Z drugiej strony mam relacje znajomej pielęgniarki, która pracuje na covidowym, że ludzie przetrzymują chorobę w domu jak się długo da i na pogotowie dzwonią już w stanie kwalifikującym na OIOM. Nie robili testów, żeby nie dostać kwarantanny, nie zgłaszali wcześniej na teleporadzie, że ich dusi, bo może przejdzie, więc nikt nie przypisał im leków wspomagających. Jeśli mają pulsoksymetr to wzywają karetkę poniżej 85, a jak nie mają, gdy nie dają rady oddychać i mają sine usta. Tak że ten; to nie jest tak, że w szpitalach zabijają, po prostu trafiają tam ci, którzy już są w ciężkim stanie ale w domu by nie przeżyli.
Bo nie można popadać ze skrajności w skrajność. Np osoba z mojej rodziny miała wynik na pulsoksymetrze poniżej 85, ale nie wzywała pogotowia, ani nic, mimo tak niskiego wyniku nie dusił się, teraz ma już ponad 95 i wraca do zdrowia. A znam przypadki, gdzie ludzie czuli się lepiej, szli do szpitala i już z niego nie wracali. Nikt też nie twierdzi, że w szpitalu zabija się ludzi. Tylko, że po prostu co innego jest, gdy jesteś w domu wśród członków rodziny, gdzie de facto masz opiekę na 100% 24h na dobę, a co innego w szpitalu, gdzie jesteś jednym z kilkuset i dla personalu w zasadzie jesteś tylko statystyką. Zajmą się Tobą dopiero kiedy już naprawdę jest źle.
A co do zgłaszania się, to cóż. Ja miałem katar, chrypkę i lekkie osłabienie. Nigdzie się nie zgłaszałem, bo nie mam zamiaru siedzieć w domu 10-17 dni zamknięty jak w klatce, gdzie nie mogę wyjść nawet na dół do sklepu, bez pracy gdzie nikt mi nie zapłaci, itp, a to wszystko z powodu objawów jak przy każdym wiosennym przeziębieniu i tak też robi wielu ludzi. Po prostu te obostrzenia, zasady i kolejne absurdalne przepisy zaczynają być już irytujące i męczące, co w końcu zacznie przynosić odwrotny efekt od zamierzonego.
Albo faktycznie robimy lockdown, zamykamy kraj na 2-3 tygodnie i opanowujemy sytuacje, albo dalej robimy cyrk i nie miejmy pretensji do ludzi. Ja nie mogę iść do fryzjera, gdzie są 2 osoby na krzyż, ale mogę iść sobie do B1, gdzie jest 700 osób na raz. Nie mogę iść przykładowo do kina, ale mogę sobie iść popykać na maszynach w kasynie, bo to przynosi większy zysk do budżetu. Nie mogę sobie iść poćwiczyć na siłownię, wzmocnić organizm, ale mogę iść popracować do Amazona 10h dziennie jak wół wśród pięciuset innych osób. Nie mogę wyjść w kominie, gdzie mam zakryte 75% twarzy, ale mogę wyjść w maseczce zrobionej z firanki. No to albo mamy poważną sytuacje i działamy, albo robimy sobie jaja z ludzi.
Użytkownik Daniel. edytował ten post 06.04.2021 - 22:06