Jak juz to oni co najwyzej sie godza z tym, ze zyja dalej i na wieczne uczucie ogarniajacej ich milosci musza jeszcze poczekac
Nie mam nawet ochoty sobie wyobrazac, ze ktos mi powie o dacie mojej smierci, to tak samo jakby ktos mi dal telewizor w ktorym widzialbym przyszlosc, nie wlaczylbym go bo zupelnie nie interesuje mnie wiedza o przyszlosci. A jezeli bym sie dowiedzial o tym ze umre w krotce to bym po prostu walczyl aby za wszelka cene zostac zywym. Nie widze sensu w godzeniu sie na to ze sie dazy do smierci, to prawie jak samobojstwo.
Uwazam, ze osoby ktore kocham darze najwieksza dawka milosci jaka potrafie, mozliwe, ze wiecej bym sie modlil do stworcy.
Co do przed-ostatniego akapitu...moze i masz racje bo bez dobra nie ma zla i na odwrot musi byc jedno zeby moglo byc drugie, aczkolwiek poza zyciem jest tylko Jedno albo Drugie i to jest wlasnie to czego nikt z nas nie pojmnie za zycia.
Ideologii przez moje zycie przeszlo wiele na temat istnienia, wymyslilem sobie tez, ze nasze zycie to swojego rodzaju czysciec, zyjemy umieramy i naradzamy sie na nowo po to by nasza dusza w koncu zrozumiala i byla ostatecznie w stanie stawic czolo ostatniemu sadowi, wymyslilem sobie, ze po smierci stajemy przed testem...
- Mozesz wejsc do sfery "Milosci" tylko wtedy jezeli uwazasz ze twoja dusza jest nieskazitelnie czysta, jezeli przejdziesz a dusza nie bedzie nieskazitelna przestaniesz istniec.
Kiedy nie jestes pewny swojej duszy ...
... rodzisz sie na nowo, zyjesz po to by przygotowac dusze do kolejnego testu, az do skutku... dosyc mi sie to kleilo wszytsko... az w koncu zadalem sobie pytanie po co mi to wszystko... jest co jest, liczy sie dla mnie z czym mam do czynienia dzisiaj i o to walcze...jestem Swiadom tego ze ZYJE w przeciwienstwie do wierzenia w cos nazywamy wiara.
Istnieja wypadki, choroby ktore dotykaja kazdego, ja kazdego dnia prosze Stworce o sile w walce o zycie bez znaczenia na sytuacje.
Dlatego staram sie bronic to co znam a nie dazyc do tego w co tylko wierze.