Przytoczyłem statystykę dotyczącą tego, że w 40% ofiarami przemocy domowej są mężczyźni. OBOK tych danych były dane mówiące o tym, że mężczyźni gorzej są traktowani przez sądy.
Kolego, ok.
W takim razie skoro ja mam uznać te statystyki, to ty uznaj np. takie dane :
http://pl.indymedia..../02/12013.shtml
Albo dane mówiące o stratach na poziomie 35 tyś. żołnierzy.
35923 - tu z lewej strony w czerwonym kwadracie http://www.almokhtsar.com/html/
Skoro dane, które podałeś są wiarygodne, to te również powinieneś uznać za wiarygodne.
Dane oczywiście bardzo a propos tematu, ale pomijając to, to nie widzę przeszkód aby uznać za możliwe dane statystyczne dotyczące tych 40% mężczyzn, jak i nie widzę przeszkód za uznanie, że w Iraku Amerykanie ponoszą spore straty. Być może oba te tematy nie są wygodne dla mediów i się o nich nie mówi.
Przytoczyłem statystykę dotyczącą tego, że w 40% ofiarami przemocy domowej są mężczyźni.
Kolego, powiem wreszcie wprost, dlaczego te twoje statystyki są dla mnie mało wiarygodne.
Kto je przeprowadził ?, na jakiej grupie ? w jakim przedziale wiekowym ?
Równie dobrze mogę napisać artykuł pt. "95% mężczyzn w Polsce to geje, 4% to transwestyci , 1 % to hetero".
Idziesz do kilku klubów dla wyżej wymienionych mniejszości i robisz sondaż z pytaniem o orientację seksualną.
Wyniki na 1000 badanych takie jak przedstawiłem powyżej. I na tej podstawie formułujesz wniosek, że mężczyźni heteroseksualni to w Polsce 1% mniejszość.
Patrz tylko na fragment artykułu:
Ankieta przeprowadzona w 2002 roku przez Denisa Laroche dla Państwowego Urzędu Statystycznego w Quebeku pokazuje, że 62 700 kobiet i 39 500 mężczyzn uważa się za ofiary przemocy w rodzinie.
Tak, tylko dlaczego się uważają za ofiary ? Za mało danych, żeby coś stwierdzić i obalić możliwość, że osoby (...)
Kto tu jest bardziej winny ? Kto jest prawdziwą ofiarą ? - żona i dzieci, czy mąż i kochanka ?
Po pierwsze dziw bierze, że osoba tak zafascynowana i to w sposób bezkrytyczny danymi statystycznymi czy danymi z np. propagandowych arabskich stron, nagle zaczyna dostrzegać "luki" w statystyce i jej mankamenty. Ale jest to jakiś w miarę racjonalny zarzut, już myślałem, że się nie doczekam...
ALE
Rozumując w ten sposób podważasz większość danych statystycznych na jakie sam się powołujesz, mam nadzieje, że zdajesz sobie z tego sprawę. Miecz obosieczny, kij ma dwa końce i tak dalej... W zasadzie większość udostępnianych danych statystycznych można w ten sposób deprecjonować.
Jestem ciekaw, czy będziesz konsekwentny w ocenie własnych danych statystycznych, o których metodologii z reguły niewiele można się z nich dowiedzieć.
Dajesz forumowiczom miecz do ręki - teraz każdy może pod Twoimi statystykami cytować Twój post
Zabawne jest zresztą to, że zaraz po postawieniu takich zarzutów wklejasz fragment artykułu zawierających dane statystyczne o których metodologii nic nam nie wiadomo!
I nie widzisz tu sprzeczności!Przejdźmy zatem do meritum. W prezentowanych danych nie ma informacji o metodologii, to fakt. Nie masz jednak żadnych przesłanek aby zarzucać im niewiarygodność z przyczyn przykładowo przytoczonych przez Ciebie.
Nie możesz a priori zakładać, że owe dane statystyczne są niewiarygodne. Co więcej nie możesz a priori zakładać, że MOJE dane statystyczne są wadliwe, a TWOJE są w porządku, a to robisz.
ALE
Istotą sprawy nie jest to, czy mamy do czynienia z 40% przypadków, czy 30% przypadków. Problemem jest, że fakt maltretowania mężczyzn jest powszechnie ignorowany i podnosi się tylko i wyłącznie ten problem w odniesieniu do kobiet. Co więcej wiele wskazuje na to, że nawet jeżeli nie jest to 40% (nie wiem czy jest, czy nie jest,
TY również nie wiesz czy jest, czy nie jest, ale z góry zakładasz, że nie jest i że Ty "wiesz lepiej"), to mamy do czynienia z poważnym i powszechnie bagatelizowanym problemem i ze znacznie większą liczbą przypadków, niż się społeczeństwu wydaje. A Ty właśnie bagatelizujesz problem i konsekwentnie w każdym poście brniesz w wyśmiewanie ofiar takiej przemocy, to dość żenujące, ale o tym za chwilę.
W statystyce jaką przytaczasz w kolorze czerwonym nic nie ma o przyczynach zabójstwa. Dosłownie nic!
Jest to opisane w artykule pt. "Zabiły aby żyć".
Szanowny Mortyrze, nie wierzę, że Ty wierzysz, że wszystkie przypadki zabójstw małżonków są wynikiem obrony przez znęcaniem się. Zatem, nie wykręcaj się sianem, bo zaczynasz być śmieszny.
Odesłanie do artykułu "zabiły, aby żyć" w kontekście tamtych danych statystycznych, jest mniej więcej tak samo racjonalne jak wklejenie przemowy prezydenta Busha pod Twoimi postami o Iraku, aby wykazać, że w Bagdadzie i okolicach wszystko jest cacy.
Wśród WIELU motywów takich zabójstw możemy wyróżnić np. zdradę partnera, chęć wzbogacenia się, pozbycia się partnera itp. Przyczyn jest MULTUM.
W tekście nie było nic o tym, że mowa o zabójstwach w nazwijmy to "samoobronie", także twierdzenie, że wszystkie te kobiety są traktowane łagodniej przez sądy z powodu tego, że działają w samoobronie, jest delikatnie mówiąc dość zabawne. Może kiedyś zobaczysz jak wygląda praktyka spraw karnych i racjonalizm i obiektywizm co niektórych sędziów, możesz się srogo zdziwić.
Doskonale wiem, że statystyki policyjne pokazują skalę wykrytych przypadków. Skala niewykrytych nie jest wcale tak ogromna, żeby zmieniać o 180 stopni całą sprawę. To może być kilku procentowy błąd, ale nie aż taki.
Powiem szczerze, że wierzę Ci, że w tym momencie nie kłamiesz. W takim razie jednak, niewiele wiesz na ten temat. Zatem zatrzymamy się tu na dłużej.
Niektóre przestępstwa nie są zgłaszane policji jak np. drobne rozboje, wśród przyczyn takiego stanu rzeczy można wyróżnić między innymi:
a. ofiary nie wierzą w to, że organy ścigania cokolwiek zdziałają (i słusznie, policja często schodzi z drogi dresom i innym karkom co widziałem na własne oczy nieraz)
b. nawet jeśli sprawca zostanie zatrzymany, to najprawdopodobniej sąd go i tak zaraz wypuści miast skazać na karę bezwzględnego pozbawienia wolności
Takie przestępstwa MASOWO nie są zgłaszane. O czym policja otwarcie mówi twierdząc, że skoro nikt przestępstw nie zgłasza, to oni tym bardziej nie mogą nic zdziałać. Mamy zatem do czynienia z problemem na wielką skalę.
Mówienie w tym kontekście, że błąd w statystykach jest "kilkuprocentowy" jest po prostu śmieszne! Kilkuprocentowy błąd to można odnotować ewentualnie w przypadku najcięższych przestępstw, jak np. zabójstwo (chociaż liczba około 1000 zabójstw rocznie też jest zaniżona, ale to z innych przyczyn).
Bardzo podobnie jest w przypadku maltretowania kobiet, tu dochodzi jeszcze strach przed niepewnym losem w przyszłości, słowem "co się stanie, jeżeli zostanę sama?", mamy zatem punkt trzeci oznaczmy go literką "c".
Ewentualnie można się zastanawiać, czy
a. tu również w większości przypadków występuje, ale nawet jeżeli nie, to dochodzi przekonanie ofiary, że zgłaszanie przestępstwa nic nie zmieni, a będzie tylko gorzej przyszłości (
d)
Natomiast w przypadku maltretowania mężczyzn poza wymienionymi wcześniej punktami
a,
b,
c i
d, dochodzi nam jeszcze punkt
e, który polega na wstydzie przed przyznaniem się przed KIMKOLWIEK, że jest się maltretowanym przez kobietę, a co dopiero przed policją. Taki mężczyzna będzie powszechnie identyfikowany jako niedojda, nie jest dość męski, ażeby przeciwstawić się kobiecie.
Mamy zatem aż pięć (w najlepszych przypadkach cztery po odjęciu
a) poważne przesłanki warunkujące to, że tak mało tego typu przestępstw jest zgłaszanych,
twierdzenie w tym kontekście, że nieadekwatność statystyk policyjnych jest rzędu "kilku procent" byłoby śmieszne, gdyby nie było tragiczne. Jeszcze gorzej jest w przypadku maltretowania psychicznego, gdyż takie czyny nawet uporczywe i nie wiadomo jak wredne mogą nawet nie wypełniać ustawowych znamion czynu zabronionego. Mąż pójdzie na policję i powie, że od 20 lat żona dzień w dzień krytykuje wszystko co on robi i permanentnie go ośmiesza?
A fragment Twojego postu o ośmieszaniu i kochankach jest doskonałym przykładem, że w ogóle nie rozumiesz o co w tym wszystkim chodzi (do czego przejdę za chwilę) i życzę Ci, żebyś się nigdy nie przekonał na własnej skórze czy to jest takie zabawne jak Ci się wydaje.
Tak jak mówię, w opinii policjantów, pracowników resocjalizacji itp. w Polsce jest to zjawisko marginalne.
Nikogo nie wyszydzam, rzeczywistość jest inna niż sądzisz.
Mortyr, a skąd ci policjanci i pracownicy resocjalizacji mają wiedzieć o przypadkach maltretowania, skoro ich się o tym nie informuje????
Fakty które obserwuję i relacje kolegów z policji i więziennictwa przeczą twoim statystykom.
Przynajmniej jeśli chodzi o zjawisko przemocy na terenie Polski.
Uczestniczyłeś w interwencji u mężczyzny, który był maltretowany przez kobietę ale tego nie zgłosił? O_o
To oczywiste, że nie możecie znać skali problemu, bo niby skąd? Ale to, że Wy czegoś nie dostrzegacie, to nie znaczy, że nie jest to problem! Uświadom sobie wreszcie, że oficjalne dane i doświadczenia policji nie mogą być inne, skoro przestępstw takich się nie wyciąga poza 4 ściany domu.
Ale to, nie oznacza jeszcze, że tego nie ma!To w jaki sposób i co piszesz o maltretowaniu fizycznym i psychicznym mężczyzn pozwala przypuszczać, że nie rozumiesz na czym problem polega, brak CI wyobraźni i empatii, żeby zrozumieć sytuację kogoś takiego.
Poza tym podam inny argument - czy ty myślisz, że facet żyjący w UE, zarabiający nawet 10 razy tyle, co ty, będzie siedział w domu z kobietą, która go pierze po gębie za nic ? Może to sadomasochiści ? Taki koleś w UE, zakłada sprawę o rozwód i "Sajonara". Płaci ewentualnie alimenty , jeśli miał z tą kobietą dzieci i jeszcze sporo mu zostaje.
A dlaczego nie podałeś przykładu faceta zarabiającego 100 razy tyle co ja, albo 1000 razy tyle co ja? Co to w ogóle ma do rzeczy, myślisz, że problem maltretowania dotyka zamożnych i niezależnych?
