale prowadzi fundację Nautilus zajmującą się zjawiskami niewyjaśnionymi i od 20 lat gromadzi świadectwa ludzi, którym zdarzyło się balansować na granicy życia. Rastawicki zauważył wiele wspólnych elementów.

 

– Najczęściej: człowiek wisi nad swoją cielesną powłoką. Dziwi się: ja tu czy tam? Patrzenie z góry na własne ciało jest na ogół rozczarowaniem. Każdy wcześniej wydawał się sobie ładniejszy, to, co widzi, wydaje się obce. Zdarza się, że jak na filmie leci mu przegląd życia. To nie są sceny, które mogłyby się wydawać najważniejsze: ślub, pierwsza praca. Nic z tych rzeczy. Na ogół to jakieś drobne zdarzenia, spotkania z kimś, komu pomogli, okazali zainteresowanie – opowiada.

 

Stałym elementem jest tunel. Większość osób mówi, że na końcu tunelu jest światło. Dążą do tego światła, mając poczucie, że to droga do granicy, po której przekroczeniu nie ma już powrotu. Ale to nie jest też granica, za którą nic już ich nie czeka. – Pytanie, czy jest życie po śmierci, jest pytaniem niewłaściwym, nieporozumieniem – mówi Rastawicki. Dla niego to oczywiste, że nie przestaniemy żyć, gdy umrzemy.

 

Gdy bakterie jedzą mózg

 

Ludzie na całym świecie co rusz dostarczają fascynujących relacji z tego, co ponoć widzieli i czuli, gdy wydawało się, że są już na tamtym świecie. W USA w ubiegłym tygodniu wyszła książka „Proof of Heaven: A Neurosurgeon’s Journey into the Afterlife” (Dowód nieba: podróż neurochirurga w życie po życiu). Doktor Eben Alexander, neurochirurg z Harvardu, opowiada w niej o podróży, w którą wyruszył cztery lata temu.

 

Jeszcze przed premierą książki dr Alexander opisał swoje przeżycia w amerykańskim „Newsweeku”: „Obudziłem się bardzo wcześnie rano z niezwykle silnym bólem głowy. Po kilku godzinach cała moja kora mózgowa – ta część mózgu, która zawiaduje myślami i uczuciami, w gruncie rzeczy decydując o naszym człowieczeństwie – przestała działać. Lekarze ze szpitala w Lynchburgu w stanie Wirginia, do którego trafiłem, ustalili, że jakimś sposobem zaraziłem się bardzo rzadkim bakteryjnym zapaleniem opon mózgowych, na które chorują prawie wyłącznie noworodki. Bakterie E.coli przeniknęły do płynu mózgowo-rdzeniowego i zjadały mi mózg”.

 

Przez siedem dni leżał w głębokiej śpiączce, ciało nie reagowało na bodźce. Dziś pisze, że jako lekarz wie, co się dzieje w mózgu, kiedy ludzie są bliscy śmierci, i że wcześniej nie brał serio opisów ich doświadczeń z przebywania poza własnym ciałem. Tymczasem sam – jak twierdzi – leżąc w śpiączce, znalazł się w krainie wielkich różowobiałych chmur, wyraźnie odcinających się od ciemnogranatowego nieba. Ponad nimi stada przezroczystych, migotliwych stworzeń przecinały niebo, ciągnąc za sobą smugi podobne do serpentyn. Istoty niepodobne do niczego, co doktor widział wcześniej. Wyższe formy istnienia. Przez większą część podróży, którą dr Alexander odbywał na skrzydłach kolorowego motyla, towarzyszyła mu piękna kobieta, która patrzyła na niego tak, że pomyślał: dla czegoś takiego warto było żyć. – To nie było spojrzenie romantyczne – wspomina lekarz. – Wykraczało ponad wszystko, co znamy na ziemi.

 

Opowieści dziwnych treści

 

– Nie ma powodu, by podważać to, co opisuje dr Alexander – mówi anestezjolog, prof. Romuald Bohatyrewicz. W szczecińskim Szpitalu Klinicznym, w którym pracuje, zdarza mu się słyszeć z ust pacjentów równie dziwne opowieści. – Mój kolega, lekarz, który uległ wypadkowi komunikacyjnemu i leżał na naszym oddziale wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej, później relacjonował, że widział mnie w zbroi, jeżdżącego konno między łóżkami. Ale też byłem przez niego widziany, jak tankowałem samochód w Londynie. A on był w tym samochodzie.

 

– Wszyscy mu tłumaczyli, że przecież ze mną w żadnym Londynie nie tankował. Pokazywaliśmy dokumentację medyczną: „Patrz, miałeś wypadek, leżysz tu od dwóch tygodni i nigdzie się nie ruszałeś”. Nie wierzył, patrzył osłupiały. „Nie róbcie ze mnie wariata” – prosił.

 

Profesora Bohatyrewicza odczucia doktora Alexandra zupełnie więc nie zaskakują. – Jednemu śni się lekarz na koniu, drugiemu kobieta na skrzydłach motyla – wyjaśnia. – Zdarza się mieć sen. Tylko po co się upierać, że to wszystko wydarzyło się naprawdę?

 

Profesor jest absolutnym sceptykiem. Gdy słyszy, że ktoś był w niebie, że ma teraz życie po życiu, myśli: halo, człowieku, przecież życie ci się nie skończyło, skoro żyjesz. – Nauka nie potrafi sobie z tym poradzić, więc się powszechnie z tego kpi – ubolewa Rena Marciniak-Kosmowska, redaktor naczelna magazynu „Czwarty Wymiar”. Jej zdaniem temat jest delikatny, ludzie wracając do życia po śmierci, na ogół wolą nie mówić, jak im tam było, żeby nie czuć się, jak ktoś, kto w opinii innych postradał zmysły.

 

– Musi być moje nazwisko? – dopytuje Piotr Jaskulski. Jest dyrektorem biura nieruchomości, zastanawia się, czy nie straci klientów, jeśli przeczytają, że jest jednym z tych, którzy szli przez tunel, widzieli światło i czuli tę niesamowitą inteligencję, to COŚ, czego doświadcza się po drugiej stronie. Miał 10 lat, gdy się topił. – Nie jestem w stanie opisać, jak wielką miłość i radość czułem. Nic mnie nie bolało.

 

Zaczęło dopiero, gdy jakiś mężczyzna wyciągnął go z wody. Wtedy, gdy już mógł złapać oddech, przyszedł potężny ból głowy. Długo bał się komukolwiek przyznać, co czuł i widział, gdy jego ciało było pod wodą. Dziś jest przekonany, że nie ma co się bać umierania, bo to nie boli

 

To samo światło w Bengazi

 

Doktor Teodor Królikowski, z wykształcenia socjolog, od 40 lat pracuje w szpitalach. Zaczynał jako pielęgniarz na opolskim oddziale intensywnej opieki kardiologicznej. Wówczas nie było takiej aparatury, jaka jest teraz, i ludzie często zapadali w stan śmierci klinicznej. Po reanimacji opowiadali ciekawe rzeczy. Pierwszą osobą, którą Królikowski nagrał na magnetofon marki Grundig, był 48-letni stolarz spod Opola. Mówił, że tam gdzie trafił w czasie, gdy go reanimowano, było wyjątkowo pięknie. Spotkał ludzi, których nie miał nadziei już zobaczyć. Na przykład kolegę, który zmarł na raka. Mieli razem zagrać w piłkę. I w ogóle było bardzo miło, aż szkoda porównywać tamten świat do tego, tu jest życie jakby drugiej kategorii – opowiadał stolarz. Żalił się Królikowskiemu, że czuł się stamtąd wypychany. Przykro mu było, że go nie chcą. Gdy wrócił, powiedział żonie, że jakby mógł, toby natychmiast wybrał się jeszcze raz.

 

Później Królikowski pracował w libijskim Bengazi, a po powrocie do Polski na oddziale, na który trafiali ludzie po zatruciach i wypadkach. – Poznałem relacje pacjentów z różnymi obrażeniami, z różnych kultur, o różnym wykształceniu i w różnym wieku, a opisy tego, co czuli, gdy ich życie było zagrożone, były podobne: tunel, światło, oddzielenie się od swego ciała, uczucie euforii, błogości. – Nikt mi nie mówił, że trzeba przejść przez bramy niebieskie. Nie słyszałem też, żeby ktoś był witany przez św. Piotra. Ale za to każdy powtarzał, że nie chciało mu się stamtąd wracać – opowiada.

 

– W mojej opinii to wytwór funkcji ośrodkowego układu nerwowego – mówi prof. Krzysztof Kusza, konsultant krajowy w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii. Nie widzi w tym niczego, co mogłoby mieć nadprzyrodzoną naturę, być czymś nadbiologicznym, ponadfizycznym. – Mózg w takich przypadkach jest spowolniony. Czasami dochodzi przecież do obrzęków, bywa, że do niedotlenienia, stąd u ludzi mogą brać się różne odczucia, wizje – dodaje prof. Bohatyrewicz.

 

Miłe obrazy śmierci

 

Gdy dr Alexander po tygodniu wybudził się ze śpiączki, próbował opowiadać o doniosłości tego, czego doświadczył. Ale – szczególnie u kolegów po fachu – widział spojrzenia pełne uprzejmego niedowierzania. Zapowiedział jednak, że poświęci resztę życia na badanie prawdziwej natury świadomości i wyjaśnianie innym, że jesteśmy czymś znacznie więcej niż tylko naszymi mózgami. – Bardzo często śni mi się śmierć – opowiada Krzysztof Fus. – To zawsze są bardzo miłe obrazy. Raz widzę postać pięknej kobiety, innym razem puszyste obłoki, a czasami śmierć jest po prostu kolorowym konfetti.

 

źródło





#98

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6633
  • Tematów: 766
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Pomimo tego, że popełniłem już podobny temat, ciągle popieram pogląd, że doświadczenia śmierci klinicznej, to działania mózgu, mające na celu osłabienie niepożądanej reakcji naszego organizmu na śmierć. Pompowanie endorfiny do wszystkich zakamarków mózgu powoduje takie halucynacje. Endorfina, zwana jest wewnętrzną morfiną i mózg zaczyna ją produkować w ekstremalnych sytuacjach, aby osłabić odczuwanie drętwienia i bólu, oraz w stanach euforycznych. 

 

Mózg i rdzeń kręgowy produkują kilkanaście różnych endorfin wpływających na odczuwanie bólu, stan uczuć i świadomości. Nazwano je molekułami emocji. Najwięcej receptorów emocji znaleziono w mózgu, w obszarach uważanych za siedzibę uczuć i ośrodki odczuwania przyjemności. W latach 60. w eksperymentach na szczurach pokazano, że elektryczna stymulacja tych miejsc budzi w zwierzętach doznania tak intensywnej ekstazy, że wolą paść z wyczerpania niż przerwać doświadczenia.

 

Niektóre bodźce, powodujące wydzielanie endorfin, to:

 

- śmiech, a nawet myślenie o śmiechu
- wysiłek fizyczny (chociaż niektórzy naukowcy twierdzą, iż to udział w rywalizacji sportowej ma na to znaczący wpływ); przypuszcza się, że przedłużony intensywny wysiłek powoduje wzmożone wydzielanie endorfin, objawiające się euforią biegacza
- niedotlenienie - istnieje hipoteza działania euforyzującego alkoholu na organizm poprzez zwiększone powinowactwo tej substancji do tlenu (patrz również: euforia biegacza)
- niektóre (głównie pikantne) przyprawy, np. papryka chili (u szczurów)
- w niektórych przypadkach akupunktura
- opalanie
- czekolada
- niektóre substancje psychoaktywne
- orgazm





#99

Universe24.
  • Postów: 831
  • Tematów: 54
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Pomimo tego, że popełniłem już podobny temat, ciągle popieram pogląd, że doświadczenia śmierci klinicznej, to działania mózgu, mające na celu osłabienie niepożądanej reakcji naszego organizmu na śmierć. Pompowanie endorfiny do wszystkich zakamarków mózgu powoduje takie halucynacje. Endorfina, zwana jest wewnętrzną morfiną i mózg zaczyna ją produkować w ekstremalnych sytuacjach, aby osłabić odczuwanie drętwienia i bólu, oraz w stanach euforycznych. 

 

Mózg i rdzeń kręgowy produkują kilkanaście różnych endorfin wpływających na odczuwanie bólu, stan uczuć i świadomości. Nazwano je molekułami emocji. Najwięcej receptorów emocji znaleziono w mózgu, w obszarach uważanych za siedzibę uczuć i ośrodki odczuwania przyjemności. W latach 60. w eksperymentach na szczurach pokazano, że elektryczna stymulacja tych miejsc budzi w zwierzętach doznania tak intensywnej ekstazy, że wolą paść z wyczerpania niż przerwać doświadczenia.

 

Niektóre bodźce, powodujące wydzielanie endorfin, to:

 

- śmiech, a nawet myślenie o śmiechu
- wysiłek fizyczny (chociaż niektórzy naukowcy twierdzą, iż to udział w rywalizacji sportowej ma na to znaczący wpływ); przypuszcza się, że przedłużony intensywny wysiłek powoduje wzmożone wydzielanie endorfin, objawiające się euforią biegacza
- niedotlenienie - istnieje hipoteza działania euforyzującego alkoholu na organizm poprzez zwiększone powinowactwo tej substancji do tlenu (patrz również: euforia biegacza)
- niektóre (głównie pikantne) przyprawy, np. papryka chili (u szczurów)
- w niektórych przypadkach akupunktura
- opalanie
- czekolada
- niektóre substancje psychoaktywne
- orgazm

 

Ale co nowego tu dodałeś? To już każdy dyskutant wie. Wiadomo że można iść w jedną albo drugą stronę. Tak samo jak ja mogę zapytać, dlaczego człowiek przechodzi filmową retrospekcję stosunku wobec innych istot (kompletnie nieistotne dla mózgu - teoretycznie, i nie ma nic wspólnego z endorfinami) oraz stany wyjścia z ciała - różnego rodzaju, także takie, w których potwierdziło się to, co umierający widział w dalekiej odlegości od ciała. Czytałem i znam takie historie.

 

 

spam2.gif

 

Proszę nie cytować całych postów. Cytujemy fragment do którego się odnosimy, jednak gdy wypowiadasz sie bezpośrednio pod cytatem, cytowanie jest zbędne.

TheToxic


Użytkownik TheToxic edytował ten post 08.02.2017 - 20:11

  • 0



#100

żaba.
  • Postów: 1070
  • Tematów: 32
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Raczej nigdy nie zbadamy czym to dokładnie jest (ale temat warto drążyć). Zatwardziały sceptyk będzie się upierał, że to halucynacje, a dzieci, które opisywały swoje poprzednie wcielenia (wiele, bardzo wiele takich opisów z całego świata) to mali aktorzy, z rodzicami rządnymi sławy i pieniędzy (mimo, że nie powstało zbyt wielu gwiazdorów i milionerów z tego powodu..), a człowiek który wierzy, że jest życie po śmierci będzie skłaniał się, że to co widzą ci ludzie, na 99,9 jest prawdą i doświadczeniem duchowym.

 

Wg mnie na podstawie jakiś tam moich przemyśleń, doświadczeń ludzi, obserwacji świata - najbardziej prawdopodobna jest reinkarnacja, z tym, że taka bez jakiegoś głębszego sensu. Bez świata duchowego, duszy, bez wspomnień, tylko taka zimna, bezduszna. Powstał świat, ma taki mechanizm, że wszystko umiera i się odradza, w tej czy innej postaci. Organizmy żywe rodzą się prawdopodobnie, tylko po to żeby podtrzymać gatunek - po co ? nie wiem, prawdopodobnie bez celu, bo tak jak z przypadku mógł powstać wszechświat, bez jakiegoś głębszego sensu, tak i to życie jest przypadkową, działająca wg jakiś prymitywnych zasad rozmnażania, rodzenia się i umierania. Nie jest to fajna wizja, ale też nie lubię się ściemniać :) to mi się wydaje najrealniejsze, jeżeli okaże się, coś innego - to fajnie.

 

Warto dalej badać, myśleć i zastanawiać się. Nie zamykać się na nic, żeby umysł i głowa pozostała otwarta - nie z klapkami na oczach, że nie ma nic i koniec (lub na odwrót i z pewnością opisywać 10 wymiar duchowości mimo, że nikt tam nie był). To jest głupie myślenie wg mnie, to tak jakby ślepy powiedział, że nie ma nic poza ciemnością i koniec, zupełnie nic by nie było wstanie go przekonać, że MOŻE BYĆ inaczej niż myśli.


  • 2

#101

ravenna.
  • Postów: 3
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Cześć, jestem tutaj nowa, chociaż śledzę forum już od wielu lat :)

Zarejestrowałam się tutaj, bo zainteresował mnie temat, chociaż Staniq napisał to co ja chciałam przekazać.

Mieliśmy temat śmierci na wykładach z fizjologii, pani Profesor opowiadała, że gdy organizm umiera, jego mózg dokonuje wyrzutu do krwi zgromadzonych opioidów - czyli m.in endorfin i enkefalin. Są to bardzo duże ilości, więc organizm tuż przed śmiercią jest po prostu na 'naturalnym haju' , przez co może widzieć przeróżne rzeczy, mieć halucynacje i czuć błogostan. I z tego samego powodu ludzie po przejściu śmierci klinicznej źle się czują i najchętniej by wrócili 'na tamtą stronę' - mózg musi zregenerować całe pokłady endogennych opioidów, przez kompletny ich brak człowiek źle się czuje, nie ma 'hormonu szczęścia'. Do czasu zregenerowania, człowiek nie będzie potrafił odczuwać szczęścia w sensie biologiczno-chemicznym.


  • 1

#102

Hardy.
  • Postów: 150
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Ja mogę dodać od siebie, historię dziewczyny mojego brata. W dzieciństwie przeżyła śmierć kliniczną, to co widziała wówczas pokrywa się z większością relacji, widziała jakąś łąkę i światło, oraz uśmiechniętych ludzi, którzy powiedzieli jej, że musi wracać bo jeszcze jej czas nie nadszedł. Dodam tylko, że jest ona buddystką (pochodzi z Tajlandii), także wyznanie, jak widać nie odgrywa koniecznie dużej roli. 


  • 0

#103

TheToxic.

    Faber est quisque suae fortunae

  • Postów: 1627
  • Tematów: 59
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Mogę przytoczyć wypadek który zdarzył się prawie 30 lat temu.

 

Otóż szkoła podstawowa, ja i dwie koleżanki wybiegamy z autobusu i pędzimy do szkoły. Oliwię potrąca samochód na pasach. Kierowca nie był przyszykowany, że zza autobusu wyskoczy jakieś dziecko choć autobus był w zatoce przystankowej i powinien zachować szczególną ostrożność. Pamiętam pisk opon i ją leżącą na ziemi. Karetka, płacz, Oliwię reanimują, żyje, jadą do szpitala. 

Diagnoza lekarzy: Oliwia nie będzie mogła mieć dzieci, z jej miednicy nic nie zostało. Jak to dzieci mówiliśmy, że wszystko będzie dobrze i ma się nie przejmować.

Oliwia dostała bardzo duże jak na tamte czasy odszkodowanie. Rodzice wyremontowali mieszkanie, kupili dzieciom telewizory i wieżę hivi. 

 

Jak już byliśmy podlotkami zafascynowani gazetą "Skandale" erą duchów i wszystkim co było paranormalne zaczęliśmy wypytywać ją o wypadek.

Mówiła, że wszystko widziała, stała obok na chodniku, widziała nas (mnie i koleżankę) po drugiej stronie jezdni obok kiosku ruchu, widziała siebie leżącą na ziemi i ekipę z karetki, panią lekarkę która ją intubowała i sprawcę wypadku który łapał się za głowę.

Nie wiem czy to faktycznie prawda co opowiadała ale jest jedna dziwna rzecz.

Wypadek stał się ciepłą porą gdy świeciło słońce, mieliśmy tylko ubrane swetry bez kurtek. Oliwia opisała dokładnie ubiór kierowcy, jakiego koloru były spodnie, jaka koszulka i sandały ;) przecież nie mogła widzieć jego spodni czy butów. Nie widziała tunelu, jasnych postaci czy zmarłej rodziny a przynajmniej tak twierdziła.

 

Oliwia faktycznie nie ma dzieci ;(





#104

Universe24.
  • Postów: 831
  • Tematów: 54
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Raczej nigdy nie zbadamy czym to dokładnie jest (ale temat warto drążyć). Zatwardziały sceptyk będzie się upierał, że to halucynacje, a dzieci, które opisywały swoje poprzednie wcielenia (wiele, bardzo wiele takich opisów z całego świata) to mali aktorzy, z rodzicami rządnymi sławy i pieniędzy (mimo, że nie powstało zbyt wielu gwiazdorów i milionerów z tego powodu..), a człowiek który wierzy, że jest życie po śmierci będzie skłaniał się, że to co widzą ci ludzie, na 99,9 jest prawdą i doświadczeniem duchowym.

 

Wg mnie na podstawie jakiś tam moich przemyśleń, doświadczeń ludzi, obserwacji świata - najbardziej prawdopodobna jest reinkarnacja, z tym, że taka bez jakiegoś głębszego sensu. Bez świata duchowego, duszy, bez wspomnień, tylko taka zimna, bezduszna. Powstał świat, ma taki mechanizm, że wszystko umiera i się odradza, w tej czy innej postaci. Organizmy żywe rodzą się prawdopodobnie, tylko po to żeby podtrzymać gatunek - po co ? nie wiem, prawdopodobnie bez celu, bo tak jak z przypadku mógł powstać wszechświat, bez jakiegoś głębszego sensu, tak i to życie jest przypadkową, działająca wg jakiś prymitywnych zasad rozmnażania, rodzenia się i umierania. Nie jest to fajna wizja, ale też nie lubię się ściemniać :) to mi się wydaje najrealniejsze, jeżeli okaże się, coś innego - to fajnie.

 

Warto dalej badać, myśleć i zastanawiać się. Nie zamykać się na nic, żeby umysł i głowa pozostała otwarta - nie z klapkami na oczach, że nie ma nic i koniec (lub na odwrót i z pewnością opisywać 10 wymiar duchowości mimo, że nikt tam nie był). To jest głupie myślenie wg mnie, to tak jakby ślepy powiedział, że nie ma nic poza ciemnością i koniec, zupełnie nic by nie było wstanie go przekonać, że MOŻE BYĆ inaczej niż myśli.

 

 

Nie zgodzę się z tym, że śmierć jest zimna. Relacje dzieci które przeżyły reinkarnacje sugerują jasno, że są pokoje pełna światła, miłości i odpoczynku. Po tym wracamy na ziemię. To samo relacje ze śmierci klinicznej. Miłość daje świadomości komfort, być może jest elementem technologi być może technologi i duchowości. Przecież nikt nie zna zamiarów naszych stwórców. Idea miłości może być tylko kolejnym elementem gry ażeby podtrzymać nas przy istnieniu. Jak na ziemi utrzymują nas instynkty, reprodukcja, tak w świecie duchowym odzwierciedleniem może być miłość, współczucie. A to wszystko tylko wielkie ZOO. Badają nas w jakichś celach, a sami nie posiadają uczuć.Niestety, nikt nie zna głębi rzeczywistości. Przypuszczam że nasi stwórcy również. 


Użytkownik Universe24 edytował ten post 17.02.2017 - 23:23

  • 1



#105

żaba.
  • Postów: 1070
  • Tematów: 32
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Może tak być. Z tym, że podczas umierania wytwarzana jest w ekstremalnych ilościach dmt - to może powodować różne euforyczne stany, błogość - ewentualnie jest to katapulta z ciała. Przekonamy się w końcu. Chociaż właśnie te relacje dzieci, są dla mnie bardzo mocnym i ciekawy dowodem - tym bardziej, że pokrywają się one. Mądrzy ludzie powinni badać to dalej.

 

edit: co ciekawe to samo dmt, które wytwarza się podczas śmierci jest też obecna w dużym stężeniu właśnie u dzieci. To jest bardzo bardzo ciekawe, jest wiele zależności.


Użytkownik żaba edytował ten post 18.02.2017 - 19:15

  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych