Wierze babci w te historie bynajmniej dlatgo bo (....)
Chyba 'przynajmniej' dlatego
Ja też miewam różne ‘paranormalne’ historie. Mam jakieś zdolności wrodzone, może po dziadkach?

Zarówno mama mojej mamy, jak i mama mojego taty (ś.p.) miewały róże wizje i sny prorocze (babcia, która żyje, nadal je ma). Przeszło to na moje ciotki, siostry mamy i taty, no i na mnie – taka rodzinka Adamsów
Przytoczę kilka historii.
Babcia (ś.p.) miała sen: widziała w nim swoją martwą mamę, leżącą w trumnie pośród kwiatów. Zapamiętała najdrobniejsze detale. Następnego dnia w szkole pisała sprawdzian, gdy ktoś przyszedł i wywołał ją z klasy. Obwieścił jej, że jej mama zmarła i że zabiera ją do domu (muszę tu dodać, że było to w innym miasteczku). Babcia weszła do pokoju, a tam już stała trumna, w środku leżała jej martwa mama, wśród kwiatów i wszystko wyglądało dokładnie tak, jak jej się przyśniło.
Teraz moje historie.
Śniło mi się, że idę sobie przez miasto i mijam chłopaka, który przypominał mi sympatię mojej koleżanki. Zapamiętałam w jakiej szedł bluzie (kolor, logo), spodniach (takich ‘skejtowskich’

), butach, czapeczce (z logo NY

), nawet to jak się poruszał. Szłyśmy sobie akurat do szkoły i opowiadałam o tym mojej koleżance. Następnego dnia, tradycyjnie przemierzałyśmy tę samą drogę. I gdy na skrzyżowaniu zapaliło się zielone światło, a ludzie ruszyli przez przejście, nas ścięło z nóg i nie mogłyśmy się ruszyć, ponieważ oto przed nami szedł identyczny chłopak, jak ten z mojego snu (nawet z twarzy taki sam

) – bluza, spodnie, buty, czepeczka (logo NY), chód – no wszystko identyczne! Dodam, że nigdy wcześniej nie spotkałam tego młodzieńca
Inna historia.
Jechałam z rodzicami do kuzyna mamy na Śląsk, a po drodze zwiedzaliśmy jakieś zamki. Zaczął boleć mnie brzuch, ale w specyficzny sposób. No to co zrobiłam? Narzekałam nieco, czym po jakimś czasie wyprowadziłam mamę z równowagi. Jednak nie marudzenie było punktem zapalnym, lecz moje stwierdzenie: „Mamo, mam ostre zapalenie wyrostka robaczkowego i dlatego boli mnie brzuch. Poza tym zaczyna drętwieć mi prawa noga i nie uśmiecha mi się dzisiaj ta wędrówka po ruinach.” A że mówiłam to ze stoickim spokojem, mama się wkurzyła i zaczęła na mnie krzy.. nie, nie, zaczęła na mnie WRZESZCZEĆ, że sobie coś wymyślam i robię to specjalnie, by popsuć wycieczkę po zamkach

Jednak nie dałam za wygraną (nie wiem skąd, ale wiedziałam na 100%, że to zapalenie wyrostka i że mogę nawet umrzeć, gdy ten się rozleje), więc gdy tylko przywitałam się z wujkiem i jego rodziną, kazałam się zawieść na pogotowie. Wtedy moja mama dostała już furii

Kuzyn uratował sytuację i zawiózł nas na miejsce. Następnego dnia leżałam na stole operacyjnym, ponieważ moja diagnoza okazała się trafna. Spędziłam tydzień w szpitalu na Śląsku, ok. 300 km od domu, skąd rodzice odebrali mnie po 2 tygodniach (praca). Moja mama do dzisiaj nie może w to uwierzyć, mimo że mam dowód w postaci blizny na podbrzuszu
Kiedyś chorowałam kilka lat na zatoki. Gdy miałam 11 lat, trafiłam do szpitala., na oddział dziecięcy. Nie było za dużo miejsca, więc ulokowano mnie w sali obok, gdzie leżał tylko jeden chłopiec (nieco cofnięty w rozwoju, w dodatku miał świerzb

). Spędziłam godziny na rozmyślaniu/spaniu, a w nocy miałam następujący sen: przywieźli młodą dziewczynę (lat chyba 19), która się naćpała. Jechała na łóżku przez korytarz, otoczona tłumem lekarzy i pielęgniarek. Przywieźli ją do ostatniej sali (tej, w której spałam). Lekarze coś krzyczeli, krzątali się w popłochu, w końcu musieli reanimować, ale bez skutku – dziewczyna zmarła. Następnie wszyscy zniknęli, został mi tylko widok na drzwi, w których ujrzałam zawieszoną pod sufitem dziewczynę, w swobodnie powiewającej koszuli nocnej. Włosy miała długie, blond, rozwiane, patrzyła na mnie i się uśmiechała. Nagle zniknęła. Koniec snu. Następnego dnia przewieźli mnie do innych dzieci, od których po kilku godzinach rozmów dowiedziałam się, że w sali , w której spałam, na dzień przed moim przybyciem zmarła młoda dziewczyna – w dodatku na łóżku obok tego mojego. Myślicie, że to był jej duch? A może to nie był sen? :hmm:
Mój dziadek (ś.p.) miał już drugi wylew. Po pierwszym był częściowo sparaliżowany, a tym razem zapadł w śpiączkę. Jeździliśmy codziennie do szpitala, mając nadzieję na jakąś poprawę. Do rodziny pojechałam tylko z tatą, mieszkaliśmy u jego siostry (moi krewni żyją sobie 600 km stąd

). Ale do rzeczy: ciocia poprosiła, aby pielęgniarka informowała nas telefonicznie o jakichś ewentualnych zmianach stanu zdrowia dziadka. Wieczorem jedliśmy wszyscy kolację, gdy ciocia odebrała telefon ze szpitala. Dowiedziała się, że przywieźli pacjentkę, która bardzo im się ‘rzuca’, więc przywiązali ją do łóżka bandażami i żeby się nią nie przejmować. Myślę sobie – no dobra, co mnie to obchodzi. Następnego dnia pojechaliśmy jak zwykle do dziadka. Wbijam się na OIOM, wchodzę do sali i widzę, że faktycznie leży sobie jakaś babeczka przywiązana do łóżka i myślę sobie: ‘o, to ta, która się tak rzuca’
![:]](https://www.paranormalne.pl/public/style_emoticons/default/pleased1.gif)
Usiadłam przy łóżku i nagle mnie olśniło. Po kiego czorta pielęgniarka miałaby nam obwieszczać taką „nowinę”?! Trochę się zestresowałam i pytam kuzynki, siedzącej obok czy wczoraj dzwonił ktoś ze szpitala. Ta popatrzyła na mnie z wytrzeszczem (widząc moją minę) i zaprzeczyła. Widocznie to też mi się przyśniło. Przytoczyłam jej więc opowieść, ale siedziałyśmy spokojnie tak jak zwykle, bo takie ‘zajścia’ w rodzinie są już typowe..
Kiedyś na fizyce babeczka miała nas pytać. Ani ja, ani koleżanka z ławki nic nie umiałyśmy. Ona w stresie próbowała czegoś się nauczyć, a ja zapytałam kto ma numer 18. Kazała mi się uciszyć, bo przeszkadzam jej się skupić
![:]](https://www.paranormalne.pl/public/style_emoticons/default/pleased1.gif)
Tak czy siak jak byk „stała przede mną” wielka liczba 18. Nauczycielka wybierała osobę do odpowiedzi całą wieczność przesuwając długopisem do góry i na dół, myślałam, że umrę z nudów. Zapytałam koleżankę o ten numer jeszcze raz, ale gdy ponownie na mnie warknęła, czekałam już spokojnie na rozwój wydarzeń. Nauczycielka wywołała tylko jedną osobę, oczywiście z numerem 18. Koleżance wypadł z rąk zeszyt z wrażenia i zapytała mnie skąd wiedziałam. Powiedziałam, że nie wiem, ale przecież pytałam ją kto ma nr 18, ponieważ byłam ciekawa na kogo padło
Mogłabym tak dalej opowiadać, ale nie chcę blokować forum