Czemu posługujesz się przykładem osoby, która JEST W STANIE płacić alimenty na żonę i dzieci i jeszcze "dużo jej zostaje". Myślisz, że to takich dotyka problem maltretowania?
No i zapomniałeś, o jednym malutkim szczególiku, o tym, że w przypadku rozwodu następuje podział majątku...
O maltretowaniu fizycznym pisałem już wcześniej. Teraz przejdźmy do zagadnienia maltretowania psychicznego, którego ewidentnie nie rozumiesz, o czym świadczy np. ten fragment:
Czy np. fakt, że żona robi "złą opinię" i ośmiesza (w towarzystwie) męża, bo ten ją zdradza z kochanką na delegacjach i nie docenia jej wkładu w małżeństwo nie jest ważny ?
Kto tu jest bardziej winny ? Kto jest prawdziwą ofiarą ? - żona i dzieci, czy mąż i kochanka ?
Odnoszę wrażenie, że specjalnie wymyślasz sobie takie przykłady, ażeby koniecznie obciążać mężczyzn i wybielać kobiety. No tak, jak Mortyr udowodni sobie w główce, że każde psychiczne maltretowanie mężczyzny znajduje swoje usprawiedliwienie w jego najlepiej możliwie bardzo podłym zachowaniu, i kobieta z natury rzeczy jest "niewinna", no to jest cacy. Mortyr już problem rozwiązał, wszystko jest dobrze, maltretowania psychicznego nie ma, kobieta jest niewinna, facet zawsze winny i basta!
Tworzysz sobie jakieś własne projekcje rzeczywistości i wydaje Ci się, że to rozwiązuje problemy świata?
Tytułem dygresji: a dlaczego te kobiety z artykułu jaki zacytowałeś, które po wielu latach małżeństwa i cierpień musiały zabić męża nie mogły się z nim rozstać, rozwieść, skoro to takie proste? Same plusy, połowa majątku i nie poszłyby siedzieć!
Maltretowanie psychiczne mężczyzn na sposoby które już wcześniej opisywałem i nie chcę się powtarzać, ma uporczywy, ciągły charakter. Wyobraź sobie, że jesteś ciągle obrażany, poniżany, krytykowany, wyśmiewany przez osobę która kochasz i na której względach Ci zależy. Jesteś poniżany i ośmieszany przy dzieciach, czy obcych osobach. Tracisz poczucie własnej wartości, zapadasz na depresje, w domu, w którym powinieneś odnaleźć spokój i miłość znajdujesz cierpienie. W ramionach osoby, którą kochasz czekają na Cienie zamiast pocieszenia i miłości szyderstwa i obelgi.
Co więcej nie masz komu nawet się zwierzyć, nie mówiąc o policji czy sądach, bo zostaniesz wyśmiany jako pantoflarz, który sobie z "babą poradzić nie potrafi". Nikt Ci nie chce pomóc, boisz się przyznać do tego co Cię spotyka, udręka nie ma końca. I to wszystko trwa
LATAMI!Takie problemy nie dotyczą głownie ludzi ze sfer "niższych", jak to często jest w przypadku maltretowania fizycznego, ale w każdych, nawet takich, które o jakiekolwiek patologie byś nawet nie podejrzewał. Ty mówisz rozwód - jak już pisałem, to nie jest proste, a po drugie ci mężczyźni często nie chcą rozstania a miłości swojej żony i zmiany jej postępowania.
Kiedyś coś takiego widziałem, na szczęście mnie coś takiego nie spotyka, ale mam wystarczająco dożo wyobraźni, żeby sobie uświadomić, że tak by mogło być i że są ludzie, którzy w ten sposób w milczeniu cierpią.
Praktyka (nieoficjalnie), a pogląd, że "jak mu sie to udowodni" to dwie różne sprawy. wink2.gif
Zdaje sobie sprawę, że policja i prokuratorzy miewają w nosie prawo i często je łamią żeby kogoś "udupić", ale nie uważam, żeby było to jakieś szczególnie pozytywne zjawisko