Skocz do zawartości


Zdjęcie

Samotność skraca życie częściej niż cukrzyca


  • Please log in to reply
28 replies to this topic

#16

noxili.
  • Postów: 2849
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

A nie oglosil ich jakis jeden kontrowersyjny uczony, z ktorym nie zgadza sie reszta srodowiska, a rozni naukowcy z roznych uniwersytetow.

 

Bo to jest jak ze słynna przypowieścią o szklance pustej w połowie lub pełnej.

Wyniki badań to coś co jezeli było przeprowadzone zgodnie z sztuką pomiarową  nie ulega dyskusji. Np szklanka o pojemności 300ml zawiera 150ml wody. Możemy dyskutować co najwyzej czy było to naprawde 150ml czy np 149.2ml :)

 

Ale nauka to również winioski i opis . i tu zaczyna się  młyn w przenośni. Szklanka w połowie pusta lub szklanka w połowie pełna.

 

najlepszy przykład

Do tej pory wierzylem uczonym, ze szczepionki nam pomagaja

 

Szczepionki to śliski temat i dobry przykład jak skomplikowana jest prawda o rzeczywistości.

W  czasie ostatniej epidemii ospy czarnej (variola vera) w 60 latach we Wrocławiu zaszczepiono 98% mieszkańców .  Łącznie ok 8 mionów w całej Polsce. Konieczne okazało stworzenie napredce swoistych "obozów koncentracyjnych " w których natychmiast zamykano każdego podejżanego o kontakt  z zarażonym. Ospa prawdziwa to ekstremalnie niebezpieczna choroba. Zmarło na nią wówczas 7 osób. Na powikłania w wyniku szczepienia zmarło ..9 . I to tylko dlatego, że epidemia wybuchła w lecie gdy powikłania grypopochodne osłabionego organizmu  sa mało prawdopodobe. Co istotne ospie udało się opuścić Wrocłąw i dotrzeć do minnymi do Opola,Wieruszowa .Masowe szczepienia były defakto niepotrzebne w wiekszości bo zaczeły się za późno.  (od pacjenta zero w szpitalu do identyfikacji choroby upłyneło kilkadziesiat dni). Tych 9 zmarłych w wyniku powikłąń (tak naprawde mogło byc ich wiecej ale rejestrowano tylko bezpośrednie i szybkie zgony a np powikłańia i czy znacżące osłabienie juz nie  )   mogło by żyć.

 

Po epidemii szczepiono powszechnie i obowiązkowo do 1980 roku. Szczepieni byli moi rodzice,ja i Noxylinka.  Mimo narażenia na powikłania okazało sie to bezsensowne bo od tamtych czasów nie pojawiły sie na wolności chorzy na Variola Vera. Po 25 latach od szcepienia szczepiona przestaje dziłać.

 

Za każdym razem trzeba sobie zdawać masowe szczepienia to spore niebezpieczeństwo. To jest wybór między złem a złem .OT taka magia wielkich liczb.

 

 

.


  • 0



#17

dziewięć.

    Apprentice

  • Postów: 472
  • Tematów: 9
  • Płeć:Kobieta
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Noxili, uogólnianie właściwości jednej szczepionki na inne to zły sposób myślenia. W przypadku innych, bardziej powszechnych chorób, ilość powikłań po szczepieniach w czasach współczesnych jest znikoma. Ich występowanie wiąże się główniez błędami w procedurze (zły czas zaszczepienia) albo alergiami. Podobne ryzyko a nawet czasami większe jest przy łykaniu leków chociaż w tym przypadku większość ludzi nie wykazuje oporów. Przykładem są środki antykoncpecyjne a też nawet paracetamol.

Obecne zjawisko istnienia tak zwanych "antyszczepionkowców", ładnie pokazuje zresztą jak nagetywna w skutkach jest czasami ludzka chęć do czucia się przynależnym do jakiejś grupy.

Użytkownik dziewięć edytował ten post 26.12.2017 - 09:47

  • 0



#18

noxili.
  • Postów: 2849
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Dziewiątka nie jestem ani za bezmyślanym szczepieniem na wszystko ani za antyszczepieniowcami.

Patrzę na ten kabaret po prostu z dystansem.

 

Ich występowanie wiąże się główniez błędami w procedurze (zły czas zaszczepienia) albo alergiami.

 

Tylko że i błędy procedurlane istniały i istnieć będą, a alergie są coraz powszechniejsze( a wciąż nie wiemy defakto dlaczego). Więc to co podałaś to akurat argument zat ym by naprawdę stosować szczepionki tylko konieczne.Coraz częściej używanie bicza antyszczepionkowego ułatwia wprowadzanie na rynek szczepionek których tam nie powinno tam być. KAŻDA krytyka szczepionki obecnie oznacza że przypina Ci labelke "bezmyślny antyszczepionkowiec." .Każda krytyka jest zakazana, to taki współczesny odpowiednik oskarżenia o czary.

 

Podobne ryzyko, a nawet czasami większe jest przy łykaniu leków chociaż w tym przypadku większość ludzi nie wykazuje oporów.

 

Tylko że lek bierzesz bo musisz.A jeśli bierzesz bo chcesz , no cóż to taka forma Nagrody Darwina.

 

To tak jak z gaszeniem pożaru. Raczej nikt nie protestuje, że strażacy leja wodę do mieszkania jak trwa pożar. Ale chyba nie chciałbyś by zalać Ci twój pokój kilkoma wannami wody tylko pod pozorem "bo może wybuchnąć pożar". A 


  • 0



#19

ShadowPath.
  • Postów: 25
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

@Up
Czyli chcesz powiedziec, ze te badania to wspolny spisek naukowcow, organizacji i wladz, zeby oklamac spoleczenstwo i 'zmusic' je do pozadanych zachowan? W ogole tutaj sceptycy powoluja sie na nauke, badania, ale jak mam teraz wierzyc w cokolwiek skoro slysze ze nawet uczeni nas oklamuja?

 

Dobrze że to był sarkazm, bo oczywiście masz rację: te badania SĄ wspólnym spiskiem naukowców, organizacji i władz by okłamać społeczeństwo.

To znaczy nie to nie do końca jest dokładnie tak,...

ale wynik końcowy jest właśnie taki...

 

I oczywiście to nie jest pierwszy raz, to się powtarza raz po raz...

 

@Color Coelestinus Spokojnie. Te badania są jak najbardziej wiarygodne, znane i "zasiedziałe" w środowisku. Nic nowego tu autor artykułu nie przytacza. Wystarczy sięgnąć do literatury. Człowiek jak najbardziej jest istota społeczną, potrzeba przynależności lokuje się wysoko wśród ludzkich potrzeb. Artykuł(y) naświetlają po prostu problem od strony bardziej fizjologicznej. @noxili jak najbardziej ma rację. Pełnienie swojej funkcji w grupie, bycie przydatnym - Aronson też by się pod tym podpisał. :)

Nie

Tzn tak: te badania są bardzo znane i rozpopularyzowane -bo głośno się o nich zrobiło już koło 2012-2013 roku.

Z tego, i późniejszych okresów można wyszukać z google całą tone omówień tych "badań" zarówno w prasie popularnej jak i naukowej.

Oczywiście wszyscy z ochota i rozkoszą przytakują tym badaniom ile można

Dlaczego?

Dlatego że to się MOCNO pokrywa z oczekiwaniem pewnych grup społecznych ala "człowiek jest istotą stadną" i argumentacja w stylu

 

. Ja rozumiem, że niektórzy lubia podkreślać swoja niezależność i indywidualność za wszelka cenę, ale niestety poczucie "ja se sam dam radę i nikogo nie potrzebuję" to zaklinanie rzeczywistości, niezgodne z prawdą. Natomiast dorabianie do takich urojeń dodatkowo teorii spiskowychx nie brzmi już poważnie.

 

Problem z tymi badaniami jednak jest taki że nie dość że były to badania czysto statystyczne, to badacze oczywiście interpretowali wyniki w sposób "myślenie życzeniowe" - tak by się zgadzało z ich tezą.

 

Ciekawe jest że praktycznie nikt z potakiwaczy (nawet tu na forum) nie zadał sobie pytania: jakim cudem cudem samotność skraca życie?

Albo zadał i doszedł do wniosku: ludzie to gatunek stadny, więc osoby samotne ani chybi umierają "na samotność"

Tyle że jak ostatnio sprawdzałem to nie ma takiej choroby, lol

 

 

 

 

Niespodzianka - już w 2013 pojawiły się kont badania że to nie samotność tylko izolacja skraca życie (tylko nikt się nimi nie przejął)

https://www.npr.org/...s-shortens-life

 

Tu macie całkiem dobre wytłumaczenie zarówno dlaczego te "badania" są durne (bo badacze popełniają błąd już w samych założeniach, mimo że statystycznie wszystko się jak najbardziej zgadza)

https://www.psycholo...-big-new-review

 

W skrócie : wyobraź sobie że żyjesz z rodziną a twój rówieśnik samotnie. Obydwoje w tym samym momencie przewracacie się bo: zawał, dławicie się kawałkiem kurczaka lub nawet szczekająca firanka was podstępnie dusi.

Mam nadzieję ze jasne jest że osoba mieszkająca w pojedynkę w tym momencie wyzionie ducha -a osoba mieszkająca/przebywająca z kimś ma szanse na uratowanie: manewr heimlicha, reanimacja, wezwanie karetki czy tybetańska sutra zamykająca demony w małych butelkach.

i właśnie STĄD, i TYLKO stąd bierze się statystyka że osoby samotne krócej żyją

 

 

XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX

Warto też podkreślić jedną istotną dla sprawy kwestię

O jakich to naukowcach my tu niby mówimy?

 

Psychologia NIE JEST NAUKĄ, nie była nauką, obok nauki nigdy nie stała, i tylko nie doedukowany plebs i ludzie którym psycholodzy wmówili swoje rację uważają inaczej.

Albo może inaczej: psychologia/psychiatria nie jest nauką twardą (czyli jedyną prawdziwą) tylko "miękką" czyli pokroju nie przymierzając teologi 

Tyle że o ile przyjdzie do was jakiś muła i powie "koran świętą ksiegą i basta" to większość racjonalnych ludzi go pogoni. natomiast gdy tak samo przyjdzie psycholog i powie "*kompleks Edypa i faza analna Freuda* to święte prawdy i basta" to ci sami ludzie chętnie mu przytakną bo "naukofiec"

Psychologia nie spełnia podstawowego paradygmatu nauki czyli 

https://pl.wikipedia.../Metoda_naukowa

 

krótko mówiąc metody psychologiczne nie są powtarzalne (w nieskończoność)

na dokładkę uznane metody psychiatryczne/psychologiczne często gęsto najzwyczajniej nie działają WCALE - zwłaszcza psychoterapia (najśmieszniejszy powód nie działania psychoterii to: pacjent jest oporny)

 

Na dokładkę kręgi psychologiczne są znane z tworzenia ultra durnych teorii, które nie mają żadnego pokrycia w faktach, ale które potem przez stulecia niszczą ludziom życie

Przykłady:

cała definicja na której psychiatria się opiera -czyli normalność, która jest oparta TYLKO na statystyce i myśleniu życzeniowym, definicja jest płynna

https://pl.wikipedia...a_(psychologia)

 

masturbacja jest szkodliwa i nienaturalna

 

homoseksualizm to choroba

 

elektrowstrząsy "leczą"

 

Zespół Aspergera -przykład ultra "zabawnej" teorii która nadal żyje własnym życiem - jeśli ktoś nie wie o co tu chodzi, zespół aspergera był dignozowany tylko w latach 1994-2013, po czym przestał istnieć jako "osobna" choroba, a osoby z ta przypadłością powinny być uznane za autystyków

problem jest jednak taki że do wielu zakątków świata, te info chyba jeszcze nie doszło (a raczej zatkali sobie palcami uszy, tak na następne 20 lat)

http://asperger.org.pl/

https://www.verywell...ll-exist-259944


  • 1

#20

Legendarny..

    King of Nothing, Slave to No One

  • Postów: 964
  • Tematów: 187
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Te badania są jedynie podsumowaniem dotychczasowej wiedzy o człowieku. Dotychczasowa wiedza natomiast jest taka, że ludzie są jednak zwierzętami społecznymi I nawet zaburzone aspołeczne jednostki czują potrzebę identyfikacji z grupą, nawet jeśli wiązałoby się to z konfliktem z prawem. Nawet introwertycy potrzebują poczucia grupowej przynależności. Brak tego zwiększa poziom stresu a ciągły stres może mieć skutki bardzo nieprzyjemne, wspomniane w badaniach. Ja rozumiem, że niektórzy lubia podkreślać swoja niezależność i indywidualność za wszelka cenę, ale niestety poczucie "ja se sam dam radę i nikogo nie potrzebuję" to zaklinanie rzeczywistości, niezgodne z prawdą. Natomiast dorabianie do takich urojeń dodatkowo teorii spiskowychx nie brzmi już poważnie. Sorry Legendarny.

 

W żaden sposób nie przeczę socjalności człowieka. Zwracam uwagę na to, że samotnictwo bywa w percepcji niektórych ludzi wyborem mniejszego zła, ludzi, którzy z różnych powodów nie akceptują otaczającej ich rzeczywistości, sami nie są akceptowani lub jedno i drugie, u innych wynika natomiast z charakteru. Problem przymuszonej samotności u ludzi w podeszłym wieku zawsze istniał i artykuł nie jest tylko o tym. Wspomniane w artykule dzieci wychowujące się bez rodziny to problem w skali ogółu społeczeństwa wciąż marginalny. Jesteśmy jednak raczeni nachalnym przekazem, i nie mówię tylko o tym artykule, że samotność w ogóle to zło i to skracające życie (!). Nie, samotność nie musi być i często nie jest złem, nawet jeśli początkowo nie wynika z własnego wyboru. Wiele wybitnych jednostek z przeszłości i najtrzeźwiej myślący ludzie jakich miałem okazję osobiście poznać wiodło samotniczy tryb życia. Samotność uczy samodzielności w myśleniu i działaniu oraz pozwala poświęcać więcej czasu na własny rozwój, który w wypadku ludzi "towarzyskich" bywa zwyczajnie marnotrawiony na relacje społeczne nie wnoszące do życia żadnej wartości dodanej poza subiektywnym poczuciem bycia komuś potrzebnym. Jednocześnie samotnictwo we współczesnej cywilizacji nie wyklucza się z aktywnym udziałem w rozwoju społeczeństwa - poprzez udział w rynkowym podziale pracy (każdy, nawet samotnik, musi przecież pracować) oraz dorobek niematerialny jak nauka i sztuka, którego tworzenie wymaga poświęcania własnego czasu, czasu który jak już wspomniałem można marnotrawić na utrzymywanie jałowych relacji z innymi ludźmi.

 

Co zaś się tyczy teorii spiskowych - nie jest teorią spiskową to, że każda głęboka zmiana w dziejach społeczeństwa wyrastała z mniejszości i nieszablonowego myślenia, że społeczeństwem jednolitym i skonsolidowanym łatwiej się rządzi oraz że wszelkie oddolne zmiany zagrażają stałości tego co jest na "górze". Nie jest też teorią spiskową to, że ten kto jest na górze zawsze stara się utrzymać na niej jak najdłużej, nie może więc być teorią spiskową naturalna dążność instytucji politycznych posiadających instynkt samozachowawczy do obawy przed indywidualizmem, nieszablonowością i ekscentrycznością - jest to fakt, mniej lub bardziej spiskowy. Nie wyklucza to szczerości intencji ludzi o wizji idealnego społeczeństwa jako jednej wielkiej, zgodnej rodziny trzymającej się w kółku za rączki - rządy państw i sprzyjające im organizacje przyklaszczą, a to co kieruje nimi przede wszystkim zostawią przecież dla siebie, ukrywając to np. za rzekomą troską o seniorów z których wielu utrzymuje ortodoksyjny światopogląd, ponieważ współczesne życie wydaje im się obce i niezrozumiałe w porównaniu do tego jakie znali w młodości.


  • 1



#21

Daniel..
  • Postów: 4140
  • Tematów: 51
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Te badania są jedynie podsumowaniem dotychczasowej wiedzy o człowieku. Dotychczasowa wiedza natomiast jest taka, że ludzie są jednak zwierzętami społecznymi I nawet zaburzone aspołeczne jednostki czują potrzebę identyfikacji z grupą, nawet jeśli wiązałoby się to z konfliktem z prawem. Nawet introwertycy potrzebują poczucia grupowej przynależności. Brak tego zwiększa poziom stresu a ciągły stres może mieć skutki bardzo nieprzyjemne, wspomniane w badaniach. Ja rozumiem, że niektórzy lubia podkreślać swoja niezależność i indywidualność za wszelka cenę, ale niestety poczucie "ja se sam dam radę i nikogo nie potrzebuję" to zaklinanie rzeczywistości, niezgodne z prawdą. Natomiast dorabianie do takich urojeń dodatkowo teorii spiskowychx nie brzmi już poważnie. Sorry Legendarny.

To ja chyba nie jestem człowiekiem, ani zwierzęciem. Wszystkie kontakty pozrywałem sam, z niektórymi na siłę, bo ciągle pisali/dzwonili, a ja wymyślałem jakieś wymówki, żeby sobie dali spokój. Żadnych imprez, wyjść, meczów, kin, ze wszystkiego zrezygnowałem sam, bo mi to nie dawało żadnej przyjemności, ba denerwowało mnie to i uważałem za stratę czasu. Na imprezy rodzinne praktycznie nie chodzę w ogóle(jedynie większe święta). Kontakt utrzymuje jedynie z najbliższą rodziną(rodzice, dziadkowie, rodzeństwo) i z dosłownie garstką znajomych(na prawdę na palcach jednej ręki), z którymi i tak nie wychodzę na co dzień, tylko widujemy się np w pracy/na treningu. W całą tą samotność wstąpiłem sam i wręcz musiałem na siłę to robić, żeby się udało odczepić od grona ludzi. Nie mam też żadnych portali społecznościowych. I od kiedy sobie tak jestem samotny, to jestem szczęśliwy jak nigdy wcześniej. Niezależny od nikogo, praktycznie nigdy się nie denerwuje, z nikim się nie kłócę, nie chodzę smutny, zraniony, mogę się samorealizować, robić to co mi się podoba, kiedy chcę i jak chcę, wszystko po swojemu, itp, itd.

Wciąż nie rozumiem w jaki sposób ten stan miałby przyspieszać śmierć. Chyba jedynym wytłumaczeniem może być to, że "w stadzie raźniej", a jak jesteś sam to życie ma cię łatwiej wyeliminować(jakieś wypadki, napaść, etc), bo jesteś jedynym celem. Naturalnie nie ma takiej opcji, żeby samotność wpływała na zdrowie, a już na pewno nie negatywnie, a ewentualnie pozytywnie(Mniej kłótni, nerwów, stresu, etc).


Użytkownik Daniel. edytował ten post 26.12.2017 - 23:24

  • 0



#22

TheToxic.

    Faber est quisque suae fortunae

  • Postów: 1654
  • Tematów: 59
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

@Daniel

 

To co opisujesz to nie jest prawdziwa samotność, fakt - jest to jakiś odłam samotności ale tak naprawdę prawdziwym samotnikiem nie jesteś. Sam opisujesz, że masz kontakt z rodzicami/dziadkami czy rodzeństwem więc nie jest to taka pustka totalna bo jednak kontakt masz, a to, iż nie związałeś się z kobietą świadczy tylko o tym, że to Twój wybór, Twoja wola - gdybyś chciał to byś to zmienił, o ile jest odpowiednia kandydatka na linii horyzontu. 

 

Teraz totalnym samotnikiem jest mój wujek (tak ten od cioci która zmarła na raka) ożenił się po raz drugi i zamieszkał u niej sprzedając mieszkanie. Jak to w życiu bywa odszedł od nowej żony i mieszka w hotelu robotniczym. Jedno dziecko mieszka w Irlandii, natomiast drugie w Niemczech. Jest w obym mieście, bez możliwości powrotu na stare śmieci (sprzedaż mieszkania) pieniędzy też nie ma, dzieci daleko, jedynie co ma to praca ochroniarza. Lekko nie ma, a będzie tylko gorzej. Kuzyn pomaga ojcu finansowo wiązać koniec z końcem ale tak naprawdę jest mu wstyd, że tak nisko upadł. Dopóki nie zagląda do kieliszka to jest dobrze, ale tak naprawdę nikt nie wie co On robi w czterech ścianach, to wie tylko On.

 

Koleżanka z pracy po śmierci męża powiedziała "Samotność jest straszna", a przecież miała córkę i nas (w sensie koledzy i koleżanki z pracy). To samo moja sąsiadka z którą się przyjaźnię Gosia, jest z domu dziecka - ma dwójkę synów i jest rozwódką. Stara pielęgniarka która odeszła od zawodu i została opiekunką osób starszych w Niemczech. Z początku przyjeżdżała na święta, ale synowie przyszli na godzinę, zjedli i poszli, a Gosia całe święta siedziała sama, jedyna babcia jaką miała dawno umarła więc Gosia obecnie nie zjeżdża na święta do domu, zostaje z podopiecznymi. 

 

Ja też była samotna, co prawda krótko bo krótko ale byłam i nie życzę tego nikomu. Najgorsze to chyba te głupie myśli i łzy piekące policzki niczym żrący kwas. Ja jestem w takim położeniu, że mam rodziców i siostrę daleko. Najbliżej mam do siostry bo 40 km ale jakoś z siostrą całe życie nie miałam dobrego kontaktu. Z rodzicami jak to z rodzicami, wszystkiego nie powiesz, bo i po co starszych ludzi zamartwiać, opowiesz co w pracy, jak Ci leci, że wszyscy zdrowi i to wszystko. Najbliższą osoba była mi przyjaciółka, która dzwoniła natarczywie nawet wtedy gdy nie miałam ochoty z nią rozmawiać. Boże! jak ona mnie wówczas denerwowała ale wyszłam z tego w sumie dzięki niej, gdyby ona mnie zostawiła pewnie by mnie nie było. Prawdziwa przyjaciółka która zawsze była obok i czuwała, nie wiem skąd ale wiedziała kiedy zadzwonić. 

 

Zresztą można być z związku i też być samotnym. Nawet Rysiek Ridel o tym śpiewał:

 

Samotność to taka straszna trwoga,

Ogarnia mnie, przenika mnie.
Wiesz mamo, wyobraziłem sobie, że
Że nie ma Boga, nie ma nie! Nie ma Boga, nie.





#23

Legendarny..

    King of Nothing, Slave to No One

  • Postów: 964
  • Tematów: 187
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

@TheToxic

 

Tutaj już zaczyna się spieranie o definicje i subiektywne odczucia. Samotność to stan w którym jesteśmy sami i można to rozumieć zarówno fizycznie jak i mentalnie, z czego istotniejszy jest ten drugi wymiar. Możemy codziennie wychodzić przecież z domu i mieszać się z tłumem anonimowych ludzi, nie będąc wtedy samotnymi fizycznie, ale możemy z nikim przez większość dnia się nie komunikować. Możemy i komunikować się z wieloma ludźmi w ciągu swojego dnia, ale może to być komunikacja formalistyczna, wymagana przez wykonywane zajęcia i nie tworząca żadnej więzi - wtedy wciąż możemy mówić o przebywaniu w stanie samotności. Są smutne przypadki w których nawet kontakty z rodziną u ludzi pozornie otoczonych towarzystwem przybierają właśnie taką formalistyczną formę i w rzeczywistości ludzie tacy czują się mentalnie samotni, co bywa smutne bardziej dla ich bliskich próbujących nawiązać z nimi kontakt niż ich samych.

 

Większość ludzi posiada rodzinę i znajomych, ale pomiędzy życiem w ciągłej komunikacji z kimś (z rodziną przy śniadaniu, z dobrymi znajomymi w pracy, z przyjaciółmi na kawie po południu i znowu z bliskimi przez resztę dnia) a życiem we względnej "ciszy radiowej" przerywanej jedynie parę razy w ciągu dnia przez utrzymywane na minimalnym poziomie kontakty z rodziną lub garstką znajomych jest duża różnica, i osoba wiodąca ten pierwszy tryb życia nazwie tę drugą samotnikiem - o takim rodzaju samotności tutaj mówimy. Nie trzeba być dosłownym pustelnikiem, żyjącym na odludziu choć są ludzie wybierający takie życie i znajdujący dzięki temu to czego szukali. Uważam, że jest to warte podkreślenia właśnie tutaj, bo forum to zawsze czytało sporo młodych osób, wśród których "problem" samotności występuje w dzisiejszych czasach w nie mniejszym stopniu niż u ludzi starszych, w percepcji których ta samotność jest właśnie "problemem", bo odczuwają naturalną potrzebę akceptacji i nie mogących jej znaleźć bez zatracania swojej osobowości. Ludziom takim, zamiast powtarzać jak mantrę, że powinni się uspołeczniać czy wręcz ich do tego zmuszać, należy dać do zrozumienia, że to czy samotność będzie ich przekleństwem czy błogosławieństwem zależy tylko od nich i od tego jak się w niej odnajdą. Jeśli czas który byłby inaczej wykorzystywany na życie towarzyskie poświęcą na rozwijanie swoich zainteresowań, na kształtowanie swojego umysłu i ciała, to wyjdzie im to tylko na dobre. 


Użytkownik Legendarny. edytował ten post 27.12.2017 - 17:09

  • 2



#24

TheToxic.

    Faber est quisque suae fortunae

  • Postów: 1654
  • Tematów: 59
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Mam mieszane uczucia jeśli chodzi o młodzież. Dzisiaj większość młodzieży (dziewczyn jak i chłopców - chociaż zdecydowanie zauważyłam większość płci męskiej) wybiera samotność tzn. siedzenie w czterech ścianach pokoju tylko dlatego bo mają dostęp do gier i wi-fi. Wiem dobrze, że czasy się zmieniają i nie jestem "na topie" ale tym sposobem młodzież brnie w odizolowanie od świata. Zauważyłam, że o ile dziewczyny w wieku nastu lat widzę na osiedlu o tyle chłopców już nie. Zastanawiam się czy ta młodzieńcza egzystencja będzie miała wpływ na dalsze życie, co za 10 czy 20 lat.

 

 samotność będzie ich przekleństwem czy błogosławieństwem

Zależy czy jest się introwertykiem czy ekstrawertykiem.

Osobiście jestem ekstrawertykiem i nie wyobrażam sobie życia w zupełnej samotności, aczkolwiek są ludzie którzy tylko w taki sposób ładują baterie i chęć do życia.

 

Samotność to stan w którym jesteśmy sami

Sami... ponieważ np. jesteśmy źle odbierani, nikt nas nie rozumie, nie podziela naszego zdania, nie potrafimy porozumieć się z najbliższym otoczenie nie wspominając już o dalszym (chociaż czasem bywa na odwrót). Tak dokładnie mentalność jest zdecydowanie ważniejsza niż fizyczność, bo o ile fizyczny gest przytulenia pomoże aby poczuć się lepiej do głowy nikt nam przecież nie wejdzie.





#25

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

samotnosc.jpeg

Foto: domena publiczna

 

Chroniczna samotność zmienia nasze mózgi. Badania dają nadzieję na lek

 

Co z nami robi brak kontaktu z innymi i czy da się to odwrócić?

 

Chroniczna izolacja może mieć destrukcyjne skutki dla zdrowia psychicznego ssaków. Często jest powiązana z zespołem stresu pourazowego oraz depresją. Ekipa badaczy z Caltech odkryła, że samotność powoduje wzrost wskaźników konkretnej substancji w mózgu. Blokowanie tego związku może odwrócić efekty nią spowodowane. Efekty badań mogą mieć ogromne przełożenie na rozwój psychiatrii.

 

Zespół badawczy pod kierownictwem Moriel Zelikowsy zostało przeprowadzone w laboratorium profesora Davida J. Andersona, a wyniki opublikowano w branżowym czasopiśmie “Cell”.

 

Naukowcy obserwowali wpływ izolacji na zachowanie u myszy, jednocześnie badając to jakie reakcje zachodzą w ich mózgach. Wśród zmian behawioralnych zanotowano między innymi zwiększoną agresję w stosunku do nieznanych myszy, nadwrażliwość na zagrożenia, ustawiczny niepokój i ciągłą postawę obronną.

 

Dla przykładu: mysz, która podczas zagrożenia najczęściej zastygała w miejscu po jego ustąpieniu wracała do ruchliwości. Jednak ta, która poddana była wcześniej 2-tygodniowej samotności pozostawały nieruchome znacznie dłużej.

 

W poprzednim badaniu nad muchówką z rodzaju Drosophila naukowcy z laboratorium Andersona odkryli, że w ciałach tych owadów pojawia się konkretny związek chemiczny: tachykinina. On właśnie miał odpowiadać za zwiększenie agresji u izolowanych wcześniej owadów. Tachykinina to neuroprzekaźnik wpływający na działanie połączeń neurologicznych.

 

Badając czy podobna reakcja nie przeszła ewolucyjnie ze świata owadów do ssaków ekipa “przesiadała się” z muchówek na myszy. U tych zwierząt gen Tac2 koduje neuroprzekaźnik NkB. Wzrost występowania tych dwóch zaobserwowano w konkretnych rejonach mysich mózgów: ciele migdałowatym oraz podwzgórzu. W tych samych rejonach zachodzą reakcje odpowiedzialne za nasze zachowania społeczne.

 

Przedłużająca się samotność doprowadzała do znacznie większej aktywności Tac2 i tym samym produkcji NkB w mózgu. Tu jednak następuje ciekawy zwrot akcji. Po podaniu substancji blokującej ten neuroprzekaźnik zestresowane zwierzęta wróciły do normalnego zachowania.

 

Badacze sprawdzili także jakie są efekty hamowania Tac2 w różnych rejonach mózgu. Zatrzymanie go w ciele migdałowatym usunęło nadmierny strach (choć nie agresję). To samo działanie w podwzgórzu przyniosło odwrotny efekt: agresja minęła, strach pozostał. 

Choć badania zostały wykonane na myszach istnieje spore prawdopodobieństwo, że potencjalnie równie efektywnie sprawdziłoby się przy próbie zrozumienia ludzkich mechanizmów stresu i samotności.

 

- Ludzie mają analogiczny system związany z Tac2 – tłumaczy Zelikowsky.

 

Według naukowców odkrycie może być bardzo obiecujące w tworzeniu w przyszłości skutecznych terapii dla osób z zaburzeniami psychicznymi wywołanymi izolacją i samotnością.

Źródło: Medical Express

https://www.focus.pl...ek-180522055307


  • 0



#26

Daniel..
  • Postów: 4140
  • Tematów: 51
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Chroniczna izolacja może mieć destrukcyjne skutki dla zdrowia psychicznego ssaków. Często jest powiązana z zespołem stresu pourazowego oraz depresją. Ekipa badaczy z Caltech odkryła, że samotność powoduje wzrost wskaźników konkretnej substancji w mózgu. Blokowanie tego związku może odwrócić efekty nią spowodowane. Efekty badań mogą mieć ogromne przełożenie na rozwój psychiatrii.

Myślę, że powinniśmy w końcu odróżnić pewien aspekt tego żenującego bełkotu naukowego. Naukowcom zapewne chodzi o samotność wymuszoną, taką gdzie osoba zostaje samotna, pomimo tego iż nie chce nią być. Jak może działać destrukcyjnie "coś" na kogoś kto sam podejmuje świadomą decyzję, która sprawia, że ta osoba czuję się szczęśliwa? No i też może zależy o jaką samotność chodzi, bo taka totalna nie istnieje, w dzisiejszym  świecie nie da się być całkowicie samotnym.

Ja od kiedy zerwałem 99% kontaktów(1% to rodzina i ludzie w pracy) to poczułem, że żyje. W zasadzie zero negatywnych emocji(oprócz tych w pracy, wiadomo), spełniam się, samorealizuje, żyje według własnego tempa i swoich potrzeb, nikt mi niczego nie narzuca, nie jestem od nikogo uzależniony, stres ograniczony do minimum, nerwy tak samo. Niech naukowcy wytłumaczą w jaki sposób ma to działać na mnie destrukcyjnie?


  • 1



#27

TheToxic.

    Faber est quisque suae fortunae

  • Postów: 1654
  • Tematów: 59
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

@ Daniel

Ja od kiedy zerwałem 99% kontaktów(1% to rodzina i ludzie w pracy) to poczułem, że żyje. W zasadzie zero negatywnych emocji(oprócz tych w pracy, wiadomo), spełniam się, samorealizuje, żyje według własnego tempa i swoich potrzeb, nikt mi niczego nie narzuca, nie jestem od nikogo uzależniony, stres ograniczony do minimum, nerwy tak samo.


Nie uchodzisz za dziwaka? Pytam się na poważnie, bo od kiedy zajęłam się sobą, swoim zdrowiem i swoim życiem dotychczasowe koleżanki mają mnie za przybysza z innej planety ponieważ odstawiłam całkowicie alkohol, zamiast imprez jest siłownia, a zamiast kawusi z ciasteczkiem jest poranna jazda po lesie na rowerze. Znajomi radzą mi się diagnozować bo razem z facetem wolimy iść na siłownię czy pojeździć szlakami gdzieś dalej niż spotkać się ze znajomymi i gadać o sama nie wiem czym bo teraz jakoś wspólnych tematów za bardzo nie mamy.

Oczywiście opinia innych nas nie interesuje, mamy o wiele ambitniejsze życie niżeli picie taniego alkoholu. Mamy swoje życie, dietę, plany i siebie nawzajem, a że uchodzimy za dziwaków bo wolimy swoje towarzystwo niż innych cóż... Jakoś nie odczuwamy żadnej straty :)

Naukowcy tworzą coraz to głupsze teorie i tak naprawdę sami nie wiedzą co w danym człowieku siedzi i dlaczego on wybrał takie życie. Eksperyment został przeprowadzony na szczurach więc nie można powiedzieć że człowiek postąpić tak samo jak gryzoń.



#28

Książe Zła.
  • Postów: 684
  • Tematów: 77
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Coś w tym jest. Ja jak przebywam sam to się czuje jakby życie ze mnie uchodziło i mam dziwne myśli - przypominam sobie o różnych głupotach i aż mnie skręca, a z racji zerwania kontaktów z rodziną często przebywam sam w mieszkaniu. Ja to muszę cały czas z kimś przebywać i mieć konakt nawet negatywny - czy to wywołać awanturę czy spotkać się ze swoimi bratkami na pozytywie, ale wole już żeby mnie wrogowie ganiali niż siedzieć samemu ze sobą bo idzie się pociąć tasakiem :)


  • 0



#29

pływak.
  • Postów: 40
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Bardzo ciekawy temat i na czasie, bo dużo jest ludzi samotnych, ja sam do nich należę. Uważam, że każdy powinien pielęgnować kontakty czy to z bliskimi czy ze znajomymi po to chociażby, żeby od czasu do czasu nie być samotny. Przyznam, że samotność na starość nie jest fajna, staram się utrzymywać w równowadze przebywanie w towarzystwie i bycie tylko dla siebie, bo tak też czasem trzeba. Nie przesadzać w żadną stronę, a powinno być nieźle. Czasem szukam nowych kontaktów, staram się też nie utrzymywać ich z osobami toksycznymi (nie dla każdego ale np. dla mnie), tak samo zresztą ja mogę być toksyczny dla kogoś, wtedy trzeba się unikać nawzajem (uwaga, to może być własna żona lub mąż).


  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych