Język jest niezwykle ważny. Mówię to jako zaciekły humanista, ale także po prostu jako jego użytkownik. Komunikujemy się znacznie częściej niż dane jest nam coś liczyć. Zresztą większość trudnych obliczeń i tak wykonują za nas wszelkiego rodzaju komputery, kalkulatory i inna wściekła machineria, profesorowie nadal jednak są zdania, że to wszystko może z dnia na dzień wysiąść. Co wtedy ? Ano nic... Bo prosto dodamy, odejmiemy czy pomnożymy i podzielimy na zwykłej kartce papieru "jak to drzewiej bywało...", ale od zagłady i chaosu nie uwolnią nas miliony świetnie wyszkolonych matematyków, którzy z marszu usiadą w halach superkomputerów i zaczną przez resztę swojego życia wykonywać operacje, które maszynie zajmowały sekundy. Kto więc nie zamierza działać w zawodzie związanym z wyższą matematyką, lub zwyczajnie nie ma do niej zamiłowania i talentu - nie powinien być zmuszany do nauki rzeczy, która w życiu przyda mu się szczątkowo. Nie oszukujmy się - do codziennego życia nie potrzeba całkowania, czy różniczkowania, wystarczy w miarę sprawnie wykonywać podstawowe działania, ewentualnie potrafić obliczyć jakiś obwód, pole, procent, lub przeliczyć jednostki odległości, wagi. Tymczasem, choć matematyka jest językiem uniwersalnym, naszego ojczystego, czy nawet obcego nie zastąpi. Analfabetyzm wtórny w naszym kraju postępuje jak radioaktywna chmura. Przykład z życia ? Proszę bardzo - kuzynka pracuje w biurze podawczym sądu. Jak sama mówi, po przeczytaniu niektórych dokumentów buty schodzą jej z nóg i wracają do domu
Poziom umiejętności formułowania zdań, stosowania określeń czy po prostu tworzenia tekstu, który w założeniu ma być oficjalnym jest żenująco niski. W pozwach nierzadko zdarzają się soczyste przekleństwa ("Mąż przychodzi nietrzeźwy, i wyzywa córkę słowami..." - i tu litania), a autorzy podań lubią się zaplątać w prośbie którą składają i trochę wymiarowi sprawiedliwości pogrozić ("Bo jak moje pismo nie zostanie negatywnie, powtarzam negatywnie rospatszone to ja zupełnie nie wiem, co ja zrobię i takie jest moje stanowisko") Komedia ? Nie, rzeczywistość, a ludzie składający tego typu dokumenty często są przedstawicielami tzw. klasy średniej, a więc do marginesu się raczej nie zaliczają, co mogłoby ich choć częściowo usprawiedliwiać. Nie warto więc pod żadnym pozorem unikać nacisku na naukę języków, a w szczególności języka polskiego. Analiza tekstów literackich, którą Pyziak uważa za bezsens to tak naprawdę kształtowanie w człowieku świadomości przeczytanego tekstu, której również zaczyna brakować. Zastosowanie w życiu codziennym analizy utworu ? Choćby rozczytywanie każdego druku, wezwania do zapłaty, listu, umowy. To też utwory, tyle że pozbawione fabuły czy rymu, jednak nadal zawierają jakiś przekaz, który należy z nich wydobyć. Ech... Oby ta delegalizacja najpierw prac domowych, a potem odpytywania nie posiała nam bezstresowego społeczeństwa, które z chęcią podpisze nawet własny wyrok śmierci - po co czytać jego treść, przecież to męczące, upokarzające i ogólnie złe. Lepiej od razu postawić krzyżyk, bo pisanie z podobnych jak czytanie przyczyn może zostać surowo zakazane...