Witam, chciałbym wam opisać historię, która miała wczoraj miejsce, a nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć. Od razu mówię, że wrzucam, ją tutaj bardziej jako ciekawostkę, a nóż widelec ktoś z was miał podobną przygodę? Mniejsza z tym, do sedna jak mawiał wujek Romek:
Wczoraj jakoś przed 12 w nocy stanęliśmy z ziomkiem jego furą pod bramą cmentarza, żeby zrobić postój na parę minut zajarać czy coś. A więc stanęliśmy i jakoś po minucie, dwóch auto samo zaczęło sunąć do tyłu i się zatrzymało! Patrze ziom aż podskoczył, patrzymy sie na siebie zdziwieni w opór, bo w sumie ręczny był zaciągnięty, więc nie wiem jakim cudem to się stało. Pomyśleliśmy że nie ma co kusić losu i pojechaliśmy stąd jak najdalej. Potem jeszcze robiliśmy testy i z ręcznym wszystko w porządku. Dodam też, że byłem raczej sceptyczny, poprzez lektury tematów na naszym szacownym portalu, ale to mój koleżka głównie wspominał o tym i przerażony przekonywał mnie, że to duchy i jak tak myślę sobie, trzeźwo i logicznie, to poza duchami serio nie umiem tego inaczej wytłumaczyć. Ale nie ma co - duch za życia albo był siłaczem albo każdy niematerialny byt jest taki silny