Skocz do zawartości


Zdjęcie

QAnon: wiara silniejsza niż fakty


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6794
  • Tematów: 790
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 40
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Jeszcze niedawno wydawało się, że QAnon to tylko dziwaczna internetowa zabawa, zbieranina teorii spiskowych zrodzonych na forach dla anonimowych zapaleńców. Dziś wiemy, że ta narracja urosła do rangi globalnego zjawiska, które potrafi wstrząsnąć polityką, obniżyć zaufanie do instytucji i wyprowadzić ludzi na ulice. To nie jest już margines. To historia o tym, jak wiara w spisek potrafi być silniejsza niż fakty – i jak łatwo może zmienić bieg wydarzeń na świecie.

 

Amerykańska scena spiskowa

 

Kiedy w 2017 roku ktoś podpisujący się literą „Q” zaczął pisać o „głębokim państwie”, nikt rozsądny nie traktował tego poważnie. A jednak – tysiące, potem miliony ludzi uwierzyło, że świat to teatr, w którym elity pociągają za sznurki, a Donald Trump jest bohaterem ukrytej wojny. W interpretacjach QAnon to nie polityk, lecz wybraniec, który miał rozprawić się z „kabale” pedofilskich elit, kontrolujących media, Hollywood i światowe banki. Zwolennicy oczekiwali m.in. masowych aresztowań znanych polityków i celebrytów w 2018 i 2019 roku, które… nigdy się nie wydarzyły.

 

Niektóre z bardziej niezwykłych narracji obejmowały rzekome tajne kody w programach telewizyjnych, które „miały wskazywać” kolejne cele elit, a także plotki o planowanych globalnych zbieżnościach planetarnych, które miały być symbolicznym „znakiem” nadchodzących zmian. Nawet spekulacje o kontakcie z kosmitami w tajnych bazach wojskowych krążyły wśród najbardziej zagorzałych wyznawców. Brzmi groteskowo? Owszem. Ale to groteska, która dotarła na wiece wyborcze, do Kongresu, a w końcu pod sam Kapitol.

 

Od mema do polityki

 

Nie da się ukryć faktu: Trump korzystał z tej energii. Retweetował powiązane treści, uśmiechał się, kiedy pytano go o „Q”. W tle FBI ostrzegało, że QAnon to realne zagrożenie ekstremizmem. Ale ostrzeżenia przegrywały z emocjami. Internetowy mem stał się polityczną siłą. Zwolennicy wierzyli w „Storm” – tzw. „Burzę”, moment, w którym Trump miał ujawnić tajemnice elit i wymierzyć im sprawiedliwość. Termin „Storm” powtarzany był wielokrotnie w 2019 i 2020 roku, ale żadne masowe aresztowania nie nastąpiły.

 

Globalny eksport nieufności

 

QAnon nie zatrzymał się w Ameryce. Przeniknął do Niemiec, gdzie połączył się z teoriami Reichsbürger. Trafił do Francji, gdzie zespolił się z gniewem przeciwników szczepień. Nawet w Ameryce Południowej znalazł swoich wyznawców. Popularne stały się opowieści o tajnych bazach wojskowych, w których miały być przetrzymywane dzieci, czy o chipach wszczepianych przez szczepionki. W 2020 roku zwolennicy QAnon ogłosili, że wybory w USA zostaną „sfałszowane” przez globalną sieć elit – przepowiednia ta stała się jednym z głównych motorów protestów po wyborach, mimo że brak było dowodów na masowe oszustwa.

 

Zdarzały się też bardziej „kosmiczne” interpretacje: tajemne sygnały w astronomicznych wydarzeniach miały „potwierdzać” nadejście Burzy, a teoria o ukrytych kodach w mediach społecznościowych wciąż krąży w internetowych grupach, choć nigdy nie została udowodniona. Dlaczego? Bo QAnon oferuje proste wyjaśnienie: „świat jest zepsuty, a winni to oni – elity”. To paliwo dla gniewu i frustracji.

 

Kryzys, którego nie widać na pierwszy rzut oka

 

Najbardziej przerażające w QAnon nie są rogate hełmy i transparenty „wielkiego przebudzenia”. Najbardziej przeraża erozja zaufania. Do mediów, nauki, polityków. Gdy pandemia COVID-19 sparaliżowała świat, zwolennicy QAnon twierdzili, że to część globalnego planu, narzędzie kontroli i manipulacji. Kiedy fakty przegrywają z wiarą, przegrywa też demokracja. Bo jeśli każdy ma „swoją prawdę”, to kto w ogóle decyduje, co jest rzeczywistością?

 

Kapitol jako przestroga

 

6 stycznia 2021 roku to nie był przypadek. To była konsekwencja. Tłum wdarł się do Kapitolu z przekonaniem, że ratuje Amerykę. W rzeczywistości niszczył jej instytucje. Wielu wierzyło, że tego dnia miała nadejść „Burza” – moment, w którym Trump odsłoni prawdę i rozliczy elitę. Nic takiego się nie wydarzyło, ale wiara pozostała. To obrazek, który zostanie z nami na zawsze: internetowa teoria spiskowa przeniosła się na ulice. A może raczej – wyrwała się z sieci, żeby pokazać światu swoją prawdziwą twarz.

 

Dlaczego to wciąż działa?

 

QAnon jest jak nowa religia. Ma swoich proroków, swoje obietnice zbawienia, swoją apokaliptyczną wizję przyszłości. Zwolennicy wciąż oczekują powrotu „sprawiedliwości” i ujawnienia tajemnic, choć kolejne przepowiednie nie spełniają się. Nawet najbardziej fantastyczne wizje – tajne kody, kosmici, planety jako znaki – są wciąż traktowane jako dowody „prawdy ukrytej przed zwykłymi ludźmi”. Bo w czasach chaosu nie szukamy faktów. Szukamy sensu. A jeśli tym sensem okazuje się opowieść o ukrytej wojnie dobra ze złem, to logika przegrywa z mitem.

 

QAnon udowodnił, że w epoce cyfrowej fakty nie zawsze wygrywają z emocjami. To ruch, który podważa zaufanie, a w konsekwencji – fundamenty demokracji. Choć jego przepowiednie, jak masowe aresztowania elit, czy tajemnicze znaki kosmiczne, nigdy się nie spełniły, wciąż potrafi poruszać tłumy. Dlatego nie trzeba w niego wierzyć, by uznać, że jego wpływu na światową politykę nie da się już zignorować.

 

Autor: Staniq

Kopiowanie i przedruki do innych serwisów

tylko za pozwoleniem.







Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych