Skocz do zawartości


Zdjęcie

Globalne ocieplenie


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
843 odpowiedzi w tym temacie

#541

pdjakow.
  • Postów: 1340
  • Tematów: 10
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

@Anioł_Stróż

 

 

Rekordowa temperatura wystąpiła 1 września tylko dlatego.że silna fala gorącego powietrza wkroczyła na  terytorium Polski tuż pod koniec sierpnia i zahaczyła o 1 IX .Warto zauważyć że już 2 września nadeszło spore ochłodzenie z temp. w dzień ok 15-20 st które ciągnęło się do połowy miesiąca.W drugiej połowie miesiąca ociepliło się,ale tylko przez 1 dzień(17 IX) był upał i w dodatku ,w nie całym kraju.Potem kilka dni było jeszcze ciepłych ,a później do końca miesiąca było chłodno.

Także wrzesień pod względnej średniej temperatury był normalny.

 

Wrzesień w Polsce był przeciętnie o 1.6 stopnia powyżej średniej z lat 1961-1990.

 

201509.png

 

 

We wschodniej części kraju został on sklasyfikowany wręcz jako anomalnie ciepły.

 

map.png

 

 

 

Widać tutaj wyraźnie że zmiany i wzrost średniej globalnej temperatury powietrza,w zasadzie jest proporcjonalny do wzrostu poziomu aktywności słonecznej.Wniosek jest prosty: Im większa aktywność słoneczna tym bardziej Ziemia się nagrzewa.

 

Najwyraźniej to widać, że wstawiłeś wykres ucięty w 1980 roku.Naprawdę tego nie zauważyłeś? Czy uważasz, że dane niepasujące do tezy można wyrzucić do kosza? Nawiasem mówiąc wykres ten to adaptacja wykresu z pracy Friisa-Christensena i bodaj Svensmarka. Pracy "rozjechanej" już z 13 lat temu przez Lauta. Polecam pierwszy komentarz pod artykułem:

http://doskonaleszar...-kosmiczne.html

I rzecz jasna oryginalny artykuł Lauta.

http://stephenschnei...rs/Laut2003.pdf

 

 

Przykładowo w lecie 2011 r. była bardzo mała dni upalnych ,a lato ogólnie było chłodne i deszczowe

 

W 2011 przeciętny był tylko lipiec. Czerwiec i Sierpień były ponad normę. W Suwałkach było to 9 najcieplejsze lato w okresie 1951-2015. W rzeczywistości największym dowodem na szybkość ocieplenia w Polsce jest właśnie fakt, że takie lato jak 2011 jest uznawane za chłodne. No ale cóż, nie każdy pamięta że w latach 70. XX w. miejscami przez dwa lata z rzędu temperatura nie wzrosła ponad 30 stopni (Wrocław).  Że w 1980 w lipcu w Krakowie usłonecznienie spadło poniżej 60 godzin (średnio mniej niż 2h słońca dziennie). Nie każdy wie też, że w czerwcu 1928 spadł na nizinach śnieg (okolice Grodna, Olecka).

 

 

Zeszłego lata było bardzo dużo dni upalnych,ale i może się zdarzyć że w tym roku nie uświadczymy ani jednego dnia upalnego.No i będzie równowaga.

 

Żeby była równowaga, to liczba dni upalnych musiałaby być w tym roku ujemna. Przeciętnie w najcieplejszych rejonach kraju (np. Opolszczyzna) notuje się 8 dni upalnych w roku. W roku ubiegłym notowano ich tam 37 - więcej niż w ciągu całego okresu 1972-1981 łącznie.Żeby "zeszło do normy", to w ciągu kolejnych 4 lat nie mogłoby być ani jednego dnia upalnego (w ostatnim z nich co najwyżej 3).

 

 

Biorę informacje z niezależnych źródeł, gdyż wiem że oficjalna ,,nauka'' dotycząca kwestii GO to wielki stek kłamstw.

 

A ja wiem, że stekiem kłamstw posługują się tak zwane "niezależne źródła". Np. film Durkina z którego zamieściłeś wykres.

 

 

Warto zauważyć że już 2 września nadeszło spore ochłodzenie z temp. w dzień ok 15-20 st które ciągnęło się do połowy miesiąca

 

Czyli temperatura spadła do przeciętnej dla września. Rzeczywiście gigantyczne ochłodzenie.

 

 

Co ja widzę ,co ja widzę panie Lynxie : Globalne ocieplenie jest wywołane przez człowieka ! To jest teoria wymyślone przez wielkich tego świata a nie zwykłych ludzi.A wy ją oczywiście popieracie.

A Chemtrails to głupota nie istnieje  ,bo to teoria wymyślona przez szarych obywateli którzy zauważyli że coś złego się dzieje na niebie,z roślinami,

 

Najzabawniejszy jest fakt, że niektórzy uważają Chemtrails za środek mający zatrzymać Globalne Ocieplenie, które nie istnieje. Festiwal głupoty w tym temacie ma się dość dobrze.


Użytkownik pdjakow edytował ten post 18.03.2016 - 11:52

  • 2

#542

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Chciałbym przy okazji zwrócić uwagę na ważną okoliczność - styczeń 2016 był globalnie najcieplejszym miesiącem w historii z anomalią przekraczającą 1 K ponad średnią. Podliczanie lutego chyba jeszcze trwa ale wygląda na to że pobił rekord z anomalią +1,3 K. Dla tych konkretnie miesięcy to głównie sprawka El Nino, ale nałożonego na trent ocieplenia.

http://tvnmeteo.tvn2...195133,1,0.html


Użytkownik Zaciekawiony edytował ten post 18.03.2016 - 13:51

  • 0



#543

Mariush.
  • Postów: 4319
  • Tematów: 60
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 5
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

My tu gadu gadu, a tymczasem po kwietniu 2014, kiedy to średniomiesięczne stężenie CO2 w atmosferze po raz pierwszy przekroczyło 400 ppm i wyniosło 401.34 ppm, przyszła pora na pokonanie tej "magicznej" granicy w ujęciu rocznym. Rok 2015 zamknął się średnim wynikiem na poziomie 400.83 ppm. Co więcej, jest bardzo prawdopodobne, że bieżący rok 2016 okaże się pierwszym w historii, w którym średniomiesięczne stężenie CO2 nie spadnie poniżej owych 400 ppm.
  • 0



#544

Anioł_Stróż.
  • Postów: 106
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Żałośnie niska
Reputacja

Napisano

Proszę was o przeczytanie tego artykułu.
 

Globalne ogłupienie

„Efektu cieplarnianego” nie ma. Klimat od tysięcy lat zmienia się z przyczyn naturalnych. Emisja dwutlenku węgla przez człowieka nie ma żadnego znaczenia.

Słyszymy ciągle o postępującym "efekcie cieplarnianym" i jego rzekomych skutkach. "Eksperci" straszą katastrofami i podają dane, wskazujące na niepokojące zmiany. Tymczasem, posiadając pewne minimum wiedzy z zakresu klimatologii i geografii, można zauważyć, że "ekologiczne" rozumowanie jest niedorzeczne, wnioski - błędne, dane - fałszywe. "Ekolodzy", zamiast rzetelną wiedzą, posługują się propagandą i sloganami. Większość "specjalistów" okazuje się być ignorantami, nie mającymi pojęcia o procesach zachodzących w atmosferze.

Jak wygląda kwestia "globalnego ocieplenia", gdy się ją rozważy z uwzględnieniem wiedzy na temat klimatu i procesów zachodzących w atmosferze?

Problem pomiaru temperatury
Co rusz słyszymy o pobiciu kolejnego "rekordu" temperatur. Czy się smażymy? Raczej nie - powinniśmy raczej mówić o najwyższej temperaturze... w krótkiej historii współczesnych pomiarów.

Regularne pomiary temperatury powietrza, wbrew pozorom, zaczęto prowadzić zupełnie niedawno. Dość powiedzieć, że dopiero w roku 1715, Fahrenheit skonstruował termometr. Porównywalne z dzisiejszymi zapisy, siłą rzeczy, pojawiły się jeszcze później. Ciągi badawcze, którymi dysponujemy, są więc bardzo krótkie - nie liczą nawet 300 lat. Znamy zaledwie mały wycinek historii klimatu. A jednocześnie, początek naszych badań zbiega się z końcem okresu wyraźnego ochłodzenia, zwanego "małą epoką lodową".

Klimat nie ma żadnego "ustabilizowanego stałego stanu", na który czasami powołują się ignoranci. Około 1000 lat temu występował okres bardzo ciepły. Tacy na przykład Wikingowie kolonizowali wtedy Grenlandię. Jakie panowały wtedy temperatury? Żadnych zapisów nie mamy, ale zapewne dużo wyższe niż dzisiaj, w końcu dziś soczystych zielonych pastwisk na tej wyspie nie ma. Na szczęście, Wikingowie nie mieli jeszcze telewizji, z której dowiedzieliby się, że wywołali zmiany klimatyczne wskutek masowego używania lampek na tłuszcz wielorybi.

Co najmniej cała Europa była tysiąc lat temu pod wpływem "globalnego ocieplenia". W wielu miastach Anglii spotkać można na przykład ulice o nazwie Wine Street (Ulica Winna). Z historii wiemy, że Wyspy Brytyjskie były sporym ośrodkiem upraw winorośli. Podobnie było w Polsce - do dziś swiadczy o tym kilka miejscowości o nazwie Winna Góra. Dzisiaj, w dobie katastrofalnego rzekomo ocieplenia, takie uprawy w Anglii jak i w Polsce są rzadkością. To świadczy o tym, że cykliczne zmiany klimatu są czymś zupełnie naturalnym, a obecny okres jest jeszcze względnie chłodny.

RUINY HVALSEY W POŁUDNIOWO-ZACHODNIEJ GRENLANDII. TYSIĄC LAT TEMU KWITŁO TU OSADNICTWO WIKINGÓW, KTÓRZY ZBUDOWALI TU NAWET KATEDRĘ.

Po ociepleniu, przyszła pora na ochłodzenie. Trwało ono mniej więcej od wieku XIV, aż do (według niektórych badaczy) początków XX wieku. Cechowało się, na przykład, znanymi z kronik surowymi zimami, zamarzaniem Bałtyku, czy też rośnięciem lodowców, do czego za chwilę powrócimy.

Obecnie żyjemy w okresie relaksacji klimatu po długim ochłodzeniu. Nasze krótkie ciągi pomiarów temperatury, muszą zatem wykazać ocieplenie. Zimy muszą łagodnieć, a lodowce - siłą rzeczy - będą się cofać. O sile i szybkości, z jakimi takie procesy zachodzą, wiemy niewiele - nasze zapisy dotyczą przecież tylko wycinka jednego ocieplenia. Jeżeli więc czytamy o "temperaturach w średniowieczu", to nie są to temperatury pomierzone, a oszacowane współcześnie. Szacunki, jakie by nie były, nie wykazują również - bo nie mogą - zjawisk takich jak wyjątkowo silne mrozy czy upały, bo oszacować możemy jedynie średnią temperaturę, a i to bardzo niedokładnie. Tak więc podnoszenie alarmu z powodu "katastrofalnego upału" - przy mizernej bazie pomiarów - jest, delikatnie mówiąc, nie na miejscu. Nasza wiedza absolutnie nie upoważnia do wyciągania dramatycznych wniosków z takim przekonaniem, jak czynią to "ekolodzy".

Podobnie, nie można mówić, że temperatura "rośnie dramatycznie szybko". Z braku zapisów, nie wiemy jak szybko "może" albo "powinna" rosnąć temperatura. Pewne poszlaki wskazują jednak, że naturalne zmiany klimatyczne mogą przebiegać gwałtownie. Syberia była kiedyś krainą ciepłą, a w jej lodach znajdujemy dziś mamuty z niestrawioną trawą w żołądkach. Zmiana musiała więc przyjść nagle. Może z powodu bujnego rozwoju motoryzacji w roku 10000 p.n.e.?

 

ZMIANY TEMPERATUR NA ZIEMI NA PRZESTRZENI OSTATNICH 1200 LAT. OŚ X TO LATA N.E. JAK WIDAĆ, W LATACH 900-1350 N.E. TEMPERATURY BYŁY DUŻO WYŻSZE, NIŻ OBECNIE. SZACUNEK NA PODSTAWIE POMIARÓW DENDROLOGICZNYCH (BADANIE IZOTOPOWE I POMIAR GRUBOŚCI SŁOJÓW). ŹRÓDŁO - WESTERN INSTITUTE FOR STUDY OF THE ENVIRONMENT.

 

ZMIANY TEMPERATUR NA ZIEMI NA PRZESTRZENI OSTATNICH 11000 LAT. OBECNE OCIEPLENIE NIE JEST SZCZEGÓLNIE ZNACZĄCE ANI INTENSYWNE. WYRAŹNIE WIDAĆ M.IN. ZBIEŻNOŚĆ OKRESU CIEPŁEGO Z OKRESEM ROZKWITU CESARSTWA RZYMSKIEGO. PODANE WARTOŚCI TEMPERATUR SĄ POWSZECHNIE ZNANE, ALE IGNOROWANE PRZEZ WIELU BADACZY. ŹRÓDŁO JW.


Problemów z temperaturą ciąg dalszy
Kłopoty w ocenie zmian klimatu nie wynikają jedynie z braku zapisów, sięgających poza XVIII wiek. Posiadane przez nas dane są... zafałszowane. Wie o tym każdy normalny klimatolog. I nic nie może na to poradzić.

Pierwsze punkty pomiarów meteorologicznych powstawały tam, gdzie były potrzebne - czyli w miastach. Pochodzące z nich ciągi pomiarowe są więc dzisiaj najdłuższe i czasami jedyne liczące się na danym obszarze. Z biegiem lat, miasta się rozrastały. Im większe miasto, tym silniejsze zjawisko tzw. miejskiej wyspy ciepła. W zespołach miejskich powietrze jest suchsze i cieplejsze (nawet o kilka stopni), niż na otaczających terenach. Bierze się to z wielu przyczyn: z silnego nagrzewania nieosłoniętych powierzchni dachów czy ulic, z dużej emisji ciepła z budynków itp. Zjawisko to nasiliło się szczególnie w drugiej połowie XX wieku, wskutek rozwoju motoryzacji, szerokiego stosowania materiałów takich, jak beton i szkło, czy też po prostu postępów w ciepłownictwie. Prowadzone w takich warunkach pomiary, siłą rzeczy, muszą wykazać znaczny wzrost średniej temperatury, nawet gdyby klimat nie zmieniał się w ogóle. Wszystkie wykresy, pokazujące gwałtowny wzrost temperatur od XX wieku, są obarczone powyższym błędem! I nie ma możliwości, by go wyeliminować - aby to zrobić, musielibyśmy zrezygnować zupełnie z naszych najdłuższych ciągów badawczych. Jeżeli zatem oglądamy wykres, pokazujący wzrost temperatury, zaczynający się gdzieś w XVIII lub na początku XIX wieku, to prawie na pewno są to dane pochodzące z miasta, pokazujące dziś temperaturę znacznie wyższą, niż w rzeczywistości ma region, w którym ono leży!

Kolejnym problemem jest fakt, że od zakończenia "zimnej wojny" likwidowanych jest wiele stacji meteorologicznych, położonych w bardziej wysuniętych punktach. Skoro wśród naszych danych jeszcze wiekszy udział mają punkty położone w obrębie miast, prosta operacja obliczenia średniej wykaże wartość wyższą, nawet jeżeli temperatura we wszystkich punktach nie zmieni się ani trochę.

Popularne media, jak na przykład "Gazeta Wyborcza", nawet nie owijają w bawełnę (pewnie dlatego, że redaktorzy nie rozumieją, o czym piszą) i biją na alarm, gdyż na przykład "ten lipiec jest w Warszawie najcieplejszy od początku prowadzenia pomiarów temperatury, czyli od 1779" (źródło). Co logicznie wynika z tego, że Warszawa się rozbudowuje i rozrasta.

"Specyficzne" wnioski
W cytowanym wyżej wywiadzie z tzw. "ekspertem Międzynarodowego Panelu", czytamy, że "z powodu globalnego ocieplenia klimatu zmienia się krążenie powietrza nad półkulą północną". Ciekawy to wniosek, gdyż nikt jeszcze czegoś takiego nie udowodnił. Ponadto wiadomo, że takie zmiany są naturalne i cykliczne (znane są też ich przyczyny). Z kolei temperatura lipca 2006, o 5 stopni wyższa od średniej, "to anomalia, której nie da się wyjaśnić zwykłymi wahaniami naszego klimatu". Otóż w naszym klimacie coroczna zmienność pogody jest czymś normalnym i oczywistym, co chyba każdy rozgarnięty czytelnik dawno zauważył. Znajdujemy się bowiem w takim miejscu Europy, w którym spotykają się masy powietrza napływające ze wszystkich prawie stron (wiedza z geografii w szkole podstawowej). Nie trzeba też chyba tłumaczyć, że odchylenia od średniej są czymś zupełnie normalnym, bo na tym polega istota średniej. Natomiast dane, jak widać na dołączonej mapce, pochodzą z miast - czyli, jak już wiemy, są zawyżone. I taki to właśnie jest "poziom" artykułów na temat "efektu cieplarnianego".

A na dodatek, na wyżej wspomnianej mapce pominięto cały Półwysep Skandynawski. Przypadkowo? Skandynawia nie pasuje "ekologom" do układanki, bo przeżywa właśnie... ochłodzenie.

Pochodzenie ciepłych zim
Niezależnie od wiarygodności naszych danych, w ostatnich latach możemy zauważyć bardzo łagodne zimy. Z opowieści (albo i własnych doświadczeń, jeżeli Czytelnicy są starsi niż niżej podpisany), wyłaniają się trzaskające mrozy i dwumetrowe zaspy śniegu. Zmiana klimatu jest ewidentna. Co jest jednak jej przyczyną?

Teoria, że dzieje się tak wskutek zwiększenia emisji "gazów cieplarnianych" na Ziemi o jakieś promile, jest tak niedorzeczna, że na razie nie będziemy się nią zajmować. Najważniejszym czynnikiem, kształtującym klimat w Polsce, jest cyrkulacja atmosferyczna.

Mniej więcej od 1980 roku, napływają do nas większe niż wcześniej masy powietrza oceanicznego znad północnego Atlantyku. Dzięki ciepłemu Prądowi Zatokowemu w Hiszpanii rosną palmy, gdy położony na tej samej szerokości geograficznej Nowy Jork ma klimat podobny do naszego. Od niemal trzydziestu lat, w zimie napływa do nas powietrze względnie ciepłe i wilgotne, stąd długie i silne mrozy trafiają się zdecydowanie rzadziej, niż na przykład w latach powojennych. Pierwsze opisy tego cyklicznego zjawiska dostarczali już XVIII-wieczni kronikarze. Za pewien czas ta tendencja się odwróci, a wtedy solidne zimy na pewno do nas wrócą. [więcej na ten temat - już wkrótce na tej stronie].

Podobna, bardziej ewidentna sytuacja panuje na południu Europy. Susze i upały to nie "anomalie", tylko skutki większego napływu suchego i gorącego powietrza zwrotnikowego, zamiast wilgotnego atlantyckiego. Zjawisko związane jest z opisaną powyżej "tajemnicą" ciepłych zim i poznane przez klimatologów już jakiś czas temu. „Ekolodzy” o klimacie wolą jednak słuchać od wszystkich, poza klimatologami.

Skoro gdzieś jest cieplej, gdzieś indziej powinno być chłodniej. I jest! Wyraźnie chłodniejsze jest na przykład lato w Skandynawii. W północnej Kanadzie występują mroźniejsze zimy. Gdyby nasza cywilizacja rozwinęła się tam, a Europa była prawie bezludna, dzisiaj być może walczylibyśmy dzielnie z "globalnym ochłodzeniem".

Lodowcowy problem
Podobno, "topią się lodowce na całym świecie", co jest skutkiem "efektu cieplarnianego". Po pierwsze, nie na całym świecie, po drugie - na jakikolwiek związek tego zjawiska z "emisją gazów cieplarnianych" nie ma żadnych dowodów. Generalnie, problem jest dwojakiego rodzaju.

Pierwszą sprawą, jest relaksacja klimatu po "małej epoce lodowcowej". U jej końca, czyli około wieku XVIII, lodowce osiągnęły maksimum powierzchni i objętości. Mniej więcej od wieku XIX zaczęły się cofać. Trudno jest powiązać ten fakt z rozwojem motoryzacji, chyba że weźmiemy pod uwagę automobil parowy Mikołaja Cugnot'a (rok budowy 1769) w liczbie jednej sztuki. Ekonawiedzeni masowo produkują wykresy, obrazujące cofanie się lodowców od XVIII wieku - ale nie pokazują nigdy, jak bardzo urosły w wiekach XIII-XVIII!

Osobną kwestią są wahania wielkości lodowców w krótszych (niż kilkaset lat) okresach. Masa lodu wynika nie tylko z temperatury. Co roku, lodowiec jest zasilany zimowymi opadami śniegu. Bilans jego masy zależy więc nie tylko od letnich upałów, ale i od wielkości opadów. W większej części Alp są one niższe, co dodatkowo powoduje lokalny wzrost temperatury (bo pociąga za sobą spadek zachmurzenia). Przyczyną są wspomniane wcześniej cykliczne zmiany cyrkulacji atmosferycznej nad Europą. Szybsze cofanie się wielu tamtejszych lodowców nie powinno więc dziwić. Namiętnie przywoływanie Alp przez różnych "specjalistów", jest jednak tylko połową prawdy... bo jednocześnie bardzo szybko rosną lodowce norweskie!

Proces ten notowany jest od początku lat 80. Niektórzy naukowcy mówią wręcz o postępie najszybszym od zakończenia "małej epoki lodowej". Przyczyna jest odwrotna niż w przypadku Alp - znacznie wyższe opady w zimie, oraz chłodniejsze niż zazwyczaj lato. Podobne procesy następują również w innych częściach świata - rosną niektóre lodowce Nowej Zelandii, a także Alaski. Alaskański Lodowiec Hubbarda, wskutek szybkiego postępu, grozi obecnie przegrodzeniem fiordu, do którego spływa, i utworzeniem dużego, zatamowanego lodem jeziora.

Niektórzy "eksperci" tłumaczą powyższe zjawiska (o ile w ogóle o nich słyszeli) jakimś nieokreślonym "wpływem człowieka", który wywołuje różne "anomalie". Nie przedstawiając, oczywiście, cienia dowodu i logiki - bo i niczego takiego tam nie ma. Opisane wyżej procesy nie są jednak "tajemniczymi anomaliami", lecz naturalnymi wahaniami, coraz lepiej poznanymi przez naukę, czego ekologiczne nieuki w ogóle nie przyjmują do wiadomości.

Symbolem "efektu cieplarnianego" stało się Kilimanjaro. Czapa śnieżna ze szczytów tego masywu konsekwentnie znika. Tyle, że Kilimanjaro jest dowodem na... brak "efektu cieplarnianego". Proces topnienia czapy snieżnej notuje się od momentu odkrycia tej góry przez białego człowieka. Na ilustracji pokazano powierzchnię zajętą przez lód w poszczególnych latach. Bardzo szybkie topnienie widoczne jest już od początku pomiarów w roku 1912. Jeżeli naukowcy w roku 1912 zastali intensywny i wykształcony proces, to oznacza, że musiał on rozpocząć się dużo wczesniej - gdy o uprzemysłowieniu nikt jeszcze nie słyszał.

 

POWIERZCHNIA KILIMANJARO ZAJĘTA PRZEZ LÓD. JAK WIDAĆ, TOPIŁ SIĘ ON BARDZO SZYBKO JUŻ W CZASACH, GDY NIKT NIE SŁYSZAŁ O MOTORYZACJI. ŹRÓDŁO - OHIO STATE UNIVERSITY.

Zawartość cukru w cukrze
Gospodarka człowieka emituje pewne ilości dwutlenku węgla. Może jest to 0,001% emitowanych na Ziemi gazów „cieplarnianych”, a może 0,005% - nie ma to większego znaczenia, bo na przykład roczne wahania emisji naturalnej są kilka razy większe. I ta informacja inteligentnemu człowiekowi zupełnie wystarczy, przytoczmy jednak jeszcze kilka faktów, aby rozwiać wszelkie wątpliwości.

Wystarczy wielki pożar buszu lub wybuch dużego wulkanu, by emisja CO2 na Ziemi wzrosła o kilka procent. Emisja "gazów cieplarnianych" przez człowieka jest niczym, w porównaniu do naturalnych procesów, zachodzących od tysięcy lat. Ale żenująca niewiedza na ten temat (lub przemilczanie faktów), to nie jedyna kompromitacja "ekologów".

Atmosfera jest dla nich chyba czymś w rodzaju wiadra. Dodatkowa emisja gazów ma się w niej kumulować i powodować stopniowy wzrost ich stężenia. Brakuje tylko wyliczeń, w którym roku stężenie tlenu osiągnie tak niski poziom, że się udusimy.

Atmosfera nie jest jednak wiadrem, a dwutlenek węgla (i inne gazy) jest z niej bezustannie przechwytywany przez rośliny. Proces ocieplenia, co jest logiczne, ma na intensywność tegoż przechwytywania bezpośredni wpływ. Przecież jeżeli w takiej Polsce wiosna zacznie się wcześniej, a lato skończy później, okres wegetacyjny znacznie się wydłuży, przez co rośliny będą przetwarzały dwutlenek węgla przez czas znacznie dłuższy. Dodajmy jeszcze, że lasy produkują jedynie ułamek tlenu na Ziemi. Puszcza amazońska, choć oczywiście bardzo cenna, żadnymi "zielonymi płucami" nie jest. Ponad 80% tlenu wytwarza oceaniczny fitoplankton. Wzrost temperatury oceanu spowoduje oczywiście rozrost fitoplanktonu i w konsekwencji - zwiększenie "mocy przerobowych" CO2, niezależnie od powierzchni lasów.

Na koniec warto przypomnieć, co się do "gazów cieplarnianych" zalicza. Dwutlenek węgla nie jest jedynym ani najważniejszym "gazem cieplarnianym". Jest nim para wodna, która stanowi ponad 90% tychże. Emisja pary wodnej przez człowieka to poniżej jednego promila emisji tego gazu na Ziemi. Zaś emisja dwutlenku węgla przez gospodarkę to ułamek procenta emisji "gazów cieplarnianych" ogółem. Twierdzenie, że powoduje to drastyczne zmiany klimatu na kuli ziemskiej jest tak niedorzeczne, że nie warto się nim dłużej zajmować.

"Najważniejszym gazem cieplarnianym, o którym prasa nie pisze na ogół wcale, nie jest dwutlenek węgla, który wypuszczamy spalając węgiel, spalając ropę, spalając gaz, a także z innych źródeł ludzkich - tylko woda. Zwyczajna para wodna daje około 97% całego efektu cieplarnianego."
PROF. ZBIGNIEW JAWOROWSKI, WSPÓŁAUTOR RAPORTU "POZARZĄDOWEGO PANELU DO SPRAW KLIMATU". ŹRÓDŁO

 



Katastrofy pogodowe
Co rusz słyszymy o kolejnej katastrofie pogodowej. Cyklony przeplatają się z tajfunami i tsunami, a dziennikarze i "fachowcy" z przejęciem przekonują nas, że to człowiek jest odpowiedzialny za "anomalie pogodowe" i będzie ich coraz więcej. Jak zwykle, bez sensu.

Zacznijmy od tego, że cyklon lub tajfun są zjawiskami normalnymi, a przyczyny ich powstawania wyjaśnia na przykład fizyka, a nie "ekofilozofia". Czy możemy twierdzić, że ich liczba lub siła gwałtownie rośnie? Nie, gdyż w miarę kompletne zapisy tych zjawisk dotyczą tak krótkiego okresu wstecz, że dla każdego poważnego badacza jest on zbyt krótki, by wyciągać daleko idące wnioski. Skąd się jednak biorą informacje o częstszych katastrofach?

Jeszcze sto lat temu, wiadomość o katastrofalnym tajfunie w Azji docierała do Europy po paru tygodniach, a czasami i po pół roku. Informacje o zdarzeniach mniejszych nie docierały wcale, bo nikogo to nie interesowało. Jednocześnie wiele tych zjawisk miało miejsce na terenach słabo lub w ogóle nie zaludnionych, stąd - poza wystraszeniem stada małp - nie powodowały wielu ofiar.

Dzisiaj informacja dociera na drugą stronę kuli ziemskiej w ciągu kilku minut. Jednocześnie gęstość zaludnienia jest wielokrotnie wyższa. Dlatego nie tylko dowiadujemy się o większej liczbie zdarzeń, ale też każde z nich pociąga za sobą większe skutki i większą liczbę ofiar, niż analogiczne wydarzenie sto lat temu. Dodajmy, że media prześcigają się w przekazywaniu obrazów klęsk i katastrof, a uzyskamy odpowiedź na pytanie, skąd nagle pojawiło się tyle tajfunów. I przypomnijmy, że w niektórych rejonach świata cyklony, monsuny i powodzie są zjawiskami tak normalnymi, jak dla nas jesienny deszcz. Zdarzały się nawet w czasach, gdy nie było telewizji!

"Działacze ekologiczni" każdą informację o powodzi czy innej katastrofie opatrują komentarzem, że przyczyną tych zjawisk jest "efekt cieplarniany" spowodowany "emisją CO2" (bez jakiegokolwiek uzasadnienia). Ostatnio każde większe zjawisko pogodowe okazuje się byc spowodowane "efektem cieplarnianym" - obojętnie, czy to susza, czy powódź, czy upał, czy mrozy. Jak w znanym kawale o wszechobecnym Leninie - strach otwierać konserwę.

Przemilczani naukowcy
Dla „autorytetów” nadciągająca katastrofa jest oczywista. No tak... ale co to za autorytety? Różni aktorzy, jacyś pisarze, sportowcy, postaci w rodzaju znanego zbieracza suszonych motyli, tłum "działaczy ekologicznych", no i oczywiście - biurokraci i politycy. Z okazji niedawnej "konferencji klimatycznej" w Poznaniu, cytowanym w prasie "autorytetem ekologicznym" była m.in. wybitna specjalistka od klimatu, była żona Micka Jaggera (źródło). Szkoda, że nie na przykład profesor Alojzy Woś, kierownik Zakładu Klimatologii na wydziale geograficznym Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, który z przyczyn czysto naukowych "efekt cieplarniany" uważa za zwykłą bzdurę.

O klimacie najwięcej wiedzą nie Angela Merkel i Al Gore (tych dwoje, sądząc po wypowiedziach, nic nie wie), tylko klimatolodzy. Większość badaczy z polskich uczelni, zajmująca się tą dziedziną, wykazuje daleko idący sceptycyzm wobec idei "efektu cieplarnianego". W miarę postępów naszych badań, dowiadujemy się bowiem coraz więcej o klimacie i o tym, że jego wahania są czymś zupełnie naturalnym.

Według "ekologów", tysiące naukowców potwierdzają, że zjawisko "efektu cieplarnianego" jest wywołane "emisją CO2 przez człowieka" i grozi nieobliczalnymi konsekwencjami. Tymczasem większość rzetelnych naukowców odnosi się do tej teorii bardzo sceptycznie. Ale opinia geografów, meteorologów, klimatologów jakoś mało kogo interesuje. A kto wie więcej o klimacie - klimatolog, czy "ekofilozof"?

Pod tzw. "raportem Międzyrządowego Panelu ds Zmian Klimatu" (United Nations Intergovernemntal Panel on Climate Change, znany na świecie jako IPCC), podpisało się 52 "naukowców". Odpowiedzią na niego był tzw. Raport Mniejszości Senatu USA (U.S. Senate Minority Report), dowodzący, że żadnego "efektu cieplarnianego" wywołanego przez człowieka nie ma. W roku 2007 podpisało się pod nim ponad 400 naukowców z całego świata, natomiast nowsza wersja raportu z roku 2008 zawiera już 650 podpisów i liczy 231 stron. Źródło. Pobierz raport (język angielski).
O "międzynarodowym panelu", produkującym mętne frazesy, zapewne wszyscy już wiele razy słyszeli - a czy media cytują "Raport Mniejszości", który stworzyło ponad 12 razy więcej badaczy i który stoi na solidnych podstawach naukowych? Twierdzenie, że większość naukowców zgadza się co do zjawiska "efektu cieplarnianego" i potrzeby walki z nim, jest totalnym kłamstwem.

W dziedzinie badań klimatu, panuje sytuacja poniekąd chora. Badacze, zajmujący się tą dziedziną, z pewnym zdziwieniem stwierdzają, że wyniki badań przeczą wielu sloganom z gazet i telewizji. W wielu pracach znaleźć można konkluzje, że cały ten "efekt cieplarniany" nie bardzo pokrywa się z faktami. Jednocześnie, rzetelna wiedza rozpowszechnia się opornie. Nawet wielu naukowców (!!) nie wie, że nasze obecne ciepłe zimy, jak i ostatnia zima mroźna, są następstwem naturalnej oscylacji atmosferycznej [więcej na ten temat - już wkrótce na tej stronie]. Jednocześnie, zaprzeczanie "oczywistościom" często bywa kwitowane stwierdzeniem o "zaprzedaniu się" naukowców jakiemuś "kapitałowi", czerpiącemu dochody ze spalania paliw kopalnych, i tak dalej. Takie stwierdzenia, wysuwane na przykład przez "ekofilozofów", są nie tylko niedorzeczne, ale i obraźliwe wobec badaczy, żmudnie gromadzących wyniki badań często przez wiele lat. Zwłaszcza, że wypowiadane przez ignorantów, którzy nawet nie rozumieją, co właściwie taki glacjolog lub klimatolog bada. Pojawia się pytanie, komu "zaprzedali się" rzekomi specjaliści, wieszczący roztopienie się lodowców i zalanie wysp na Pacyfiku, co może obalić nawet średnio rozgarnięty uczeń podstawówki? Bo o dziennikarzach nie warto nawet wspominać.

"Dyskusja o globalnym ociepleniu nie dotyczy poziomu temperatury oraz dwutlenku węgla. To nie jest naukowa dyskusja o klimacie. To jest zderzenie tych, którzy chcą zmienić nas, a nie klimat, z tymi, którzy wierzą w wolność, rynek, ludzką wynalazczość i postęp techniczny"
VACLAV KLAUS, PREZYDENT REPUBLIKI CZESKIEJ

O szkodliwości fałszywych teorii
Medialna propaganda o "efekcie cieplarnianym" w rzeczywistości bardziej szkodzi ochronie środowiska, niż pomaga. Ochrona przyrody i stopniowe wprowadzanie mniej szkodliwych technologii jest koniecznością. Tymczasem kwestia "emisji CO2" jest karykaturą ochrony środowiska, prowadzi do działań niedorzecznych i bezsensownych, a do tego bardzo drogich. Zaś debaty o "gazach cieplarnianych", pełne informacji wyssanych z palca i sprzecznych z faktycznym stanem wiedzy, odwracają uwagę od rzeczywistych problemów. Pozwalają jednak grupie "działaczy" i polityków na spędzenie miłych wakacji w ciekawych zakątkach świata jak i dają niezły zarobek "pośrednikom handlu emisjami", a także pracę dla biurokratów, którzy te limity w pocie czoła rozdzielają.

Czy ktoś zna jakiegokolwiek "specjalistę" od "efektu cieplarnianego", który uczciwie przytoczył podane powyżej fakty? Dodajmy, że sporą część "tajemniczych" mechanizmów rządzących pogodą, naukowcy znają już od kilkudziesięciu lat. Natomiast "ekolodzy", "ekofilozofowie" i Al Gore nie mają o nich bladego pojęcia. I wcale nie chcą mieć, bo prawda ich w ogóle nie interesuje.

Kiedyś, egipscy kapłani wmawiali ciemnemu ludowi, że spowodował zaćmienie Słońca. Dzisiaj, biurokraci i politycy próbują nas przekonać, że klimat zmienia się przez nas. Tu nie chodzi o żadną ekologię. W obu przypadkach chodzi o władzę, politykę i pieniądze. Oraz posady dla różnych "działaczy", którzy nie potrafiąc zrobić nic sensownego, chcą zbić kapitał na klimatycznej szopce.

"Teza o antropogenicznym pochodzeniu zjawiska efektu cieplarnianego jest rozpowszechniana od lat 70. przez ludzi, którzy poza nadzwyczaj sprawnymi działaniami lobbingowymi nie mogą się pochwalić żadnymi przekonującymi wynikami badań. Nagminnie stosują wybiórcze podejście do danych badawczych i odrzucają te, które nie pasują im do tezy."
PROF. ZBIGNIEW JAWOROWSKI, WSPÓŁAUTOR RAPORTU "POZARZĄDOWEGO PANELU DO SPRAW KLIMATU". ŹRÓDŁO

Klimat będzie ocieplał się nadal. Jak do tej pory, w większości regionów świata przekroczył poziom ciepłoty występujący na początku XIII wieku. Jednak daleko nam jeszcze do temperatur, panujących 1000 lat temu. Rozpowszechnianie pseudonaukowych teorii opartych na domysłach i politycznych interesach, utrudnia poznanie rzeczywistych procesów rządzących zmieniającym się klimatem. Odwraca też uwagę od rzeczywistych problemów ochrony środowiska. A rzetelna wiedza o zmianach klimatycznych już niedługo może się przydać.

Autor jest absolwentem Wydziału Nauk Geograficznych i Geologicznych na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
W roku 2007 obronił pracę magisterską, wykazując wpływ cyklicznych zmian cyrkulacji atmosferycznej nad Atlantykiem i Europą na przepływy rzek europejskich.

 

 

Źródło :http://g-o.strefa.pl/

 

 

My tu gadu gadu, a tymczasem po kwietniu 2014, kiedy to średniomiesięczne stężenie CO2 w atmosferze po raz pierwszy przekroczyło 400 ppm i wyniosło 401.34 ppm, przyszła pora na pokonanie tej "magicznej" granicy w ujęciu rocznym. Rok 2015 zamknął się średnim wynikiem na poziomie 400.83 ppm. Co więcej, jest bardzo prawdopodobne, że bieżący rok 2016 okaże się pierwszym w historii, w którym średniomiesięczne stężenie CO2 nie spadnie poniżej owych 400 ppm.

Czyli stężenie CO2 spada ? Lub też utrzymuje się na stabilnym poziomie ok 400 ppm, nieznacznie się wahając.

 

Człowiek nie mógłby powodować globalnego ocieplenia, gdyż ilość CO2 emitowana przez ludzkość jest mała, by podnieść stężenie do aktualnego poziomu,pozostają więc czynniki naturalne.


Użytkownik Anioł_Stróż edytował ten post 19.03.2016 - 17:29

  • 0

#545

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

Tacy na przykład Wikingowie kolonizowali wtedy Grenlandię. Jakie panowały wtedy temperatury? Żadnych zapisów nie mamy, ale zapewne dużo wyższe niż dzisiaj, w końcu dziś soczystych zielonych pastwisk na tej wyspie nie ma.

Mamy natomiast badania geologiczne, archeologiczne i przekazy samych Wikingów z których wynikało, że życie na Grenlandii było ciężkie. Było za zimno aby urosło tam jakiekolwiek zboże. Rekonstrukcje na podstawie zachowanej roślinności wskazują, że około roku 1000 było tam chłodniej niż dziś. W Sadze o Leifie Erickssonie było zresztą jasno wspomniane, że Leif nazwał odkrytą ziemię Grenlandia aby zachęcić osadników z Islandii.

 

 

Człowiek nie mógłby powodować globalnego ocieplenia, gdyż ilość CO2 emitowana przez ludzkość jest mała, by podnieść stężenie do aktualnego poziomu,pozostają więc czynniki naturalne

Człowiek emituje co roku sto razy więcej CO2 niż wulkany. To wystarczyło.


  • 0



#546

pdjakow.
  • Postów: 1340
  • Tematów: 10
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Proszę was o przeczytanie tego artykułu.


Zbigniew Jaworowski to ten, który już ponad 10 lat temu wieścił spadek stężenia CO2 i globalne ochłodzenie? Postoję. 
 

My tu gadu gadu, a tymczasem po kwietniu 2014, kiedy to średniomiesięczne stężenie CO2 w atmosferze po raz pierwszy przekroczyło 400 ppm i wyniosło 401.34 ppm, przyszła pora na pokonanie tej "magicznej" granicy w ujęciu rocznym. Rok 2015 zamknął się średnim wynikiem na poziomie 400.83 ppm. Co więcej, jest bardzo prawdopodobne, że bieżący rok 2016 okaże się pierwszym w historii, w którym średniomiesięczne stężenie CO2 nie spadnie poniżej owych 400 ppm.

Czyli stężenie CO2 spada ? Lub też utrzymuje się na stabilnym poziomie ok 400 ppm, nieznacznie się wahając.


Nie, nie spada. Rośnie o około 2ppm rocznie. Na jakiej podstawie stwierdziłeś, że spada? Post Mariusha nie dawał takich przesłanek, chyba że ktoś nie zdaje sobie sprawy, że stężenie CO2 ma swój cykl sezonowy. Ale w tym wypadku raczej nie powinien się wypowiadać w temacie o którym nie ma najmniejszego pojęcia, prawda?

 

Człowiek nie mógłby powodować globalnego ocieplenia, gdyż ilość CO2 emitowana przez ludzkość jest mała, by podnieść stężenie do aktualnego poziomu,pozostają więc czynniki naturalne.


Ilość emitowanego CO2 jest wystarczająca, aby zaburzyć dotychczasowy obieg węgla w przyrodzie i spowodować stopniowe zwiększenie stężenia CO2 w atmosferze.
  • 0

#547

skittles.
  • Postów: 1323
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ten artykuł to jakaś kpina, praktycznie można by się przyczepić do każdego zdania...

 

 

Syberia była kiedyś krainą ciepłą, a w jej lodach znajdujemy dziś mamuty z niestrawioną trawą w żołądkach. Zmiana musiała więc przyjść nagle.

 

Tzn. autor sugeruje, że klimat zmienił się na tyle szybko, że mamuty momentalnie zamarzły, nie mając czasu nawet na strawienie ostatniego posiłku? Bo nie bardzo rozumiem. Ale jeżeli dobrze interpretuję myśl autora, to każdy myślący człowiek powinien w tym miejscu przestać czytać te wypociny (o ile nie zrobił tego wcześniej).

 

A reszta artykułu to wyliczanie w stylu "to jest niedorzeczne, to jest fałszerstwo, to jest kłamstwo, tak nie może być, to jest niemożliwe" itp. Bo JA (autor) tak mówię.


Użytkownik skittles edytował ten post 21.03.2016 - 20:38

  • 2



#548

pdjakow.
  • Postów: 1340
  • Tematów: 10
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Tzn. autor sugeruje, że klimat zmienił się na tyle szybko, że mamuty momentalnie zamarzły, nie mając czasu nawet na strawienie ostatniego posiłku? Bo nie bardzo rozumiem. Ale jeżeli dobrze interpretuję myśl autora, to każdy myślący człowiek powinien w tym miejscu przestać czytać te wypociny (o ile nie zrobił tego wcześniej).


Tak, autor to sugeruje. Tak, autor miał tytuł profesora. Nie, autor najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy, że aby zachować mamuta z niestrawionymi resztkami pożywienia nie trzeba ochłodzenia. Prawdopodobnie prof. Jaworowski wziął ten pomysł z filmu "Pojutrze", co świadczy w sumie jeszcze gorzej.

Użytkownik pdjakow edytował ten post 22.03.2016 - 07:58

  • 0

#549

szymon2014.
  • Postów: 111
  • Tematów: 10
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Przeciwnikom antropogenicznego, globalnego ocieplenia polecam filmik: 

 

 

Ocieplanie klimatu będzie mieć katastrofalne skutki dla życia na Ziemi. Będziemy mieć do czynienia z wymieraniem gatunków roślin i zwierząt, katastrofalnymi suszami oraz masową emigracją ludności z terenów szczególnie nimi dotkniętymi. Marcin Popkiewicz, popularyzator nauki i autor wielu artykułów i książek na temat zmian klimatu, podczas swojego wykładu przedstawił liczne dowody na to, że globalne ocieplenie jest faktem i jest powodowane coraz większą emisją dwutlenku węgla do atmosfery na skutek spalania paliw kopalnych przez człowieka.

 


  • 1

#550

Anioł_Stróż.
  • Postów: 106
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Żałośnie niska
Reputacja

Napisano

 

 

Tacy na przykład Wikingowie kolonizowali wtedy Grenlandię. Jakie panowały wtedy temperatury? Żadnych zapisów nie mamy, ale zapewne dużo wyższe niż dzisiaj, w końcu dziś soczystych zielonych pastwisk na tej wyspie nie ma.

Mamy natomiast badania geologiczne, archeologiczne i przekazy samych Wikingów z których wynikało, że życie na Grenlandii było ciężkie. Było za zimno aby urosło tam jakiekolwiek zboże. Rekonstrukcje na podstawie zachowanej roślinności wskazują, że około roku 1000 było tam chłodniej niż dziś. W Sadze o Leifie Erickssonie było zresztą jasno wspomniane, że Leif nazwał odkrytą ziemię Grenlandia aby zachęcić osadników z Islandii.

 

 

Człowiek nie mógłby powodować globalnego ocieplenia, gdyż ilość CO2 emitowana przez ludzkość jest mała, by podnieść stężenie do aktualnego poziomu,pozostają więc czynniki naturalne

Człowiek emituje co roku sto razy więcej CO2 niż wulkany. To wystarczyło.

 

Skąd niby takie dane,że było tam zimniej niż dzisiaj,gdyby tak było, to nikt by się tam nie osiedlił, a na pewno nikt by nic nie uprawiał.

Na Grenlandii w średniowieczu uprawiano zboże.

 

Duńscy archeolodzy prowadzący badania na Grenlandii ustalili, że Wikingowie, którzy przybyli na wyspę 1000 lat temu, uprawiali jęczmień – informuje serwis internetowy Ice News.

Zespół archeologów z Duńskiego Muzeum Narodowego w Kopenhadze prowadził na Grenlandii poszukiwania śladów wskazujących na możliwość warzenia piwa przez Wikingów, którzy przybyli na wyspę pod koniec X wieku.

Jak dotąd naukowcy nie mieli pewności, czy klimat panujący 1000 lat temu na południowych wybrzeżach Grenlandii umożliwiał uprawę zbóż dla wyrobu chleba i kaszy oraz warzenia piwa.

Duńscy archeolodzy, badający pozostałości osady Wikingów, odnaleźli jednak gnojownię, a w niej resztki palonego jęczmienia.

To odkrycie jest pierwszym dowodem uprawy zboża na Grenlandii w czasach, gdy Eryk Rudy - który przybył na Grenlandię w 982 roku po wygnaniu z Islandii - założył na wyspie pierwsze normańskie kolonie.

Naukowcy zamierzają przewieźć ładunek 300 kilogramów obornika sprzed 1000 lat, pobranego z odkrytej gnojowni, do dalszych badań w Danii. (PAP)

Żródło:http://odkrywcy.pl/k...4sticaid=616b9c

 

Wulkany emitują setki razy więcej CO2 w ciągu roku niż człowiek, poza tym dużo więcej CO2 niż człowiek emitują gnijące na jesieni liście z drzew, pożary lasów i buszu itp czynniki naturalne.

 

Erupcja wulkanu Eyjafjallajökull w ciągu zaledwie 4 dni spowodowała, że wszelkie starania w celu zmniejszenia emisji CO2 dokonane w ciągu 5 lat poszły na marne. Teraz, ze względu na erupcję Grimsvotna 21 maja 2011, ta syzyfowa praca została skompromitowana ponownie.

Oczywiście o wartościach wulkanicznych emisji dwutlenku węgla, którego to poziom staramy się obniżyć na Ziemi, wszystkie media zgodnie milczą a Al Gore mianowany na papieża nowej religii a raczej nowego biznesu węglowego, pytany o takie rzeczy wprost po prostu głupio się uśmiecha.

 

Oczywiście, trudno jest sobie uświadomić, że wszystkie wysiłki zmierzające do zmniejszenia emisji dwutlenku węgla spełzły na niczym w ciągu zaledwie 4 dni. Jeden wulkan w niecały tydzień zniweczył wszystkie wysiłki ludzkości, a w każdej chwili na ziemi około 200 aktywnych wulkanów, codziennie wyrzuca z siebie niewyobrażalne ilości CO2.

 

Nie chcę rozczarować wojowników z globalnym ociepleniem, ale trzeba zaznaczyć, że kiedy w 1991 roku na Filipinach obudził się wulkan Pinatubo do atmosfery dostało się więcej gazów cieplarnianych niż cała ludzkość wyprodukowała w całej historii jej istnienia.

 

Kolejnym przykładem szkodliwości i bezcelowości Protokołu z Kioto są pożary lasów, na przykład teraz trwają w zachodniej części Stanów Zjednoczonych, w Australii i na rubieżach Rosji, i tylko one same będą w stanie zniwelować wszystkie nasze wysiłki w celu zmniejszenia emisji CO2 na najbliższe kilka lat. A duże pożary lasów występują na świecie każdego roku.

 

Nasz rząd próbuje nałożyć na nas podatek od emisji dwutlenku węgla na podstawie fałszywych danych jakoby zmiany klimatyczne były wywołane wyłącznie przez człowieka.

 

Dlaczego ONZowski IPCC przestał używać zwrotu "globalne ocieplenie" i zmienił go na "zmiany klimatu"? Dlatego, że planeta przez ostatnie sto lat ochłodziła się o 0,7 stopnia, ale dla tych klaunów to za mało i brną usiłując opodatkować całą ludzkość.

 

Należy pamiętać, że nadal, mimo odroczenia, mogą zostać na nas nałożone kontyngenty na emisje CO2, co w przypadku gospodarek opartych na spalaniu paliw kopalnych będzie destrukcyjne dla naszych portfeli. W mediach jakby nie dostrzegano tej problematyki, jest usłużnie przemilczana. Okradanie nas z naszych pieniędzy w imię walki z wyimaginowanym problemem na pewno nie spowoduje zauważalnych zmian biologicznych i na pewno nie zatrzyma nowych emisji gazów z odkrywanych nadal naziemnych i podwodnych wulkanów.

Źródło:http://zmianynaziemi...nego-ocieplenia

 

Skittles

 

Ten artykuł to jakaś kpina, praktycznie można by się przyczepić do każdego zdania...

Heh.Jakoś się tylko do jednego przyczepiłeś.

Kpiną to są całe portale w stylu naukaoklimacie.pl gdzie widać że już z góry artykuły są robione jednostronnie- że człowiek jest winny, wszystko niszczy, koniec świata

będzie przez ludzi. Podejrzewam że redaktorzy dużo kasy biorą za pisanie tej ogłupiającej sieczki.

 

Tzn. autor sugeruje, że klimat zmienił się na tyle szybko, że mamuty momentalnie zamarzły, nie mając czasu nawet na strawienie ostatniego posiłku? Bo nie bardzo rozumiem. Ale jeżeli dobrze interpretuję myśl autora, to każdy myślący człowiek powinien w tym miejscu przestać czytać te wypociny (o ile nie zrobił tego wcześniej).

Mogło się to stać nie bezpośrednio przez zmianę klimatu, tylko przez nagły spływ zimnego powietrza z północy, przed zimą, o jakieś 20-30 st. które zdarzają się i dzisiaj.

Sam fakt że rosła na Syberii bujna trawa dzięki której mamuty mogły mieć pożywienie, świadczy że klimat był o wiele cieplejszy niż dzisiaj.

 

 

Chiny, Indie, kraje Bliskiego Wschodu, kraje Półwyspu Indochińskiego i inne kraje rozwijające emitują ok.50% CO2

i stale zwiększa się ich udział w światowej emisji. Bo oni nie wierzą w te bzdury i nie chcą płacić, bo jakaś grupa ludzi-elit znalazła sobie sposób by nabijać sobie kabzę przez głupotę i niewiedzę zmanipulowanych ludzi.

Europa się im niestety dała, no i dlatego wolniej się rozwija.


  • 0

#551

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

gdyby tak było, to nikt by się tam nie osiedlił, a na pewno nikt by nic nie uprawiał.

Na Islandii było w tym czasie nie lepiej.

 

 

Na Grenlandii w średniowieczu uprawiano zboże.

Jęczmień to najbardziej odporne na chód zboże, jedyne jakie da się uprawiać w Norwegii ale nie w najbardziej pólnocnych rejonach.

 

XIII wieczna księga Konungs skuggsjá opisywała, że duża część Grenlandii była pokryta lodem, że osadnicy musieli sprowadzać z innych krajów prawie wszystkie materiały, i że niektórzy próbowali uprawiać tam jęczmień ale większość mieszkańców osad nie znała chleba. Żywili się głównie mięsem oraz przetworami mlecznymi bo zabrali ze sobą owce.

Znalezienie w gnojowisku ziaren jęczmienia może być śladem importu lub któryś z tych eksperymentów, nie jest dowodem na to, że warunki były tam tak ciepłe, że uprawiano zboża.

 

Tekst Konungs skuggsja:

https://archive.org/...nuuoft_djvu.txt

Opis Grenlandii około 140 strony.

 

 

Wulkany emitują setki razy więcej CO2 w ciągu roku niż człowiek

Wcale nie. Wulkany emitują co roku 300 milionów ton CO2. Człowiek emituje rocznie 30 miliardów ton CO2. To sto razy więcej.

 

Największe XIX wieczne erupcje wulkaniczne i zmiany zawartości CO2 w powietrzu:

527408dbd458c_wulkany.png


  • 1



#552

Last Sicarius.

    Ostrzewtłumie

  • Postów: 1437
  • Tematów: 84
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Kpiną to są całe portale w stylu naukaoklimacie.pl gdzie widać że już z góry artykuły są robione jednostronnie- że człowiek jest winny, wszystko niszczy, koniec świata

będzie przez ludzi. Podejrzewam że redaktorzy dużo kasy biorą za pisanie tej ogłupiającej sieczki.

 

A co powiesz nam o serwisie zmianynaziemi.pl? Tam to dopiero obiektywni ludzie piszą szukając wszędzie spisku : D


  • 2



#553

pdjakow.
  • Postów: 1340
  • Tematów: 10
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Wulkany emitują setki razy więcej CO2 w ciągu roku niż człowiek, poza tym dużo więcej CO2 niż człowiek emitują gnijące na jesieni liście z drzew, pożary lasów i buszu itp czynniki naturalne.



Używasz argumentu, w który nie wierzą nawet denialiści.
Ba, nawet Durkin usunął to ze swojego filmu po tym, jak zaprotestowali geolodzy.
 
 

Mogło się to stać nie bezpośrednio przez zmianę klimatu, tylko przez nagły spływ zimnego powietrza z północy, przed zimą, o jakieś 20-30 st. które zdarzają się i dzisiaj.
Sam fakt że rosła na Syberii bujna trawa dzięki której mamuty mogły mieć pożywienie, świadczy że klimat był o wiele cieplejszy niż dzisiaj.


Nie, nie mogło.
Rozumiem, że uważasz iż dzisiaj na Syberii jest goła skała?
 

XIII wieczna księga Konungs skuggsjá opisywała, że duża część Grenlandii była pokryta lodem, że osadnicy musieli sprowadzać z innych krajów prawie wszystkie materiały, i że niektórzy próbowali uprawiać tam jęczmień ale większość mieszkańców osad nie znała chleba. Żywili się głównie mięsem oraz przetworami mlecznymi bo zabrali ze sobą owce.
Znalezienie w gnojowisku ziaren jęczmienia może być śladem importu lub któryś z tych eksperymentów, nie jest dowodem na to, że warunki były tam tak ciepłe, że uprawiano zboża.


Tu nachodzi refleksja, że jeśli za 1000 lat ktoś zbada nasze odchody, może dojść do wniosku, że na terenie Polski uprawiano z powodzeniem cytrusy.
Poza tym tą księgę z pewnością pisał jakiś średniowieczny odpowiednik Ala Gore, a spisek odnośnie GO sięga 700 lat wstecz.
  • 0

#554

Twoja stara.
  • Postów: 53
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

 

Twórca filmiku przekonuje, że globalne ocieplenie to fakt i jest spowodowany przez człowieka, mówi z sensem.


Użytkownik Twoja stara edytował ten post 28.03.2016 - 12:47

  • 0

#555

skittles.
  • Postów: 1323
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

Wulkany emitują setki razy więcej CO2 w ciągu roku niż człowiek, poza tym dużo więcej CO2 niż człowiek emitują gnijące na jesieni liście z drzew, pożary lasów i buszu itp czynniki naturalne.

 

Serio? Przy dzisiejszych możliwościach dostępu do informacji potrzeba dosłownie paru sekund by to sprawdzić i przekonać się, że to wierutna bzdura. Na tym forum pisałem o tym już wielokrotnie, pisali też inni użytkownicy i teraz znów powtórzyło to kilka osób nade mną. Ludzie emitują ok. 100 - krotnie więcej CO2 niż wszystkie wulkany na ziemi, ale ty i tak za jakiś czas znów napiszesz to samo...

 

A co do drugiej części wypowiedzi. Gnijące liście, drzewa, trawa, itp itd. oraz pożary lasów i buszu NIE mają żadnego znaczenia w procesie zwiększania się stężenia CO2 w atmosferze . Nawet gdyby emitowały 100x tyle CO2 co ludzie (a pewnie tak jest). A dlaczego? Otóż musisz wiedzieć. że węgiel zmagazynowany w tych liściach, drzewach itp. który uwalnia się pod postacią CO2 do atmosfery w wyniku procesów gnicia, spalania itp. to węgiel wiązany przez te rośliny w krótkich cyklach. Co to oznacza? Ano to, że takie liście, chociaż ich biomasa jest przeolbrzymia, powstają i giną w ciągu 1, czasem kilku sezonów wegetacyjnych. Czyli pobierają z atmosfery węgiel, a najdalej po kilku latach go zwracają. Dlatego dla bilansu CO2 w atmosferze nie ma to praktycznie żadnego znaczenia - bo rośliny najpierw CO2 pobierają, wbudowują węgiel w swoje komórki, a następnie, po śmierci, oddają go z powrotem. Ogólnie bilans wychodzi więc mniej więcej na 0.

 

Tymczasem ludzie spalając paliwa kopalne uwalniają do atmosfery węgiel, który był przez nawet setki milionów lat uwięziony pod ziemią. To znaczy, że przez te setki milionów lat ten węgiel był zupełnie wyłączony z obiegu! Teraz rozumiesz? W ten sposób cały czas zwiększamy stężenie CO2 w atmosferze, bo korzystamy ze źródeł węgla, do których nie ma dostępu żaden naturalny proces na ziemi. W przeciwieństwie do gnijących liści itp. które korzystają z węgla swobodnie krążącego w obiegu.


  • 1




 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych